Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 8 Października 2025
-
Rok
8 Października 2024 - 8 Października 2025
-
Miesiąc
8 Września 2025 - 8 Października 2025
-
Tydzień
1 Października 2025 - 8 Października 2025
-
Dzisiaj
8 Października 2025
-
Wprowadź datę
20.08.2025 - 20.08.2025
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 20.08.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Dawno temu, osiemset metrów pod ziemią, na pokładzie Idy, gdzie czarne pyły gryzły płuca górników jak wszy - harował koń - Łysek. Na grzbiecie nosił kamienny oddech kopalni, w oczach światło lampki karbidowej, w nogach tysiące ton węgla. Kości dzwoniły jak łańcuchy, kopyta tłukły w skałę - aż iskry gasiły ciemność. Morcinek opisał to w swej noweli. Zabawny gość, co widzi cierpienie w rytmie kopyt. Rządy Władysława Gomułki - ascetycznego sekretarza jak kość obgryziona z chleba - wypchnęły konie z kopalń. Maszyny wdarły się tam, gdzie mięso i kopyta znały drogę. Żelazne szczęki zamiast mięsa, w partyjnych gazetach - że konie i emeryci przeżerają Polskę jak pasożyty w trzewiach narodu. Łyska wpakowano na ciężarówkę. Z innymi skazanymi na śmierć końmi wywieziono do Francji - krainy ludzi, co jedzą konie jakby chcieli zagryźć ich dusze, popić winem, zagryźć żabą, udawać ucztę bogów. Zwariowani dziwacy, co Marsylianką chwalą ociekającą krwią gilotynę. W rzeźni pachniało krwią, rury ciekły parą jak żyły przecięte brzytwą. Pan Galambosz pił kawę, zalewając się w trupa. Łysek spojrzał mu w oko - i wygrał. Zamiast noża - furmanka. Miska obroku. Pijacka przysięga: kto dowiezie - przeżyje. Śpiewała o tym pani Rodowicz – swym namiętnym głosem zachęcając : „wio koniku…” Lecz Galambosz to była francuska moczymorda. Po miesiącu kupił dostawczaka Renault i wyrzucił Łyska z podwórka w pizdu, jak psa zdechłego w gnoju. Koń błąkał się po Polach Elizejskich, z pyskiem otwartym jak rynsztok, aż trafił na plac Pigalle, gdzie, jak przekonywał nas oficer Abwehry Hans Kloss, są najlepsze kasztany. Kloss miał stosunki ze SS-Sturmbannführerem Brunnerem, pokazał je w serialu „Stawka większa niż życie” Konic z Morgensternem. Polska już miała miec stosunek z bestią ze wschodu ale szczęśliwy przypadek nie dopuścił do tragedii. Bo ta czerwona cholera na glinianych nogach przy pomocy Gorbaczowa i Jelcyna rozpadła się jak trup, rozdęty, cuchnący, którego nikt nie chce grzebać. Ale bestia wciąż zabija. Na szczęście - nie u nas. To były dla Polaków czasy piękne i trudne. W euforii doszczętnie zgłupieli. Wybrali agenta bezpieki, Bolka, na prezydenta. Dali się prowadzić jak stado ślepych cieląt w rzeźni historii. Łysek padł na ławkę, kopyta sterczały jak krzyże, brzuch lśnił w słońcu - straszył spacerowiczów kutasem większym niż pomnik Lenina. Stary Kowboj znalazł go tam, złapał za grzywę, pognał na statek dla emigrantów - krwawiących jak cielak w rzeźni. Kowboj został poganiaczem bydła w Ameryce Południowej. Skóra spaliła się w słońcu, serce zżarły muchy prerii. Jerzy Michotek śpiewał o tym: „nad ranem gdy kowboje wypędzali bydło w step....", a echo niosło śmierć po suchej trawie, co drżała jak skóra zdarta z człowieka. Kowboj umarł, kumple ciało przykryli kamieniami, by Salvatore Allende nie wyrzucił go z helikoptera do oceanu w imię rewolucyjnego bilansu, że ilość żywych i martwych zrzucanych do oceanu musi się mu bilansować. Allende, ten samobójca historii - padł w pałacu jak szczur rozszarpany przez własne, ludzkie psy ochrony. Łyskowi strzelili z Remingtona w łeb. Czy zginął? Michotek bredził o wietrze i trawach - jakby człowiek