Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.09.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. zasłaniamy głód miłości czym popadnie miałkim słowem błahą myślą niedokładnie lecz nie uda się oszukać tej tęsknoty nie przekupi jej namiastka byle dotyk w głębi serca przeczuwamy przecież skrycie że pokochać trzeba najpierw własne życie
    9 punktów
  2. jaki problem, kochani czemu głowy was bolą? przecież panny źrenice odbijają nam kolor buraczkowy z buraczka jakby zmierzch malinowy, a groszkowy - jest groszek który w ustach się słowi oliwkowy w oliwkach tak się światłość przelewa... a blask rzęsy przymruża zieleń z żółcią chce śpiewać zaś od piórek gołębia przywłaszczono - gołębi, mokry jak ranna rosa choć spokojny - to ziębi butelkowy - z butelek fal zielonych i ciemni morski wstał wprost po burzy pośród nocy zagłębin popielaty - z popiołu seledyny w nefrytach jeśli nie wiesz i nie znasz, od księżyca pożyczaj karmelowy, jak ciepło pomarańczę - od słońca bo przebiera w dobranoc każdy promień na końcach
    7 punktów
  3. spadamy zrzucamy łupinę na jesień życia tęsknimy za drzewem tęsknimy za życiem nadzy i bezbronni jednak gładcy już bez kantów i bez kolców oddanie czekamy aż nas wdepczą w ziemię to jedyna nadzieja na odrodzenie
    6 punktów
  4. Umrzeć Pod sztangą nazbyt ciężką Na kobiecie w obcym i cudzym łóżku Obok drzewa starego jak ja Ponad wrogiem ściętym na kolana W kraju swego życia I śmierci
    6 punktów
  5. Czasami mam wrażenie, że moja wolność ogranicza się do wolnych żartów.
    4 punkty
  6. Polityk wdziera się do przychodni NFZ jak tornado w złotej marynarce, jak kapsułka witamin z huraganem w środku. Drzwi skrzypią jak stare respiratory na kredycie. Kolejka pacjentów cofa się w popłochu – czują, że zaraz zniknie im nie tylko limit refundacji, ale i resztki nadziei. Rejestracja mdleje, bo wszystkie miejsca są już „tylko prywatnie”. Krzesła jęczą i próbują schować się pod podłogą. Termometr robi fikołek i udaje martwego. Plakaty o zdrowiu rwą się same – wiedzą, że zdrowie to luksus. Lewatywa rzuca się pod nogi pielęgniarki, błagając o ratunek przed uzyciem politycznym. Polityk siada. Fotel pęka jak budżet po wyborach, jak złamana obietnicą wyborcza. Kroplówki skaczą jak kibice na stadionie – każda kropla to podatek, każdy worek – dotacja dla kolegi z partii. Pacjenci chowają się pod stołami. Stoliki robią salta. Gabinet drży jak cały system ochrony zdrowia. Lekarz blady jak recepta bez refundacji. Stetoskop na jego szyi dygocze jak bankomat przy pensji minimalnej. Biurko ginie pod brzuchem polityka – Zeppelin absurdu unoszony na naszych składkach. Oczy – dwa rentgeny pychy. Oddech – inhalator z piekła, co dmucha na półki z lekami. Syropy bulgoczą jak marszałek sejmu w amoku. – Co panu dolega? – pyta lekarz drżącym głosem. Polityk śmieje się jak rezonans magnetyczny na dopalaczach, śmiech rozdziera gabinet na części pierwsze. – Wszystko mnie boli, doktorze! Plecy od noszenia władzy, ręce od brania kopert, żołądek od darmowych bankietów, nogi od omijania kolejek do specjalistów… A sumienie? – tu wybucha rechotem – Nie pamiętam, gdzie je zgubiłem! Lekarz nie cofał się, nie drżał. Patrzył na polityka w absolutnej, nienaturalnej ciszy. Na jego policzku, tuż pod okiem, pojawiła się linia – pojedyncza, lśniąca kropla, która sunęła wolno w dół. Nie była słona. Była lepka jak zaschnięty tusz, gorzka jak brak refundacji. Ciśnieniomierz na biurku zaczął dziwnie syczeć, jakby łapał ostatni oddech tuż przed krzykiem. Wtedy eksplodował. Skala kończyła się na słowie „EGO”. Rentgen pokazuje wnętrze: katastrofalnie rozdęte ego za publiczne miliardy. Widać przerzuty władzy na wszystkie organy, metastazy stanowisk w każdej tkance, a w sercu – pustą salę sejmową. W środku wakacje na Krecie, darmowe kotlety, kilometrówki, premie, premie, premie. Dookoła – zadłużone