Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 20.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Nie ma nocy, abym nie widział skurczonymi źrenicami w łupinie powiek czołgu — co jak skorpion między zabudowaniami rozjeżdża dzikie jabłonie w naszym sadzie o świcie i nawęsza lufą cel. Wychodzę z ukrycia — oddech i puls, rwane kadry. Podczepiam magnetyczną minę na pancerz silnika. Wystrzał adrenaliny. Sekunda — może trzy. Na dnie kałuży widzę odstrzeloną wieżę lewitującą bielą płomienia, w rozżarzeniu wypalającego się bezradnie kadłuba. Noc — i wszystko gaśnie. Przeznaczenie jest parodią heroizmu.14 punktów
-
Och…te cudowne chwile zawieszenia.! Szeptem tęsknoty czas upływa i muszę lekko oszukiwać, bo nie potrafię być cierpliwa. Kroplami pragnień sycąc zmysły żądza zakrzywia czasoprzestrzeń sekunda doba czy godzina.? Nie wiem co czuję i gdzie jestem.!? Namiętny księżyc pełnią nocy spełnionym blaskiem żaru płonąc rozświetla czerwień obietnicy wciąż liczę z tobą w nieskończoność.! ;) Inspiracja : „Igraszki z czasem” Wędrowiec.1984 dziękuję :)10 punktów
-
stroiła strofka miny i fochy kiedyś przed marnym poetą za to że brzegi ma częstochowskie no i przesłanie nie to nie marudź tyle bo rozmontuję a wtedy ci będzie gorzej nie znajdziesz rymu ani średniówki rozłożę ciebie na prozę8 punktów
-
Nie widziałem Cię nigdy naprawdę, a jednak znam już drżenie Twoich zdań - jakbyś opuszkami dotykała powietrza, a ono niosło mi zapach Twojego dnia, ten ledwo uchwytny, jasny ślad obecności. Jakby powietrze, które dotykasz, znało już kształt Twojej skóry i próbowało mi go opowiedzieć szeptem. Piszesz, a litery płyną jak ciepła rzeka - czasem miękka jak noc, czasem rwąca jak nagłe przyznanie. Jakby każde słowo było jeszcze ciepłe od Twojego oddechu, zanim dotknęło mojego ekranu I nie wiem wtedy, czy czytam wiadomość, czy słucham własnego serca, które nieporadnie próbuje naśladować Twój ton i kołatać tak, jakbyś mówiła do niego z bliska. Twoje zdjęcia - to nie obrazy, lecz zaklęcia z pikseli, wchodzące pod skórę bez pytania, jakby z drugiej strony ekranu. Każdy piksel pulsuje jak drobna iskra Twojej krwi, jakby obraz próbował oddychać Twoim rytmem. Twoja dłoń naprawdę dotykała mojego pulsu i zostawiała tam ciepły odcisk. I jest w tym coś świętego, choć żaden kościół tego nie uzna i żaden filozof nie potrafi nazwać. Bo jak opisać miejsce, w którym dwie samotności zaczynają słuchać siebie tak uważnie, jakby świat od dawna czekał na tę chwilę? Czasem myślę, że jesteś przyjaźnią - taką, co siada na ramieniu jak spokojny, ciepły ptak i mruczy tylko „jestem”. I to „jestem” wystarcza bardziej niż wszystkie definicje. A czasem, gdy noc się ucisza, a Twoje imię świeci na ekranie jak gwiazda, która wyjątkowo wybrała mnie, czuję, że to musi być kochanie - dzikie, nienazwane, tak świeże, że jeszcze nie ma oddechu, a jednak roztacza światło, od którego nie chcę odwracać oczu. I może to jest właśnie to jedno, najrzadsze: między - słowo, którego nie ma w żadnym słowniku, przestrzeń, która powstaje tylko wtedy, gdy ktoś potrafi dotknąć bez dotykania, a drugi człowiek przestaje się tego bać. Jakby między nami rodziła się cienka, żywa nić - nie z myśli, lecz z samego ciała ciszy. Ciszy, która drży jak skóra tuż przed wypowiedzeniem imienia. Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie - nie wiem. Ale jeśli to drugie, to rodzi się jak świt: powoli, cicho, a jednak od pierwszej chwili wszystko w nim widać wyraźniej.7 punktów
-
Nie wolno mówić o bogach, kiedy głodni śpią pod kościołem. Nie wolno pytać o dobro, gdy święci liczą datki jak monety zbawienia. Człowiek rodzi się nagi, a świat wpycha mu w dłonie sztandar, krzyż lub karabin. Każe wybierać, zanim nauczy się kochać. Matka płacze nad płodem i nad wojną, bo jedno i drugie nazywają życiem. Dziecko w internecie uczy się nienawiści, bo nikt mu nie powiedział, że miłość też może być rewolucją. W klasztorach modlą się ci, którzy bali się dotyku. Na ulicach całują się ci, których modlitwa nie przyjęła. Z popiołu zawsze ktoś wstaje, ale nie zawsze jest to Mesjasz. Czasem to kobieta, która przestała się bać. Albo mężczyzna, który odważył się płakać.7 punktów
