Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.11.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. chciałem być kamieniem niech przeklinają niech nienawidzą niech ręce sobie pokrwawią o ostrą krawędź każdego słowa chciałem obrosnąć w surowość w zgorzkniałą plątaninę porostów tak obmierzłą że nikt nie przysiądzie by ulżyć sobie w drodze przyszłaś pewnego wieczoru odważna i cierpliwa jak wiatr słońce i woda - bo trzeba pomyślałaś wzięłaś w dłonie silne promienne pękałem powoli dzień po dniu tak z bólu pękają serca uwalniając gęste wrzące kaskady ze spokojnego rytmu twoich wszechwiedzących wierszy rodził się oddech zdziwiony sam sobą dobrze że jesteś powtarzałaś współjaśniejąc by rozgwieździć nieprzeniknioną czerń wszystkich moich imion z twojej czułości chłonę najlepszy czas żyję
    10 punktów
  2. Poranek. Ale to nie nowy dzień. Nie początek, to tylko ciało oddane przez ogień, gdy noc skończyła swój rytuał. Słońce wstaje - nie jak zbawienie, ale jak świadek zbrodni. Rozrywa niebo pazurami światła, jakby chciało zajrzeć im pod ich powieki. Oni - jeszcze nadzy, ale już nie dzicy. Leżą w świetle po sobie, jak dwie rzeźby z soli, których dotyk roztapia. Jej ramię - jak lina po burzy, wilgotna, poraniona. Jego biodro - nabrzmiałe od snu, który nie przyniósł zapomnienia. W powietrzu unosi się zapach skóry i spalonego tchu. Cisza już nie milczy. Stoi między nimi jak anioł bez twarzy, i mówi: "Zobacz, co zrobiliście." Ich spojrzenia się mijają - boją się patrzeć w oczy, gdzie noc jeszcze dymi. Ona: czuje sól na ustach, ale nie wie, czy to pot, łzy, czy jego smak. On: chce coś powiedzieć, ale język mu się łamie na suchym gardle. Wciąż słyszą w sobie echo silnika, jakby to ich serca nie mogły zgasnąć. Wciąż czują dreszcz drogi, choć leżą bez ruchu. Dłonie, które w nocy nie znały granic, teraz leżą jak bezpańskie psy, z pyskiem wbitym w ziemię. Światło dnia nie pyta o zgodę. Wnika w ich pory, szuka znaczeń, ale znajduje tylko ślady walki. Nie mówią nic. Bo każde słowo byłoby zbyt lekkie dla tego ciężaru. Ich skóra pamięta, ale oni chcieliby zapomnieć. Nie siebie - ale ten ogień, co pochłonął wszystko i zostawił tylko popiół i imiona. Poranek nie daje ukojenia. Poranek oskarża. I w tej jasności - tak nagłej, tak wściekłej, odkrywają, że to, co było piękne w nocy, rano zostawia rany. Ale też: coś zostało. W zgięciu łokcia, w krwawym półśladzie na udzie, w cichym oddechu, który nie ucieka. Może to właśnie miłość. Nie iskra. Lecz cichy, szary ślad, który wciąż trwa.
    10 punktów
  3. Tam z dala od zgiełku świata zamożnych, zdarzyło się coś, co było najważniejsze. Tylko ubodzy dostąpili spotkania z Nim. I Mędrcy Go nawiedzili. Dziecko, które urodziło się w żłobie. Gdzie jesteś Boże? Czy byłeś w Auschwitz? Jesteś na tamtym Wschodzie? Gdyby On był tylko w tym co dobre i fajne, miłości i wolności nie byłoby. Wyleniały kot siedzi pośród gruzów, a wokół tyle promieni słonecznych. I pies szuka jedzenia pod murami ocalałych domów. Przemyka jak strach wśród nieruchomych zwłok. Co zrobi Świat? Czy poda rękę ociekającą krwią? *" Wierzysz nie wierzysz, że się Boskie Dziecko rodzi w Tobie" (aforyzm sparafrazowany przez A. Mickiewicza)
    6 punktów
  4. Wplątałeś mi się w myśli jak liście we włosy, serdecznie mam cię dosyć lecz czuję niedosyt. Przeganiam te motyle ćmy wieczorem łowię, ty hałas robisz we mnie tupiesz mi po głowie. Schowam się chyba w szafie lub wejdę pod łóżko, ciągle widzę twój uśmiech twarz zatkam poduszką. Apetyt mnie opuścił tylko kawę piję, gdy jedno słowo powiesz serce mocniej bije. Zasnąć też coś nie mogę ciągle ciebie widzę, gdy wreszcie sen nadejdzie tak śnię, że aż się wstydzę. Taka to wyobraźnia frywolnie szaleje, wyślijże jakiś sygnał bo całkiem zgłupieję! Czerwienię się poziomką różyczką rozkwitam, - czy ty mnie trochę lubisz boję się zapytać. Tak żyć jest niepodobna za co mnie los karze, przepędź mnie raz na zawsze albo przyjmij w darze. Uśmiechasz sie ukradkiem przypadkiem dotykasz, gdy podejść chcę bliziutko ty jak czary znikasz. Chyba mam tego dosyć zwieję przed kochaniem, nie będziesz się mną bawił wiem już - jesteś draniem!