szpitale, pacjenci czekający latami na operacje. Długopis lekarza wybucha w dłoni. Tusz wsiąka w sufit i układa napis: „Naród zapłaci”. Szafka na leki płonie ze wstydu. Pielęgniarka mdleje, rejestratorka śpiewa hymn w omdleniu. Kroplówki robią falę. Pacjenci salutują jak w Sejmie. Polityk wspina się na wagę i czyni z niej tron. Ze stetoskopu – berło. Z kart pacjenta – nową ewangelię o sobie. Każdy kilogram jego ciała to nasze podatki. Każdy oddech – kredyt wzięty w naszym imieniu. Każde mrugnięcie – nowa ustawa na jego korzyść. Wstaje i woła: – Tu nie ma przychodni! To moje żarowisko! A wy wszyscy jesteście moimi sponsorami! Pacjenci uciekają przez okna. Stoliki robią fikołki. Strzykawki latają jak ptaki apokalipsy. Lekarz chowa się w szafce, która rozpada się z hańby. Na podłodze rozsypane tabletki i recepty układają się w napis: „Tu był Polityk. I już nikt… nigdy nie wyzdrowieje.” Ostatnia tabletka toczy się po podłodze, zatrzymuje w kałuży krwi i wykwita na niej napis: „REFUNDACJA = 0 zł”.
    4 punkty
  7. oślepione dobrocią nie wiedziało czy tylko być czy ciemność zapraszać dla równowagi bez szybowania do lepkich cząstek czasu tylko jak one wolno śnić dużo lecz za mało by myśli uchronić do jasnego świtu przez cienkie drgania przyszłości cały las ogarnąć przeszłością pokochać go jeszcze bardziej długimi chwilami tęsknoty i lęku kropelkami rosy namalować deszcz
    3 punkty
  8. Nasz grzech wspaniały świat cały obiega, Aż hen wysoko pod chmury sięga. Bóg spojrzał z góry i rzekł z uśmiechem: "Głupota wasza niech leci z echem, Niech sobie fruwa gdy brak rozumu, Tylko mi w niebie nie róbcie szumu." Ispiracja: wiersz Harasymowicza.
    3 punkty
  9. jak zwykle gdzie spojrzysz co usłyszysz zobaczysz chciałbyś poprawiać a świat świat ma się dobrze my ludzie nie wszyscy 9.2025 andrew
    3 punkty
  10. Mialam iskierkę W oczach widoczną Nie tylko podczas Uśmiechu, Ona byla Po prostu gdzieś tam W oczach mych. Lecz wraz z Iskra ognia, Zapałki i zapalniczki Zniknęła... W tym wszystkim Sie rozpłynęła Teraz, gdy spojrzysz W oczy me Pusta tęczówkę ujrzysz Bo iskierka przy tych tremach Zatopiła sie głęboko w zmartwieniach
    3 punkty
  11. Uçraşqanda – Abdurehim Ötkür (Kiedy się spotkamy) Kiedy wczesnym rankiem ujrzałem sułtankę, rzekłem: Tyś Panią z mych snów? Odrzekła mi: Nie! Miała blask w swych oczach, a na dłoniach hennę. Rzekłem: Tyś jutrzenką? Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Jak się zowiesz? Odrzekła: Ayxan. Spytałem: Gdzie mieszkasz? Odrzekła: Turpan Rzekłem: Co cię trapi? Odrzekła: To tylko żal. Rzekłem: Czy to miłość? Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Piękna jak księżyc! Rzekła: Chodzi o mą twarz? Rzekłem: Oczy jak gwiazdy! Odrzekła: Przestań! Rzekłem: One iskrzą! Rzekła: Czy me słowa? Rzekłem: Czyś ty wulkan? Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Co się marszczy? Rzekła: To moje brwi! Rzekłem: Czy to nutria? Nie, to me włosy! Rzekłem: Co ma piętnaście? Rzekła: Ja mam tyle lat. Rzekłem: Czy już kochasz? Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Gdzie jest morze? Rzekła: W moim sercu. Rzekłem: Czym jest piękno? Powiem ci o pięknu! Rzekłem: Czym jest słodycz? Rzekła: To mój język! Rzekłem: Pozwól spróbować! Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Czy to łańcuch? Rzekła: Tak, to on. Rzekłem: Czy jest koniec? Rzekła: Tam zmierzam! Rzekłem: To bransoleta? Rzekła: Tak, to ona. Rzekłem: Czy się boisz? Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Czemuś nie w strachu? Rzekła: Bo przy mnie Bóg! Rzekłem: I co jeszcze? Rzekła: I mój lud! Rzekłem: Czy to wszystko? Rzekła: Jeszcze dusza! Rzekłem: Czy jesteś wdzięczna? Odrzekła mi: Nie! Rzekłem: Czego pragniesz? Rzekła: Czerwonych róż! Rzekłem: A co z trudem? Trud to jedna z dróg! Rzekłem: Kto to jest Ötkür? Rzekła: To mój sługa! Rzekłem: Czy go sprzedasz? Odrzekła mi: Nie!