-
Chcę mi się zjeść ciastko i mieć ciastko Chcę być zdrowa i się nie leczyć Chcę wyjechać i zostać Chcę być piękna i mądra Chcę czytać i rozumieć Chcę mówić i słuchać Chcę płakać i zbawiać świat Chcę być blisko i jednocześnie daleko Chcę być sama i z kimś Chcę cieszyć i zastanawiać Chcę wierzyć i poddawać w zwątepienie Chcę iść bożą drogą i błądzić Chcę kochać, ale też być obojętną Chcę być dobra i słuchać ego Chcę do końca świata budzić się porankiem ...6 punktów
-
Tej nocy sen opadł na mnie niczym całun z wilgotnej skały. Zbyt ciężki, by unieść powieki, zbyt gęsty, by znaleźć oddech. Rzeczywistość była tylko pęknięciem w murze, przez które sączył się mrok. Przeszył mnie głos, jak wiatr hulający w ruinach opactwa. Szeptał w nawie mojej czaszki imię tej, której proch dawno już ostygł. I wtedy stanęłaś w drzwiach wykutych z zastygłego cienia, blada, jakbyś piła tylko światło martwego księżyca. Mówiłaś językiem dzwonu bez serca, Rano, gdy pisałam, litery same układały się w modlitwę, której nikt nie wysłucha. Czułam, że każde słowo jest jak cierń wyrwany z relikwiarza bólu - święty i raniący. A każde wspomnienie — to bluszcz, co wrasta w szczeliny grobowca rozsadzając go powoli od środka. To cierpienie nie było ogniem, lecz chłodną architekturą pustki. I zapytałam w ciszy tej nawiedzonej krypty - ile we mnie Hioba, a ile mnie w jego popiołach? Czy Bóg jeszcze patrzy przez zakurzone witraże, czy już tylko słucha, jak kruszą się filary świata, jak spadają imiona , które nigdy nie przestaną się śnić?6 punktów
-
styk nieba i ziemi miejsce słońca marzę dla marzeń przez myśli tonę dotykaj mnie tak bierze tylko ascendent Skorpiona pocałunek ciał nie ma końca nie budzę się nie potrafię zasnąć sutki drapią prześcieradło z każdym jestem z tobą5 punktów
-
pomiędzy nami spina się czasem lodowaty wiatr z delikatnym szronem na młodych liściach wtedy szukamy okrężnej drogi którą można wrócić do siebie rozniecać nowe ogniska zapalne5 punktów
-
Nie wiem jak i kiedy dotarłem do domu. Obudził mnie lekki, popołudniowy deszcz, cicho dzwoniący o brudne szyby. Pozostało mi tylko kilka wspomnień. Samotnego picia do współczujących oczu zielonych, młodej barmanki. Swoich grzechów nie zapije. Duszy też nie wykupię od diabłów za ostatnie kilka, pałętających się po kieszeniach płaszcza groszy. Dom uciech pamiętam. Dom mistrza i jego krągłych, krasnych czarownic. W rogu najdalszym sali, sami literaci i poeci. W gryzącym dymie biełomorców. W oparach ciężkich, gorzelnych. Był tam z nimi przy stole czarny, duży kot. W szranki na równi z nimi przepijał. Na wódkę i zakąskę z kawioru, tak samo jak na myszy tłuste łowny. Miał muchę różową, upiętą pod szyją i cylinder na główce zgrabny. Neseser, widać też jego, stał obok krzesła. Skórzany, szyty, szykowny. Wasz przyjaciel i krajan - mówił spokojnie bardzo męskim i głębokim głosem kot - Zginął. Nie dalej jak godzinę temu. Stracił głowę pod kołami tramwaju. Przykry widok. Byłem przy tym. - chwycił zgrabnie napełniony po brzegi kieliszek w prawą łapkę, wychylił szybko i do dna. Czknął tylko cicho. Puścił jeszcze filuternie oko do, palącej u wejścia do sali tanecznej, pięknej siostrzyczki Maszy. Wieczorem by zwalczyć objawy kaca, postanowiłem udać się na urokliwy spacer po prawie pustym prospekcie. Gdy wróciłem, właśnie zadzwonił telefon. Była to policja. Pytali czy znam może jako doktor i pracownik uniwersytecki, profesora przybyłego z Niemiec o nazwisku Woland. Bo jest pilnie przez służby poszukiwany. Odparłem zgodnie z prawdą, że nie znam nikogo o tym nazwisku. Lecz pamiętajcie panowie. Rzekłem im ponuro. Szatan nie jedno nosi imię. Potrafi mieć i w kocie pomocnika a w osobie literata - marnego kuzyna.5 punktów
-