był trzciną, bezbronną, łamliwą, krwawiącą - jak ta Hanka od Staśka Apasza, zadźgana nożem w bramie, o czym lamentował Grzesiuk. Legenda mówi - Łysek przeżył. Nazywał się Qń - pseudonim operacyjny albo symbol przetrwania. Skończył studia, został mecenasem, łeb większy niż boisko, kopyta wykrzywione jak po chorobie Hainego - Medina. Awanturnik, wrzeszczący w Sejmie, krzywa bestia naszych czasów. Jest, jaki jest. Chyba że znowu zemdleje. Łysek z pokładu Idy - legenda. Nie koń, lecz krzyk rozszarpany, kopyto wbite w twarz historii. Źrebaków Łyska już nikt nie znajdzie. Pieprzona Unia Europejska rządzi. Łąki puste, ziemia zarośnięta, konie z duszami znikają jak górnicy przykryci pyłem, zakopani w szybach, w ciemności, bez powrotu. Arrivederci.6 punktów
-
biała dama spędza mi sen z powiek kurwa która w przydrożnym rowie przez uszy utopiła duszę dziadka przewraca się z lewego boku na prawy ciemny szkic jeziora szczęścia o szklanych brzegach własnym językiem żłobię psalm w glinianej poduszce dla chwastów szlachetnych bez dostępu słońca zapinam wiersz jak ostatni guzik koszuli szczelnie pod szyją amen6 punktów
-
Przychodzi drań niespodzianie porywa w domu na dworze w konwulsje ciało wprawia obłapia mięśnie jak może. Lecz po cóż mi jego siła waleczność i święty upór gdy może on tylko dowieść jak taniec wygląda trupi. Podrywa mnie nagle z łóżka rozwiera szczękę i oczy maluje barwą poranka jakbym się w cud przeistoczył. Na sam przód bieży dostojnie! na prostych i sztywnych nogach a potem członki roznosi jak w biegu po śliskich drogach. Bo gdyby to w samotności zakała mi dokuczała to niech tam oczy nie widzą drgawkami rozrywaj ciało. Ale nie, nie będzie słodko! musi być spektakularnie w szczytowym żądz uniesieniu przeszywa członki figlarnie. Bo kiedy wrócą marzenia młodzieńcze szały podniety to ciało musi nadążyć by wzbudzić w żonie apetyt. I wtedy już żadne pląsy mi w ruchach nie przeszkadzają w miłosnych słów uniesieniach ze skurczem w parze chadzają.5 punktów
-
modlitwa i cisza w kącie... na dnie jakby spokojniej, głębiej zejść nie sposób, nieustannie tonę. wspinam się w dół, na orlich skrzydłach w niedostępne niebiosa lecę wciąż lecę.5 punktów
-
Czy to wina Konrada a może Krzyżaków, brutalnie tłumili powstania Prusaków. Czerwona Ziemio tyś zawsze osobna, moi Warmowie. O Ciebie bywały wojny wróciłaś do ojczystej macierzy. Prusy Krzyżackie składały hołd lenny polskiemu królowi. Czy winni są Szwedzi, Traktaty welawsko- bydgoskie może? Zmiłuj się Boże. Warnijo mojó. Ty, co zawsze odrębna w sprawie zwyczajów języka i ziemi. Pod obroną Matulki Maryi. Trudne powojenne losy Warmiaków, Teheran i Jałta znów nowe rozdania bilety bez powrotów i rugowania. I światełko w tunelu- wpisanie gwary warmińskiej na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Cóż to za życie te zapisane choćby szkicem. Gdzie jest Nowowiejski, tam gdzie był pomnik Nepomuka? Słowiki nie słyszą wron ani kruka. Lemiesze na glebę, skiba za skibą afekt przewraca. Chleb jak miłość zawsze wraca.5 punktów
-
* * * skrzydlaki klonu wiatr unosi nasiona wirują noski * * * klon zmienia szatę w parku bawią się dzieci nosek na nosku sierpień, 20254 punkty
-
nie każdy krzyk boli są takie które cieszą nie zamykaja drzwi nie każdy krzyk chwilą która zło rozsiewa wymusza łzy nie każdy krzyk trudny zdarza się taki po którym jaśniej nie każdy krzyk kłamie niektóre to czysta jak mgła prawda prawda o prawdzie że krzyk to wyzwolenie nie tylko siebie3 punkty
-