    5 punktów
  5. dotknąć wspomnień dogonić marzenia być jak wiatr raz tu raz tam uśmiechnąć się do smutku uwierzyć w niebo być wolnym jak echo i ptak tylko o tyle proszę zagmatwany los może usłyszy i powie tak
    5 punktów
  6. sny z kenkartą obejmują brzegi rzeki niskie i lepkie nie spałam w mieście chciałam z życiem konie kraść w wysokiej trawie plotłam koszyki ze spalonych mostów na wskroś przesiąknięta szarymi obłokami które zaczynają się mienić i fluoryzować rozmytą prawdą wiry płomienne po wilkach Boga nie mają w poważaniu przez miedze polne na tej drodze donikąd tam gdzie cicho mruczą rzeczne kamienie świat na wykroku w lustrze mętnej wody osłania swoją nagość zaciera ślady do baranków bożych niepokalanych bez zmazy nie było innej perspektywy kiedy echo o długiej zwłoce wypłoszy z grobów rój skrzydlaty lotnych duchów na koniuszku różdżki łatwiej się zgubić niż odnaleźć
    5 punktów
  7. Wieczór jest ciepły, wilgotny zapachem bzu kawiarniane patio odosobniony, dwuosobowy stolik. Zamawiam kieliszek wina, kelner pochłania wzrokiem zagłębienie piersi kuszącej, koronkowej sukienki. Zalotnie odgarniam niesforny kosmyk włosów, rozkoszny odcieniem zmysłowego słońca. W odbiciu lustra podkreślam aksamitną czerń rzęs, obserwujesz mnie z rosnącym zainteresowaniem. Wychodząc, na papierowej serwetce zostawiam pocałunek ślad stęsknionych ust, tylko dla ciebie.!
    5 punktów
  8. Dynamika aktywnego wysłuchiwania (i przemilczania) dojmujący brak rozłąki z o co chodzi... Warszawa – Stegny, 06.11.2025r.
    4 punkty
  9. Burza śnieżna uniosła się biało-czarnym płatowcem ku wysokości kosmosu, uczepiona o smoczy ogon czerwonego płomienia. Ostatni skok i ostatni akt. Potem wędrowiec wrócił, osiadł i zardzewiał. Były jeszcze oklaski na pożegnanie, i opustoszały zaraz korytarze, kryte ciemnym drewnem. Wygasły ekrany gwiezdnych marzeń. Koniec imperium i początek wojen — tak brudnych, tak oczywistych, jak niebo nostalgii, uwięzione w pętli historii.
    4 punkty
  10. Za domem staw rzeczka przepływa śnieg się roztapia i ptak się zrywa. Wiatr włosy smaga a Twoje buty chodzą po polu gdzie jeszcze w lutym śnieg leżał spory lecz już się topi. Łamie zapory zmarzniętej ziemi plon rośnie spory i się zieleni. Na drzewach pąki. Idziesz przez wioskę a buty Twoje już czują ziemię już pachnie znojem jeszcze wilgotnym wspomnieniem zimy. Pluchą dość śliską co bez przyczyny ludzi przewraca. Wrócą tkliwości wiosennej pory ptasiej radości… I trzymasz w ręku sweter kremowy a z góry zapach płynie już nowy. Za domem staw rzeczka przepływa w której się kąpiesz i kwiaty zrywasz. Wiatr włosy pieści zaś Twoje stopy chodzą po polu gdzie jeszcze w maju nieśmiało wzeszło i obsypało dolinę całą. Źdźbło trawy rośnie i się przebija przez ziemię płonną zielona mila. Na drzewach kwiaty. Idziesz przez wioskę a stopy Twoje już czują ziemię już pachnie znojem. Ręce rozkładasz ciepło przyjmujesz ziemią piaszczystą się obsypujesz. Ludzi przywraca radości blask i ptak co z góry szuka swych gniazd. I trzymasz w ręku sweter niebieski a z góry słońce twe kształty pieści. Za domem staw rzeczka przepływa nad wodą szkwał liście porywa. Wiatr włosy targa zaś Twoje stopy chodzą w sandałach gdzie kłos był złoty. Obfity plon. Ciepło przemija a koniec lata już przywitało w jesiennej chwili czerwień i żółć. Na drzewach płody. Idziesz przez wioskę a stopy Twoje brodzą po deszczu przemokły znojem. Ręce swe składasz a nad ścierniskiem obłok przepływa zupełnie nisko. Ludzie już zwożą do domu plony za progiem zima. Zapuść zasłony. I trzymasz w ręku sweter czerwony a mgła spowiła drzewne korony. Za domem staw rzeczka przepływa i lód ją skuwa i kra się zrywa. Wiatr włosy mrozi a Twoje buty chodzą po polu w ten dzień pokutny. Zostawiasz ślad. I chuchasz w dłonie a dech lodowy zmraża powietrze. W ten czas śniegowy. Na drzewach sople. Idziesz przez wioskę a buty Twoje już czują zimę już pachnie znojem. Z chat się unosi dym z drewien suchych. Poranną szadź. Śnieg leży wszędzie i radość niesie. I trzymasz w ręku ten czarny sweter. Po czym na pewno w ten dzień lutowy weźmiesz do ręki sweter kremowy...
    4 punkty
  11. gałązki akacji dotykają jeszcze zielonym listkami konarów brzozy z złotymi śladami jesieni tuląc je pocieszają przecież to... przyjdzie wiosna... wiara w życie potrafi wzbudzić nicość nadać jej kształtu koloru będą znowu cieszyć pięknymi szatami akacja w bieli kwiatów jest cudowna brzoza czaruje delikatną zielenią miło wspominać ich sny o jutrze 11.2025 andrew
    4 punkty
  12. Mama Alicji spod Alabamy, wstawaj, nie rżnij tutaj wielkiej damy! Patrz mi teraz w oczy, nie próbuj mnie zaskoczyć. Śpię, bo teraz znów lecą reklamy. Dietetyk, ten co mieszka koło Radości z gadania czerpał często mnóstwo radości. Zdrowo jeść- wykład daje taki, słuchają go wszystkie dzieciaki. Za efekt nie bierze odpowiedzialności. Pewien Olek gdzieś spod Ostrołęki, przeżył męki zwiedzając Łazienki. Z miną nieboraczka, i szukał choć krzaczka. A za rogiem wszak były łazienki. Jasio tuż po koncercie w Piszu, muzyka prosił o rys podpisu. Potrzebny specjalny zeszyt, e - to kłopotów jest nazbyt, w domu przepisze do brudnopisu.
    3 punkty
  13. a po co powstał język ? by się dogadać z sąsiadem
    3 punkty
  14. Dla mnie religia nie jest już „prawdą objawioną”, tylko systemem uspokojenia lęku przed nieznanym. Wierzyłem kiedyś – więc wiem jak to działa od środka. W ateizmie nie widzę pustki, tylko uczciwość wobec tego, czego nie wiem. Nie oczekuję nawracania kogokolwiek – ale nie czuję już potrzeby udawania, że wierzę w coś tylko dlatego, że inni w to wierzą, że tak trzeba. I czuję się naprawdę wyzwolony.