stare chaty majaczą na horyzoncie furkając strzechową powłoką trzask iskier tak że tylko duszącą mgłą spowite niebo trop w trop stadem jeleni dowodzi najsilniejszy kopytem rozgarniając śniegową czapę drży ziemia bestia u wrót świdruje wzrokiem przysiółek wieś obok zasnęła snem sprawiedliwego bez krzyku i lamentu głowa przy głowie z torsem wepchniętym pod siennik czerwone dłonie tak lekko zwisają po sobie tam za nim mały Buka konfident a mówili nie ufaj bo zginiesz Inspiracja obrazem Jakuba Różalskiego "Stalker" https://jrozalski.com/projects/0nZNJK5 punktów
-
poezja to nie tylko coś co przemija ona była jest będzie nie da pochować... mimo że jak człek ma duszę serce potrafi zaboleć zapłacze przeklnie poezja to wiatr ogień woda - to kwiat motyl tęcza to coś co oddycha nie boi się kłamstwa zawsze wygrywa tak tak moi drodzy taka jest poezja za to warto ją kochać pieścić tulić - być dla niej matką ojcem najlepszą rodziną5 punktów
-
Idziemy. Las jeszcze śpi, ale już czuje nasz oddech - gałązki pochylają się nad nami jak anioły, które chciałyby dotknąć tego ciepła między naszymi dłońmi. Mech pod stopami jest miękki jak skóra snu, jak cienka warstwa marzenia, która ugina się pod nami, zapamiętując każdy krok, każde drżenie, każde zbliżenie ramion. Trzymam Twoją dłoń - delikatną, drżącą, pełną ukrytych iskier - i czuję, jak pulsuje w niej światło, jakby Twój puls chciał wejść w równy rytm z moim. Opowiadam Ci bajki : o drzewie, co marzyło o gwiazdach, o rzece, która nosi na plecach całe niebo, o wilkach uczących noc oddychać śpiewem. A Ty śmiejesz się - tym swoim dziewczęcym śmiechem, co rozświetla ciemność, dotyka mojej szyi jak ciepły powiew - i wtedy wiem, że każda opowieść jest o nas, choć ani jedno słowo nie wypowiada naszych imion. I nagle wiem - wystarczy jeden Twój dotyk, ten najcichszy, by we mnie rozświetlić całe niebo - takie, które drży w rytmie Twojego oddechu. A potem - pojawia się siódme niebo. Nie nad nami, lecz tu, w przestrzeni pomiędzy, gdzie Twoje palce wtapiają się w moje, gdzie nasze oddechy stają się jednym cichym płomieniem, którego nie gasi nawet chłód lasu. Idziemy dalej, po mchu, co pamięta nas lepiej niż czas; po świetle, które łapie się Twoich włosów jak rozgrzane złote nici; po ciszy, która owija nas jak miękka chusta, nie pytając, dokąd zmierzamy. A las, ten stary, wierny las, szepcze za nami: - wróćcie. Bo jeszcze nie wszystkie drżenia przemówiły między waszymi dłońmi.5 punktów
-
Byle do lata łatwo jest dostrzec niezauwazalnych chwila nieuwagi i można ich zdeptać paradoks w zupie dostanej na kweście ścina się jak tłuszcz rozpuszcza jak sople wiszące z dachów gotyckiej kaplicy chciałbym zmieścić świat w tych zmęczonych dłoniach lecz mieści się w nich tylko mała kulka lecz mieści się w nich tylko jedno serce5 punktów
-
Siedział przy stoliku naprzeciwko i pił herbatę w filiżance. Przyćmiewał urodą wszystko wokół, aż zapachniało romansem. Z elegancją układał swe dłonie na książce, którą właśnie czytał. Nagle wzrok podniósł, omiótł przestrzeń… Ach, piękny mężczyzno, zapytaj. Lecz on znów zagłębił się w lekturze, nie zdając sobie sprawy wcale, że swoją aurą niezwykłości tak zaczarował całą salę. Powietrze pełne było od westchnień spływających z ust karminowych kobiet, które piły herbatę i którym ten piękny zaszedł do głowy. Każda widziała go blisko siebie, jak miękko dłonią dłoni dotykał. W marzeniu swoim tak zastygły — On pił herbatę i dalej czytał. Trwał taki boski przy stoliku, jak amant z francuskiego kina, nie wiedząc, że mocno chwilą potrząsnął… Cóż, przecież to nie jego wina5 punktów
-
dziś twoja kolej zapalić świeczkę by wiedzieć do czego wracać nawoływać zbłądzonych żeglarzy wyrywać białym bałwanom dziś twoja kolej nie zamykać bram czekać z ogarkiem na rozdrożu sprawdzić obecność tak wielu jeszcze chowa się w sobie dziś twoja kolej trwać5 punktów
-