Wolfgang zakończył właśnie wykład, gdy szef wydziału historii uniwersytetu monachijskiego poinformował, że ma zaproszenie na konferencję. - I to jaką! – tajemniczo się uśmiechnął. – W Polsce, w Prusach Wschodnich! Wolfgang od razu zainteresował się tym zaproszeniem. Będzie mógł odwiedzić krainę swoich przodków, swoje dziedzictwo. Wuj zostawił mu jeszcze misję do spełnienia w imieniu rodziny. Postanowił pojechać bez wahania. „To za trzy tygodnie. Trochę mało czasu na przygotowanie się do takiej podróży”, zmartwił się. Zaczął od oddania do przeglądu swojego 3-letniego Audi A4. Potem załatwił biurokratyczne formalności. Skrupulatnie obliczył trasę. Wyszło mu trzynaście godzin samej jazdy, ale zdawał sobie sprawę, że odcinek w Polsce nie będzie taki łatwy. Wiedział o braku autostrad i fatalnym stanie dróg. Doliczył dodatkowe trzy godziny. W przeddzień konferencji Wolfgang wjeżdżał do Olsztyna. Był zadowolony, bo jak dotąd całą trasę przebył bez problemów. I właśnie wtedy poczuł huk, prawym kołem wpadł do wielkiej dziury w asfalcie i uderzył podwoziem w nierówność. Zatrzymał samochód. Zobaczył zniszczoną felgę i wyciekający olej z miski olejowej. Wściekły zadzwonił do swojego ubezpieczyciela, potem na Policję. Miał szczęście, jeden z funkcjonariuszy mówił po angielsku. Udokumentował zdarzenie i pomógł zamówić lawetę. W warsztacie czekało na naprawę zbyt dużo samochodów, aby jutro jego Audi mogło kontynuować dalszą podróż. Z samochodu zabrał walizkę, nałożył marynarkę i prochowiec. Zdruzgotany sytuacją, poprosił o przywołanie taksówki i pojechał do hotelu „Gromada”. Następnego dnia już o ósmej rano był na dworcu, chociaż odjazd do Starego Folwarku był godzinę później. Kupił bilet i usiadł na ławce naprzeciwko stanowisk, z których wyjeżdżały kopcące Jelcze. Obserwował dworcowe życie. „Jak tu nieprzyjemnie, szaro i smutno”, pomyślał. „I dlaczego tu jest tak brudno”. Nie dostrzegał też uśmiechów na twarzach śpieszących się ludzi. Nagle jakaś kobieta usiadła koło niego. „Wreszcie jakiś kolor”, pomyślał, widząc zwiewną sukienkę na której dostrzegł różnorodność kwiatów. Podniósł oczy na twarz sąsiadki. Ciemne, błyszczące oczy, regularne rysy twarzy i długie kasztanowe włosy zachwyciły Wolfganga. - Piękna! – ocenił w myślach - Może mieć około trzydziestu lat. Postanowił ją zagadnąć: - Przepraszam, czy Pani może jedzie autobusem do Starego Folwarku? Kobieta odpowiedziała w jego języku. Uradowany od razu przedstawił się i zaproponował wspólną podróż. Dowiedział się, że ma na imię Monika. Ukradkiem delektował się jej urodą. Zauważył na jej prawej ręce obrączkę. „Szkoda”, pomyślał. Monika nagle wstała i kazała mu iść za sobą. Wolfgang postanowił robić to, co ona. Wyjął z kieszeni bilet i też wyciągnął rękę do góry, dzięki temu ludzie przepuszczali ich do autobusu. W autokarze Wolfgang wyjął telefon i zaproszenie, w którym znalazł numer organizatora konferencji. Zadzwonił. Wyjaśnił mu, co się stało z samochodem i pytał czy może liczyć na pomoc w powrocie do Olsztyna. Usłyszał też prośbę, aby na konferencji przedstawił najnowszą historię swojej rodziny. Na to nie był przygotowany. Zobaczył, jak Monika z torebki wyciąga takie samo zaproszenie. Zrozumiał, że jadą w to samo miejsce. Szczerze się z tego ucieszył. Wolfgang zaczął przyglądać się krajobrazowi. Przecież był w „swoich Prusach Wschodnich”. „Ale co mam powiedzieć na konferencji”, zastanawiał się. Wyobrażał sobie życie w wielkim gospodarstwie swojego stryja Alexa. Piękny, królewski pałac, siedziba rodu znajdowała się tylko piętnaście kilometrów od Starego Folwarku. Ze wspomnień wuja, wiedział, że sowieccy sołdaci wszystko rozgrabili. Pałac podpalili. Nie jest