    3 punkty
  12. Zięba Zięba w wielu kolorach ziębi się nieustannie. Chowa się przeziębiona, niemniej lśni nadal ładnie w nieba kolorach głębi, w czerwieniach trel i popiel. A czy to ciągle zięba? Bazie wiraże — może? inspiracja: @Alicja_Wysocka Luminaria Pan Niteczka ma stosik materiałów zetlałych w każdym kolorze nieba, od brązu aż po grafit. Na garnitur z kieszonką, na fartuszek na gruszki, dla sprawnego fryzjera i dla pyzatej wróżki. Pan Niteczka używa szpulek, co się przydają. Schowane i pod stołem z maszyną doskonałą, która bębni i stuka, obrzuca, zygzakuje, owerlokiem zachwyca, ściegiem krytym flirtuje. Pan Niteczka się ostał, zakład zgasł włókienniczy. On chciałby wciąż stębnować, odszedł prawie jak z niczym. Nieogrzane mieszkanie ciągle stoi otworem, krawczyk dla ludzi mieszka, jakby mógł przecież odejść.
    3 punkty
  13. Zrobiłaś ze mnie swój nocnik wypełniasz go fekaliami i mówisz że to dowody miłości Nasza codzienność przepływa wydalana przez nieczułe usta Po prostu nienazwana A Oni mają swoich własnych poetów którzy mówią aż dłonie są spuchnięte od oklasków Nie potrzebują takich jak my i ja z innego świata po niewłaściwej stronie betonowej tęczy Oni są cyfrowymi sternikami a my tylko śladem węglowym który chcą utlenić spalić na miazgę krematoryjnej ciszy bo tylko ciszą dla nich jesteśmy
    3 punkty
  14. Zdaje mi się, że widzę… Gdzie? Przed oczyma duszy mojej. I znów powraca twój cień ulotny jak wiatr, co muska łzy zaschnięte Szukam cię w szmerze drzew, w śladach odciśniętych na starym krześle, w zapachu, co wciąż jeszcze błąka się po korytarzach milczącego domu I wciąż szukam, wciąż jeszcze szukam Ciebie Bo oczy bywają ślepe od nadmiaru dn(i)a A ja nie wierzę, nie uwierzę Że już nie ma przy mnie Ciebie
    3 punkty
  15. Pięknie słoneczko nam dziś grzeje, Pani Jesień bardzo łaskawa po kilku dnia szaleństw z wiatrem z sił opadła, odpoczywa. Nie wiadomo jak długo potrwa ten stan więc korzystajmy póki się da, wybierzmy się z rodzinka na spacer do parku, ogrodu zrelaksować się . Złapać w płuca tlenu ile się da, bo wiadomo co nas czeka, zima zła, nazbierać żołędzi, kasztanów potem dzieciaki frajdę mają, ludziki powstają. Przysiąść na ławeczce tu i tam bużkę do słoneczka wystawić, może jeszcze uda się troszkę opaleniznę poprawić. W końcu uzbierać liści kolorowych zabrać do domku w wazon wstawić, piękna sprawa mówię wam, pamiątkę ze spaceru w domu masz. Korzystajcie póki aura sprzyja za drzwiami czeka sroga zima spacer pośród bieli bajka inna każda pora roku swe uroki ma. K.W.
