Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

kalendarzy nie lubię
zwłaszcza tych ładnych
i na błyszczącym papierze
dat w nich coraz więcej
przewiązanych smutkiem

coraz ciaśniej wokoło
w tramwaju
w przedszkolu
i o miejsce w kolejce po pomoc
jednak jakoś pusto
przy boku w jadalni

i sztućców coraz więcej
matowieją z tęsknoty
w witrynie serwis do kawy
ziewa z nudów
a ulubionej filiżance odpadło uszko

datomierz
ze szlachetnej porcelany
kuleje

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie wiem; niby coś tu jest, ale od tramwaju/a do jadalni wskoczyłeś/aś pośpiechem takim - nie czuję klimatu, nie wiem, co tak wyjątkowego i godnego uwagi (jak peel nie lubi) jest w jakiś datomierzach ściennych i kalendarzach - tam są przepisy na placek? nie; niestety.
pozdrawiam
kasia :)
Opublikowano

datomierz
ze szlachetnej porcelany
kuleje

Ładna puenta.
Starzejąca się wraz z nami rzeczywistość, piękno pokrywające się stopniowo kurzem ( jednak niepowtarzalne w przeciwieństwie do tu i teraz, na "błyszczącym papierze" ), zwalniający, kulejący czas - rytm coraz bardziej jesiennych dni...

Opublikowano

PeeL opisuje nienawiść do wszelkich rzeczy, które mają mierzyć upływający czas, jednocześnie obserwując to z perspektywy jakby samotnego wśród samotnych (zawsze mi to przychodzi do głowy gdy mowa o jakichś kolejkach itd.), widząc rozrastający się szczep ludzki. W ogóle ten wiersz taki samotny, i zmierzony. Bardzo fajno.
Pozdrawiam.

Opublikowano

tak - samotność to straszna rzecz- zwłaszcza z perspektywy starzejących się ludzi- serdecznie wam dziękuję za komentarz i pozdrawiam

kasiu- wydaje mi się że jesteś jeszcze b. młodą osobą i stąd nie rozumiesz o co mi chodziło- dziękuję za szczerość
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to kwestia receptorów, jeśli mam być szczera ;)

kurcze; teraz mi głupio, że tylko mnie nie rusza, ale nie i już - ja się inaczej nakręcam w klimacie. nie czuję tego tramwaju/kolejek/itp; mam wrażenie, że my przemijamy, ale rzeczywistość pędzi, nie oglądając się na ludków - kwestia puzderek/pamiątek, a te Twoje nie trącają patyną, nie wprowadzają (przynajmniej mnie) w nastrój, coś tam powyliczałeś i tyle :)
pozdrawiam
kasia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...