tylko pewien, czy celowo, czy też z głupoty. Jeden z polskich jeńców po wojnie opowiadał, że czerwonoarmiści chcieli się ogrzać i rozpalili w pokoju na piętrze ognisko. „Moja rodzina nie popierała Hitlera, ale Polacy w to nie uwierzą”, myślał. „Będą sądzić, że chcę wybielić swój ród. A przecież wujek Alexa, Heinrich, uczestnik zamachu na führera zapłacił za to życiem. Sam Alex odmówił wydania rozkazu rozstrzelania jeńców wojennych. Co mogę jeszcze opowiedzieć?” Z tych rodzinno-wojennych wspomnień został wyrwany przez Monikę, która kazała mu wysiadać. Na przystanku Wolfganga witał organizator konferencji ze strony niemieckiej oraz troje uczestników z Monachium. Zadawali mu wiele pytań, sypali różnymi propozycjami. Wszyscy wreszcie skierowali się w kierunku pałacu, w którym m.in. znajdował się hotel. Piękna, biała budowla w stylu włoskim zachwyciła Wolfganga. Do tej pory widział ten pałac tylko na zdjęciach.3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
WINO czy na patyku czy legalne ze sklepu smutne haiku *********************** jak kubeł pełen kiepów3 punkty
-
3 punkty
-
tej nocy śpimy nieobecni wiatr kołysze miastem księżyc wierci się między nami przez wiele lat ten sam sen usycham nad ranem w kroplach deszczu3 punkty
-
Na początku było zaklęcie, dym z kadzidła, Dzwonki, wibracje stołu, skrzypienie podłogi. Szeptucha nad magiczną kulą pochylona, Czerń z bielą rozbełtała głośnym zaklęciem. Z mąki mgłę sprawiła, jak we młynie, Jej wróżba otworzyła niebo nade mną, A ja wierzyłam, że to jest wróżka, Która dotknie mnie skrzydłem i odmieni los. Byłam panną na wydaniu, gołą, bosą. W duchu mieszkała we mnie niepewność, Jakbym pod suknią wciąż kryła amulet Bijący w piersi jak drugie serce. Szeptałaś, staruszko, że ziółka leczą, Ale na miłość nie ma lekarstwa. Potem przyszło kłamstwo, ciche i drobne. Niewinne, jak kropla porannej rosy. A jednak zjadło we mnie cały sens, Rozmyło cel, do którego zmierzałam. Chciałam szczęścia – tak prostego i jasnego, Takiego, co ogrzewa dłonie, lecz nie parzy. A dostałam maskaradę przebierańców: Raz byłam królową balu w koronie, Raz tylko maskotką, barwną papugą W twojej klatce rytuałów głupich. Pech przyszedł nagle, niespodziewanie, Przeciął moje plany ostrą linią, Musiałam wybrać inną drogę, Choć przed oczami rosła mi ściana wody. Za nią stałeś ty – nieobecny, ulotny, Ślepy, głuchy czy szalony. Na stole leżała pusta lista gości, Czekałam, aż wejdziesz… na próżno. I teraz, gdy zamykam oczy, Kadzidło znów pachnie jak w starej chacie, Ostatni dar od serca, które wciąż wierzy, Że magia była jednak prawdziwa...3 punkty
-
@Rafael Marius.. z pewnością bardzo wiele, ba.. wszystko.. woła o uwagę... :) @violetta... cząstka prawdy w tym jest, wg mnie. @Jacek_Suchowicz... ładne słowa podałeś, z myśli na każdy dzień. Mam u siebie taki sam tytuł, ale Jana Twardowskiego, bardzo lubię to jego myśli zaglądać. Dziękuję za strofkę... :) @Migrena... bardzo Ci bliski... cieszę się, może dla kogoś innego także... :) Ładny komentarz. @Alicja_Wysocka... pięknie opisałaś wrażenia. Mam sporo zegarów i.. z każdego kradnę chwilkę... :)) Dziękuję. ... ciekawe słowa wybrałaś, czy w jednym punkcie.(?).. to do rozmyślań... :) Bardzo Wam dziękuję za każde zostawione słowo... ślę letnie pozdrowienie.3 punkty
-