    2 punkty
  16. gdy ojciec krzyczał to matka płakała bo nam pod stołem walił się świat lecz gdy miał humor to się uśmiechała widząc jak na blacie rośnie domek z kart
    2 punkty
  17. Ogarnęły nas deszczowe psy mój z bólu wyje twój głośno warczy skończyły się słoneczne sny zostały tylko rozrzucone karty joker szczerzy bezlitosne kły ze swym szyderczym uśmiechem gdzie nas dwoje lecz nie ma my koniec świata bez ciebie przebiegłem król kier stracił władzę teraz jest winnym waletem przez damę pik walczy z kacem winami z potłuczonym szkłem zbiegły się asy z rękawa wyśmiały nieszczęśnika jego wina jego kara niewinna łza z policzka zawiniona talia się przetasowała karty już inne lecz wciąż te same jakby je śmierć namalowała bez kolorów smutne na amen tylko znowu te asy co ich za dużo w talii stoją na czarnej mszy nad jopkiem ofiarnym składają go w ofierze na karcianym cmentarzu chociaż on to przeżyje na ich winnym talerzu msza się kończy biją dzwony na karcie śmierć za życia został żywcem pochowany asy z uśmiechem biją brawa
    2 punkty
  18. Przed wojną podkarpacki nafciarz kupił od galicyjskiego żyda ozdobną kamienicę. Kamienica była wielopiętrowa i rozległa a stała na Starym Mieście w Krakowie. Ostatnie, trzecie piętro kamienicy na które składało się pięć pokojów zajął nafciarz ze swoją żoną. Na parterze znajdował się wytworny sklep jubilerski. Wojną nie odbiła się na kamienicy ani jej właścicielu żadnymi negatywnymi skutkami, bo wyżsi oficerowie niemieccy którzy zajęli pierwsze i drugie piętro mieszkali tam w zgodzie z kulturą i dobrym wychowaniem czego brakowało im zapewne kiedy pełnili służbę w okupowanej Polsce. Po wojnie nowo powstałe państwo robotników i chłopów przejęło kamienicę we władanie, co skutkowało zamianą wytwornego salonu jubilerskiego w pospolitego rzeźnika, na piętro wyżej wprowadziło się małżeństwo sędziów którzy dopiero uczyli się mówić po polsku, na piętro zaś drugie kilkoro dziwnych ludzi którzy nie okazywali sympatii nikomu. Wkrótce po wojnie umarł nafciarz pozostawiając w mieszkaniu żonę z małą córeczką. Lokatorzy z kamienicy zmieniali się niespecjalnie często i tylko konieczność podpisywania druczków meldunkowych przypominała żonie nafciarza o tym, że jakby na sprawę nie spojrzeć dom jest dalej jej, chociaż nie ma w nim nic do gadania W roku 1995, w kilka lat po upadku komunizmu żona nafciarza wywalczyła w sądach formalny zwrot kamienicy po czym zmarła na atak serca. W latach powojennych córka zmarłego właściciela wyszła za mąż za lotnika. Ze związku urodziła się córeczka. Nazywała się Irena K. i jej poświęcam tę opowieść. Rodzice pani Ireny zginęli wkrótce w makabryczny w wypadku samochodowym we Włoszech dokąd wybrali się na zażywanie morskich przyjemności i wypoczynek. Jeszcze przed odzyskaniem kamienicy pani Irena wyszła za mąż za kapitana żeglugi wielkiej. Żona kapitana miała własne biuro handlu nieruchomościami i była osobą bardzo obrotną. Kiedy jej mąż pływał po morzach i oceanach świata jego żona wyprowadziła z własnej kamienicy lokatorów z poprzedniego systemu zasiedleń i przeprowadziła remont po lokatorach którzy mieszkań nie szanowali bo zgodnie z ówczesną logiką myślenia mieszkania w prywatnej kamienicy były niczyje, chociaż przecież lokatorzy sami tam mieszkali. Mieszkanie po małżeństwie sędziów zza wschodnich rubieży przedwojennej Rzeczpospolitej przedstawiało obraz jak z impresjonistycznych malowideł mistrzów pędzla. Konieczny więc był remont wielozakresowy. Podczas tego remontu w którąś niedzielę kiedy robotnicy wynajęci do przeprowadzenia remontu wypoczywali poza miejscem pracy pani Irena weszła do jednego z remontowanych mieszkań. Dotykała tego i owego aż dziwnym trafem poruszyła jednym z kafli wyjątkowo pięknego pieca. Kafel był w cokole i został poruszony szpicem eleganckiego buta. Kobieta odkryła, że wysuwa się on po nacisku w określonym miejscu i pod pewnym kątem. Irena K wzięła