Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.10.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Z Twoich dłoni spływa noc — półsenna, niedomknięta, jak modlitwa ulegająca ciszy. Słowa rozchylają mrok, którego nikt nie dotykał, a we mnie rodzi się przestrzeń dla ciebie. Między nami wisi czas, napięty jak struna, czekający na pierwszy, najcichszy dźwięk. A każdy dotyk to pieczęć wypalana w pamięci skóry, znak, że co ziemskie staje się błogosławieństwem. Zamykam oczy - rodzę siebie na nowo.
    10 punktów
  2. cisza jak przytulny koc, jak piramida miękkich poduszek i wolność... bo przecież nikt nie usłyszy, nikt nic nie powie. wolność przemilczania, wolność zawiłej obojętności... oddalam się lekkim krokiem - ku sobie i po horyzont niezdarnej bliskości.
    9 punktów
  3. Nie są winne palce, które odcinały warkocze, nim gazowa mgła zalepiła krzyk gardeł. Nie są winne palce, które wlewały napalm w żelazo, nim jego rozbłysk zawiesił lampiony w dżungli. Nie są winne palce, które obracały zimny klucz w ogniwie łańcucha u taczki skazańca. Samych niewinnych zna historia.
    9 punktów
  4. idę drogą życia nie potykam się czuje ową drogę kłaniam się jej przecież to ona prowadzi mnie tam gdzie mam być sobą idę drogą życia kłaniam się temu co fajne co ma w sobie sens przecież to ona mym światłem który nie wstydzi się prawd i łez idę drogą życia to ona uczy mnie pokory - to ona kusi mnie zakrętem czyli nieznanym nie boje się trudnych chwil idę drogą życia tylko ona wie kim jestem czym zachwycam się szanuje ową drogę nie poddaje się marzę i snie tak by nie bolało idę drogą życia a jak długo to tylko ona wie i mój los
    8 punktów
  5. Nie pytaj więcej o jutro, lęk lubi rozkładać karty i wróżyć chciałby złowieszczo, a wzrok ma dziwnie uparty. Możesz zapytać o wczoraj - spotkałam jesień w alei. Nabiera pięknych rumieńców, chyba się wreszcie ośmieli, spłynąć słoneczną kaskadą, by złotem nakarmić oczy. I stracę od nowa głowę - tak łatwo mnie zauroczyć.
    8 punktów
  6. Miasto pulsuje jak rana pod plastrem ciszy, a my - obywatele oddechu na raty - uczymy się żyć między reklamą a rachunkiem. Każdy poranek zaczyna się od długu wobec światła, które też już dawno nie świeci za darmo. Dentysta wierci w duszy przez ząb, czas kapie z kranu jak odsetki od bólu. Wiertło gra psalm o inflacji, a człowiek, ten zwykły, siedzi ze znieczuleniem w sercu i modli się, żeby znieczulenie nie przestało działać za szybko. W sklepach jabłka błyszczą jak monety, mięso patrzy jak urzędnik, chleb - święty chleb ! - leży na półce jak relikwia, bo nie każdego już stać na jego zapach. Masło zamieniło się w złoto, a woda - w rachunek sumienia. Na przystankach starcy czekają na autobus do lekarza, do grobu, do lepszego jutra - nikt nie wie, dokąd naprawdę jedzie ten kurs. Emeryt trzyma swoją marną emeryturę w słoiku po ogórkach na mieszkanie, w cukiernicy na lekarstwa, pod obrusem na życie. Chleb, mleko, ziemniak, a za dwa tygodnie kupi sobie ciastko za dwa pięćdziesiąt. Numerek w przychodni to dziś nowa forma modlitwy, bo ciało jest najdroższym kredytem, a empatia została wycofana z obiegu jak stary banknot o zbyt ludzkiej wartości. A oni - ci z góry, z marmuru i telewizji - śpią w fotelach zrobionych z cudzych pleców, piją szampan z ludzkiego potu, w kupionych z KPO jachtach i