Rocznica ślubu. Dla jednych - kolejna kartka w kalendarzu. Dla Tomka - dzień, który trzeba było zapamiętać. Miał ułańską fantazję i serce większe niż rozsądek. Kiedy kochał - to po całości, z gestem, z uśmiechem, z planem, który pachniał szaleństwem. Tego roku wymyślił coś specjalnego. Najdłuższe róże, jakie tylko się dało znaleźć - zamówione z wyprzedzeniem. Kurier - ustawiony na punkt siódma rano. Miał tylko jedno zadanie: dostarczyć bukiet i nic nie mówić. Miał się zgadzać adres, imię - i tajemnica. I tak właśnie było. O świcie dzwonek do drzwi. Asia zaspana, w szlafroku, niezadowolona, przecież kto o tej porze ludzi budzi?! Tomek, z rozkosznym lenistwem, zakrył głowę poduszką i wymamrotał: - Idź, zobacz kto to... ja wróciłem późno z pracy... Zła, zmęczona, zeszła na dół. A tam - mężczyzna z bukietem. - Dla pani – powiedział. - Od wielbiciela. Asia spojrzała, jakby ktoś jej świat wywrócił. - Jakiego wielbiciela? Co to ma znaczyć? Ja mam męża! Ale kurier tylko skinął głową, położył róże na podłodze i wyszedł, rzucając przez ramię: - Zgadza się adres, imię... ja tylko doręczam. Została z kwiatami, niepewnością i sercem bijącym jak dzwon. A wtedy... Tomek zszedł na dół. Z udawanym smutkiem, z miną godną tragikomedii, spojrzał na żonę i rzucił teatralnie: - Asiu... kto to jest? Co to za facet, o którym nie wiem? Jak możesz? W dniu naszej rocznicy? Jestem załamany... Ona - zapłakana, zaskoczona, z rozdartą duszą - zaczęła tłumaczyć, że to nieporozumienie, że nic nie wie, że to chyba pomyłka... że przecież go kocha. I wtedy on wybuchł śmiechem. - Ty, ty wariacie - tylko tyle zdołała powiedzieć przez łzy i śmiech. A Tomek miał uciechę po pachy. Tak właśnie kochał. Z pomysłem, z dowcipem, z zaskoczeniem, które zostaje w człowieku na całe życie. Nawet jeśli ten człowiek już tylko żyje we wspomnieniach - one nie gasną.2 punkty
-
"Pamiętasz była jesień" piękna i trochę wzniosła. Nad płytą zapisane życia cierni przemijanie. modlitw drżenie i ogni migotanie. "Non omnis moriar", czy Dante się myli? Bo miłość nie unosi się gniewem, nie szuka siebie. nie liczy krzywd. Abla i Kaina jedną miarą mierzy, sprawiedliwym prawdom wierzy. Ona dłutem rzeźbi w bryle języka, efemeryczny i księżycowy pył liter. Struny strąca niewidzialnych dla oka gitar. Ratuje dusze, słońcami świta. Znów wrzosy kwitną, zim niepomne te mgły lata. Tak jakby były nie z tego świata.2 punkty
-
- Podoba mi się to, co mówisz, mój synu - odezwał się ojciec do Adama w długą chwilę ciszy, zapadłą, gdy drugi z nich skończył przedstawiać swoją wizję prowadzenia powierzonych mu interesów. - Podoba mi się - powtórzył, nie chcąc dodawać, że bardzo. Pamiętałeś o wszystkim - pochwale zatowarzyszył nikły uśmiech. - Teraz zostaw mnie samego - ojcodusza wyraziła życzenie. - Jak chcesz, ojcze - powiedział Adam, wstawszy z fotela i skłoniwszy się rodzicielowi. - Ale przyjdź wieczorem tu, do mojego gabinetu - dodał, gdy syn był tuż przy drzwiach. - Będę miał dla ciebie ostatnie słowo. - Jak sobie życzysz, ojcze - dusza, doświadczająca synowskiego życia po raz kolejny, powtórnie skłoniła się drugiej, zajmującej starsze od niej biologicznie ciało. - Pomyślmy teraz, jak to wszystko przeprowadzić - zamruczała do siebie ojcodusza, zasiadłszy tam, gdzie dopiero co siedział syn. - W jaki sposób szybko przekonać do zgody na ożenek Adama z Marianną tego starego uparciucha - mruczał dalej, wyrażając kolejny raz samoakceptację faktu, iż od ojca kochanki syna był niewiele młodszy, zaś równy mu poziomem uporu. - Hemmm... Mmm... Tak, tak będzie najlepiej - zdecydował po namyśle. - Dla pewności zastanówmy się raz jeszcze, podparł brodę dłonią. - Taaak... * * * - Dziękujemy wam - Marianna i Adam ukłonili się swoim rodzicielom, najpierw osobno, każde swoim, a potem razem. Mimo, że to - jak to w wieku osiemnastym - to ich ojcowie, a nie matki, wyrażali - bądź