Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pograsz ważniaka za kilka stówek? Gul to tobie śmignął, jak się zdyskwalifikowałeś po to, żeby wrócić. Zero honoru.
A zapraszanie kogoś takiego do jury jak ty świadczy już o poziomie tego konkursu. Żenada.
ty ty raczej jestes bez honoru ;] i to udowodniłeś wiele razy ;]
  • Odpowiedzi 226
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

rozumiem propozycję, albowiem sam autor pomysłu na opowiadanie ma w zanadrzu odpowiednie doświadczenie, jak to rozbity "o kant dupy" z poety stał się "fiutem"; to istotnie traumatyczne doświadczenie, rzekłbym: życie po życiu, czyli nagła śmierć połety Rakoskiego;
pozazdrościć jurorom....
J.S

Opublikowano

JacekSojan na jurora ;]
M.Krzywak na prezydenta bo tylko w rządzie więcej mówią i nic nie robią sory dużo mówią nic nie umieją...
to ja jestem za konkursem świetna myśl... innym się nie podoba bo nasza paczuszka widzi już że nie bd siedzieć w komisji i dlatego np nie wygra wszystkich miejsc;] i ktoś inny mądrzejszy a mało mówiący może zdobyć1 miejsce ;]
"kto dużo mówi mało umie..."
;]] pozdrawiam jestem zaa

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jacek jak tak możesz, powinieneś się wstydzić nie wystarczy Ci, że wyzwałeś mnie i innych publicznie. Teraz czepiasz się fajnego pomysłu, na Twoim miejscu pomyślałabym o przeprosinach dla tych, których uraziłeś. A może cierpisz na..., ostatnio masz takie dziwne wstawki, ale to nie moja sprawa i nie mój problem, jednak pomyśl o sobie jako człowieku,
bo Twoje zachowanie...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jacek jak tak możesz, powinieneś się wstydzić nie wystarczy Ci, że wyzwałeś mnie i innych publicznie. Teraz czepiasz się fajnego pomysłu, na Twoim miejscu pomyślałabym o przeprosinach dla tych, których uraziłeś. A może cierpisz na..., ostatnio masz takie dziwne wstawki, ale to nie moja sprawa i nie mój problem, jednak pomyśl o sobie jako człowieku,
bo Twoje zachowanie...

Wierzę, że z JackaSojana jest człowiek, każdy z nas miewa gorsze dni... jeśli nie, to mówi się

trudno. Jestem jednak za tym, żeby zakopać różnorakie niesnaski...

pozdrawiam,
Opublikowano

Panowie, piaskownica, czy portal? Kieruję pytanie do oponentów i malkontentów. Dajcie czas koledze Rakoskiemu i jego wyborom, płaci za to własną kasę. Jeżeli się potknie: organizacyjnie, merytorycznie, uchybi w czymkolwiek - dokopcie mu, bądźcie bezlitośni ale nie teraz.

Poziom konkursu wyznaczą jego uczestnicy, jeżeli jury upupi dobry tekst a nagrodzi zły - cóż, zapłaci reputacją z imienia i nazwiska ( rozumiem bowiem, że wyniki głosowań będą jawne ).

Można dać nagrodę publiczności, którą przewidzieć należy w regulaminie - niech jury będzie pod presją.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Po pierwsze aż pięć członków - nie da rady!
Za dwie czy trzy stówki nie dam się przelecieć pięciu członkom, wybijcie to sobie z głowy!

Po drugie Hrabia Rakoski - świetny temat na wiersz, czy prozę, ale śmierć to bomba!
No Mariusz jest w temacie śmierci doskonale obeznamy :))

Po trzecie Marcin musi być w jury!
Marcinku słyszysz muusss!!!

Po czwarte - cztery to liczba pechowa tyczy Michała.
Michała w tym nie widzę, ostatnio ma tych szpilek jak jeż, moje dłonie pełne igieł.
Jest nietykalny i niejadalny przez większą mniejszość "płeto-prozow".

Po piąte i dziesiąte będzie super zabawa, a maj kojarzy się z "wyścigiem pokoju" i szaloną zieloną "żabką"... będziemy pisać o czarnej i marnej, aczkolwiek romantycznej i nieznanej śmierci - bosko!!!

Serdecznie pozdrawiam - Jola.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jacek jak tak możesz, powinieneś się wstydzić nie wystarczy Ci, że wyzwałeś mnie i innych publicznie. Teraz czepiasz się fajnego pomysłu, na Twoim miejscu pomyślałabym o przeprosinach dla tych, których uraziłeś. A może cierpisz na..., ostatnio masz takie dziwne wstawki, ale to nie moja sprawa i nie mój problem, jednak pomyśl o sobie jako człowieku,
bo Twoje zachowanie...


przeczytaj sobie koleżanko pierwszy komentarz pod moim wierszem, który stał się zarzewiem rozliczeń orgowych, autorstwa Rakoskiego, który pojawił się zaraz po moim komentarzu jego wiersza - a jak już temat przemyślisz, to o przeprosiny zwróć się proszę do właściwej osoby -
moje uogólnienia nie dotyczą w zasadzie osób lecz zjawiska, które trzeba zdystansować;
i proszę bez moralizowania, bo szkoły ukończyłem wystarczająco dawno, by umieć rozróżnić kpinę od chamstwa, a ponieważ nie cierpię tupeciarzy - dam zawsze temu wyraz, zwłaszcza gdy idzie o sztukę;
pan Rakoski to pożałowania godne beztalencie umiące robić dużo szumu wokół własnej osoby, ale ja postaram się tutaj, na orgu - zepsuć mu jego dobre samopoczucie, aż coś wreszcie zrozumie, że zadymiarze mają miejsce na meczach piłki nożnej, nie na portalu literackim;
howgh! rzekłem - ahoooooj!
J.S
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kogo pan nazywa dziećmi? Pomysł uważam za bardzo dobry. Wszystko, co promuje w taki czy inny sposób pisarstwo, uważam za dobre. A to, że nikt tu nie napisze tekstu na Nobla, wiadomo nie od dziś.

Tylko trzeba porządne jury wybrać. Kilka tematów niżej angello zamknął jeden z wątków Marcina Erlina i nałożył na niego ban. Nie mam pojęcia, jak długi, ale skoro na razie Marcina Erlina nie ma, proponuję puste miejsce po nim zapełnić.

Więcej udziela się w tym wątku nie będę. Pokój!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kogo pan nazywa dziećmi? Pomysł uważam za bardzo dobry. Wszystko, co promuje w taki czy inny sposób pisarstwo, uważam za dobre. A to, że nikt tu nie napisze tekstu na Nobla, wiadomo nie od dziś.

Tylko trzeba porządne jury wybrać. Kilka tematów niżej angello zamknął jeden z wątków Marcina Erlina i nałożył na niego ban. Nie mam pojęcia, jak długi, ale skoro na razie Marcina Erlina nie ma, proponuję puste miejsce po nim zapełnić.

Więcej udziela się w tym wątku nie będę. Pokój!

Nie no, nie rozdrażniajmy się. Pomysł jest w porządku, ale konkurs polega na tym, że piszący na konkurs daje swe dzieła pod ocenę. A ja tutaj wątpię w tą ocenę i ten konkurs jest po prostu naciąganiem naiwnych.
Ja nie rozumiem podejścia takich osób które traktują takie rzeczy jako zabawę, bo to nie do końca jest zabawa. Zabawą był Zoned. A tutaj jest "poważny" pomysł.
Jeżeli jury będzie takie, jakie jest, ja to nazwę oszukiwaniem użytkowników i niech się dzieje co chce.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...