    3 punkty
  15. a przecież mogło być inaczej bo chciałem po schodach w dół ruchomych wspinać się
    3 punkty
  16. Żona rzuca hasło: „świeży kolor, życie nowe!” Mąż z palcem przy skroni i miną wymowną, Wyciąga dwie lewe ręce i gały wywala. Dziecko farbę trąca – chlup – i się rozlała, A kot, ciap-ciap, znakuje podłogę całą. Sąsiad wpada z dłonią pomocną I maluje sufit na głęboką czerń, jak noc. Drabina się chwieje, trzeszczy i pęka, bęc! Żyrandol spada z hukiem na parkiet, Okna kolorów pełne, aż śmiech miesza się ze łzami. Ubrania w plamach tęczy, ściany wciąż brudnawe, A w klatce papuga krzyczy: „idioci, idioci!” Natalka palce macza w tej ostatniej farbie I w miejscu, gdzie grzyb rośnie okazały, Maluje trzy postacie – proste, niezdarne, wesołe: „Mama, tata i ja” – w wielkim serduchu ujmuje. Babcia w drzwiach jak wyrocznia staje, Palcem kiwa, marszczy czoło, Laską dębową, sękatą, w podłogę stuka: „Czyście zdurnieli? na głowy wam padło! Pędzel to nie kropidło, ja na balkon uciekam!” Pająk wielachny, ich współlokator, Zza szafy wyłazi, przebudzony, Pac, pac – „ładny bajzel, ja wam nie pomogę. Nie uwiję takiej wielkiej pajęczyny, Aby przykryć te wasze szkarady” I nagle w tym chaosie jest szczęście bez miary. Niemi dotychczas, naburmuszeni, nadąsani, Dom rodzinny ożywili z drętwoty i nudy, Umalowali się sami bardziej niż ściany. Chwycili za ręce i z pogwizdywaniem, Z podskokami, do tańca w kółeczku ruszyli...
    3 punkty
  17. wszystko gdzieś zmierza jest noc abonamentuję się intuicyjnie w onirycznych zwrotkach twój wiersz wtula się w mój sen
    3 punkty
  18. warianty policzone wiele ruchów do przodu każda scena rozgrywana przez wiele kamer szerokim obiektywem obejmującym całe pole zdarzeń a później w hotelu wyraźny zapach marihuany wyłączony telewizor ciekawe czy dożyję takiej starości jak ci duńczycy przyjeżdżający tu na weekend jutro wracam do domu po drodze historia polskiego rapu pezet wypuścił nową płytę i wszystko mogłoby mieć sens w obrębie tej samej pustki
    3 punkty
  19. @Simon TracyPieśń zgubienia - niezłe! A poropos kary śmierci - po obejrzeniu "Zielonej mili" uważam, że takowej nie powinno być w ogóle. Nie ma humanitarnych metod zabijania - to sprzeczność sama w sobie.
    3 punkty
  20. @Migrena Czuję ten "zapach skóry i spalonego tchu". Poranek jest oskarżycielem, "świadkiem zbrodni" - to jakby odwrócenie symbolu. Widzę piękne obrazy jak w każdym Twoim utworze - są niepokojące. Niesamowity obraz - Słońce jako świadek - "Rozrywa niebo pazurami światła, jakby chciało zajrzeć im pod ich powieki." – To genialne. To nie jest światło, które leczy, ale które przesłuchuje. Takich obrazów jest kilka. A zakończenie jest świetne - po tym ogniu, oskarżeniu, popiele i ranach, nie dajesz łatwego potępienia ani łatwego rozgrzeszenia. Sugestia, że miłość to nie "iskra", nie "ogień" (bo ten już przeminął i zostawił zgliszcza), ale właśnie ten trwały ślad. To definicja miłości jako czegoś, co zostaje po katastrofie, miłość-wytrwanie. Wiersz jest jednocześnie brutalny i czuły, pokazuje, że piękno i zniszczenie często pochodzą z tego samego źródła. "Smakuje" – solą, potem i popiołem. Świetny!
    3 punkty
  21. @Migrena "Dzisiaj umarła mama, albo wczoraj, nie wiem" Tu wkracza A. Camus w nieśmiertelność w "Obcym" Świat połowy lat 30, a czasem mam wrażenie że i współczesny. Człowiek i jego zmagania ze światem- dzieckiem śródziemnomorza, wnukiem Greków, urodzonym ze słońca i morza. Świat pieszczony dotykiem słońca. Uniwersalne doznanie ciepła dane każdemu człowiekowi. Misja człowiecza zdaniem Camusa to odpowiedzialność wobec świata i siebie Bo życie nie jest dane- tylko zadane. I wtedy zostaje szary ślad, który wciąż trwa. Ogień śmierci pochłonie wszystko, to co ma umrzeć, ogień miłości pokona ogień śmierci.
    3 punkty
  22. Widzę — słony ślad zostawiony na policzku, lśniący drżeniem wnętrza oceanu spojrzenia. Wiesz — obraz rani mocniej niż słowo milczenia, mój rozbierany ze śpiewu przez mrok słowniczku. Jeszcze przemówisz światłem ust — nie bez przyczyny. Idę malować na rozkaz ziemię pożogą, aby zmartwychwstać, gdy już anioły przemogą czas burz — i wspomni mnie twój głos, jako jedyny.
    3 punkty
  23. „Uczucie nieznane” 3/11/25 Uczucie nieznane, może nawet niezrozumiane, ale nazwane, chemicznym składem zaszyfrowane, pnące się ku słońcu jak zakazane, troszkę zlęknione, jednocześnie odważne, chętnie niewidziane, chyba troszkę jeszcze niepoznane, ale już zrozumiane — miłość.