solariach dla kochających inaczej. Śmieją się ustami, które nigdy nie jadły taniego chleba. Ich słowa są jak ryby z martwej rzeki - pełne śluzu i obietnic, które gniją w powietrzu. Karmią się ciszą tłumu, tańczą na ruinach zamkniętych fabryk jak na weselu po pogrzebie. Złoto błyszczy im w oczach jak łzy ludzi, których nigdy nie spotkają. Każde ich zdanie - tłuszcz na języku, każdy gest - ość w gardle narodu. A my? My chodzimy po sklepach jak po cmentarzach, czytamy paragony jak epitafia. „Tu leżał sen o lepszym jutrze” - pisze drobnym drukiem pod datą zakupu. Nawet na cmentarzach zaczęli liczyć metry - mówią, że teraz mają chować ludzi na stojąco, żeby taniej wyszło, żeby ziemia się nie marnowała. Bo nawet po śmierci trzeba umieć oszczędzać. Na ulicach ludzie mijają się jak duchy, z rachunkami w oczodołach, z sercami pełnymi VAT-u, z duszami sprzedanymi w promocji 2 za 1. Domowe grzejniki milczą jak skarbonki po opróżnieniu, dzieci śpią w czapkach, a dziadek zakłada kufajkę z czasów Jaruzela, bo historia znów wróciła w wersji ekonomicznej. Zimno gryzie w palce jak głód, co nie ma już zębów, a dzieci rysują słońce, żeby ogrzać kuchnię. Wieczorami miasto płacze neonami, a człowiek kładzie się w łóżku jak w trumnie z pościeli z wyprzedaży. Śni o świecie, w którym współczucie ma zasięg większy niż Wi-Fi, a władza nie pożera własnych dzieci. Rano znów wstajemy. Myjemy twarze w wodzie, na którą nas nie stać, śniadanie jemy z poczuciem winy, że jeszcze żyjemy. Potem wychodzimy - do pracy, do lęku, do ciszy, która jako jedyna nie zdrożała. Bo tu, w kraju pożyczonych snów, nawet Bóg musi płacić rachunek za gaz, żeby świeciło niebo.
    7 punktów
  7. patrzę na tamten dzień ... spłoszony odfrunął czuję smak zapach nie zatrzymał się mimo ... okruchy wspomnień w drugim wymiarze oglądam jego różne wersje co by było gdybym... gdybym był śmielszy czuję ciepło dłoni nie tylko myśli się uśmiechają 10.2025 andrew
    6 punktów
  8. Cnotami nie grzeszy, jak wielcy artyści, jedna schowana, drugą odpiera passaty na wietrze. Już po herbacie gdy się kumka spostrzeże, patyk połknie szybciej niż gumka zetrze. Niczym Godot marzy o lepszych jutrach. Mimoza, albo inna muza w natchniuzach, wypatruje szczęście w wody okruchach. Stoi na jednej nodze skulona, cierpliwa czapla siwa.
    5 punktów
  9. Myślę wierszem bo tak jest przyjemniej między wersami bezpieczny sam siebie nie pytam o siebie po prostu jestem wesoły mogę wymyślić szczęście zdrowie bogactwo nikt nie pozna że plączę przez to kłamstwo o jak jest pięknie wesoły siedzę nie wiesz czy kłamię tylko ja to wiem teraz się śmieję prawda czy fałsz razem ze mną się ciesz będę płakał sam mijam się ze słowami myślą bezwzględną radość smutek trawi z śmiejącą się depresją
    5 punktów
  10. Dusza jest niezwykle lekka, zwiewna, ciąży jedynie pod wpływem przeżyć, jak ciało pod wpływem grawitacji. Czasami waży tyle, co myśli, czuje. Kiedy dokładasz do niej ciężkich niczym głaz doświadczeń, upada. Potem znów wstaje, lekka jak oddech. Lecz gdy chronisz ją, dokładając lekkie pióra, podąża z cichym tchnieniem wiatru, unosi się niczym pył na wietrze, prowadzona subtelną wyobraźnią. Przecina jak słońce ciszę poranka. Wznosząca się niczym ptak na skrzydłach marzeń, unosząc się z nurtem nadziei i pragnień. Lekka, zwiewna, niezatrzymana.
