Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Powiastka o Grypściągu


Był sobie pewien Grypściąg ( nazwijmy go,,naszym Grypściągiem’’, ponieważ w tej opowieści pojawią się inne Grypściągi i trzeba je jakoś rozróżniać).
Gdy nasz Grypściąg osiągnął wiek dojrzały, starym grypściągowym zwyczajem wyruszył w świat.
Na początku nasz Grypściąg szedł przez zielony las i ciągle pogwizdując podziwiał przyrodę. Nasz Grypściąg żywił się szyszkami i mchem- ulubionym pokarmem Grypściągów.
Na końcu zielonego lasu, była łąka, a za nią ogromne jezioro. Jeśli nasz Grypściąg chciałby kontynuować swoją wyprawę musiałby je przepłynąć. Trzeba wiedzieć, że Grypściągi panicznie boją się wody. Nasz Grypściąg stanął, więc przed wielkim problemem, albo wrócić z powrotem i najeść się wstydu, albo ryzykować własne życie i próbować pokonać jezioro.
Nasz Grypściąg to bardzo honorowy Grypściąg i wybrał drugie rozwiązanie. Aby przeprawić się przez jezioro postanowił zbudować solidną tratwę. Było to bardzo trudne zadanie. Nasz Grypściąg przytargał z trudem trzy duże pnie i nie mógł poradzić sobie z ich związaniem.
Nasz Grypściąg poszedł więc do lasu z nadzieję, że znajdzie tam coś, co mogłoby mu pomóc sklecić tratwę. Kiedy był w lesie, nagle ktoś zasłonił mu oczy, okazało się, że nasz Grypściąg spotkał innego Grypściąga. Grypściąg ten miał głębokie oczy, piękny uśmiech( nazwijmy go Grypściągiem długorzęsnym) od razu spodobał się naszemu Grypściągowi.
Oba Grypściągi dzięki pracy zespołowej szybko zbudowały tratwę, a podczas pokonywania wielkiego jeziora dodawały sobie nawzajem otuchy. Nie muszę chyba dodawać, że szybko się zaprzyjaźniły.
Podczas długiej podróży nasz Grypściąg nosił tobołki Grypściągowi długorzęsnemu, a czasem nawet brał jego samego na ręce, gdy ten był zmęczony. Grypściąg długorzęsny dbał, aby naszemu Grypściągowi nie brakowało szyszek, ani mchu do jedzenia, dbał też aby nasz Grypściąg chodził w czystych zacerowanych ubrankach.
Ich droga była wypełniona radością, choć jak to u Grypściągów bywa nie brakowało drobnych sprzeczek o byle co.
Niestety pewnego upalnego dnia idylla ta została przerwana. Oba Grypściągi były szalenie zmęczone wędrówką w skwarze, a do miejsca spoczynku były jeszcze dwie godziny drogi:
- Nie mam już sił padam z nóg- powiedział Grypściąg długorzęsny.
- Ja też już ledwo idę- odpowiedział nasz Grypściąg.
- Może byś mnie trochę poniósł?
- Uwierz mi naprawdę bym chciał, ale jestem strasznie wykończony.
- No cóż, jak nie to nie.
- Ja cię mogę zanieść gdzie tylko zechcesz- powiedział nieznajomy Grypściąg, który właśnie wyłonił się z za drzew. Nie znajomy Grypściąg był wyższy i lepiej zbudowany od naszego Grypściąga, od razu wpadł w oko Grypściągowi długorzęsnemu( nazwijmy go napakowanym Grypściągiem).
Od tej pory Grypściągi wędrowały w trójkę. Niestety nie była to tak radosna podróż, jak droga w duecie. Naszego Grypściąga irytowało jak napakowany szpanował przed długorzęsnym swoją ogromną siłą, wyrywając krzaczki z korzeniami, denerwowało go też, gdy napakowany Grypściąg całymi dniami niosił długorzęsnego. Napakowany nie mógł za to znieść długich wieczornych pogawędek i spacerów we dwoje naszego Grypściąga z długorzęsnym. Napakowany czuł się strasznie niedoceniony, przecież to on całymi dniami dźwigał cudnie krągłego długorzęsnego, a ten zamiast z nim, zbyt dużo czasu spędzał z naszym Grypściągiem. W grupie zrobił się jak to powiadają- kwas.
Pewnego wieczora czara się przelała:
- Czy będę mógł cię jutro ponosić?- zapytał się nasz Grypściąg długorzęsnego podczas wieczornego spaceru
- Wiesz przecież, że nasz przyjaciel mnie nosi- odpowiedział Grypściąg długorzęsny
- Ale ja też mogę, pamiętasz jak byliśmy tylko we dwoje to cię nosiłem.
- On jest silniejszy
- Ja też jestem w stanie cię unieść.
- W jego silnych ramionach czuję się bezpiecznie, a ty po co masz się męczyć? Dla niego to błahostka.
Po tej rozmowie smutny nasz Grypściąg poszedł do swojego szałasu, gdzie czekał na niego napakowany Grypściąg:
- Dosyć mam tych upokorzeń wyzywam na pojedynek!- Krzyknął do naszego napakowany Grypściąg.
- I bardzo dobrze, nie mogę się doczekać, aż znikniesz raz na zawsze z mojego życia.
- O północy pod wielkim dębem, w tajemnicy przed pięknym przyjacielem.
- Będę! Jeszcze mnie popamiętasz!