Tam, gdzie fale Bałtyku biją o piaszczysty brzeg, a wiatr szumi w starych kniejach, żył niegdyś dumny lud Prusów. Choć mieczem i ogniem narzucono im władzę Zakonu Krzyżackiego, w sercach wciąż pozostawali wierni dawnym panom: Słońcu, Księżycowi i Ziemi. Najświętszym miejscem pruskich plemion, ukrytym przed wzrokiem najeźdźców, była świątynia w Romowe. To tam, w cieniu wiekowych drzew, rezydowali potężni bracia: Perkun – władca gromów i Ugnis – pan świętego ognia. Pewnego dnia bogowie ci, chcąc sprawdzić wierność swego ludu, przybrali postać zwykłych wędrowców. Przemierzali pruskie ostępy, zaglądając do wiosek i świętych gajów. Perkun kroczył z podniesionym czołem i uśmiechem, widząc, że wiara przodków wciąż tli się w sercach ludu mimo krzyżackiego panowania. Ugnis jednak chmurzył się z każdym krokiem. Jego bystre oko dostrzegło, że w wielu gajach święte ogniska przygasły, a opieka nad żywiołem ognia zeszła na dalszy plan. W sercu boga zaczęła kiełkować zazdrość i uraza. Tymczasem na ziemiach tych pojawił się nowy cień – komtur krzyżacki Mirabilis. Podstępny ten rycerz, władający z drewnianego zamku Lenceberg nad Zalewem Wiślanym, uknuł plan okrutny i krwawy. Rozesłał posłańców do najznamienitszych pruskich rodów, zapraszając wodzów i starszyznę na wielką ucztę. Obiecywał pokój i braterstwo, a zwabieni wizją końca walk, Prusowie przybyli tłumnie, nie przeczuwając zdrady. Stoły ugięły się od jadła i napitków, a gwar rozmów wypełnił salę biesiadną. Lecz gdy uczta dobiegała końca, a umysły gości były już mętne od miodu i wina, Mirabilis wraz ze swoją świtą chyłkiem opuścił komnatę. Na jego znak ciężkie wrota zatrzasnęły się z hukiem, a rygle opadły. Po chwili pod drewniane ściany podłożono ogień. Gdy pierwsze płomienie zaczęły lizać ściany, a dym gryźć w oczy, Prusowie zrozumieli, że znaleźli się w śmiertelnej pułapce. W obliczu straszliwej śmierci, ich głosy zlały się w jeden potężny krzyk rozpaczy. Wznosili modły do potężnego Perkuna, błagając go o ratunek przed żarem, który trawił ich ciała. Perkun, będąc wciąż w pobliżu, usłyszał wołanie swego ludu. Jego serce ścisnęło się z żalu, lecz nie miał władzy nad płomieniami. Zwrócił się więc do towarzysza: — Bracie Ugnisie! Powstrzymaj żarłoczne języki! Nie pozwól, by ten zdradziecki ogień strawił naszych wiernych! Lecz Ugnis, pamiętając zaniedbane paleniska w świętych gajach i słysząc, że konający wzywają tylko imienia Perkuna, odwrócił wzrok. Zazdrość o sławę brata, którą ten cieszył się nawet wśród dalekich Słowian, zaślepiła go. — Nie do mnie wołają, więc nie ja im pomogę — rzekł chłodno, pozwalając, by pożoga dokończyła dzieła zniszczenia. Widząc nieugiętość brata, Perkun podjął błyskawiczną decyzję. Nie mógł ocalić ciał, które zamieniały się w popiół, lecz mógł ocalić to, co najcenniejsze. Zanim ostatnie tchnienie uszło z piersi Prusów, bóg gromu chwycił ich dusze i przeniósł je w pobliskie, potężne dęby. Drzewa, przyjmując w siebie cierpienie płonących ludzi, w jednej chwili zmieniły swój kształt. Ich pnie powykręcały się w agonii, a konary skurczyły, przypominając ramiona wzniesione w błagalnym geście. Od tamtego strasznego dnia, żaden Prus nie ważył się podnieść siekiery na te sękate dęby. Wierzono, że drzewa te czują ból tak samo jak ludzie, a w ich wnętrzu wciąż żyją zaklęci przodkowie. Zniszczenie takiego dębu skazałoby duszę na wieczną, mściwą tułaczkę po świecie. I choć minęły wieki, a po zamku Lenceberg nie został nawet kamień, gdzieniegdzie na dawnych pruskich ziemiach wciąż stoją samotne, powykręcane dęby. Mają już ponad tysiąc lat i wciąż szumią dawną pieśń. Gdy mijasz takie drzewo, wstrzymaj krok i pochyl czoło. Pamiętaj, że nie są one naszą własnością. Należą wciąż do dusz, które przetrwały ogień zdrady.4 punkty
-
ten kawałek świata opięty ciasno szarością kamienia z zimnego wnętrza ziemi kocham go na zawsze na słonecznym przydrożu spowiło karmazynem w nieśmiałym kwitnieniu dobre opiekuńcze moce błysk z błyskiem się zderza i pachnie modlitwa złotym zbożem typowy początek rozwinięcie i koniec w objęciach burzy nie przebiera w słowach stary człowiek co na plecach dźwiga słodki zapach kwiatów z procesją w koło Macieju4 punkty
-
Dziadzio Władzio w piwnicy pod Zgierzem z wnuczkiem kryją się jak nietoperze. -Po co, pyta Hugonek, tkwimy tu cały dzionek? -Cichaj! Babka już wraca z moździerzem. Dziadzio Władzio w popłochu (wieś Gnaty) zgarnia wnuczka i wnuczkę do chaty. Gdy zamyka drzwi z trzaskiem, w oknie kładzie wór z piaskiem. -Babka poszła na targ po granaty.4 punkty