drewnianą, metrową poziomicę robotników remontowych, klękła i z niedużej skrytki wygrzebała kilkanaście woreczków. W każdym z nich były kunsztowne wyroby ze złota, złote monety, kolie, bransolety i pierścionki wysadzane kamieniami szlachetnymi. Gdyby tak kosztowności liczyć na kilogramy to pani Irena córka polskiego nafciarza i żona kapitana żeglugi wielkiej stała się nagle posiadaczką prawie 10 kg precjozów. Kiedy po miesiącu mąż Ireny K. wrócił z rejsu bardzo w nim zakochana żona z kokieterii i własnego poczucia dobrego smaku położyła mu pod kołdrą w małżeńskim łożu kilogramy kosztowności jakich nawet on kapitan wielkiego statku morskiego nigdy w życiu nie widział. Mijają lata w których zakochani małżonkowie żyją miłością, czerpiąc z życia przyjemności jakie dane są jedynie bogatym i pewnym siebie ludziom. Ale któregoś dnia kiedy mąż pływał po morzach południowych przyszedł do niego, ale na adres małżonków list z Francji od francuskiego armatora. Ponieważ małżonkowie mieli takie zwyczaje Irena K. list otworzyła. Było tam pytanie czy kapitan Andrzej Władysław K. jest skłonny objąć stery na liniowcu oceanicznym bo jak armatorowi jest wiadomo od prawie roku kapitan nie przyjmuje żadnych ofert. Irena K. pomyślała tak. Skoro mąż nigdzie teraz nie pływa a okłamuję ją, że to właśnie robi to znaczy, że ma kochankę. Kiedy mąż wrócił z rejsu godzinami opowiadał żonie o całej podróży dzieląc się z nią wrażeniami i opowiadając rozmaite jej szczegóły. Na okazany list armatora francuskiego wybuchnął śmiechem. Ponieważ kobieta nie potrafiła rozwiązać tej mocno trapiącej jej tajemnicy męża sama pobiegła do prywatnego detektywa. Kiedy w trzy tygodnie po powrocie mąż znowu wyruszał w rejs dyskretnie towarzyszył mu detektyw. Wrócił po kilku dniach i zdał Irenie K. relację ze śledzenia męża. To prawda, że mąż jechał nad morze ale do niego nie dojechał bo zacumował w Bydgoszczy, a konkretnie w uroczym podmiejskim domu z okazałym ogrodem. Statek zaś na którym objął stery nazywa Marzena W. Detektyw sprawdził też specjalny wykaz obsad statków morskich i okazało się, że nazwisko kapitana figuruje tam po raz ostatni prawie 2 lata temu . Po zasłyszeniu tych rewelacji właścicielka pięknej kamienicy, wnuczka przedwojennego polskiego biznesmena, córka lotnika, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrała się za swoim mężem do domu Marzeny W. do miasta Bydgoszcz wkładając w elegancką torbę LOUISA VUITTONA wykonaną ręcznie ze skóry warana z Komodo, używany młotek murarski. Przedmiotem prawniczych rozważań jest to czy Marzena W. działała w obronie własnej kiedy nożem kuchennym ugodziła Irenę K. w serce powodując jej śmierć, czy też dźgała rywalkę nożem bo ta przyjechała zabrać jej człowieka do którego już bardzo się przyzwyczaiła. Na krzyk obu bliskich sobie kobiet przybiegł z ogrodu zażywający akurat kąpieli słonecznej kapitan żeglugi wielkiej. Irena K. zmarła w przedpokoju rywalki do względów męża. Marzena W. stanęła przed sądem który zajął się rozwikłaniem zawiłości prawniczych związanych z zakwalifikowaniem zabicia wymachującego młotkiem człowieka w przedpokoju własnego domu. Takiego przecież człowieka do którego żywi się emocjonalną niechęć związaną z próbą odebrania sobie swojego własnego wybranka serca. Z tego co wiemy kapitan żeglugi wielkiej pan Andrzej Władysław K. definitywnie zerwał z morzem. Jest dzisiaj bardzo zamożnym człowiekiem bo bardzo bogata żona zostawiła jemu jedynemu ogromny majątek. Na marginesie sprawy o zabójstwo, kiedy badano jej okoliczności, policja dowiedziała się o niezwykle wartościowym znalezisku Ireny K. Nic policji jednak do tego. Bo jeżeli ktoś lata temu znalazł coś we własnym domu to jest to tylko jego własne szczęście. Upływ lat czyni takie znalezisko niedostępnym również dla organów finansowych. Nie warto za niewiernym mężem latać z murarskim młotkiem bo można stracić na zawsze nie tylko jego samego ale również własne życie.