    4 punkty
  11. Dostałem od niej mojej A kilka nietęgich wierszy. Były bardzo dobre, choć może nie umiałem aż tak ocenić, co prowadzi do wniosku, że tym bardziej jak należy docenić. Chwaliłem A, owszem chwaliłem, wiele ścian jest mi w tym świadkiem, choć może nieco za mało i zbyt nieprzekonująco. A być może nie zdawała sobie sprawy, że mi może czasem chodziło o coś nieco bardziej prozaicznego, że tak to ujmę, niż te jej wyśmienicie najlepsze i najpiękniejsze wiersze. Choć z drugiej strony A mogła wiedzieć swoje i to doskonale, bo poetki mają ogólnie wysoki poziom w zdawaniu sobie sprawy. Niniejszym nie narzekam, a skarżę się tylko trochę z czegoś co było przecież niezaprzeczalną przygodą. Zresztą jakby się zastanowić to czego chciałem od A było równie, a może nawet jeszcze bardziej wcale nieprozaiczne, podobnie jak te jej wściekle dobre wiersze. Gdy była na mnie zła nawet jeszcze lepsze wiersze jej wychodziły, ale to inna historia, aczkolwiek mimo powyższej świadomości starałem się jej nie prowokować. To co oczekiwałem od A mogło być wręcz równie niewykonalne jak powtórzenie jej najlepszego i mi najbliższego wiersza o arcymistrzowsko autorskiej wymowie. Jakieś to niesamowite, że chcesz mieć A, a dostajesz jej wiersz, w dodatku tobie adresowany i piękniejszy niż niejedno dzieło sztuki epistolarnej, więc ponad miarę rozwlekłej. Siadasz więc skruszony w kafejce, gdzieś nieco odarty z wrażliwości i doprawdy już nie wiesz, które począć z tym artystycznym faktem fantem. Czujesz się jak uczestnik loterii, która niekiedy mylona jest z za wesołą karuzelą w centrum twojego miasta, której nawiasem mówiąc sporo jeszcze brakuje do Disneylandu. Sytuacja ciebie nieco dziwi, ale przecież życie jest dziwne, więc właściwie to nic dziwnego, że jesteś zdziwiony. Marzysz czasem o skoku na bank, a wychodzi ci co najwyżej skok na banji. Lajf taki. Potem sobie myślisz, raz niechętnie, innym razem w niekłamany sposób, doceniając ten niebanalny stan rzeczy, że właściwie tkwisz w kłopocie rangi poetyckiej, czyli w czymś o relatywnie dużym oddziaływaniu i o odpowiedniej sile rażenia. Ponadto szybko się reflektujesz, że gdy tylko za dużo piśniesz możesz wylądować w dużej rangi nieprzychylnym wierszu jako ten przysłowiowy zły i to pan w dodatku. Już sam nie wiesz, czy czekasz na kolejny wiersz, czy pragniesz by A przestała w końcu pisać, choćby na jakąś dłuższą chwilę wspomagającą nieco zastanowienie, zresztą was obojga. Warszawa – Stegny, 14.10.2025r.