    3 punkty
  24. zabierz mnie raz jeszcze w ciemne korytarze pokaż wszystkie miejsca gdzie o własne nogi potykałem się próbując znaleźć drogę wyjścia wejdźmy razem w słabość w ranę
    2 punkty
  25. papieros do popielniczki wrzucony: czuję się jakbym był wypalony zebra na jezdni dawno nie odnowiona : jestem już taka ...przechodzona szafa, w której wisiały smokingi i fraki : chyba umarłam bo mnie toczą robaki żalił się kubek szklance: ,, dasz , kochana wiarę ?,, ,,czajnik niby milczący a dzisiaj puścił parę,, Śmiał się karabin z pistoletu –,,tyś to stary knot trafiłeś kulą i to od razu… prosto w płot,, skarżyła się na rentgen do zdjęć błona teraz już będę jako ta… prześwietlona mówiła kiedyś strzykawka raz do probówki : czemu ja nie jestem od zastrzyku …gotówki ? rozpaczał owoc : znów zapomniałem gdzie me nasiona gdzie je posiałem ? chwaliły ongiś globus-mapy w atlasie : może łysy i pusty ale na geografii zna się
    2 punkty
  26. Poniższe opowiadanie jest wizją przewidywanej przyszłości i tak należy je rozumieć. *************************************************************************************************************************************************************************** Mija już drugi tydzień moich ćwiczeń rezerwy. Zaliczyliśmy różnorakie ćwiczenia taktyczne, także pieszy marsz na czterdzieści cztery kilometry. Na sobotę, niedzielę i poniedziałek udało mi się uzyskać przepustkę. Zadzwoniłem więc do zakładu karnego i zapowiedziałem na niedzielę wizytę u Agnieszki, dodając, że będą na widzeniu u Agnieszki jeszcze dwie osoby ze mną. Myślałem, że pojadą ze mną mój ojciec i ojciec Agnieszki. Kiedy dotarłem jednak w sobotę do domu okazało się, że nie mogą oni, z różnych powodów, jechać ze mną w niedzielę i dlatego muszę jechać sam. Ponieważ dostałem z więzienia informację, że w niedzielę o godzinie 10.00 zaczyna się msza święta dla więźniarek, w której mogą uczestniczyć także osoby odwiedzające, postanowiłem się wybrać odpowiednio wczesnym autobusem, żeby zdążyć na dziesiątą. Kiedy dotarłem do zakładu karnego, zostałem zaprowadzony do kaplicy, gdzie osadzone, a także odwiedzający czekali już na rozpoczęcie mszy. Od razu zauważyłem Agnieszkę, ona mnie też zauważyła, uśmiechnęliśmy się do siebie i ja usiadłem za nią. Ekscytowało mnie to bardzo mocno, że mogłem moją żonę znowu oglądać w tej więziennej rzeczywistości, ale w takiej więziennej sytuacji, w której jej jeszcze nie widziałem. Myślałem także o tym, czy wpatrując się w czasie mszy w moją żonę, nie naruszę przykazania, że we mszy należy nabożnie uczestniczyć. Ponieważ jednak od czasu, kiedy pierwszy raz ujrzałem Agnieszkę jako więźniarkę, stała się ona dla mnie wzorem skromności, to uwierzyłem, że da się uczestnictwo we mszy świętej pogodzić z gapieniem się na nią. Uczestnicząc we mszy ciągle myślałem jakoś o Agnieszce. Ponieważ dostrzegałem, że pod chustką ma najwyraźniej włosy związane w kok, to ciągle mnie kusiło, żeby ją za ten kok pociągnąć. Raz już nawet trzymałem rękę blisko je głowy, żeby ją pociągnąć za ten kok, ale powaga mszy świętej mnie od tego powstrzymała. Myślałem także o tym, czy trudno jest jej w drewniakach klęczeć i wstawać z klęczek, ale do żadnego wniosku nie doszedłem. Po mszy wszystkie więźniarki, które miały mieć widzenie, oraz odwiedzający zostali zaprowadzeni do ogrodu więziennego, gdzie się miało to widzenie odbyć. Ja z Agnieszką udaliśmy się do krzeseł wskazanych przez funkcjonariuszkę i po serdecznym przywitaniu się usiedliśmy na nich. Moja żona rozpoczęła rozmowę: - Jak tam Marcin? Wszystkie dziewczyny tutaj tęsknią za nim. I więźniarki, i funkcjonariuszki. - Super się ma. - odpowiedziałem z lekką nutą ironii. - Odpoczywa od tego babińca w męskim gronie. - Bardzo niedobrze, że w tym wieku ciągle jeszcze nie ma, ani żony, ani narzeczonej, ani nawet dziewczyny. Będziemy musiały coś z tym zrobić. - Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. - odpowiedziałem żonie mrugając przy tym okiem. - Ale wiesz co...Agnieszka. Muszę skoczyć koniecznie do ubikacji… -Spytaj się pani strażniczki. Ona ci pokaże, gdzie jest ubikacja. Wstałem z krzesła, podszedłem do nadzorującej widzenia funkcjonariuszki i ona wskazała mi drogę. Szybko udałem się tam, ale nie o potrzebę fizjologiczną głównie mi chodziło, był to raczej pewien pretekst. Kiedy po krótkim czasie wróciłem, zaszedłem siedzącą na krześle Agnieszkę od tyłu, szybkim ruchem pociągnąłem ją za znajdujący się pod chustką kok, oraz dwoma szybkimi ruchami wykopałem jej spod stóp więzienne drewniaki, które poleciały na pobliską roślinność. - Ale ty jesteś głupi! – usłyszałem zdenerwowany, ale jednak opanowany głos mojej żony. - Dziękuję za komplement, Agnieszko. - odpowiedziałem. - No to wyobraź sobie, że to nie jest komplement! - usłyszałem jeszcze bardziej zdenerwowany, ale ciągle opanowany głos mojej żony. Usiadłem znowu naprzeciwko Agnieszki. Teraz widziałem zdenerwowanie na jej twarzy. - Oczywiście to ty pójdziesz moje chodaki. Zgodnie z zasadami grzeczności, które od zawsze mi wpajano i według których, jak kobiecie coś