    2 punkty
  19. kwiaty na łące polna mgła sad pachnący owocem wieczorna świerszcza przytulna gra splecione dłonie starców dziecięcy uśmiech zadowolona matka na końcu dnia to czysta poezja szczery zamiar ma jest kluczem który nadzieje otwiera więc niech trwa ozdabia horyzont niech udowadnia że warto żyć
    2 punkty
  20. Ja i ty Umieramy tak jak nasze sny A świat rozpada się Na kawałki Częstując nas Chlebem i winem Jak ciałem i krwią Chrystusa Na ostatniej wieczerzy Kto pilnuje naszych pacierzy?
    2 punkty
  21. wczoraj przed zaśnięciem pisał mi się wiersz, jasną myślą na czerni postawiłam kropkę - będzie na jutro, odnajdę go z dzień dobry gdzie jest - dlaczego? może się zgubił i śni się teraz tobie?
    2 punkty
  22. epitafium odszedł na zawsze, dobrze zużyty, lecz chodzą słuchy często zmarnowany i tutaj różne zdanie bywać mamy bywał przecież różnymi językami na kartach książek, gazet, czasopism opisywany obecnie zkomputeryzowany zawsze na czasie i upływający przeszły, teraźniejszy, przyszły nigdy nieustający dziejowy ************************
    2 punkty
  23. grzech to narzędzie kontroli zarzucone na szyję człowieczeństwa brzemienne w oskarżenia i złudne obietnice zastraszony zwierz szybciej wpada w pułapkę zachęcony łakociami cywilizacji głaskany biczem rzeczywistości wierzy - tak musi być wbrew sobie zaprzeczając i własnemu duchowi wybacz mi Wszechświecie za myśli bezgrzeszne **********************
    2 punkty
  24. @Wiesław J.K. dla jednych zużyty dla innych zmarnowany ważne że przeminął i wrzucił przeszłość w pamięć choć go opisują niczym się nie przejmuje płynie niezależnie tylko dla nas tu jest :))
    2 punkty
  25. Pięknie napisany wiersz o kolorach, czuć w nim wrażliwość i ciepło:):)
    2 punkty
  26. @Jacek_Suchowicz jest, ach jest - całe morze, a co któryś ma smaki ten od wody jest zimny ciepły - słońcem bogaci jeszcze mają zapachy jagodowe czy wiśni marcepany z migdałów, waniliowy - też pyszny aż się oczom pstrokaci - aż się zjadać zachciewa istny jarmark cudeniek - dla artystów wyprzedaż @Kwiatuszek, @sam_i_swoi, dziękuję :)
    2 punkty
  27. a groszkowy ten z groszku swą zielenią nam brzdąka wyłuskany po troszku nie pozostał na strąkach śmietanowy ze śmietaną ma dużo wspólnego pełnotłustą lubianą biel z drobiną żółtego morelowy z morelą coś na stałe wciąż łączy ej by można wymieniać tych odcieni tysiące :))))
    2 punkty
  28. Witaj Alicjo - mój wiersz z archiwum - dawne czasy - miło że czujesz ten obraz - dziękuje - Pzdr.serdecznie. Witam - dokładnie tak jak napisałaś - dziękuje za przeczytanie - Pzdr.jesiennie. Witam - dawne czasy - oczywiście to mój wiersz - cieszy mnie że dobry emocjonalny - dziękuje - Pzdr.zadowoleniem. Witaj - miło że czytasz - dziękuje za owe świetne - Pzdr. Witam - zgadza się - poruszający ale prawdziwy - dziękuje za czytanie - Pzdr.uśmiechem. Witaj - miło że czytasz - dziękuje - Pzdr. @iwonaroma - @Moondog - @wierszyki - @Natuskaa - dziękuje -