odmawiali - zgody na ślub. - Dziękujemy - powtórzyli promieniując - i prosimy o błogosławieństwo. Dziwnym trafem ich ojcowie w tym momencie spojrzeli na siebie, krzyżując wiele mówiące, dyskretne uśmiechy... * * * Być może, mój drogi Czytelniku, spodziewasz się teraz opisu ślubu. Być może opisu wesela, a nawet - nocy poślubnej. Pomimo tego, że wiesz, iż Marianna z Adamem wkroczyli już do świata cielesnych przyjemności. Jednak zapewne nie spodziewaz się stwierdzenia, że... Dusze, będące bohaterami tego opowiadania, są rzeczywiste. Gościły w tamtym czasie chylącej się ku upadkowi Pierwszej Rzeczypospolitej w ciałach, w których ich materialny pobyt został przedstawiony, pełniąc wymienione społeczne role. I że wszystkie one, zachowując wspomniane - albo innymi słowy, będąc znów matkami, ojcami, córką i synem - przyszły na ten świat w minionym stuleciu. I że chociaż one wszystkie, włącznie z Marianną i Adamem noszą teraz inne imiona, a różnica wieku pomiędzy tymi ostatnimi jest większa, to jednak - wspaniale, iż istnieje tak wygodne słowo, "trafem" - z końcem zeszłego roku dane było im się spotkać w jednym z miast obecnej północnej Polski. Czego mający świadomość Autor poczuł się w literackim obowiązku przedstawić fragment ich wspólnej historii, rzecz jasna zmieniwszy imiona. Co będzie z nimi dalej? Jak potoczą się ich losy, gdy już wiedzą to, co wiedzą? Gdy poznali część swojej przeszłości? Tego, wbrew pewnym okolicznościom, zdawałoby się determinującym przyszłość, nie mogą być pewni. Ale... Batumi, 18. Sierpnia 20252 punkty
-
Kiedyś nakazałem sam sobie bo to do siebie było stanąć w prawdzie uczciwej Rodzinka chciała bardziej by to miało miejsce w prawdzie boskiej tej mojej wyśnionej i wyobrażonej i dekretem uogólnionej Tego akurat uczynić nie byłem w stanie Zresztą czytałem i Imię Róży Umberto Eco oraz obejrzałem i Jasminum Jana Jakuba Kolskiego Postanowiłem więc uczynić co tylko mogę zatem stanąłem w prawdzie o sobie samym i tylko o tym. W sumie też gorzkie to było. Z prawdą o otoczeniu dałem sobie spokój. Wiem jedno, że otoczenie wcale nie chce ani usłyszeć, ani przeczytać prawdy o sobie. Wiem to chociażby z Kuzyna Ponsa Balzaca i wiem z dzieł Emila Zoli. Otoczenie chce od wytworu liter szczęścia, a nie pecha. Co też jest prawdą zdaje się. Otoczenie dzieli się tylko na branże a w nich na ciemiężonych i ciemiężców zdaję sobie niestety sprawę niestety doskonale że to w gruncie rzeczy tylko tyle Aż tyle dopowiedzą drudzy drodzy... O niej natomiast w dalszym ciągu nic nie wiem. Nawet nie bardzo mam kogo zapytać... Zaniechałem długopisu i jego liter odnośnie do powyższych. Nawet niniejsze pociągnięcie długopisu wydaje się być zupełnie zbędnym... A może tylko zaniedbałem? Gdybym jednak go nie poczynił wcale a wcale wytknęli by mi totalną wrodzoną zresztą obojętność. Kazali by mnie poetę leczyć z nieodpowiednich wierszy... chciałem zatem - chociaż wierszem postawiłem na swoim!! Warszawa – Stegny, 20.08.2025r.2 punkty
-
na granicy kroku następny odkryłem na jego horyzoncie ujrzałem tęcze pomyślałem wtedy ten krok nie będzie błędem - otwiera nowe możliwości namalowania obrazu napisania wiersza lub zaspiewania o tym jednym kroku który jest ciekawszy od tego pierwszego w jakim nie ujrzałem tego co piękne2 punkty
-
@Alicja_Wysocka Być może komuś pomoże, więc nie ma problemu. @Annna2 @Berenika97 Niestety czasami- człowiek, to nie brzmi dumnie . Dziękuję, pozdrawiam.2 punkty
-
@FaLcorN taka to moja przypadłość;) @Annna2 aż mi się ciśnie na usta no nie zacytuję klasyka e tam. Tak lubię to twoje e tam że wprowadziłem go do potocznego języka. @Marek.zak1 chciałem pogrzać się przy sławie Mistrza!2 punkty