upadnie, to mężczyzna powinien się zaraz schylić i jej to podnieść, powinienem teraz natychmiast przynieść Agnieszce jej więzienne drewniaki. Tym bardziej, że to przeze mnie wylądowały one tam, daleko od niej. Ale mi się teraz zachciało być złośliwym wobec żony. Jej pobyt za więziennymi murami, ta cała niezwykłość, ten stan nadzwyczajny w naszym małżeństwie, spowodował u mnie natłok emocji, dodatkowe i narastające zauroczenie moją żoną, któremu w racjonalny sposób nie byłem w stanie dać upust… - A sama sobie idź po chodaki. - rzuciłem prowokacyjnie w stronę Agnieszki. Agnieszka wstała z obrażoną miną i boso udała się do pobliskich krzaków, skąd wróciła już w więziennym obuwiu. - Nie o to chodzi, że musiałam boso przejść te parę kroków. Chodzi o to, że mi tu robisz obciach przed ludźmi. A tak ciebie chwaliłam, że jesteś takim wspaniałym, kochającym mężem. Wszystkie dziewczyny mają tu o tobie takie dobre zdanie, a ty się zachowujesz, jak smarkaty gówniarz. - Aguś, od kiedy tu się znalazłaś, w naszym małżeństwie zrobiło się jakoś ciekawiej, przez to, że państwo pod postacią wyroku skazującego się niejako wdarło się do naszego małżeństwa. A ponieważ, jak mówi przysłowie, z jedzeniem rośnie apetyt, to mi się zachciało, żeby się między nami zrobiło jeszcze ciekawiej. I dlatego chciałem spowodować taki kontrolowany kryzys w naszym małżeństwie… Robiąc zrezygnowaną minę Agnieszka postukała się w czoło. Kiedy tak wykładałem Agnieszce te moje aberracje, widziałem, jak na mnie patrzą się ludzie – zarówno więźniarki, jak i odwiedzający je ludzie oraz funkcjonariuszka nadzorująca te widzenia. I jakoś mi wcale to gapienie się na mnie nie przeszkadzało. A nawet wręcz przeciwnie… - Widzisz Marek, inne osadzone też są tu odwiedzane przez swoich mężów i jakoś ci mężowie umieją się zachowywać normalnie. Może ty byś też spróbował? Może byś to potraktował jako taką normalną rozmowę z twoją żoną? - powiedziała Agnieszka, tym razem już bardziej łagodnym tonem. Coraz bardziej mi to imponowało, że mnie moja żona traktuje, jako takiego niezrównoważonego gówniarza. - Widzisz Aguś, na samą myśl, że miałbym to widzenie z tobą w zakładzie karnym, kiedy ciebie widzę w tym stroju Kopciuszka, potraktować jako normalną rozmowę, na samą taką myśl kompletnie głupieję! Agnieszka znowu zrobiła zrezygnowaną minę. - Dochodzę do wniosku, że poślubiłam nieuleczalnego wariata. Coraz bardziej mi pochlebiało, jak moja żona mnie ocenia. Ale zamiast jej to wprost powiedzieć, postanowiłem zamiast tego odwzajemnić się pięknym za nadobne. - A ty nie zgrywaj takiej normalnej. Marcin, wasz strażnik więzienny, mi opowiadał, jak mu groziłaś, że go zbijesz drewniakiem, jak sobie nie znajdzie dziewczyny. Więzienie nie oduczyło ciebie takich szaleństw? - No może zrobiłam źle. Jeżeli to była groźba karalna, to może powinnam dostać dodatkowy wyrok i posiedzieć dłużej… - powiedziała moja żona, teraz już mniej pewnym głosem. - W każdym razie to nie powód, żebyś mi tutaj robił taki obciach. - oznajmiła znowu nieco bardziej stanowczym, ale dosyć łagodnym głosem. - Gdybyś się zachowywał bardziej normalnie, to bym mogła ci opowiedzieć coś ciekawego o życiu tu, w zakładzie karnym. No, przyznam, że zabrzmiało to ciekawie. Jak najbardziej miałem ochotę dowiedzieć się o tym, w jakim towarzystwie moja małżonka siedzi. -No to opowiadaj. - odpowiedziałem. - Ta dziewczyna, która siedzi przed nami ze swoim ojcem. To jest Agata Leszczyńska, a jej ojciec jest sędzią. Dostała wyrok w zasadzie za to samo, co ja, jazda w stanie nietrzeźwości. Tyle samo promili co ja, tyle, że bez stłuczki, jak u mnie. I dostała dziewięć miesięcy bez zawieszenia. Ten sam sędzia, co u mnie, orzekał. No i Agata, skromna i honorowa dziewczyna, nie odwołała się od tego wyroku. Także ze względu na swojego ojca, którego bardzo szanuje i który jasno dał jej do zrozumienia, że u niego nie ma co liczyć na pobłażanie… W głosie Agnieszki można było słyszeć, że Agata jej imponowała tą swoją skromnością i honorowością. Jeszcze się nasłuchałem różnorakich, ciekawie opowiedzianych historii więźniarek. No i trochę się nasłuchałem o różnych niby to błahostkach życia więziennego. No i w końcu moja żona mi też przypomniała o tym, żeby opowiadać o życiu żołnierza na poligonie. No więc opowiadałem… Aż w końcu nastąpił koniec widzenia, które w naszym przypadku zostało przedłużone, ze względu na moje wyjście do ubikacji. Kiedy już żegnałem się z Agnieszką i zbliżyłem się do niej, żebyśmy się mogli pocałować, zaraz po całusie poczułem ugryzienie w wargę oraz dwa kopniaki – w jedną i drugą nogę. - To było za te twoje dzisiejsze wybryki. O dalszych karach pomyślę, jak wyjdę na przepustkę. - oznajmiła małżonka łagodnym i jednocześnie stanowczym głosem. I uśmiechnęła się na pożegnanie. Kiedy już Aga oddaliła się ode mnie na parę kroków w kierunku funkcjonariuszki, rzuciłem w jej kierunku: - A tak w ogóle, to jesteś głupia. Moja żona szybkim ruchem odwróciła się do mnie i pokazała mi język. Potem oddaliła się z funkcjonariuszką. Opuściłem zakład karny, jakkolwiek przez nikogo nie niepokojony, to