-
myśli odpływają pod powiekami zmierzch czuć zapach … jutra w nowej szacie bez makijażu 11.2025 andrew4 punkty
-
trochę tu ekskluzywnie mówi patrząc na kryształowe żyrandole w kolorowym szkiełku dostrzega kosmos droga mlekiem i miodem płynąca z ust do ust fuksjowa szminka odbita na łyżeczce gdyby tak zerwać gwiazdę i possać czy wybuchnie jak supernowa czy brokat z jego języka zalśni na kulistym kształcie globu jedno jest pewne rozgwieździ się spojrzenie ciało przestanie być niebieskie i zagubione dłonie znajdą ukojenie pełne jak nigdy wcześniej4 punkty
-
@huzarc Bardzo dziękuję! Dziękuję za zrozumienie tego zamiaru – że symbole miały być gęste i pojemne, nie dekoracyjne. @Simon Tracy Dziękuję za takie słowa. Bo znaczy to, że coś w nim zagrało tak, jak powinno. Dziękuję za to, że mi to powiedziałeś. @Alicja_Wysocka Nie przepraszaj bo cudnie się rozgadałaś. Rozgaduj się, bo bardzo lubię Ciebie czytać - zawsze tam mądrze i empatycznie piszesz. Dziękuję za przeczytanie, i za tę mądrą myśl teologiczną, i za zrozumienie. To, że przypomnisz o rozróżnieniu między Bogiem a Szatanem w Księdze Hioba – to ważne. I ta obserwacja o naszych czasach, gdzie przypisujemy Bogu ból, a złu szczęście – pokazuje, że wiersz koresponduje z tamtą historią. Dziękuję za to, że widzisz to tak jasno. @Migrena Dziękuję! "Absentia dei" – to słowo uderzyło jak dzwon. Czytając Twoją analizę, czułam, że widzisz dokładnie to, co leżało pod powierzchnią wiersza: nie żadne przesłanie, lecz medytacja nad milczeniem, nad tym, co zostaje, gdy Bóg wydaje się być jedynie biernym świadkiem. Dziękuję za tak głęboką i trafną analizę. @violettaBardzo dziękuję! Mam taką nadzieję. :))) @lena2_ Bardzo dziękuję za tak miłe słowa, bardzo się cieszę, że się spodobał. :) @viola arvensis@infelia@Rafael MariusSerdecznie dziękuję!4 punkty
-
PRZYJAŹŃ Przyjaciele, co to znaczy? Czy my mamy się tłumaczyć? Wiele ludzi jest fałszywa Czy ta przyjaźń coś nabywa? Mało ludzi jest prawdziwych Czy więc tyle nieszczęśliwych? Jak zaufać takim ludziom? Czy poddamy się uczuciom? Zaufanie to podstawa Ile kosztuje naprawa? Ludzi trzeba już naprawić By przyjaźń mogła się objawić.3 punkty
-
leżeć na bujnej trawie z opaską mleczy robić pozy w falbankowej sukience mieć poziomkowe usta i lśniącą cerę uśmiechać się do śpiewów kwiatów3 punkty
-
Na nic do mojego życia wpadło aż nadto zbiegów okoliczności większość to układane z precyzyją talie kart zbytek przysłonił wszystko asom ich pasjanse w szczurzych norach przetaczają kolejne wagony złota warownie za fasadą z ołowiu w takich chwilach mam ochotę na przechadzkę z księżycem rozżalony gryzie sam siebie obijając się o konstelacje a gdyby tak z Oriona jedna maleńka prosto w moje dłonie rozświetliłabym cienie na szlaku na górze od dawien dawna srebrzą się miliardy na nic mi one listopad, 20253 punkty
-
Noc otwiera bramy sennych opowieści oplecionych bluszczem, otulonych mchem czystością szafiru zapłonęło niebo zacierając granice między jawą a snem. Zamykając oczy widzę pod powieką tajemnych ogrodów baśnie z kropel rosy nastrojowym szeptem słodkiej obietnicy powracają echem wytęsknione głosy. Gdy dalekie gwiazdy srebra martwą ciszą mocą swą magiczną księżyc przyciągają rozbielone świtem zmysłowe marzenia namiętnymi snami w niebyt odpływają. „ Olek” …na zawsze :)3 punkty
-
Czasami wystarczy niewielka rysa Przechodząca w drobne pęknięcie By mocna wcześniej materia Była już inna. Niekiedy przesłanka wystarczy By zasiać w sercu zwątpienie i chęci do życia stracić. Nieraz kilka słów wystarczy Żeby zmieść całe tomy poezji I: zniszczyć materie życie stracić serce połamane wyrzucić.3 punkty
-
Zamówiłem z piekła Wenę prosto od samego diabła dostarczył anioł kurier zapłaciłem duszą za pobraniem mam czternaście dni na zwrot potestuję poużywam potem zwrócę oszczędzę duszę i znów zamówię zamawiam też Wenę z Nieba zawsze płacę duszą przelewem Bóg nie przyjmuje zwrotów nie żal duszy na Niebiańską Wenę3 punkty
-
łzy nie potrafią się uśmiechać smutek nie umie na harfie grać tęsknota tkliwie patrzy w dal wspomnienie ma w sobie to coś wesele nauczyło się pić i tańczyć pogrzeb zawsze budzi minione tak to wszystko działa nie zmieni tego żaden ból ani żal3 punkty
-
Jakie to ma dziś znaczenie? Wszystko płynie w ujście czasu. Każdy smutek, każdy uśmiech, chwila — igła w środku lasu. Jakie to ma dziś znaczenie? Co powinno mieć znaczenie? Może sukces, może cele, może wspólne tak w kościele. Jak nadawać dziś znaczenie? By niczego nie żałować, by się z sobą nie kotłować, by rozwijać przeznaczenie. Jak zamienić w świt kamienie? Jak poruszyć inne Serce? Jakie drogi w życiu wybrać? Aby dostrzec własne szczęście.3 punkty
-
bliżej Ciebie jesteśmy lepsi albo udajemy obecność jak to dobrze że Jesteś nieoczywisty i większy od naszych małych słów3 punkty
-
3 punkty
-
@Konrad Koper Taki jest być może jej cel :) @Berenika97 Dziękuję, starałem się nawet, to jakby oddaje nieco sens człowieczeństwa. Boga ukrzyżowują, ciebie człowieka pokrzyżowują. @Amber Myślę, że jest coś w tym poetyckiego, że naprawdę jest. @Rafael Marius TAk, o ile czegoś nie wiem, a dużo nie wiem. @Migrena Żebyś mógł mieć wybór, ten świat musi ci stworzyć warunki do tego wyboru. Bo jak ich nie masz to nie masz wyboru inaczej to jakieś debilizmy wychodzą. @violetta Tego nie wiem, różni ludzie po różne rzeczy się rodzą generalnie. @viola arvensis Ten urok jest bardzo mocno na odległość, ale dobrze że chociaż jest :)3 punkty
-
2 punkty
-
wróg czy przyjaciel? to zależy czy jesteś młody czy bardzo stary czy jesteś zdrowy czy bardzo chory czy wierzysz a może nawet już wiesz czy nie wierzysz a nawet nie chcesz wiedzieć ludzie - liście jedni lekko opadają późną jesienią skruszeni ale barwni piękni innych żywozielonych wcześniej porywa wichura lub ktoś zerwie dla zabawy dla sztuki dla nauki albo ot tak zupełnie bez powodu2 punkty
-
Artemis plus jeden Ostatni dzień kwarantanny nie należał do najcudowniejszych. Ja, czterech mężczyzn i dwie kobiety obgadaliśmy naprawdę wszystko — nawet sprawę seksu w nieważkości. Wyglądało to obiecująco, ale nie było jednak naszym zadaniem. Pomieszczenie nie było duże, całe oszklone. Wygodne siedzenia pod oknami i stół pośrodku z krzesłami, gdzie mogliśmy jeść w spokoju. Wyświetlacze z przodu komory pokazywały dane i aktualne wiadomości. Okna pod nimi wychodziły na rampę prowadzącą do platformy startowej: niezwykle płaską, metalową i nieludzką. Po drugiej stronie — owalny korytarz prowadzący do naszych kwater i łazienki. Gdyby ktoś chciał, mógłby pozostać w odosobnieniu, ale to nie był charakter naszej załogi. Z przyjemnością wymienialiśmy doświadczenia i uwagi — nawet żółtodziób Novak. Po raz pierwszy w historii mieliśmy przetestować napęd inercyjny. Symulacje i testy wyglądały obiecująco, ale teraz mieliśmy to sprawdzić z prawdziwymi ludźmi na pokładzie. Nikt nie wiedział, jak to się zakończy — nawet Mateo Torres, specjalista od systemów plazmowych. Wpatrywałem się w poranne słońce, zastanawiając się, jak będzie wyglądać stamtąd, ze stacji IRIS. Mieliśmy jeszcze dużo czasu. Te same osoby w pomarańczowych skafandrach ochronnych pojawiały się i znikały; wiecznie wpatrzone w tablety, jakby nasze życie było najmniejszym elementem w tej układance, od czasu do czasu spoglądając w ogromne okna. Kwarantanna była konieczna — pokazały to wcześniejsze misje Apollo i Artemis. Zdrowie było kluczowe, równoważne ze świadomością umysłu i doświadczeniem. Tak — osiem, dziewięć G to już przeszłość, ale nikt nie wiedział, czy nie zostanie z nas mokra papka. Myszy przetrwały, więc nadzieja była po naszej stronie. Wpatrywałem się w pentagonalną rampę, dosłownie stanowiącą przedłużenie napędu inercyjnego. Wiem, że to dziwne, ale nasza przyszłość zaczynała się daleko poza tą rakietą. Już w momencie opuszczenia schronu stawaliśmy się osią napędową — częścią rakiety, która miała nas wznieść do stacji, jakby wszechświat zaginał się do naszej rzeczywistości pooranej wojnami i chorobami. Nie rozumiałem tego, ale widziałem, że właśnie tak jest. Z jednej strony fizyka, a z drugiej mistycyzm. A może mi się wydawało? Ostatni posiłek był zwyczajny, pozbawiony