    4 punkty
  12. wczoraj się starły poglądy dzikie i powstał zator wówczas remedium katalizator żona ma inne plany na weekend i powstał zator wówczas remedium katalizator mąż też ma plany ogłosił krzykiem i powstał zator wówczas remedium katalizator szef już od rana nabrzmiały zyskiem i powstał zator wówczas remedium katalizator lecz jak to bywa poległ i system i powstał zator zapchał się sadzą katalizator determinacja wówczas to władza
    4 punkty
  13. nic nie mów proszę rysuję ślady wolne od skreśleń upadłych liści zanim jesień się rozśpiewa nic nie mów nalegam idę po zapachu przenosi mnie ponad nagie gałęzie nie słyszę szelestu litości swobodnie spadam razem z nimi jestem żółty brązowy lekki jestem teraz wiem że wiatr nie wieje mówi do mnie słucham
    3 punkty
  14. Anna nie ma ojca pochowała go dawno temu na skraju sennej wsi takiej co to szemrze zbożem tamtego ranka było ciepło mgły otaczały zagajnik równe stygi skoszonej trawy w połączeniu z kapliczką przy drodze stworzył sielski obraz w to miejsce kolumna żałobników taszczyła ciężką dębową skrzynię płaczki jedna po drugiej ocierały łzy rąbkami cienkich chusteczek do jelcza przesiąkniętego zapachem benzyny ktoś włożył ławki sękate pałąki wieńcy ocierały łydki pomocnych malców +++++++++++++++++++++++++++++ szła z opuszczoną głową krok za krokiem łza za łzą czasami którąś zlizała z górnej wargi słona tak jak spracowane ciało taty który szeroko rozwierał ramiona aby po chwili unieść ją nad głową Dedykacja Ojcom których już nie ma
    3 punkty
  15. Nuta goryczki na języku, ziemiste pierwsze wrażenie, matowa, słona powierzchowność, czarnej lukrecji. Wgryzam się w istotę smaku, jesteś taki soczysty.!? chłonąc wilgotny, korzenny miąższ, rubinową pełnią pestki granatu. Kruchość dotyka kolcami goździków, zewnętrznej powłoki włókien, pragnieniem głębi anyżu, ukrytej, pod skórką pomarańczy.
    3 punkty
  16. spowiadałam ci się z każdego powłóczystego spojrzenia odgarniętego pasma włosów nagłego trzepotu rzęs a ty mi nie wierzyłeś wyciągałeś ze mnie gdzie byłam co robiłam czy ktoś spróbował się oswoić z moim szlachetnym natręctwem myśli chciałam zniknąć ale zapewniałam ciebie że pomimo pozorów całej mojej otwartości i mówienia o wszystkim zamiast o tym co ważne z nikim nie łączą mnie bliskie kontakty ale tobie wiecznie było mało ciągle chciałeś jeszcze więcej mojego życia więcej niż ja sama z niego miałam oficerze prowadzący
    2 punkty
  17. wiosna jesienią muzyka Chopina w tle cieplej na sercu
    2 punkty
  18. Czy w tej studni była woda? Może była, ale miarka, tylko płaska i bez boków, dla pragnienia klamra, klamka. Czy w tej studni była woda? Jakie ma to dziś znaczenie? Życie goni w przeznaczenie.. Inna studnia wodę poda. Czy w tej studni była woda? Przecież byłem, próbowałem.. Chciałem złapać jak motyla, ale wiatrem w twarz dostałem. Czy w tej studni była woda? Może więcej cierpliwości? Może upór w przeciwności? Może mniejsza w głowie soda?
    2 punkty
  19. Dla mnie cebulka, to jak lilia. A dla ciebie jedynie smrodek. A mi cebulka w jedzeniu miła i co ja teraz zrobię? Pyszna cebulka, ona kochana, czy można obie pogodzić? Bo na cebulkę nic nie pomaga, a ona powie: "znów smrodzisz".
