Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 28.09.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. białe chmury rozkołysane w niedopowiedzeniach letniej pieśni drobniutkie kropelki na twarzy wrastają w nas słodyczą ciemnoczerwonym rumieńcem jabłoni spartan w gęstniejącej koperkowej mgle uspokajasz szeptem motyla szum wiatru jesień z zawiązanymi oczami wierszem i w zmechaconym metaforami swetrze
    14 punktów
  2. wciąż leżę na półce pamięci jak kurz którego nikt nie zbiera a byłam ogrodem pełnym rozmów czas mnie zgasił teraz jestem echem odbitym w pustych murach obiecaliście chwałę a pozostało milczenie tlę się jeszcze w kilku wspomnieniach ale nikt nie pyta czy żyję zarosłam ciszą i cierniem zapomnienia jestem cieniem dawnych chwil kto mnie przywoła? kto nazwie żywą?
    14 punktów
  3. Na strunach rdzy grają skoczne liście poruszone wiatrem otulony mgłami świt na powitanie zawiesił pierzynę jakby chciał mnie chronić ciekawość góruje - sarny z mojej strony nagle gumiak zamarł nogą nijak ruszyć ramionami wiatrak - no i bęc - w kałużę w płowiejących trawach rdzawe ikebany i jak okiem sięgnął tropy zjesiennienia a ja zliczam lata gubiąc się w rachunkach przecież moja jesień właśnie się zaczyna wrzesień, 2025
    10 punktów
  4. gdy ojciec krzyczał to matka płakała bo nam pod stołem walił się świat lecz gdy miał humor to się uśmiechała widząc jak na blacie rośnie domek z kart
    9 punktów
  5. nad nami niebostratusowo, więc się rozpadajmy. na atomy, na kapkapkowe bytki. wsiąkimińmy lato o bruk. zróbmy je na szaro, lirycznie i melancholijnijmy się jesiennie. w whisky deszczem, parosłowem w chłodny wiersz. a potem metaforycznie spłyńmy, po wszystkim.
    8 punktów
  6. Lato rozdarło się jak zardzewiała flaga. Nad morzem tańczyliśmy boso, piasek wbijał się w skórę jak tysiące igieł, czasem jak krwawiące ostrza. Twoje włosy były czarnym grzmotem wiatru, solą, co paliła w gardle jak rana. Kochałem cię jak pustynia ulewę, jak rekin krew, jak burza grzmot. Bez wahania. Bez litości. Do bólu. Aż woda stawała się winem, a słońce rozsadzało horyzont jak granat. Twoje ciało było oceanem, bez dna, bez brzegu, gdzie tonąłem i rodziłem się na nowo, w szepcie szaleństwa i przypływach ognia. Każdy dotyk jak rozcięcie, każdy pocałunek jak krzyk i krew w serce. A jednak pragnąłem więcej. Zawsze więcej. Bez końca więcej. Ale przyszła jesień – rdzawa, gnijąca, cicha jak dłoń trupa. Liście opadały jak spalone fotografie, a twoje oczy gasły, zamieniały się w popiół wspomnień. Został tylko szum fal, jak pusty śmiech Boga w pustej katedrze. Teraz siedzę sam, z piaskiem w oczach, z tęsknotą, co ma kształt noża wbitego po samą rękojeść. Palę wspomnienia jak suchą trawę, ale ogień nie grzeje, tylko dymi. A dym gryzie i dławi, jak imię, które wciąż słyszę w sobie - rozbitą butelkę na mieliźnie, z resztką soli na szkle, co pali jak dawna rana, echo, co nigdy nie wraca, lecz budzi widma wiatru, wycie psa przy torach, gdzie tory prowadzą w pustkę, morze, które zna i kocha tylko samotnych - a w ich sercach sieje burzę, co nigdy nie milknie.
    7 punktów
  7. Trzepoty serca odleciały z pierwszym powiewem jesieni. Rudym szalem liści okryta niepewność. Mglisty poranek zwilżył suche usta, a po ścieżce wspomnień przebiegł złoty jeż. Nie wiem… Wiesz.
    7 punktów
  8. Nie traktuj mnie jak dziecko i tak nie pocieszasz kiedy płaczę jesteś ojcem co tak blisko wybaczasz więc i ja wybaczę nie chcę zawracać głowy mój ból moja sprawa są pewnie takie osoby większa jest ich potrzeba pomocy - pomocy ratuj mnie gdy się rozpadam nie odbieraj mi marzeń wciąż do życia gadam mając wiele zażaleń wiem że to nie Twoja wina Ty sprawiasz tylko szczęście może we mnie jest przyczyna to jedyne wejście i wyjście a Ty jesteś wielkimi drzwiami pukam do Ciebie nieśmiało dzwoniąc dzwonkiem czasami dla mnie to wiele dla Ciebie mało otwierasz bramę wiecznego raju nie jestem godny przez nią przejść żyje w marzeń własnym kraju Twój kraj ponad mój tam gdzieś gdzie każdy by chciał być zostaw dla mnie miejsce i dla tych w zgodzie przeżyć zgoda z Tobą to najwięcej nie ma nic większego przyjmij mnie ponownie nie pytam już dlaczego w życiu moim jak na wojnie a Ty niesiesz tylko pokój wierzę w jego harmonię by odnaleźć jasny spokój i przestać myśleć o wojnie ratujesz mnie gdy upadam podajesz dłoń bez słów gdy sam w sobie się chowam jesteś ze mną znów dziękuję za obecność chociaż niewidzialną prawdziwa jest miłość Twoja nade mną chociaż wątpią w tą ludzką Twojej ufam bezgranicznie zostań zaśnięciem i pobudką w życiu co zapisze się lirycznie
    7 punktów
  9. epitafium odszedł na zawsze, dobrze zużyty, lecz chodzą słuchy często zmarnowany i tutaj różne zdanie bywać mamy bywał przecież różnymi językami na kartach książek, gazet, czasopism opisywany obecnie zkomputeryzowany zawsze na czasie i upływający przeszły, teraźniejszy, przyszły nigdy nieustający dziejowy ************************
    6 punktów
  10. Poezja, któż jeszcze czyta słowa osnute W obrazy natchnione zapachami kolorów I myśli domyka głębią, gdzie miodem sute Ptaki potrafią lecieć z płytkich wód pozorów Została garść mówiących językiem, co krwawi W pustelniach swych i na marginesach rozmowy O świecie natchnionych, który im więcej prawi Tym mniej wie o sensie swej poplątanej mowy.
    6 punktów
  11. to płótno dosyć znanego malarza, obraz... przedstawiony w formie skrótowej, będący ledwie streszczeniem pejzażu. nie wycinkiem, cząstką, ale zdefiniowaniem jego esencji, opowiedzeniem jej lakonicznie i półgębkiem, na ucho, ledwie słyszalnym szeptem. widzisz? kometa przeżera płótno na wskroś, świetlista smuga przecina krajobraz od lewej do prawej. co za przestrzał, przestrzelina! tak wiele nie zostało ujęte, na przykład mężczyzna, który podąża w ślad za ogniem, gasi śliną iskry, zalizuje oparzeliny żywej tkanki, jaką jest widok.
    5 punktów
  12. tak swobodnie obracamy się między słowami za kropką zagubiony włos znamy się jak łyse konie w odcieniu porannej herbaty świat jaśnieje w cytrynowym słońcu to ma smak ciała nasze i myśli nasze wyjęte z fejsbuka przemierzają bursztynowy dywan z liści w załączniku jesień w niedomytym oknie
    5 punktów
  13. Nie wybiera się wiatrów spomiędzy kosmyków, rosom nie ściera się wilgoci pocałunków. Nie zmienia się tembru głosu dla zabawy. Słowa mają moc zbawienną. Dziękczynieniem za pejzaż i róż rozłogi, w obłokach Minoris jest absolutnie piękną. Panny słomiane są znów roztrzepane. Na nów nieuważne, kruchościom tożsame. Na moje "nie" afekt nie zwraca uwagi, mory obojętne są wobec miłości. Radia też już nie ma. Jego, mojego? Naszego. *Tomasz Beksiński
    5 punktów
  14. w skan-scenie chyba rolą umysłu jest by objaśniać świat zanim pryśnie to co dla innych winne ważnego daty imiona kolejność dziejów skąd dokąd biegnie poszlaki nitka kto za kim stoi czy kogoś krzywdzi w tych opowieściach wiersze na skrzydłach tu influencer lożercą ściemnic co mogłeś zrobić? co mogłeś zrobić? co mogłeś zrobić? co mogłeś zrobić
    4 punkty
  15. Zrobiłaś ze mnie swój nocnik wypełniasz go fekaliami i mówisz że to dowody miłości Nasza codzienność przepływa wydalana przez nieczułe usta Po prostu nienazwana A Oni mają swoich własnych poetów którzy mówią aż dłonie są spuchnięte od oklasków Nie potrzebują takich jak my i ja z innego świata po niewłaściwej stronie betonowej tęczy Oni są cyfrowymi sternikami a my tylko śladem węglowym który chcą utlenić spalić na miazgę krematoryjnej ciszy bo tylko ciszą dla nich jesteśmy
    4 punkty
  16. piszę ten wiersz z miłości do piszę go wspak jak od-odpływ próbowałeś mnie przekonać nie udało ci się, oj nie teraz ja spróbuję szczęścia: dwadzieścia jeden - szast - oczko! ale dalej piszę ten wiersz i już nie pamiętam o czym wiem, że piszę z miłości do miłości bez żadnych granic — tego ci życzę, bo piszę przed wszystkim z miłości do
    4 punkty
  17. na mojej pięciolinii jesteś szafarzem kustoszem szeptów jęków i westchnień pozwalam tobie się rozgościć dopóki dopóty zechcesz tylko tkwić i wielbić dziś przyszedł pas w samozatraceniu pozwolę tobie żyć samodzielnie lecz zrozum że nie wybrzmisz odpuszczasz oczka szczęście muzyką mą uwiodę kolejny klucz wiolinowy
    3 punkty
  18. mam nową sukienkę jak fioletowa trawa w ciepłym odcieniu czerwonawych moich ust zawiąż mi na plecach kokardę z twoich rąk będziemy razem pięknym bukietem kryształków
    3 punkty
  19. dobrze że nic nie mówisz w chłodne dni nie marszczysz brwi mogę wtedy czytać własnymi słowami chociaż nie umiem przeglądać się we mgle dobrze że nie zabierasz dłoni nieopisanych chwil w których zastygaliśmy tak jest dobrze zanim zamkniemy usta powieki
    3 punkty
  20. Dwudziestopięcioletni hydraulik Roman C. ma żonę. I w tym fakcie nie ma nic nadzwyczajnego, bo przecież bardzo wielu mężczyzn w tym wieku posiada męża lub żonę, ale sytuacja Romana C. jest o tyle nietypowa, że posiada on żonę tylko w stosownych dokumentach bo w rzeczywistości to ona uciekła do pięćdziesięcioletniego architekta Vincenta Z., a konkretnie odjechała jego mercedesem klasy S. Było tak. Późnym wieczorem, kiedy zwykli ludzie chodzący rano do pracy już dawno śpią, Vincent Z. jechał samochodem głównymi ulicami stolicy. Jechał do domu z małego przyjęcia po wernisażu malarskim swojego przyjaciela, kiedy nagle w świetle ulicznych lamp zobaczył smukłą dziewczynę ubraną tylko w majtki. Jedną ręką zasłaniała sobie piersi a dłoń drugiej trzymała na łonie chociaż miała przecież już ochronę w postaci majtek. Takie podwójne zabezpieczenie wrażliwych miejsc może świadczyć o szczególnej cnocie kobiety, ale kiedy będący po dwóch kieliszkach szampana w doskonałym humorze architekt zatrzymał wóz i wysiadł pytając cnotliwą dziewczynę czy może jej jakoś pomóc ta bez chwili zwłoki wskoczyła na przednie siedzenie jego samochodu. Noc była dla lekko starzejącego się Vincenta Z. jak bajkowy sen, ale były też następne noce i dnie i na okoliczność otrzymanego od losu takiego szczęścia architekt wziął sobie urlop w swojej własnej pracowni. Wiedział już, że jego nowa miłość ma na imię Ania i kiedy była na basenie jakiś bezwzględny złodziej ukradł jej wszystko co miała łącznie z ubraniem. Po zamknięciu basenu przesiedziała godzinę w krzakach i kiedy ją architekt zobaczył przemykała ulicami do domu. Powiedziała też swojemu wybawcy, że ma męża. On spytał kim jest. Odpowiedziała, że hydraulikiem pracującym w wodociągach miejskich. Ach tak, powiedział architekt a w duchu pomyślał, że oto trafiła mu się świetna dziewczyna, której mąż jest jakimś tam zwykłym hydraulikiem. Cóż za przeciwnikiem może być dla mnie hydraulik. Zjadłam takich frajerów na śniadanie. Ale to był błąd. Nie minęły nawet dwa tygodnie a już w odwiedziny do Vincenta Z. przyszedł hydraulik, który nieznanymi nam sposobami szarpanego zazdrością męża zdobył adres domowy architekta. Bez zapowiedzi, więc nie został wpuszczony, tym bardziej, że nikogo nie było w domu, bo zakochani jedli akurat kolację w luksusowym lokalu. Ale hydraulicy mają złe nawyki, szczególnie gdy są po pracy i nie odchodzą od drzwi kiedy zadzwonią i nikt im nie otworzy. Ten akurat monter instalacji wodno-kanalizacyjnej był po robocie i nie dał się łatwo spławić banalną nieobecnością gospodarza. Zakochani wrócili wczesną nocą. Hydraulik nie został jednak wpuszczony pod okna pod którymi mógłbym wykrzykiwać swoje lamenty, stał bowiem przy furtce a uruchamiana pilotem brama była kilkadziesiąt metrów dalej bo przecież posiadłość była nadzwyczaj okazała. Gdy dobiegł brama była już zamknięta. Przez płot bał się wejść, bo gospodarz wypuścił z kojca dwa wielkie psy. Tak więc tego wieczoru nie spojrzał nawet w oczy swojej niewiernej żonie, na co jak się wydaje miał wielką ochotę. Stojąc przy ogrodzeniu ale na ulicy miotał wyzwiskami pod adresem nie tylko architekta ale również własnej żony. Był bardzo głośny i jego lamenty przeszkadzały widać wysublimowanym lokatorom stojących wokół willi, bo ktoś wezwał straż miejską a ta zabrała rozhisteryzowanego Romana C. Następnego dnia zaraz po pracy przybiegł pod dom złodzieja swojej własnej żony racząc się wcześniej alkoholem pitym wprost z butelki dla podniesienia sobie widocznie otuchy. Ale architekt ze swoją kochanką a żoną hydraulika pływał cały dzień żaglówką. Wrócili późnym wieczorem i już Vincent Z. miał naciskać pilota uruchamiającego bramę, kiedy pod jedną z choinek zobaczył zaczajonego pod nią mężczyznę. Z samochodu zadzwonił po policję i już po niedługim czasie napompowany alkoholem hydraulik pojechał do izby wytrzeźwień, a zakochani do rana baraszkowali na puszystym dywanie. 50-letni Vincent Z. architekt nie był przecież już młodzieniaszkiem i pewnie seksowna kobieta chcąca akurat przewietrzyć pościel, a nie mająca pod ręką drąga nie miałaby z niego pociechy przy wieszaniu prześcieradła czy innej kołdry na przykład, ale Ani C. architekt imponował spokojem cechującym ludzi zamożnych, bukietami kwiatów, podarunkami, miłymi słówkami, urokiem życia i stylem bycia bardzo różnym od nudnego i nerwowego bo konwulsyjnie poskręcanego zazdrością życia z własnym mężem. Praca hydraulika nie wymaga intelektualnej wprawy i nie jest twórcza, żeby taki intelekt pobudzać. A więc drogi myślowe montera instalacji wodno-kanalizacyjnych nie dają się łatwo ogarnąć normalnym ludziom. Roman C. doszedł do wniosku, że musi zaalarmować cały świat aby tylko ta skończona łachudra, jego żona wróciła do domu. Sięgnął więc po pióro i zaczął pisać listy do sejmu i senatu, policji, związku architektów, różnych rzeczników, gazet i tygodników tych kolorowych również. Prosił w nich o pomoc bo ten Vincent Z. zamieszkały tu i tu ukradł mu żone którą niewoli i czy złodziej żon może w ogóle być architektem, dopytywał adresatów retorycznie. Napisał list do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pisał do różnych agent Unii Europejskiej. W liście do królowej brytyjskiej Elżbiety drugiej żalił się, że nikt nie chce mu pomóc a przecież ten łobuz który uwiódł mu żonę jest pedofilem bo uwięziona ma dopiero 23 lat. Biuro prasowe królowej przysłało na papierze Pałacu Buckingham słowa pociechy. Ponadto królowa kazało mu być dobrej myśli. List był po angielsku więc go nie przeczytał, bo akurat tak się przypadkiem zdarzyło, że w tym języku nie był biegły. Nie chciało się jednak odpisać cierpiącemu hydraulikowi ani papieżowi ani prezydentom kilku państw z różnych kontynentów, ani nawet kanclerzowi Niemiec, który przecież jest tak egzotycznie i nienaturalnie wyczulony na losy polskich obywateli. Jeden list zrobił jednak na kimś wrażenie i to na kimś w siedzibie Narodów Zjednoczonych. Trafił on mianowicie na biurko pani Joanny Z. prywatnie żony Vincenta Z. zatrudnionej w Nowym Jorku jako tłumaczka. Zanim to się jednak stało bardzo zniesmaczony dotychczasowymi rezultatami swoich działań hydraulik napisał kolejny list do ministra spraw wewnętrznych. Pisał w nim, że widział jak ktoś zakopuje w lesie niedaleko drogi tej a tej, przy dużym ciemnym kamieniu zwłoki zamordowanej kobiety. Do listu dołączył szkic sytuacyjny. Listy tego nie podpisał wszystko natomiast starannie wytarł łącznie z kopertą. Na taką informację policja zareagowała natychmiast. Miejsce było tak dokładnie opisane, że grupa dochodzeniowa dotarła tam natychmiast. Na miejsce w płytkim grobie niezbyt starannie zamaskowanym leżały zwłoki kobiety z ranami po nożu w okolicach serca. Niemłoda już kobieta ubrana była wyjątkowo odświętnie jakby wprost odeszła od świątecznego obiadu. Zwłoki przewieziono natychmiast do zakładu medycyny sądowej zajmującego się szukaniem przyczyn śmierci rozbierając badane osoby niemal na czynniki pierwsze. W kieszeniach garsonki znaleziono dwa listy. Jeden ze stacji serwisowej mercedesa w którym serwisant udzielał rabatu na swoje usługi panu Vincentowi Z. zamieszkałemu tu i tu, drugi zaś był rachunkiem za usługi telekomunikacyjne na kwotę 376 zł i 35 gr. i był wystawiony na pracownię architektoniczną z siedzibą w centrum miasta, a przesłanym na domowy adres Vincenta Z. właśnie. Porywacz żony hydraulika został zatrzymany i po przeprowadzonej w willi rewizji przewieziony do aresztu. Podczas przeszukania willi do domu weszła elegancka i pachnąca kobieta. Policjantom przedstawiła się jako Joanna Z. żona właściciela pracowni architektonicznej o uwodzicielskiej i zwodniczej nazwie PHANTOM. Vincent Z. został tymczasowo aresztowany. Nie można było ustalić kim jest odkopana w lesie kobieta. Na przesłuchaniach Vincent Z. kierował uwagę policjantów w stronę męża swojej kochanki, bo przecież jaki mógłby mieć cel architekt o jego klasie aby mordować starsze niewiasty. Policjanci podążyli tropem wskazanym przez siedzącego w więzieniu architekta. Podczas wielogodzinnego przesłuchania hydraulik zeznał, że sam zbrodnie zaplanował kierując poszlaki na architekta, aby tylko wyrwać ukochaną i niewinną żonę z rąk tego starego zboczeńca. Poszedł mianowicie na cmentarz, znalazł świeży grób, wykopał ciało i zawiózł je swoim fiatem 126p do lasu wrzucając je we wcześniej wykopany dół. Zanim to zrobił kilkakrotnie dźgnął kobietę w okolice serca nożem monterskim, jaki w jego przedsiębiorstwie pracodawca rozdaje hydraulikom. W kieszeń garsonki wsadził ukradzione ze skrzynki pocztowej architekta listy. Vincenta Z. natychmiast zwolniono z aresztu a hydraulika oskarżono o zbezczeszczenie zwłok, wprowadzenie policji w błąd, kradzież korespondencji i z kilku jeszcze artykułów kodeksu karnego. W konsekwencji tej sprawy niewierna żona wróciła do hydraulika wykonującego instalacje wodno-kanalizacyjne, a on sam został skazany na więzienie w zawieszeniu i grzywnę bo sąd pod wpływem biegłego psychologa dopatrzył się okoliczności łagodzących wynikających z jego głębokiej desperacji. Niestety ten brak altruistycznych pobudek w dzieleniu się własną żoną z innymi mężczyznami sprawi mu, biorąc pod uwagę jej temperament jeszcze kłopot. Ale to jest jego własna melodia przyszłości. Najgorzej na używaniu cudzej żony wyszedł architekt Vincent Z. Jego własna żona bez zbędnych ceregieli wywaliła go z domu który stanowił jej własność bo tak było zapisane w przedmałżeńskiej intercyzie. Odjechał więc swoim wyładowanym rzeczami osobistym mercedesem klasy S, bogatszy o wrażenia które przecież dla każdego człowieka są najbardziej wartościową kolekcją życia.
    3 punkty
  21. Zaraz oszaleję! Kim jesteś by mówić-Puść mnie! Czerń rozbłysła się w oczach "Uwolnić się muszę!" Biegnę! Z lasem się zmierzę Spójrzmy kto większy Ja większy! Mocniejszy! Silniejszy! Potężniejsze Ramiona Nie mieszczą się tutaj Drzewa rękoma Próbują powstrzymać Na marne! Pokrzywińskim dywanem Gościć mnie będzie Obcałuje kostki Na darmo Muszę! Małe krople? Niebo płacze, że odchodzę? Nie płacz, nie płacz To dla dobra... Cała szyja mi zdrętwiała To zasadzka! Po mym ciele Cała armia Na olbrzyma napaść chciała! Gdzie ten ... Ktoś mi nogę tu podłożył! Ha! Jak samolot lecę teraz! Patrzcie na mnie! Jak wysoko! Wszystkich z góry was oglądać... Coś się dzieje! Coś nie tak! Lecę w dół Kadłubem wznak! Gdzie są Ci co mnie gościli? Gdzie są Ci, którzy moją obecnością się cieszyli? Zazdrościli? Zazdrościli! ... Dełas dzięszko mi się łuszadź Moją piękną twarz oplata Ciemno z chłodem Chłód z ciemnością Gdzie ja jestem Jestem?! Jeeestem???!!! /Echo/ Tu jestem Tu jestem Ja jestem
    3 punkty
  22. ,, Lekkomyślność bogaczy,, Księga Amosa 6 słońce świeci nie dla wybrańców nie cieszyć się bogactwem darem pracy świata Bożym to grzech z pańskiego stołu … niestety nie z każdego łatwo gubię bliźniego zbyt wiele mając idę ciemną doliną zawsze jest czas zobaczyć w lustrze…człowieka dziś nie jutro warto pomyśleć o polisie na ... zbawienie Miłosierdzie Boże dla tego … kto zechce przyjąć nie jest z urzędu Jezu ufam Tobie 9.2025 andrew Niedziela ,dzień Pański
    3 punkty
  23. Nasz grzech wspaniały świat cały obiega, Aż hen wysoko pod chmury sięga. Bóg spojrzał z góry i rzekł z uśmiechem: "Głupota wasza niech leci z echem, Niech sobie fruwa gdy brak rozumu, Tylko mi w niebie nie róbcie szumu." Ispiracja: wiersz Harasymowicza.
    2 punkty
  24. szczerzy się choć boli nadwrażliwie pulsuje pomiędzy kłamstwami zgrzytliwa prawda promieniuje do ucha do ucha
    2 punkty
  25. spadamy zrzucamy łupinę na jesień życia tęsknimy za drzewem tęsknimy za życiem nadzy i bezbronni jednak gładcy już bez kantów i bez kolców oddanie czekamy aż nas wdepczą w ziemię to jedyna nadzieja na odrodzenie
    2 punkty
  26. @Berenika97 @Alicja_Wysocka Nam też kiedyś wyrosną skrzydła, tymczasem bez pośpiechu trzeba cieszyć się życiem ... Dziękuję bardzo, za dobre słowo . Pozdrawiam.
    2 punkty
  27. @violetta "coś w rodzaju dyni " = to musiało być smaczne :) Kasa, kasa, kasa. Nie szukam lepszej pracy. Nie potrzebuję. Ale czasem porywa mnie przyjemność zatańczenia upiornego twista. Z cygarem w zębach. Ze szklaneczką niebieskiego jasia wędrowniczka w ręku. Z partnerką która ma miłość w oczach. Przyjemności nie biorą się z forsy która czasem rozszerza możliwości ale czasem robi z człowieka niewolnika. Przyjemności biorą się z osobowości, ze zdrowia fizycznego i fantazji. Biedak może być ludzkim kwiatem a bogacz beznadziejnym ponurakiem. @Annna2 Aniu. "Kocha się tylko raz".
    2 punkty
  28. @violetta ok- tak wielu robi, ale nigdy nie będziesz mieć pewności, że jak znajdzie jeszcze fajniejszą to odejdzie do niej. Już tak fajnie Tobie nie będzie Wiem, wierność jest nuudna. Ale warto
    2 punkty
  29. @Waldemar_Talar_Talar Jak nie Twój, Waldemarze, zobaczyłam ten obraz. Z pozdrowieniem :)
    2 punkty
  30. ... jw. wg mnie, słowo.. zardzewiała.. flaga niezbyt pasuje, może.... zbutwiała, choć masz to słowo też dalej. Bo gdyby.. zardzewiała.. bo może... lato by skruszało - rozsypało się... "Rozżarzenie"... mam wrażenie, że to żarzenie trwa do tej pory, skoro tyle znaczących metafor umiesz wpleść w jeden wiersz. Czyta się jednym tchem... :) Jedno, co mi wpada w oczy przy Twoich treściach, możliwe, że zbyt często używasz.. "jak".. oraz.. "co"... Nie, że razi to w jakiś szczególny sposób, ale czasami zamiennik można wrzucić do treści. Ode mnie plus, a owa Pani musi być szczęściarą, że tak ciepło o niej. Pozdrawiam. To porównanie jest piękne.!
    2 punkty
  31. @Berenika97 To piękna, cicha elegia – bardzo sugestywna w swoim obrazie „kurzu na półce pamięci”. Widać szczerość i konsekwencję emocji. Finałowe pytania wybrzmiewają szczególnie poruszająco, jak wołanie o przywrócenie do życia – to dodaje tekstowi głębi i uniwersalności.
    2 punkty
  32. @Toyer Twój wiersz to bardzo osobiste i wzruszające wyznanie wiary, pełne ludzkiej słabości i tęsknoty za bliskością z Bogiem. Widać w nim prawdziwą walkę wewnętrzną, szczere przyznanie się do własnych słabości i głęboki głód duchowy. To, jak opisujesz siebie jako tego, kto "puka nieśmiało" i "dzwoni dzwonkiem czasami", pokazuje piękną pokorę i świadomość własnej małości wobec wielkości Bożej. Szczególnie poruszające są te fragmenty, gdzie mówisz o tym, że "dla mnie to wiele, dla Ciebie mało" - to bardzo prawdziwe odczucie każdego, kto próbuje nawiązać relację z tym, co nieskończenie nas przekracza.
    2 punkty
  33. @Toyer Traktuję jako wspaniałą osobistą modlitwę. Napisałeś podejrzewam jak Ci serce dyktuje i może tak ma zostać, lub przeczytasz za jakiś czas i wniesiesz drobne poprawki. Dzięki za Twoje wyznanie!
    2 punkty
  34. @Toyer Tak jest !!!! Pięknie napisane piękne wyznanie !!!!
    2 punkty
  35. @Migrena Dwa słowa - robi wrażenie !
    2 punkty
  36. @Migrena Pięknie i wzruszająco.
    2 punkty
  37. @Wochen piekna, prawdziwa poezja 💖
    2 punkty
  38. @Migrena ja to czekam na Boga, co mi da, to wezmę:) mam nadzieję, że da mi przystojnego, bez nałogów:)
    1 punkt
  39. @Berenika97 dziękuję
    1 punkt
  40. Spektakularna jest przychodzi na raty i zawsze w ciszy. Ona- śmierć głodowa. Bo trzeba wybierać- wykupić leki czy zapłacić rachunki, i jest wiotkość z powodu niedożywienia. Za słabi na operację czy chemioterapię. Ze szpitala wypisują, by nabrać sił, i kółko się zamyka. Uliczne latarnie co noc w okna patrzą, bo nikt nie jest sam. Złudzenie? Jeśli tak- proszę skłam.
    1 punkt
  41. Anno... świetny tytuł... Biedańsk... chyba nigdy bym na taki nie wpadła..:) Treść zatrzymuje, ze względu na temat. na raty... w ciszy... nie inaczej, to poniekąd, proces... który potrafi być bardzo dotkliwy. Pozdrawiam.
    1 punkt
  42. @Nata_Kruk ładnie. A rdzawych liści we wszystkich rudości odcieniach- to jesieni piękno
    1 punkt
  43. pora wykopków ognisko rozpalone będą pieczone
    1 punkt
  44. @MigrenaŚwietnie się czyta, bardzo zabawna opowieść! A wnioski dla panów - jeśli twoja żona ucieka z architektem, to nie rób z tego sprawy międzynarodowej. I na pewno nie wykopuj nieboszczyków - kryminalistyka to nie Minecraft, gdzie można przestawiać bloki jak się chce! Najlepsze jest to, że wszyscy przegrali. :)
    1 punkt
  45. @Annna2 Przepiękny wiersz! Z melancholijną atmosferę i subtelną muzyką słów. Szczególnie poruszające jest to napięcie między tym, czego się nie da kontrolować ("nie wybiera się wiatrów", "na moje "nie" afekt nie zwraca uwagi") a delikatną obserwacją świata. Metafora "panny słomiane" i to pytanie na końcu o radio - czyje? - zostawiają czytelnika z pięknym niedosytem. Pozdrawiam. ps.Bardziej "znam" ojca - malarza. Ale wiem, że Tomasz był również tłumaczem, np. "Monty Pythona".
    1 punkt
  46. @Migrena bo to muzyka takich biedaków jak ty:)
    1 punkt
  47. @violetta Violu. Tak, miłość to banał jest :) Ale ta bestia ma siłę toczyć wojny, zabijać, budować domy i przepiękne życie. Warto się w niej zanurzyć aż po czubek głowy. W jej urok i migotliwość, w jej czar. Violu. Ubrać tę miłość dwojga serc w kwiaty które tak kochasz, tworzyć atmosferę słodkich, ciepłych jabłek z cynamonem i cudownie żyć :) Czego serdecznie Ci w ten niedzielny poranek życzę :) Z serca wrześniem umajonego :) @sam_i_swoi Dzięki za kurtuazję :) Tylko tak sobie popisałem, bo przecież wiem, że wszystko to wiedziałeś bez mojego " marudzenia". Dziękuję :)
    1 punkt
  48. @Nata_KrukBardzo dziękuję! Nasz Ojciec jest bardzo wyrozumiały na ludzką głupotę. :) Pozdrawiam. @Alicja_WysockaBardzo dziękuję! :)
    1 punkt
  49. słucham najpiękniejszej muzyki ptaków na monumentalnym drzewie czuję się jak Calineczka w lodowatej wodzie tryskana ocieram całe ciało i sukienkę
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...