mięsa. W ogóle otrzymywaliśmy mało białka zwierzęcego, ale wszystko było smaczne i chyba zdrowe. Wydaje mi się, że specjaliści z NASA wiedzieli, co robią. Holofon rozbrzmiał na nadgarstku, przeciągając się między fonią a hologramem. — Dzień dobry, skarbie — powiedziałem. — Dzień dobry, kochanie. Bardzo za tobą tęsknimy… — To ostatni dzień… — Wiem o tym, dlatego dzwonię. Miałam zły sen. Victoria płakała w nocy… przepraszam… — Kocham cię, Meg, i kocham Victorię. Wrócę, obiecuję. Mamy naprawdę dużo do zrobienia razem. — Wiem, kochanie, ale nadal się martwię. Nie potrafię spokojnie czekać. — Wierz mi, wszystko będzie w porządku. Naukowcy wszystko wyliczyli i nie ma się czym martwić. To tylko kilka dni i będę z powrotem. Łzy napłynęły mi do oczu. — Nie zostawię was — dodałem. — Obiecuję. Cisza po drugiej stronie przywaliła mnie bardziej niż pięciokilowy młot. Wiedziałem, że kłamię. Wiedziałem, że to bzdury, ale nie mogłem myśleć o sobie. Musiałem uspokoić Megan i wytłumaczyć, że wszystko będzie dobrze. Ale… nie wiedziałem, jak to zrobić. — Kocham cię, Kai. Wróć do mnie. — Wrócę, skarbie. Nie martw się. Cisza wbiła się w rozmowę. Chciałem opowiedzieć o obawach i demonach, ale nie mogłem. Musiałem to zostawić dla Hanari, naszej biolożki, która rozumiała psychologię lepiej niż niejeden psychiatra. — Jeszcze dwie godziny, skarbie, i zadzwonię do ciebie z orbity. — Wiem… ale się martwię. — To nic złego, Meg. Za bardzo cię kocham, żeby cię stracić. — Wiem, Kai. Wróć do nas. Kocham cię. — Kocham cię — odpowiedziałem. Holofon zamilkł. Vaara, nasza ekspertka od pól kwantowych, słyszała wszystko. Bez słuchawek nie dało się wyciszyć holofonu tak samo jak przestarzałego smartfona. Patrzyła na mnie pytająco, ale nie odpowiadałem. To nie jej sprawa. Są inne problemy. Patrzyłem teraz na platformę. Wzniesiona na wysokość czterdziestu metrów prowadziła prosto do statku, bez zbędnych przystanków. Wiedziałem, że kiedy przejdę przez śluzę, to będzie już koniec wszystkiego… Ciekły azot wypełniał przestrzeń między nami. Ja i statek. Ja — pierwszy pilot. — Kocham was — pomyślałem, sięgając po kubek z kawą. W tej chwili zrozumiałem, że rozpoczęła się podróż całej ludzkości. Nie tylko moja, ale nas wszystkich zgromadzonych w głównej sali. Jak wiele słyszeli? Nie pytałem. Kawa była jeszcze gorąca. ⭐2 punkty
-
Człowiek gaśnie. W jednej sekundzie ciało traci prawo do własnej historii i staje się przedmiotem, który nie odpowiada już na dotyk świata. Ostatni wdech jest ciężki, mętny, brudny, jakby zaciągał się powietrzem z piwnicy, w której kurz i milczenie żyją dłużej niż ludzie. Płuca zapadają się powoli, jakby chciały schować w sobie ostatni strzęp ciepła przed zimnem pewnym swojej wygranej. Serce nadal próbuje - uderza krócej, słabiej, jak pięść waląca w pustą ścianę, która już nie oddaje echa. I nastaje jedno nic - nic, które kończy wszystko. Krew staje. Skóra traci połysk i zwraca się ku ziemi. Człowiek w tej chwili jest już tylko ciężarem, który gleba przyjmie bez pytań. I właśnie wtedy to się rozrywa. Niewidzialna klamra, trzymająca go w środku istnienia, puszcza nagle, jak pękająca sprężyna. Śmierć zabiera wszystko : imię, gest, oddech, cień pod powieką, ostatnie słowo, którego nie zdążył nadać światu. Zostawia tylko to, czego nie potrafi wziąć. To, co jest istotą. Duszę. Tyle co sól po wyschniętej łzie. Ciężar tak lekki, że mógłby ulecieć z pierwszym ruchem kurzu, a jednak jedyny, który pozostaje człowiekiem do końca. Wypływa z ciała wolno, jak światło uciekające z przepalonej żarówki w środku nocy - ostatni błysk czegoś, co nie było ani corpus humanum, ani pamięcią, a jednak było sensem istnienia. Nie wzbija się. Nie opada. Przechodzi. Prosto w ciemność, która niczego nie oddaje i która - cicha, bezimienna - jest Bogiem.2 punkty
-