    2 punkty
  20. Możliwe, że tekst powtórkowy? o motorniczym opowiem bajkę choć zakończenie nie całkiem fajne tramwajem przez lata chętnie kierował aż w końcu biedak się w pętli zakochał jeździł wciąż na niej szynach powabnych lśniących wilgotnych smukłych i ładnych aż usunięto kiedyś tę pętle dla niego straszne wręcz niepojęte wnet wymieniono na inną oną a on z rozpaczy we łzach utonął już nie usłyszał ślicznych odgłosów takiej miłości zastąpić nie sposób pewnego ranka ciało odcięto wisiał na pętli nad nową pętlą w drewnianej trumnie na kształt tramwaju do grobu włożono skromnie pomału gdzie wewnątrz leży przy zimnych zwłokach kawałek szyny z pętli co kochał
    2 punkty
  21. podstępne koty wpatrzone w każdy mój ruch inwigilacja baśniowa słodycz łabędź płynie bez słowa piękno w milczeniu
    2 punkty
  22. przesadzam słowa jak ludzi jednym daję słońce, bo lubią ciepło rozmów innym cień, bo w milczeniu szybciej rosną niektóre się nie przyjęły - wyrwane z obcych zdań, zwiędły z tęsknoty za dawnym sensem a są i takie, co kwitną dopiero, gdy posadzę je obok siebie i widzę, że trzymają się za ręce
    2 punkty
  23. Zważajcie błagam Was na los tych, którzy dotknięci ciężką chorobą umysłu czy po prostu szaleństwem. Wracają w struktury społeczne jakby zupełnie odmienieni. Wraca im chęć do życia i zdawać by się mogło, że żyją jak dawniej przed chorobą. Śmieją się i korzystają z dobroci młodzieńczego wieku. Lecz kto wie czym żyją i czym karmią swe umysły udręczone latami straconymi, barykadując się po zmierzchu w swych ciemnych, trąconych zimną grozą domostwach. Kto wie czy w korytarzach nie czają się duchy przeszłych, tragicznych zdarzeń, sącząc im do uszu i serc kłamliwe podszepty. Bo kto trucizny miłości choć raz zaznał, ten nie będzie szukał półśrodków by się ratować a sięgnie po rozwiązania skuteczne i nieodwracalne w swoim następstwie. "Lalka” Witaj przyjacielu! Piszę do Ciebie niezwłocznie po powrocie do domu i swego owalnego gabinetu, pachnącego drażniącym nos, lakierem do drewna, kwasowością rozlanych chaotyczną wstęgą niczym kontynenty na bezkresie oceanów, plam zapleśniałej, czerniejącej miejscami pęcherzykami zarodników, spękanej latami całemi skruszenia ścianie. Wilgną słodyczą na dębowej mozaice i wąskim zielonym chodniku. Skołtunionej okrutnie, zaplątanej w trwałym uścisku, mętlice uchowanego wszędzie wokół kurzu i brudu. Wedle lekarzy jestem już zdrowy i dalibóg takim się czuje. Pobyt najpierw w klinice a później uzdrowisku bardzo mi pomógł. Nieprzejednanie wielkie i skuteczne są zalecenia w terapii pana profesora J. To Ty sam poleciłeś mi terapię u niego. Leczyłeś się wtedy z traum i bezsenności, które powstały u Ciebie po pierwszych latach wielkiej wojny. Ach! Jakież to są dwie największe niesprawiedliwości tego świata! Miłość i wojna! Ach tak! Jeszcze obłęd do którego obie ich ścieżki prowadzą. Dasz wiarę że panna D. jest już szczęśliwą mężatką, w ramionach naszego wspólnego znajomego, choć dla mnie jest on bardziej frantem ostatnim i złodziejem. Pana N. Widziałem ich dziś w kościele, siedzących na czele rzędów ław, na wprost samego ołtarza. Jak dwa białe gołąbki, cicho gruchające, zapatrzone w siebie pod wpływem tej trucizny. Żaru uczucia, co pali trzewia, zmysły paraliżuje, cały mózg. Zabija wolną wolę i prowadzi nagminnie w standardy i pokłady służalstwa i utraty męskiej godności. Ach! Wielki Boże! Jaki ja jestem szczęśliwy nie czując już nic, ponad wzgardę okrutną i błysk mam w oczach przy tym taki nienaturalny nieodgadniony. Powiesz mi przyjacielu, że to zazdrości ukłucie w serce kołacze. Być może. Lecz to już nie boli jak dawniej. A bolało tak jakby kto wyrwę w miejscu serca wywołał, płożącą się gangrenicznym zakażeniem na członki i umysł do tej pory lekki i lotny. Pojedynkowałem się w obronie jej godności i o mało co nie zginąłem. Kula wymierzona we mnie, przez jej teraźniejszego męża strzaskała mi żebra. Lecz to jej wzrok obojętny, zastygły ledwie przelotnym mgnieniem, na mym skrwawionym obliczu, strzaskał mi serce na śmierć. Pamiętasz przecież dobrze. Biegałem za nią jak wierny i głupi pies. Spełniałem zachcianki. Obsypywałem srebrem i złotem. Suknie strojne, zamorskie słałem. Zapraszałem do opery i kina. Mój Boże! Ta zdradziecka zimna Gorgona, pozbawiła mnie zdrowia i fortuny. Popadłem tylko w długi i nędzę. Dlatego dom tak wygląda. Musiałem odprawić gosposię i sługę. Teraz posiadłość przypomina bardziej opuszczony nawet przez duchy cmentarz. Ciemno w nim. Pusto i głucho, Przywdziałem swój najlepszy surdut i odpaliłem spokojnie fajkę. Pulsujący dzwon ciszy, rozległ się w korytarzach utopionego w maraźmie domostwa. Rozszedł się po wszelkich zakamarkach. Znalazł mikroskopijne ujścia przez ściany i podłogę od strychu po główny hall. W pokoju byli ze mną moi ostatni przyjaciele oczywiście oprócz Ciebie. Małomówni i nie rzucający się w oczy. Nie narzucający też swojego towarzystwa, bez zgody gospodarza. Na stole stał rubinowy, pełen smaku i dobrego gustu, zamknięty w grubym butelkowym szkle John Jameson. A w szufladzie hebanowego biurka, groźni wybuchowi i nieokiełznani, naładowani jak ciasto świąteczne bakaliami, ostrą amunicją. Ci którzy pomogą mi rozwiązać moje problemy. Panowie Smith i Wesson
    2 punkty
  24. @Annna2 Dziękuję – to wiele dla mnie znaczy. @Migrena Dziękuję! Cieszę się, że udało mi się uchwycić to, co miłość naprawdę robi – że transformuje, wyzwala, objawia. :) @Ewelina Dziękuję – bardzo się cieszę. Pozdrawiam serdecznie @lena2_ Dziękuję – to piękny komplement! @Simon Tracy Dziękuję! Cieszę się, że mimo to chciałeś przeczytać :)
    2 punkty
  25. @violetta Pani też dziękuję za rozmowę, bo: ręce opadają... Łukasz Jasiński
    2 punkty
  26. a noce są nieprzespane szepczą i uganiają się wokół myśli instynktownie otwierają mi oczy zaczytałem się można już odetchnąć resztką wybudzonego wiersza
    2 punkty
  27. Na chwilę Czuc sie Dobrze I zapomniec O problemach Wie to ten Kto w Substancjach Szukal Ukojenia Moze nie w substancjach Lecz W okaleczaniu Szukalam Ukojenia Pomocy Krzyczalam Cicho W srodku Umierajac "Mineło" Lecz co minelo? Kiedy dalej Jak siedze Sama Mysle Nie o dobrych rzeczach O zlych Chce dalej Chwycic zyletke Zrobic cos Zlego Naprawde Zlego Mimo ze jest dobrze Dalej umieram Wewnetrznie Powoli Czasami jest Lepiej Lecz co mi to da? Jak jest lepiej Jeden dzien A jutro Znow Nie chce budzic sie Z swych snow
    2 punkty
  28. Mam ci ja brata nie byle jakiego "wariata", ponoć wszystkie kobiety go kochają na jego punkcie bzika dostają. Gdzie się ruszy chłopina wszędzie czyha na niego dziewczyna, brunetki, blondynki czy też rude wszystkie uwielbiają tą marudę. Strzec się musi dniem i nocą czasem koledzy przychodzą mu z pomocą radzą co robić, podpowiadają dobrych, sprawdzonych rad udzielają. Związana jest z nim historyjka taka za młodych lat u tego chłopaka na widok dziewczyny panika i trwoga, uciekał gdzie się da o la boga. Pewnego razu przygodę miał przed dziewczyną do siostry wiał panika go zżerała, "spodnie latały", "sparaliżowany" był cały. Na ratunek Pan Sobieski pośpieszył dużo nie trzeba było a już się cieszył, jeden kieliszeczek zrobił swoje mógł już ruszać na damskie podboje. Z biegiem czasu i lat wszystko się zmienia historyjka nabiera innego brzmienia, dziewczyn już się nie boi, wielce chojraka stroi. Wysokie ego o sobie ma na hodowli gołębi się zna, gąski, pawie, kury wszelkiego ptactwa cała masa to hodowla na którą idzie spora kasa. Papieroski pali, kawkę pije, całkiem dobrze mu się żyje bywa, że zawodowo pracuje częściej na "fuszkach" bytuje. Lat dzieści kilka padło sakramentalne - tak - nie spoważniał jednak ten rajski ptak, żonkę, dwóch synków ma no i rolę dumnego dziadka gra. Pewne nawyki jednak się nie zmieniają za panienkami oczka nadal zerkają, taka to już jest ta męska płeć i nie zmieni jej żadna sieć. K.W.