Słońce już od dawna górowało nad światem, gdy obudziły się dwa mocno poturbowane Grypściągi. Gdy wstały zauważyły, że ich rany są starannie opatrzone. Pierwszy poderwał się z ziemi nasz Grypściąg i pobiegł podziękować długorzęsnemu za opatrunki, ale szałas długorzęsnego stał pusty. Na początku Grypściągi się tym zbyt nie przejęły były przekonane, że długorzęsny poszedł pozbierać pysznych szyszek na obiad. O zmierzchu Grypściągi zarzuciły topór wojenny i postanowiły odszukać długorzęsnego.
Przez pierwsze dni oba Grypściągi w milczeniu wypatrywały pięknego przyjaciela. Po dłuższej drodze czas zamazał dawne urazy i zaczęła tworzyć się nić przyjaźni, pierwsze rozmowy dotyczyły zaginionego, rozmawiali o jego: uśmiechu, oczach, niesamowitych kształtach.
Z czasem oba Grypściągi stały się wielkimi przyjaciółmi, do końca życia wspólnie pokonywali trudności losu, poszukując długorzęsnego, którego nigdy nie znaleźli. W swoich ostatnich latach (żyli koło 120 lat- to bardzo dużo jak na Grypściągi) oba Grypściągi były pewne, że długorzęsny był tylko snem. Ale ten sen, dał im siłę do życia.

Opublikowano

Bardzo zgrabna fabułka, fajne słowotwórstwo, znakomita oszczędność - niczego nie jest tu za dużo, oprócz namolnego "nasz" w pierwszej partii tekstu. Interpunkcja bardzo słaba - niby nie najważniejsze, ale może przeszkadzać gdybyś chciał puścić tekst gdzieś dalej. Nie wiem czy Grypściąg nie chce "wracać z powrotem" celowo, czy też wymsknęło Ci się to ;-) Wrażenia bardzo przyjemne, powiastka - znakomita!