🍀 kap kap kapie deszczyk fajnie uroczo na wdzianku szeleści za kołnierzem kolejna kropla tak ich wiele że aż sucha nitka zmokła a słoneczko nie może wyjrzeć biedne przez śliczne chmurki no gdzie tam ciemne chociaż czasami promienie złotawe lśnią wokół ślicznie ogrzeją nawet wirują liście z drzew oderwane szybują na ziemię no niezbyt chętnie a jednak szeleszczą że kiedyś powrócą te same lecz nowe jeszcze piękniejsze lecz jeszcze trochę jeszcze w nich chwilka tego ich życia popłynie w żyłkach roześmiany w deszczu wciąż moknę wtem liść mnie walnął w ciemię okropnie tak szaro buro uroczo przepięknie aż zobaczyłem gwiazdy jesienne e tam co z tego chociaż mam guza to na przyrodę jaźni nie wkurzam no może trochę gdy błota do izby niebawem naniosę ciekawie wokół złotawa i plucha strumyczki piorą skarpetki w butach no nie inaczej ładna ojczyzna cud widoczkami umysł użyźnia jesień szara złota co za różnica patrzę chłonę gębę zachwycam 🍀2 punkty
-
w cieniu marzeń spokojnego czasu kwiaty myśli próbują kwitnąć na horyzoncie przejaśnia się niebo wschodzi zorza spogladam może dziś ... 11.2025 andrew2 punkty
-
Któż ten staruszek w nocy widziany? Oczu błysk gwiaździsty, broda siwa, W poszarpane szaty przyodziany? Mara to? Duch? Czy postać prawdziwa? Dookoła chytrym wzrokiem wodzi, I po nocy cichuteńko chodzi. Gdy w domu potrzebujesz pomocy, Nie zamartwiaj się, głowa do góry! Pod pachą dni dziewięć, dziewięć nocy Znosek – jajo pierwsze czarnej kury, Noś ostrożnie i dbaj o nie czule, A może Chowaniec się wykluje. Gdy już właścicielem jego będziesz, Wiedz, że posiadasz przyjaciela domu, A dóbr wszelakich co nieco zdobędziesz. Tylko nie mów nigdzie i nikomu, Bo czar pryśnie, stracisz przyjaciela, Co dobra tak zawzięcie powiela. Ciepły kąt, przy kominie schronienie, Kartofle, kasza – przenigdy soli, Niedużo chyba, w mej skromnej ocenie, A głód, bieda więcej nie zaboli, Więc dbaj o Chowańca należycie, Lepiej mieć bogatsze, lepsze życie.2 punkty
-
Zgaśnij latarnio dzienna zgaśnij zaśnij niech mrok utuli cię do snu wyśnij sen błękitny wyśnij zacznij marzyć tutaj właśnie tu błyśnij księżycu nocny błyśnij wyślij spełnienie pragnień stu odpocznij ciało zmęczone odpocznij panno nocy pozwól odpocząć mu poślij sen spokojny poślij wypij troski butelkę rzuć pod stół skradnij gwiazdkę z nieba skradnij bym spełniony zasnąć mógł posil smutkiem moim się posil prosił będę prosił padając ci do stóp odetchnij serce me odetchnij co masz robić z ulgą rób modlił przed snem będę się modlił niech wysłucha mnie wieczny Bóg chwil zwątpienia tak wiele chwil senny twór przyjaciel czy wróg2 punkty
-
nieobecny popatrzałem w dal budził się świt zatrzymałem myśli na wczoraj czas przestał płynąć niedopowiedzenia zniknęły chociaż ... zapanował spokój jak na Kolobrzeskiej plaży w zimny poranek słońce korzysta z przerwy zastanawia się czy warto wstawać jest okazja dłużej pospać w innej rzeczywistości patrzę za horyzont nie jest obojętnie co się dzieje w chwilach nieobecnych ma to swój urok można się bawić czasem tasować jak talię kart by potem wyciągnąć atu i tak zacząć ranek 11.2025 andrew2 punkty
-
Witam - wiem że takie są - ale moje w tym wierszu są smutne - miło że czytałaś Alicjo - dziękuje - Pzdr.serdecznie. Witaj - bo wiersz mówi o smutnych łzach - dzięki że byłaś - Pzdr.usmiechem.2 punkty
-
@KOBIETA Świetnie mieszasz zmysły i abstrakcyjne pojęcia. Siła uczucia zmienia naszą rzeczywistość – nie tylko nas, ale przemienia strukturę świata, w którym się poruszamy. Piękny wiersz!2 punkty
-
@EsKalisia Też tak mam - jak jest lato, chcę zimy i odwrotnie, jak zjem coś słodkiego, muszę kwaśne albo słone - trudno za sobą samą nadążyć :)2 punkty
-
@lena2_ Berenika napisała świetny komentarz. wiersz Twój Leno jest niezwykły pięknem i trafnością. refleksja o nieoczywistym bezmiarze który przecież większy od naszych "małych słów", tworzy siłę wiersza. podziwiam :)2 punkty
-
@Migrena Och Migrenko jarzę ;) i dziękuję :) mój Ty Bodyguard :) Niebieski Tygrysie ;))))) @Alicja_Wysocka Alicjo dziękuję : ) jesteś Genialna ! Nie będę bić ( nigdy w życiu ) ! Jestem wdzięczna :) miłego dnia dla Ciebie :)2 punkty
-
2 punkty
-
Masz wszystko 9-tką Tutaj jest szerszy schodzek Nieśmiało podpowiem wciąż liczę z tobą w nieskończoność Ups, nie bij2 punkty
-
2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne