Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Mała Maciczka aka Próżny.


Rekomendowane odpowiedzi

Pobudka i suchość w ustach. Wszędzie piasek. Gdzie się podziały tamte ogrody, girlandy i zamek? Mała Maciczka zaczęła się gorączkowo rozglądać w obawie przed dogami niemieckimi. Pomyślała, że może to był tylko sen, ułuda, kolejny koszmar w księżycową noc. Oblizała wargi. Hmmm, słodkie – pomyślała – ale gdzie jest choć trochę wilgoci? Chociaż kropelka wody? Coca-coli?
Wtedy zorientowała się, że to co ją otacza, nie jest piaskiem, lecz różowym cukrem. Podniosła się z ziemi i zdjęła tenisówki, starając się wysypać z nich to świństwo. Podskakiwała, przeczesywała włosy palcami, wycierała nagie ramiona. Uczucie lepkości całego ciała doprowadzało ją do szału. Pot zmieszany z rozpuszczonym różowym cukrem, świetnie – myślała sfrustrowana Mała Maciczka. Gdy pluła na dłonie, starając się zmyć z nich drażniące uczucie, jej oczom ukazał się zagajnik, w którym to nie drzewa wyrastały z ziemi, lecz kilkumetrowe chupa-chupsy. Mała Maciczka udała się w ich kierunku, mając dość różowej pustyni. Każda z tych kul wygląda jak kolorowe słońce – pomyślała sobie i zauważyła dryfujący w powietrzu brokatowy napis: „WITAJ W TĘCZOWYM GAJU SŁODKOŚCI”. What the fuck? – to pytanie retoryczne przemknęło przez głowę Małej Maciczki, grzęznącej po kostki w cukrze.
Wtedy ujrzała jego. Miał farbowane blond włosy i błękitną koszulkę wpuszczoną w spodnie-rurki tak, aby było widać, że są od Lacoste’a.
- Jak dobrze, że kogoś tu znalazłam! Żeby ten cukier chociaż był w kostkach! Jestem Mała Maciczka, już myślałam, że nikogo tu nie ma i będę musiała pochłaniać lizaki do końca życia! – Wykrzyczała rozentuzjazmowana.
- Podoba ci się moja koszulka? – Zapytał chłopak. W trakcie pytania kucał, kładł się i obracał kilkakrotnie wokół własnej osi, aby Mała Maciczka mogła podziwiać jego t-shirt pod każdym kątem.
- Całkiem ładna błękitna koszulka – odpowiedziała zaskoczona Maciczka.
- Ona nie jest błękitna, tylko lazurowa! – krzyknął zbulwersowany blondyn, zaczesał na bok grzywkę i skrzyżował opalone ramiona.
- Dobrze, niech będzie, że to najpiękniejszy na świecie lazurowy t-shirt – Mała Maciczka powoli zaczynała się niecierpliwić.
- Designerska. Britney Spears dla H&M. A co sądzisz o moich włosach na klacie? Prawda, że tak seksownie wystają? A moja brzoskwiniowa apaszka? Okulary „Nerdy”, wiesz, najmodniejsze w tym sezonie? Niezły lans, nie? Powiedz, że ci się podobam?
- Całkiem dobrze komponujesz się z otoczeniem. – Dyplomatycznie odpowiedziała Mała Maciczka.
- Ale przecież jestem najśliczniejszy na świecie ostatnio wrzuciłem swoją focię na naszą-klasę słuchaj i ile było komciów no wiesz mam dziesięć tysięcy znajomych i same seksowne focie na przykład tutaj ja z truskawkowym chupa-chupsem no i słuchaj miałem taką różową bluzeczkę z zary dobry lans był i poznałem taką dziewczynę nie i wyszedł trochę bad romance bo ona mi się nie podobała bo lubiła zły lans typu varshafka
- A ty cały czas miałeś pewnie poker face? – Dociekała zniesmaczona Mała Maciczka.
- Ej, skąd wiesz? Oesu, ale jesteś kumata, no laska! – Ucieszył się blondyn i aż podskoczył z radości.
Chłopak chciał pocałować Małą Maciczkę, ale ujrzał jej stare tenisówki.
- Amagad, co to ma być? – Wykrzyczał przerażony, zamachnął się i uderzył pięścią.
„Oooo, ile on ma siły! Nie spodziewałam się!” było ostatnią trzeźwą myślą Małej Maciczki. Potem poczuła, jak coś staje jej w gardle, a ona nie może przełykać, mówić, oddychać. Gorąco, jeszcze goręcej i okropnie lepko. Upadła na ziemię, a łzy pojawiały się w jej oczach szybciej niż myśli w głowie, słone krople spływały po skroniach i wplątywały się w mokre od potu włosy.

Niebo nie uspokaja. Jest wściekle różowe, a brokat sypie się z nieba. Nie może wstać, zakopana po szyję w cukrze, a tak bardzo wolałaby być strusiem, schować tylko łeb i nie widzieć tych wszystkich nomadów o pomarszczonej, spalonej skórze, koczowników z żebrami na wierzchu. Chciałaby przestać słyszeć ciągłe grzechotanie kości, modnych jezusów na krzyżach z m&msów, którzy krzyczą do swego wędrującego ludu: „Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłością świata!”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojejuuuuu! *rozpływa się*
Świetne!
Pod obrazem 'bajki' kryje się zwykły świat. Ten chłopak symbolizuje setki nastolatków, którzy są tacy sami, ubierają się w to samo i usilnie twierdzą, że są orginalni.
jeszcze raz powiem, że cuuuuuuuuudo *______*
Całujemy i czekamy na więcej ;*

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...