    2 punkty
  29. @iwonaroma Twój wiersz to piękna metafora - "zrzucanie łupiny" to nie tylko fizyczne starzenie się, ale też pozbywanie się wszystkich masek, może ostrych krawędzi charakteru - zostaje coś prawdziwego. Szczególnie mocno brzmi dla mnie ta fraza - "nadzy i bezbronni , jednak gładcy" - jest w niej paradoks siły w bezbronności, piękna w prostocie. A końcowe przejście od pozornie pesymistycznego obrazu "wdeptania w ziemię" do nadziei na odrodzenie to świetny zwrot - pokazuje głębokie zrozumienie tego, jak działa życie. Bardzo mi się podoba!
    2 punkty
  30. Im bardziej się spieszysz tym bardziej nie zdążysz na zachody słońca i trzeźwość poranka i na wdzięczne kwiaty co podlewać trzeba i na ciepłe mleko wlewane do dzbanka. Nie zdążysz na miłość na przyjaźń nie zdążysz bo pędzisz na oślep nie patrząc na boki i na ptaki w górze co podziwiać trzeba na łąki i liście śniegi i obłoki. Nie zdążysz pomyśleć nim cokolwiek powiesz głębokich oddechów nie pozna twe ciało w tej ciągłej gonitwie nie znajdziesz wartości a to co dogonisz to będzie ci mało. Dzień za dniem przepędzisz i noc minie prędko i nad snem proroczym też się nie pochylisz choć świat pełen znaków przesłań, drogowskazów to pognasz jak wariat nie znajdując chwili. Na starość dogonisz zgorzknienie i pustkę i przykrą refleksję że wszystko minęło gdy głowę przyłożysz do zimnej poduszki zrozumiesz- to życie to tylko twe dzieło. Więc usiądź spokojnie zasmakuj w wolności i machnij swą ręką na pośpieszne życie podlej wszystkie kwiatki wypij ciepłe mleko oddychaj i śmiej się poczuj serca bicie...
    1 punkt
  31. psotka nie psoci szkodząc to psota może zaszkodzić I już w szpitalu się leczy popada w depresję Broniąc demencję okaże Oni nie wiedzą co jej zalecić A osowiali starsi pacjenci w pielucho majtkach przyjęci Uśmiechają się smutno Zdrowiem swoim zajęci Psotka pokręca nosem myśląc o smarkach Oni że gil mu leci Tu aniołek z fiołkiem I niespodzianka Ptaszki fruwają Nad głową bo zobaczyli Bawiące się dzieci przy zasmarkanych dziadkach Chichotki psotki małe nieznośne Seniorów i innych to latorośle Psoto ty wzniośle wciąż nie wiesz Psotką też byłeś i może będziesz Tam w niebie
    1 punkt
  32. A ciągle mnie prosiła żeby grać z nią w otwarte karty. I nawet tak grałem, choć i ja chciałem wygrać. Lubiłem ją przecież, nieporadnie tkwiąc wśród tych moich własnych zasad, reguł i ograniczeń. Rzecz tylko w tym, że ta gra była nieco jednak jednostronna. Ona nigdy mi nie powiedziała i już nie pamiętam skąd się o tym dowiedziałem, że miała w zanadrzu czwórkę asów na tak zwany wszelki wypadek. Trudno się temu dziwić jakoś przesadnie, choćby dlatego, że wszelkie wypadki chodzą faktycznie po ludziach. Warszawa – Stegny, 29.09.2025r.