  • 11 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiedziałem. I oby taka dalej była. W wieku nastoletnim różnie "niespodzianki" mogą się trafić. Niektórzy przechodzą w miarę bezboleśnie tak jak ja, ale zdarza się prawdziwa droga przez mękę.      Czyli tak zwane jeziora.
    • Jej oliwkowo zielone, lekko zmrużone, za zasłoną krótkich acz grubych rzęs, oczęta.  Wpatrywały się we mnie  z cichym uwielbieniem. Szybko doskoczyła, jeszcze nie ostygłym po niedawnym spełnieniu ciałem  ku mojej piersi. I złożyła na moich  zamkniętych na głucho ustach, pocałunek  zbyt lubieżnie gorący bym mógł nadal  ignorować z wyższością samca alfa  jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Wczepiłem palce w jej ciemne pukle, dziś wyjątkowo pofalowane. Może to sen tak spokojny. Dziecięcy wręcz. Rozrzucił je na świeżej pościeli. A potem żar zespolonych ciał  nadał im tego nęcącego blasku  i kształtu morskiej fali.     Mając ją w ramionach  czasami zapominałem o całym świecie. Żyłem w jej blasku i cieniu. Dla jej głosu i ciepła słów miłosnych. Dla jej oczu. Wzroku anioła. Ona mną władała. Choć nie chciała tego. Chciała być. Leczyć mnie. Rekonstruować moją duszę. Z każdym dotykiem i pocałunkiem,  odrastało mi serce. Kiedyś wyjedzone przez mrok. Otoczyła je opieką i troską.     Nie musiałem mówić. Nasze myśli zawsze były jednością. Czasami śmiała się, że mnie usidliła magią. Zaklęcia z jej ksiąg,  pozwoliły mnie przywołać i ujarzmić. Czy kiedykolwiek chciałem od niej odejść? Przenigdy. Już nie migruję wśród leśnych mokradeł  i zapomnianych nawet przez szeptuchy bagiennych borów. Mroźny księżyc ma jednak potężny zew. Tej klątwy nie zakończy nawet moja śmierć. Więc przemieniam się w jej ramionach. Samotny wilk, który dzięki ludzkiej czarownicy, jest choć trochę zrozumiany. Poddany nie ocenie a wysłuchaniu.      Lecz pamiętam i te noc czerwcową przed laty. Gdy świeżo porzucony na skraju polany. Wyłem aż do utraty głosu. Padłem w wystające ponad ściółkę, korzenie prastarego dębu. Moje żale obudziły go ze snu. Schwycił mnie w swe starcze konary i umościł wygodnie na listowiu gałęzistych dłoni. Zapytał kim jestem. Samotnym wilkiem odpowiedziałem. Drzewa myślą i odpowiadają dość długo. Wreszcie odparł z wielką rozwagą. Nie wyglądasz na wilka. Bo kiedyś byłem człowiekiem, lecz pobratymcy z wioski  nałożyli na mnie klątwę. Wypędzili mnie z granicy siół. Stałem się bestią. Znasz ludzi? To podły gatunek.     Dąb zasępił się lub nawet przysnął myśląc nad odpowiedzią. Wreszcie odrzekł z powagą. Nic nie wiadomo mi o gatunku ludzi.  Młody to zapewne szczep lub plemię. Znam dobrze ptaki co zamieszkują przestworza i korony moich pobratymców. Znam ryby srebrzyste i prędkie co płyną w nurtach górskich i leśnych strumieni. Znam jaszczurki, pająki czy ślimaki  co wędrówkami swymi po korze. Wywołują łaskotanie i uczucie świądu. Znam łosie, jelenie czy dziki. Co chadzają w ostępy. Zniżają łeb w ukłonach  ilekroć widzą mą postać  przechadzająca się po lesie. Czasami rozmawiam z wilkami. O wolności. Lecz Ty nie wyglądasz  na szczęśliwego i wolnego.     Rzucono na mnie czar.  Klątwę, której ani czas ani pokuta nie zdejmie. Dąb znów długo myślał. Czar… klątwy… magiczne konszachty. Runy, pergaminy, konstelacje. Drzewa nie znają się na tym. My rośniemy w ciszy prastarych puszcz. W miejscach świętych,  dotkniętych jedynie stopą Pierworodnego. Naszymi braćmi są chmury i skały. Słuchamy pieśni wichru. A kołysze nas do snu  szemrząca dziko Atrubre. Pani wszystkich wód,  której źródło spłynęło z nieba przed eonami.     Ale znam kogoś kto mógłby zaradzić  na Twą niedolę dziwny wilku. Zabiorę Cię do czarownicy,  która może będzie potrafiła zdjąć klątwę. Las jest wielki i dziki. Pełen parowów i dolin. Nie zbadają go w połowie nawet  tak śmiesznie mikre łapy jak Twoje. Zresztą nieroztropnie byłoby wysyłać  Cię tam samopas. Zaniosę Cię zatem wilku. Ku dawnemu kręgu rady. Do magicznych wrót Dok Natt. Tam jest dom czarownicy. Mieszka w wysuszonym cielsku trolla. Ona będzie umiała pomóc.     I ruszył ku kniei  z moim ciałem uwięzionym  w gałęzistym uścisku. Dopiero szóstego dnia stanęliśmy u celu. Dąb wyszedł zza  ostatniego szpaleru świerków. Każdy z nich zaszumiał  w ich drzewnym języku, oddając hołd władcy lasu. Moim oczom ukazał się przepołowiony światłocieniem zmierzchającego słońca  krąg polnych głazów,  pokrywały je wyżłobione linie runicznych, elfickich zaklęć. W centrum okręgu stała budowla  prawie tak wysoka jak Dąb, Złożony z kamieni i księżycowego srebra  łuk Dok Natt.     Miejsce gdzie Pierworodny  śpiewał swym dzieciom  pieśń o powstaniu życia. Gdzie nauczył ich miłości i dobra. Bo zła wtedy w krainie nie było. Nie było elfów, ludzi ani krasnoludów. Był tylko Pierworodny, jego głos  i zrodzone ze śpiewu dusze. Ognie natchnienia. Które dały początek życiu. Dąb ułożył mnie delikatnie w kręgu. Dopiero wtedy dostrzegłem osobliwe domostwo na lewo od nas. Było to cielsko trolla. Zamienione w kamień. Naruszone eonami opadów i erozji, pełne wgłębień i pieczar, prowadzących wgłąb jego martwych trzewi. Jedno z nich prowadziło do domu czarownicy.     Dąb z zaciekawieniem  krążył wokół cielska trolla. Z pewnością kiedyś go znał. I nie myliłem się. Kelljoon Maczuga… pomiot magii  która zatruła pieśń. Zabił go przed wiekami Jannii, Bóg góry. Była to era jaką pamiętamy już tylko my, strażnicy lasu i skały górskich zboczy. W jego wnętrzu  uwiła swe gniazdo czarownica. Bywaj wilku. Obyś w świętym Dok Natt, odnalazł to czego szukasz  i zmazał klątwę swego rodu. Ludzi jak ich nazywasz. Odszedł w las a za nim udały się  dwa najwyższe świerki. A ja ruszyłem niepewnie do trollowej jaskini. By szukać ratunku. I znalazłem go w objęciach czarownicy.  
    • Witam - wiersz ciekawy Czarku -                                                                Pzdr.
    • @Berenika97   Bereniko.   dziękuję Ci za ten komentarz.   czytając go, miałem wrażenie, że ktoś otworzył okno w dusznym pokoju.   nagle powietrze zrobiło się lżejsze, a świat jakby się odrobinę uśmiechnął.   masz niezwykły dar widzenia rzeczy w ich prawdziwych barwach - nawet kiedy piszę o mroku.   Twoje słowa są jak taki mały, własny kubek ciepłej herbaty, niby  nic wielkiego, a jednak człowiek po niej wraca do siebie.     dziękuję Ci za to :)   bardzo :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...