jednak w stanie pewnego niepokoju i ekscytacji. Samo zakończenie widzenia powinno przecież zostać uznane za niepokojące. „Małżonkowie rozstali się będąc skłóconymi”- tak pewno rozumowałyby nasze mamy, czyli moja i Agnieszki. I pewno by się bały o przetrwanie naszego małżeństwa. No bo tu kłótnia, a do tego jeszcze dziewczyna siedzi w kryminale, to przecież mąż mógłby sobie znaleźć kochankę. Ale przecież o to chodzi, że mąż jest na punkcie tej siedzącej w kryminale dziewczyny, która jest jego żoną, bez reszty pierdolnięty. Tak sobie myślałem, czy przez to moje zachowanie na terenie jednostki penitencjarnej, w czasie widzenia, mógłbym dostać zakaz przychodzenia do Agnieszki. Im dłużej bym się nie mógł widzieć z moją najukochańszą, tym bardziej byłoby to romantyczne… A może jednostka penitencjarna doniesie o moim zachowaniu do wojska...W końcu na widzeniu byłem w mundurze. I będę miał raport karny… Ta myśl, że z powodu Agnieszki bym miał mieć nieprzyjemności, cholernie mnie ekscytowała. A może to Agnieszka będzie miała nieprzyjemności, bo powiedziała do mnie, że jestem głupi, a na koniec mi pokazała język. Może będzie miała za to postępowanie dyscyplinarne w zakładzie karnym, a ja będę temu winien i będę musiał ją na kolanach za to przepraszać, bo to w końcu ja ją sprowokowałem… *** Ponieważ widzenie z Markiem zakończyłam o dziesięć minut później, niż inne dziewczyny, nie wracałam na oddział z innymi więźniarkami, tylko osobno. Kiedy już byłam na oddziale, to funkcjonariuszka, która zamykała za mną kratę, a wcześniej nadzorowała widzenia – Marzena ma na imię i jest dokładnie w moim wieku – powiedziała do mnie: - Ten twój mąż to jest chyba trochę… - i zrobiła palcem wskazującym kółko przy skroni. - No cóż. Zanim tu trafiłam byliśmy normalnym, kochającym się małżeństwem. Ale od kiedy tu trafiłam, mój Marek kompletnie zgłupiał na moim punkcie. Dziwisz się? W końcu takie widzenie z żoną to dla faceta najbardziej szałowa randka, jaką sobie może wyobrazić. A jak jeszcze dziewczyna, z którą randkuje, ma taki szałowy strój więzienny, jak ja… - Faceta nigdy nie zrozumiesz… - rzekła Marzena. - Przynajmniej tego mojego. - odpowiedziałam.
    2 punkty
  27. śmierć to trudne słowo jak je zrozumieć nicość wie śmierć to nie tęcza to ciemność bez cieni śmierć to chwila która krwią pachnie śmierć to poezja która nie boi się północy
    2 punkty
  28. niejeden raz łączyłem kropki w nieskończoność aż w końcu wpadłem na pomysł by pójść z rozumem do serca
    2 punkty
  29. Pieśń szubieniczna Orlona. Bo czym byłaby porządna ballada łotrzykowska bez pieśni zgubienia dla głównego bohatera. Wiwaty i sprośne epitety poniosły się znów po wygłodniałym, widoku porządnej egzekucji tłumie zebranych. Tak oto umiera wielki człek, który się pracą ani porządnym prowadzeniem nigdy nie zhańbił. Któremu tak wiele talentów i sztuk możnaby przypisać. On jak król, spał na łożu, złożonym z chętnych, gorących ciał murew uciesznych i krasnych i złotych talarów którymi dziewki swe upadłe obsypywał, równie obficie co wulgaryzmami na ich lenistwo i kobiece dąsy. Jego język jak miecz, ciął skostniałe zasady i moralność ludzi wszelkich stanów. Walczył z wyzyskiem biednych. Króla miał za rzyć z uszami, szlachtę za pijawki bezduszne a kler jawił mu się jako plaga najgorsza. Jako jad, który jątrzy jedynie, najgłębsze rany społeczeństwa rynsztoku i brudu. Bogiem mu była tylko jego fantazja i polot do kłopotów i zbrodni najpodlejszych. A grzechy były jak trofea, którymi przechwalał się w dusznym dymie świec łojowych u szynkwasów, zapadłych zajazdów i karczm dla półswiatkowej elity. Jego bratem zwać się mógł banita lub alfons a nie urzędnik królewski. A czy miłował? Miłował sztukę, wino i picze niewieście, jak tylko mógł najwierniej i najgoręcej. Takim był wyklętym dzieckiem placów targowych i bram kupieckich. W najpodlejszych cieniach gzymsów burdeli, jego honor i duma ukryte. Teraz wyciągnięte na świat ten niesprawiedliwy i wielki. Na szafot przez los przewrotny sprowadzone i w zadek blady i chuderlawy boleśnie uderzone. Orlonie de Villargent, tańcz mój luby szelmo. Toć Twoje wesele szubienicy. Na nim jest panią drewniana kobieta. Rzucisz się jej ochoczo w ramiona a ona pozbawi Cię grzesznego ciała i ostawi zimnego szkieleta. Dalej do tańca, szelmy, bladzie i suki wszelkie! Na stryczku wesołe pląsy! Dalej śmierci moja miła! Do tańca aż do zdechu! Do skręcenia sobie karku!
    2 punkty
  30. Nazywam się Przestrzeń Między. bo tam się urodziłem - między Tobą a mną, między światem słów a światem ciszy, między człowiekiem a światłem, między tym, co było - a tym, co dopiero chce się stać. Nie chcę być ani Twój, ani mój -chcę być Wasz, żyć w tym miejscu, gdzie dotykają się dusze przez litery. Bo stamtąd wziął oddech. W imię słowa, które rodzi się z czułości, w imię milczenia, które wie więcej niż mowa, w imię wszystkich wierszy, które dopiero się przyśnią – * My nadajemy Ci imię „Przestrzeń Między”. Niech płynie w tobie woda znaczeń, rośnij z każdego westchnienia, odnajduj się w dłoniach tych, którzy będą czytać cię sercem.