    2 punkty
  29. @violetta Jest październik i mamy polską złotą jesień - mówiłem już o tym w sierpniu, a potem będzie przedzimie i na przełomie grudnia i stycznia będzie śnieg, zawierucha i mróz i to nic nie ma wspólnego z religią ocieplenia - sekciarskim dogmatem dla ludzi głupich. Łukasz Jasiński
    2 punkty
  30. już, natychmiast, zamieniaj w dom wszystko: suche pędy, patyczki tak cienkie, że ledwie je widać, szkiełka z roztrzaskanych butelek, stare płyty CD robiące w barach za podstawki pod browar, chłamięta z plecaków i szuflad, zeszyty i kamienie. stwórz z tego budyneczek tak kruchy, by zawalił się jak najszybciej, zniknął z oczu złośliwców, przeszedł do wieczności, czytaj: na drugą, nieoficjalną stronę, poza granicę logiki, wwalił się do innego wymiaru – i trwał tam, tylko dla nas. i chronił, był bezpieczną przystanią dla dwóch zbłąkanych łodzi. stwórz nam budyneczek-dżunglę, w której rozpocznie się wariackie, autochtoniczne cocktail party: para odszczepieńców trzaskająca młotami w matryce bezbronnie technologicznych zwierząt, usmartfonionych bestii, odlogowująca się (w tym wyrazie nie ma błędu!), brutalnie i nożem, z nieprzyjaznego świata cyfry. wprost w swoje zakamarki, w głąb niepoznania.
    2 punkty
  31. @Berenika97 piękna i poetycka Twoja epifania.
    2 punkty
  32. @Annna2 Aniu, sprytnie zastawiłaś pułapkę! Czytam, próbuję rozszyfrować te zagadkowe obrazy - "passaty na wietrze", "kumka", "patyk i gumka", myślę sobie: symbolika? metafora kondycji ludzkiej? Może chodzi o artystkę .... I nagle - "czapla siwa" na końcu! Cały wiersz się przewraca jak domino i układa na nowo. Wszystko nabiera sensu: ta jedna noga, cierpliwość, wypatrywanie "szczęścia w wody okruchach" (czyli rybek!), ten patyk, który "połknie szybciej niż gumka zetrze"... Uwielbiam ten żartobliwy ton - "cnotami nie grzeszy jak wielcy artyści", "mimoza albo inna muza w natchniuzach" (to "natchniuzy" jest świetne!). Pokazujesz czaplę z przymrużeniem oka, z sympatią dla jej drobnych niedoskonałości. A jednocześnie - czy to tylko o czapli? Bo ta "czapla jak Godot marząca o lepszych jutrach" to już coś więcej. Każdy czasem stoi na jednej nodze, skulony, cierpliwy, wypatrując czegoś w wodzie... Dowcipny, zaskakujący wiersz. Bardzo mi się podoba. :)))
    2 punkty
  33. natura jak kobieta przebiera się często spogląda na taflę jeziora robiąc miny chętnie by się głośno zaśmiała lubi jednak ciszę i szmer strumienia o poranku myśli co teraz ubrać jesień robi codziennie makijaż jest kolorowo dziś pobawi się ze słońcem umyje w ciepłym deszczu wiatr susząc ją potarga fryzurę lubi luz w każdej porze roku ma frajdę 10.2025 andrew
    2 punkty
  34. Nie oglądajmy się za siebie, licząc pożółkłe kalendarze. Jeszcze spróbujmy złapać w locie, choćby najmniejsze z naszych marzeń. Odnajdźmy dawne polne ścieżki, gdzie kwiaty, drzewa, złote słońce. Nim się ukryje za horyzont, poczujmy jeszcze puls gorący. Nie patrzmy, co na końcu drogi, licho spać lubi za zakrętem. Dopóki igra w oczach płomień, cieszmy się chwilą, jak prezentem.
