Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

chciałbym cię umieć wyciąć z papieru
postawić wśród kwiatów na stole
czerwoną kredką usta doprawić
i serce przykleić makowe

poprosić gwiazdy z nieba błyszczące
by chciały twoimi oczami zostać
i patrzeć bez końca na ciebie
jak stoisz wśród kwiatów milcząca

a potem wziąć cię za dłoń z papieru
postawić na środku pokoju
makowe serce ożywić bajką
unieść w ramionach wyjść z tobą z domu

Opublikowano

powiem tak
czytałem dużo lepsze Twoje kawałki i komentarze wierszowane jak ten powyżej
druga strofa mi nie leży
natychmiast widzę ją inaczej ale nie piszę ponieważ wiem jak mnie denerwują czyjeś gotowe sugestie - włóż w tę strofę więcej klimatu i uczucia (beż ciebie a może i twoimi)
ale to moja opinia

Pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Obie recenzje zmusiły do zadumy... hahaha
nie lubię swądu palącej się gumy... hihihi

Podoba mi się krówka-mordoklejka i jej skojarzenia. Dziekuję za wizytę i pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jacku, dziekuje za wdepnięcie i sugestię, U mnie śmiało możesz ze swoją wersją wystąpić.
To dla mnie zaszczyt. Zawsze można gorsze lepszym zastąpić, ale nie zawsze pomysły w porę nadchodzą. Spróbuję pomajstrować na kopycie natchnienia... żeby tylko butów nie pogubić... hahaha Pozdrawiam serdecznie :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Papier mache sculpture... Eliko, cieszy mnie Twoja minka i odwiedziny. Ktoś poprzestawiał drogowskazy poezji i dlatego ciężko na siebie trafić. Podziękował i dygnął nuną, jak Zuzia.
Pozdrawiam noworocznie :)
Opublikowano

To wina czasem za nagłych rotacji - ale podobnoż trzeba trochę popodróżować
żeby w końcu osiąść :-)
Również serdecznie i noworocznie pozdrawiam Cię
Emilu -
rzeźbiarzu mas skul(pti)turyzowanych :)))
:*

Opublikowano

Lubię Twoje wiersze Emilu, ten też jest niezły, ale zbyt Alicją mi w nim zapachniało
(jest tu jedyna taka Alicja, która naprawdę to potrafi)
Nie powinno to być właściwie zarzutem... i chyba nie jest, ale pozostaje to Al...e ;)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Ładny wierszyk, podoba mi się, bo jest lekki, rozmarzony, melodyjny. Jest metaforycznym wyrażeniem tęsknoty za idealną kobietą.
Papier jest cierpliwy, można z niego wyciąć każdą wymarzoną postać, jak na przykład tutaj:

[url]www.mmkrakow.pl/rep/blog/271/10841.4.jpg[/url]

Oby tylko taka wycinanka nie okazała się rozczarowaniem, bo różnie bywa ze spełnionymi marzeniami:

[url]www.klubgaja.pl/_gallery/897.jpg[/url]

Pozdrowionka, Emilu!
Joa.

Opublikowano

Emilu, czytam, odchodzę i powrracam...bardzo bliska mi "ikebana" (swego czasu napisałam wiersz o tym tytule)...taka "ukłdanaka" wyobrażeń jak japoński bukiet ...zadziwia pięknem :)) i uwierz, czasami się urzeczywistnia, tylko trzeba mocno w to wierzyć, chcieć dotknąć...
życzę peelowi, żeby wreszcie ożywił "papierowe" pragnienie i odnalazł...realną "ikebanę" :)))

Wiersz oczywiście podoba się. Drobne uwagi wskazali już przedmówcy, więc nie mam, co dodać, zatem serdecznie pozdrawiam :)))))
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Chciała by dusza do raju... ale czasami ją diabili do piekła biorą. Podobnie jest z pisaniem.
Czy zwykły wróbel kałużowy może być orłem? Może, ale potem, jak się budzi znowu go szarość tuli swą mocą. Hm, trzeba widocznie poczekać na niezwykły wir natchnienia, by wzbić się nad kukułcze gniazdo. Dzięki za poczytanie. Pozdrowienia :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dla mnie zapach Alicji, to najwyższe wtajemniczenie słowa i myśli... lubię, jak Nią pachnie. Z tych zapachów powstają przepyszne aromatyczne koktaile, w oparach których lubiem sie "wytarzać"... hahaha. Dziekuję, że byłeś i pozdrawiam serdecznie. >)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...