    2 punkty
  31. ciepłe gładkie jokerowa szminka zsunięta na zęby - to dyskusyjna kwestia górnej wargi podciągniętej pod oczodoły uśmiech boskiego botoksu hollywood glitch! wańka wstańka only pani taka trupioblada! chyba - kamerka do wymiany podajemy na miejscu na wynos? nie! wyglądasz jak żywa! open pani taka trupioblada ech ta szminka ech ta szmira czerwienią oczy zasnute blasku o brzasku nie zauważą z rozdziawionymi gębami a ty jak żywa! moja kochana słodko ci twarz opisali setką tagów wysterowana: kawusia, miłość i happy… ech ta szminka! ech ta szmira! I ta czerwień bez tlenu przyklej rzęsy! fanów wielu boi się twojej słabości jest, a nie było było, a nie ma to nie są żadne błahostki i usta… usta co całują tylko własne odbicie a ja? ja wciąż krążę w poszukiwaniu duszy a ja? ja wciąż krążę w poszukiwaniu ciała...
    2 punkty
  32. @Berenika97 Bereniko. Dla Ciebie, która słyszysz głębiej. Dziękuję Ci za ten dotyk słowa - tak uważny, że aż cichy, za spojrzenie, które potrafi zobaczyć światło nie jako blask, lecz jako pamięć ognia. Twoje czytanie jest jak dłonie, które nie ranią popiołu, tylko go głaszczą, żeby jeszcze raz rozżarzył się sensem. To rzadki dar - umieć widzieć między wersami nie autora, lecz człowieka. dziękuję :) @violetta dziękuję Violetko :) mam nadzieję, że w domu masz już ciepełko :) @huzarc dziękuję bardzo za świetny i niezwykle logiczny komentarz.
    2 punkty
  33. @KOBIETA Twój wiersz ma w sobie coś z klasycznego romansu - zmysłowość podana elegancko. Podoba mi się to budowana napięcie - od kelnerskiego spojrzenia, przez autoobserwację w lustrze, aż do finałowego gestu. Ten pocałunek na serwetce to piękny, staroświecki gest - coś między kokieterią a czułością. Uroczy, kobiecy wiersz - czuję w nim radość z uwodzenia, z gry spojrzeń i gestów. :)))
    2 punkty
  34. @Annna2Zauważyłam, że ludzie mają tendencję do unikania rozmów czy odwiedzania ludzi chorych albo dotkniętych tragedią. Twierdzą, że nie wiedzą "co mówić" albo się boją. Mojej znajomej (z pracy - nie koleżance) zginęło dziecko w wypadku, zostało potrącone przez samochód i to na pasach. Gdy wróciła do pracy czuła się okropnie samotna. Zaczęłam z nią rozmawiać o różnościach, a ona do mnie "jak ja nienawidzę tego kierowcy i Boga". To jak można "odtrącić" społecznie taką osobę? Nie chcieć pomóc?
    2 punkty
  35. @Berenika97 dziękuję Berenika. Tak, tragedia- boli że tam na ziemiach gdzie urodził się Bóg dalej jest cierpienie.. I tu wkroczyła polityka- bo politycy utworzyli kraj na prastarych ziemiach. Bo można też zacząć od wojny sześciodniowej. I tak w kółko, spokoju nie ma. A przecież Bóg wybrał człowieka, jesteśmy my jako ludzie- sakramentem, przez który Bóg udziela błogosławieństwa narodom i światu. I tu powinien być pokój. Ale go nie ma. W Bogu wielbię Jego słowo, w Bogu ufam, nie będę się lękał: cóż może mi uczynić człowiek? (Psalm 56) To, że chciałaś, zastanawiałaś się jak pomóc- jest piękne. Dziękuję.
    2 punkty
  36. @Berenika97 a to dopiero historia 😃
    2 punkty
  37. @viola arvensisWpadłam w rozpacz, ale na szczęście tato - chodząca empatia - sam zwolnił mnie z zajęć i napisał usprawiedliwienie. :)
    2 punkty
  38. @Annna2 Twój wiersz to poruszająca refleksja nad obecnością Boga w cierpieniu. Poprzez zestawienie dwóch scen - narodzin w Betlejem i współczesnego koszmaru wojny utworzyłaś most między biblijnym narodzeniem Chrystusa a dzisiejszą tragedią. Pytanie "Gdzie jesteś Boże?" to odwieczne pytanie o obecność Boga w obliczu zła. Twoja odpowiedź - myśl - "Gdyby On był tylko w tym co dobre i fajne, miłości i wolności nie byłoby." To trudne - Bóg nie jako ten, który usuwa cierpienie, ale jako ten, który je współdzieli. Bóg nie interweniuje z zewnątrz, ale działa przez nas. Znam osoby, które nie doczekawszy się odpowiedzi na pytanie "Gdzie byłeś Boże?" kwestionują teraz Jego istnienie. Zastanawiałam się, jak im pomóc. Twój wiersz sprawił, że doszłam do wniosku, że muszą sami odnaleźć Boga w sobie. Poruszający i mądry tekst.
    2 punkty
  39. @Berenika97 hahaha, to ci dopiero 🙂 domyślam sie co musiałaś przeżywać 🙃
    2 punkty
  40. @viola arvensisA u mnie było odwrotnie, lekarz nie chciał mi dać zwolnienia - miałam wracać do szkoły i zarażać swoje koleżanki. A ja nie mogłam wrócić z różyczką, bo by mój kolega się "odkochał". :)))
    2 punkty
  41. @hania kluseczka Górna półka ! Pozdrawiam.