    1 punkt
  33. @Migrena Dziękuję pięknie:) @Marek.zak1 Dziękuję Marku:) @Annna2 To prawda:) dziękuję i pozdrawiam:) @Jacek_Suchowicz Dziękuję za Twój niezawodny komentarz:):) @Berenika97 Bardzo mnie cieszy Twoje uznanie:):) serdecznosci posyłam:)
    1 punkt
  34. Cieszę się, dziękuję :) Super :) dziękuję @huzarc dziękuję :)
    1 punkt
  35. 1 punkt
  36. @Berenika97 - dziękuje serdecznie -
    1 punkt
  37. Mam na sobie spodnie szyte na miarę mojej męskości mierzonej denimem pokryte w całości stęchlizny zapachem i kłami co atakują tętnice Nie ściągnę ich nawet z lufą przy skroni choćby przez nie mieli mi zedrzeć skórę nie skrócę ich nawet za monet tony bo jeszcze ktoś mi wręczy kwiatów bukiet Bez nich moja płeć staje się niepewna przez rany cięte uciekają toksyny a w skórze grzęźnie akceptacja i łzy... Jakie łzy kurwa! Wracać do więzienia
    1 punkt
  38. @Migrena niestety, tak jest.
    1 punkt
  39. @Marek.zak1Bardzo dziekuje! Słyszałam, że głową się je. :) @Wiesław J.K.Bardzo dziekuję! Cieszę się, że "grzeszne" myśli Cię naszły. :)))) @lena2_Bardzo dziękuję! :)
    1 punkt
  40. @Wiesław J.K. tak i z tym się zgadzam. Każdemu należy się szacunek- bez względu na to kim jest. Uważam ponadto że wszelki ekstremizm jest zły. Urodziłam się w Polsce, na Warmii, mieszkam tu i tu umrę. Nikogo nie potępiam i nikogo w żaden sposób nie wartościuję. To, że ktoś jest wierzący nie oznacza z automatu dobrego człowieka, i tak samo dotyczy agnostyka. Ważne jakim się jest człowiekiem. Wierzę w Boga, Bogu i Maryi - katolikami byli moi (i są) przodkowie, Rodzice, Dziadkowie- wszyscy. I tego nie zmienię( nie chcę) Tak jak to że nic nie zmieni tego, że jestem autochtonką
    1 punkt
  41. Przejmujący wiersz, jakbyś przeszedł wszystkie pory roku i oddał ich emocje:)
    1 punkt
  42. @Berenika97 Zainspirowałaś mnie myślami o grzechu i popełniłem podobny czyn. A co tam! Pozdrawiam :))))
    1 punkt
  43. @violetta Wiem :) Zima jest beznadziejna. Uciec by gdzieś do ciepłych krajów. Jak ptaki. Ale im lżej bo bez walizek i plecaków.
    1 punkt
  44. Bystra Franka, mieszkanka Niecieczy podejrzewa, że coś jest na rzeczy. Gdy pochyla doktor się z pasją i obraca zręcznie co raz ją, to podziwia ją tylko, czy leczy?
    1 punkt
  45. Witam - fajne pisanie widzę - podoba się - Pzdr.zadowoleniem.
    1 punkt
  46. @MigrenaBardzo dziękuję za te słowa. Właściwie to nie bardzo się znam na związkach, ale inspirują mnie sytuacje i wydarzenia, których bohaterami są ludzie z mojego kręgu. Czasami literatura. Ja z mężem wprawdzie przeżyliśmy bardzo traumatyczne wydarzenie, ale ono jeszcze bardziej scaliło nasz związek. Też mam dobry humor, właściwie to często mam dobry humor. :))) Pozdrawiam. :)
    1 punkt
  47. nocka się skończyła syn się pyta rano za czym my stoimy ? za kawą
    1 punkt
  48. @RomaBardzo dziękuję! Oby takich sytuacji było jak najmniej. Pozdrawiam.
    1 punkt
  49. wciąż taka sama perpetual begonia zaszczyt sezonu
    1 punkt
  50. Hipotezę wiecznych powrotów można w prosty sposób obalić. Gdyby wszechświaty powtarzały się, można by je ponumerować. Sam fakt numeracji sprawiłby, że nie byłyby to już idealnie te same wszechświaty.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...