    2 punkty
  35. @huzarc Cieszę się:):) pozdrawiam:) @Migrena Bardzo dziękuję za tak życzliwe słowa:):) @Alicja_Wysocka To prawda, cieszmy się jeszcze:):):) @FaLcorN Dzięki:):) @Manek Dziękuję:):)cieszę się, że Cię zainspirowałam:):) @Berenika97 Dziękuję Bereniko:):) @Jacek_Suchowicz Ty to dopiero masz lekkie pióro, jeżeli na poczekaniu tworzysz takie odpowiedzi:):) @viola arvensis Ojej Violu, jak miło przeczytać takie słowa:) dziękuję:)
    2 punkty
  36. Witaj - dziękuje serdecznie za powyższy komentarz - szczery jest - Pzdr.uśmiechem. @Adam Zębala - @huzarc - dzięki -
    2 punkty
  37. Jesienne liście barwią się i tańcują święci kropelka
    2 punkty
  38. "Proponowanie kompromisu jest jak sugerowanie rekinowi, żeby najpierw cię polizał." M. Dobbs
    2 punkty
  39. Grzech i kara! Śmiertelna ofiara! I ciach! Kolejny brat gryzie piach! I tylko echo - strach! Krople deszczu dudnią w dach!
    2 punkty
  40. wczoraj zgubił nadzieje dziś znalazł gruby sznur usiadł przy kominku patrzy w ogień szuka prawdy w nim wczoraj był człowiekiem dzisiaj nie jest już nim nie myśli czy warto szukać to co zgubił czy lepiej do piekła iść wczoraj znał uśmiech dziś poznaje łzy mało tego słyszy jak w oddali ujadają psy myśli znak to czy przestroga która zamyka lub otwiera mu do jutra drzwi
    1 punkt
  41. Muzykalny piroman z Wetliny chciał uczynić seksbombę z gaździny. Gdy gospocha strzeliła focha, gdy huknęła gromkim - Wynocha! - to w harmonii z nią stroić jął miny.
    1 punkt
  42. @Simon Tracy Nie dowiesz się, jak nie wyślesz do kilku wydawnictw jednocześnie. Mody wracaja! Bywam na spotkaniach z pisarkami. Pierwsze ich książki czasami dłużej były bez odzewu, ale wystarczyło, że odezwało się jakieś wydawnictwo - i lawina ruszyła. Dużo ludzi lubi się bać, lubi horrory , a wydawnictwa oprócz książek wydają e-booki i audio- booki. Może jednak warto spróbować. :)
    1 punkt
  43. No przecież, że nie. Napisałam ironicznie, myślałam, że to czytelne.
    1 punkt
  44. @FaLcorN rozumiem. Pozdrawiam i miłego wieczoru 😊
    1 punkt
  45. @Berenika97 ... lustro przygląda się z ciekawością myśli bawią kolorami słów których nie trzeba wypowiadać olśnione oczy płoną ... Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia
    1 punkt
  46. @Migrena Ten wiersz jest znakomity — pełny gniewu, empatii i bolesnego realizmu, a przy tym naprawdę poetycki, nie publicystyczny.
    1 punkt
  47. @Berenika97 jest to tekst o transformującej, wyzwalającej i objawiającej mocy miłości. Prześlicznie napisany :) Bereniko. jestem zachwycony !
    1 punkt
  48. @Starzec czytam i czytam i co wy na to że powstał zator ale zadziałał katalizator :))
    1 punkt
  49. Pomyłki rzecz ludzka :)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...