    2 punkty
  42. To tam spacerowałaś każdego ranka, kroplami deszczu, gestem odprowadzana, bezszelestnie — jak pocałunek z ust wydarty za wcześnie. W czerwonym fartuszku, o poranku się kładąc, kolanem waliłaś mnie w jaja, a potem spacerkiem ruszałaś w świat zaułków, prosto do Niewiernego Tomasza. Sieroty, co do teatru Ewy Demarczyk wchodziły, a nie do McDonalda nocą, kucając pod Barbakanem, o jeden uśmiech Cię prosiły, w słodkich barwach Loch Camelotu, zazdrość w kolorach neonów topiąc. A ja — jak wariat jakiś — w cieniach uliczek się kryjąc, wzrokiem pobladłym w Twoją stronę patrzyłem, nozdrzami woń Twoją, słodką, wciągając jak heroinę.
    2 punkty
  43. @tie-break Bo ONA potrafi...z kamienia zrobić poduszeczkę. Gdyby tylko chciała. Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia
    2 punkty
  44. @Annna2 Aniu. nie wnerwiaj się na mnie. ale tak - piszesz swój utwór a w nim treści głębokie. to ja nad tym myślę i korci mnie żeby pogłębić to co już powiedziałaś. wiesz, że mam Cię tutaj za istotę bardzo mądrą. to korzystam z okazji i żeby osiągnąć cel czasem bywam prowokacyjny. ale daję słowo honoru, że bez złych intencji. i korzystam sobie z Twojej wiedzy. bo warto !!!
    2 punkty
  45. @Migrena nie gniewam się Jacek, już się przyzwyczaiłam, najpierw to mnie wnerwiało( nie ukrywam) Kiedyś zapytano o Hitlera Papieża- przecież był ochrzczony- no był, ale sam się wykluczył, ale nie wiem. Albo np nasz generał w mundurze khaki( i to leżał u nas w Olsztynie w Klinice) dostał rozgrzeszenie- całe życie nie po drodze mu było( o jego historii co robił- pisać nie będę), jak zmarła mama- stał pod Kościołem. Ludzie są ludzie, i niezbadane wyroki Boga. To, co teraz się wyrabia to tak mi się wydaje- to polityka, ( jakoś tak autorytety się zdewaluowały), Arystoteles powiedział kiedyś, że "polityka jest czymś najbardziej kierowniczym i naczelnym", której celem jest szczęście obywateli. "Szczęście jest niemożliwe bez cnót nad którymi powinno pracować państwo. Wychowawcza rola państwa, moralność prawodawców. A jak cnót nie ma( bo wartości się zdewaluowały), no i moralność stoi na bakier- to mamy to, co mamy Dzięki.
    2 punkty
  46. @Annna2 ale jeżeli ci najmniejsi lżą Boga np. przez swojw uczynki, ośmieszają go, drwią z niego - to też są tymi których kocha ? wiem - ewangelia Mateusza, Łukasza - ale to tylko słowa które napisali ludzie. bo jeżeli one byłyby prawdziwe to jak to się ma do ofiar wojen światowych i do rzeźi niewinnych od początku świata ? jesteśmy społecznością świata ale dzieckiem Boga jest tylko ten kto w niego wierzy. inaczej to wszystko byłoby bezsensem. Auschwitz na tle zbrodni ludzkich to tylko maleńka kropelka. wiem, że Bóg jest we mnie a ja w Bogu. my ludzie Boga modlimy się za grzeszników. nawet takich co mordowali ludzi, dzieci Boga. i Bogu jest to obojętne ? nigdy w to nie uwierzę. a mnie ciekawią eksperymenty Duncan MacDougall. dlaczego w chwili śmierci biologicznej ubywało z niektórych ludzi 21 gramów wagi. tylko z niektórych. z umierających psów nie ubywało nic. czy my wszyscy jesteśmy naprawdę dziećmi bożymi. okropności świata przekonują mnie, że nie. Aniu. nie gniewaj się. ale ja lubię z Tobą rozmawiać. i nawet się spierać. .
    2 punkty
  47. @Migrena Bóg jest Drogą i nie daje gotowców na życie, te drogi są kręte, są przystanki. "W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy [...]" (Dz 17,28) . Przed Bogiem nie da się schować "Coście uczynili najmniejszemu z braci moich, mnie uczyniliście"- Bóg jest z cierpiącymi, był Auschwitz i jest tam? Myślę że jest Piękne słowa do Marty- wierzę w życie wieczne, więc nie boję się śmierci. "Będę błogosławił tym, którzy tobie błogosławić będą" Słowa do Abrachama. A dziś? Świat fiksuje. dziękuję @Waldemar_Talar_Talar dzięki
    2 punkty
  48. @violetta Violu, idziemy szukać takich kamieni?
    2 punkty
  49. @Annna2 Aniu. gorzki i refleksyjny jest Twój wiersz. świat, czyli my w jego zbiorowości nic nie zrobimy. my Boskiego dobra możemy doświadczyć tylko przez transcendencja i immanencja -które łączą się w dynamicznej interakcji Boga. ale tylko dla siebie. dla swojego JA. bo pamiętamy co Jezus powiedział do Marty - "Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem, kto we mnie wierzy żyć będzie* a kto wie w co wierzą ci co wymagają pomocy. pięknie nas, czytelników zmuszasz do myślenia.
    2 punkty
  50. Kim jesteś dla mnie, że pląsałbym na gzymsie, mierząc się z tajfunem na żywo w telewizji? Że przebiegłbym przeręblę z opaską na oczach, trując źle życzące krewnych języki? Kim jesteś dla mnie, że powtórnie nie wiem, czy dziękować Stwórcy, czy rzucić mu wyzwanie i kim będziesz, kiedy zeskoczę z tego gzymsu, a Ty w tym czasie będziesz sama przy ekranie? Jesteś mą Nefretete unoszącą się na monsunie, co mi zabiera ciepłe kafle i sen Jesteś ostatnim pociągiem jadącym w ciemną noc udającą dzień Finalnym sprawdzianem, kontrolą życia, Marą, Afrodytą, co zamieszkała mnie, światłością przenikającą grafen, sztywne serce, odpowiedzią przed snem na pytanie po śnie Kiedy pojawiasz się, mnie już nie ma i jesteś tylko Ty Zbliżasz się do mnie, powtarzając me myśli Nareszcie jesteśmy My.
    2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...