-
@Robert Witold Gorzkowski Ulala. Ciekawie. A ja mu te szczotki pęcinowe palcami rozczesywałem siedząc na trawie. Nie zapomnę...... @violetta Niech się tak stanie !2 punkty
-
@Annna2 Aniu. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Czasem jak zamyślam się nad tym co kiedyś, teraz i później to czuję, że wpadliśmy w jakiś piekielny wir który ciągnie nas w przepaść. Ty lubisz pisać Koheletem. A mnie ten fragment (może nie a propos) tak drapie mózg od środka : " to co jest teraz już było, a to co będzie kiedyś jest teraz". (Z głowy to może coś pokręciłem). Lepiej - juz było. Aniu. Dziękuję ! @Alicja_Wysocka Al. Taki wiekowy to jednak nie jestem :) Chociaż paradoksalnie tego żałuję. Dziękuję pięknie :) I słuchaj. Bo ja cały czas pod tym kominem....jakbym czekał aż Ty...... No nic. Wybacz :) @Naram-sin Ja przepraszam, bo to nie do mnie.... Ale może Przytulia. No takie...złudzenie optyczne. Dzięki Naram-sin. Nie do mnie ale miło, że byłeś :)2 punkty
-
Wzruszające strofy i Warmii, której dzisiaj takiej już nie ma.Ale dzięki twojej Poezji przetrwa i oby tak się stało . @Maciek.J Wzruszające strofy i Warmii, której dzisiaj takiej już nie ma.Ale dzięki twojej Poezji przetrwa i oby tak się stało . Czy ten piękny obraz w twoim awatarze to Łyna czy Limajno ?2 punkty
-
wakacyjne przyjaźnie spojrzenia kuszą dojrzałością uśmiechy w kolorze marzeń żniwa w pełni zboże prawie zebrane a oni oni ... śnią 8.2025 andrew2 punkty
-
@Annna2 urzekła mnie czułość, z jaką piszesz o swojej małej ojczyźnie. takich wierszy powinno być jak najwięcej, żebyśmy uczyli się kochać naszą historię, tradycję, ziemię rodzinną...2 punkty
-
2 punkty
-
Kur... Na podwórku kura gdacze, ziaren szuka, nie inaczej. Lecz gdy włożysz ptaka w piec, już „kurczakiem” zwie się rzecz. A gdy nielot trafi w gar, rosół z kury znowu masz. Już od tego boli głowa, dziwna jest ojczysta mowa. Kura, kurczak – tak czy siak, całkiem smaczny jest ten ptak.2 punkty
-
Witaj - dziękuje za czytanie i komentarz - Pzdr.uśmiechem. Witam - dziękuje za owe ładnie - Pzdr. Witaj - być może - miło że czytasz - dziękuje - Pzdr.kwiatowo. @Rafael Marius - @Wiesław J.K. - dziękuje -2 punkty
-
@Berenika97 Takie właśnie lubię, bo rozumny czytelnik naprawdę swoje wie i nie trzeba mu podsuwać pod nos nie wiadomo czego. Swoje bardzo dobrze wie i bardzo dobrze, a nawet jeszcze lepiej, rozumie. @TylkoJestemOna Tak, uważam, że to udany zwrot. Dzięki :) @Rafael Marius Tak, jak najbardziej tak jest. To ogólnie wiadome, a i tak tego często oczekujemy od różnych zresztą osób. Tymczasem wiadomo wszech że to z gruntu niemożliwe. Zwłaszcza w coraz bardziej pokłóconym świecie, zresztą niekiedy o ideologie, które jakby się zastanowić nie bardzo do czegokolwiek się nadają.2 punkty
-
@Annna2 Aniu. Piękna medytacja nad miłością i przemijaniem, spleciona z mądroscią Biblii, światłem sztuki i jesiennym oddechem wieczności. Pięknie piszesz !!!2 punkty
-
... :) kieeedyś posmakowałam żubrówki, to było chyba z.. 80 lat temu... ;) Jest okruszek natury... źdźbło trawki.... :)2 punkty
-
Nad wyraz płodny krasnal spod Pszczyny za pismem pismo pisze do gminy: "Proszę mi wydać choćby zaraz, jedną decyzją, obie na raz, kartę i dużej, i małej rodziny".1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Robert Witold Gorzkowski Dla mnie najpiękniejsze to konie i wilki. A Adolf miał na każdej nodze piękne i długie czupryny (?). W swojej potędze był pomnikowy. Dzięki. @Alicja_Wysocka Jestem gapa. Bo ja z plecaczkiem, konserwy, jajka na twardo, woda......a tu inny komin. To ja co? Pójdę już sobie :) Al :)1 punkt
-
@Migrena znam te konie kiedyś pogalopowałem na takim w Niemczech piękne zwierzę. Mój też był gospodarczy silny i zarazem łagodny jak baranek, a pysk taki miękki i parskał uroczo.1 punkt
-
1 punkt
-
@Robert Witold Gorzkowski Orany Robert! Toś mnie zaskoczył. Nic nie zapowiadało dla mnie że to erotyk- a jest. Niech wracają i nie tylko w marzeniach niech. I wtedy już żadne pląsy mi w ruchach nie przeszkadzają w miłosnych słów uniesieniach ze skurczem w parze chadzają. I Ty gdzieś mówiłeś że jesteś gorszy- nie, to nieprawda. To jest cymes.1 punkt
-
@Migrena Mocne. I gęste od historii, tej wielkiej i tej z poziomu butów (czy raczej - kopyt). Czytam i widzę człowieka, który nie tylko pamięta, ale i czuje wszystkie warstwy przemian, które przetoczyły się przez ten kraj. Dziękuję, zostawia odcisk.1 punkt
-
@janofor Udało Ci się zbudować miniaturę, w której jest i lekkość, i ironia, i trochę goryczy. To działa – zostawia po sobie uśmiech, ale też nutkę niepokoju.1 punkt
-
każda z moich pasji to wasz sposób na zarobek tak że nic już dziś nie robię każda moja miłość to jest dla was piękny slogan więc niczego już nie kocham każda moja wiara to reklamy na banerze tak że w nic już dziś nie wierzę na każdą moją żądzę macie pustą pornografię tak że nic już nie potrafię czuć brzydzi mnie już zachwyt, gniew, uśmieszek, chuć wszystko generuje przychód, parę sekund na reklamy łkać tak można w nieskończoność, niech więc płyną - ach, dolary, lary, ary... może coś na strach przed śmiercią? coś na nastrój buntowniczy? może pokłóć się z rodakiem, może protest (na facebooku, nie ulicy)? może bluza z hasłem "rebel"? może wirtualny znaczek? napis na nim - "wróg systemu" albo "niezadowolony płaczę"? może pora na diagnozę? nie pasujesz do systemu? zapłać! zapłać terapeucie, i nie będzie już problemu zapłać! zapłać! zapłać! zapłać! rozlicz się ze swych słabości kochać chciałeś? - dwieście złotych* *plus bankowe formalności1 punkt
-
@yfgfd123 niedawno gdzieś czytałam. Top modelka, projektantka mody młoda kobieta- miała wszystko- pieniądze, piękne ubrania, rezydencje, styliści- świat u stóp. A teraz napisała- chora na raka żołądka- ma pieniądze na koncie, rezydencją szpitalne łóżko, ekskluzywne jedzenie- sączące się kroplówki, ubrania- prześcieradło którym jest owinięta- a stylizacją- łysa głowa. Bo jak jest zdrowie- ma się wszystko1 punkt
-
@Annna2 Tamten świat wiele wyjaśni Czy Kain i Abel... Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia1 punkt
-
chociaż jej życzę bestsellerów to myślę raczej że nie będzie za to w poezji się wybije i wierszy gros tu nam przybędzie :)))1 punkt
-
@Migrena A dla mnie otulający kocyk to tak miły komentarz 😉 Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie! @Jacek_Suchowicz Tym razem bez rymowanego wierszyka? Aż nie chce mi się wierzyć 😉 Dziękuję i miło pozdrawiam! @wierszyki Bardzo dziękuję. Jednak pozostanę przy wersji pierwszej, bo w tamtej chacie zdecydowanie wyczuwalne było piżmo. Pozdrawiam serdecznie ☺️ @Rafael Marius Echh, kiedy była ta młodość? Chyba w snach. Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam ☺️ @Waldemar_Talar_Talar Bardzo mi miło, że się spodobało. Dziękuję i pozdrawiam! @Corleone 11 Uwielbiam techniczne uwagi;-) Oczywiście poprawię wszystko według powyższego, jednakże to może potrwać. Muszę szybciutko pomyśleć co dalej u Anielki, bo moi fani się niecierpliwią. Dziękuję Ci za poprawki i pozdrawiam 😉1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne