Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.07.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. z rozmów z Alicją W. 2008 Czy seksu obecnie za mało, czy jakaś filmowa kreacja. Wygrzewa człek hojnie swe ciało nad morzem, na letnich wakacjach. Są obok i nad nim przechodzą, te kształty okryte zwiewnością, zapachów w powietrzu mknie potok. od ludzi straszących nagością. Gdy w końcu dość rzadko się trafia, poezja promieniem okryta, w mig wnusio mordeczkę rozdziawia dziadziuniu spójrz ładna kobita! Jak myśleć; o smakach zapachach, o figlach ,co były na ustach. W tym wieku, to żadne kochanie, lecz zwykła gorsząca rozpusta!
    8 punktów
  2. Pre ... medytacja nad filiżanką porannej kawy Już nie chcesz winiet na zakręty, prostych dróg - też nie jesteś ciekawy Nakręcasz zegar bezczasu Mechanizm mówi: "koniec" Wszyscy, spragnieni cudowności - też stoją w tym ogonie Czekają ... Nikt nie rozdaje - widowiskowych cudów Już bliżej stąd do starcia - z egzystencjalnym brudem A jednak dalej czekamy na "to," "tamto" i "wreszcie" Mrugamy powiekami ... "Nie narodzili się!" "Jeszcze." ... Grzmi groźny Bóg ze swej sofy, dmąc huraganami Z nami, czy może przeciw Niech grzmi - i tak jesteśmy tu sami ...
    4 punkty
  3. Motto: IESU CHRISTO DEO, RESTITUTAE PER IPSUM SALUTIS (Leon XIII, 1900) "Dzisiaj dziękowałem Bogu za to, że wasi przodkowie na Giewoncie wznieśli krzyż (...) W krzyżu jest nadzieja na chrześcijańską odnowę Europy, ale wtedy, gdy my, chrześcijanie sami na serio podejmiemy orędzie krzyża..."(Jan Paweł II, Zakopane - homilia, 6.VI.1997) Wprost przez okno Strążyskiej Doliny od zachodu zabudowaną Samkową Czubą Łysankami Grzybowcem zamkniętą od wschodu Sarnią Skałą Suchym Wierchem Na cztery biorytmy rozpisane górskie i tatrzańskie pory roku w odsłonach dwunastu miesięcy w trzystu pięćdziesięciu pięciu scenach spektaklu dwudziestu czterech godzin prowadzi droga do wapiennych podnóży obutego w szarotkowe kierpce samego Giewontu * Czarnym podbite atłasem szafirem obwiedzione Tatry słońcu stawiają maszt Na osi świata z południem zaślubionej północy w strefie transcendencji odpoczywa Przeźroczysty w krzyża oddycha ramionach Pan mój i Bóg * We śnie natrętnym jak pełnia cyklicznym Skazańca prawa poraniona stopa lewą osłaniała też przebitą okrutnie Krew źródłem pulsowała kropla spływała za kroplą w bandaż wsiąkając skalny triasów - łupków ilastych Giezłem omotał mgielnym Umęczonego Oblicze setnik pochmurny - Giewont Fiołkami głazy pachniały * Wiedzie góra do Pana Boga usypują się grzechów piargi * Krzyżu Święty nade wszystko jak cię sobą bronić Krzyżu światłem przesycony Krzyżu koronkowy Przez wiatr halny - Pański Krzyżu do rdzy biczowany Przecież nie urosłeś w buczynie reglowej wśród strzelistych jodeł modrzewi powiewnych Nie użalał się nad tobą słodką limfą jawor rzewny Mączny jarząb łez nie ronił gronami krwawymi Brzozy nie przytuliły cisy maligną nie uśpiły nie przykryły pokutne wrzosy Pod obłoki nie wyniosły w śmigłe smreki zamienionych ręce zmordowanych drwali Ale nasze zdarte parzenice Ale serca nasze butwiejące liście Ale w nocy duszy gęśle rozśpiewane * Krzyżu Święty - stwórcza Mocy ponad czasem Krzyżu gorejący W blasku twoim - w cieniu grani Krzyżu Święty srebrnego Giewontu
    3 punkty
  4. żeby nie los inaczej bym żył nie bałbym się trudnych dróg żeby nie los nie martwił bym się byle czym żył bym po swojemu ale niestety los to prawda która zawsze racje ma tak moi mili los to potęga i choć bym się starał nie wygram z nim to on rozdaje karty nie pokonam go choć bardzo bym chciał dlatego martwię się czym mnie zaskoczy czy radę mu dam wiem ktoś z was powie los to nie koniec świata to wypadkowa chwil która czasem pomaga nie zawsze jest na nie więc czego się bać być może los wie co robi a ja niepotrzebnie wątpliwości mam jednak czasami boje się jego drzwi za którymi niepewność śpi
    3 punkty
  5. Zaczarowane drzwi, są przed nami. By je otworzyć, szyfru nie trzeba. Magiczne słowo. Gdy je wypowiesz, zamek otwiera, wtedy gdy trzeba. I od tej pory, już będzie fajnie. Drzwi się otworzą. Rozbłyśnie światło. Inne powietrze. Ogólnie zgoda. Szeroki uśmiech. Życzliwość właśnie. Chyba nic więcej, nam już nie trzeba. Bo będąc miły, te drzwi otwierasz. Przepraszam bardzo. Proszę, dziękuję. Uśmiech na twarzy. Pomocna rada. Jesteś przyjazny. To szczęście dajesz. Grzecznym, naprawdę być wypada. Hasło magiczne- Proszę, dziękuję. Takie litery, ten szyfr posiada. Wcześniej to każdy, tak się wydaje. Te drzwi otwierał. I znał te hasła. Dzisiaj, usłyszeć- dziękuję, proszę. Przepraszam bardzo, jest dziwnie rzadko. Magiczne słowa. Czy kiedyś zginą? Możemy śmiało robić zakłady. Jednak życzliwość. I dobre słowa. Wszystko otworzą. Posłuchaj rady.
    3 punkty
  6. wyjmuję ją spod ubrań na co dzień starannie ułożoną rozpiętą w ramach a jednak niedostępną moja kobiecość odkrywana na twoich oczach nabiera kształtu i wydaje się realna chciałbyś jej dotknąć ale jest zapachem więc bierzesz mnie jak powietrze do ust, do płuc wdech
    2 punkty
  7. Kawa za kawą, wydłuża się kolejka w stronę bezsennego serca. Każdy kolejny kubek stanowi dowód na istnienie świata. Wyszczerbiona filiżanka przypomina o przyszłości, która wtargnie zbyt gwałtownie. Tak, jestem odurzona tą kawą, którą piję od dłuższego czasu. To ona reguluje mój dzień - przynosi siłę i nadzieję, że to będzie pomyślne przedpołudnie. Kiedy czuję we krwi kofeinę, serce szykuje się do odlotu. Rozkoszuję się każdą kroplą, gdyż wiem: wkrótce zostaną wyłącznie fusy. W każdym ziarenku zawiera się czarna łza, pamiątka po nieprzespanej nocy. Będę piła tę kawę - bez znaczenia, co na to serce. Wybieram kawę czarną, bez krztyny mleka - silniejsze jest jej działanie. Wiem, że jedna filiżanka to za mało. Wiem, że chciałabym wypić wszystko jednym haustem. Muszę jednak pogodzić się, że liczy się każdy łyk, każdy moment, kiedy kofeina płynie pod prąd samotności...
    2 punkty
  8. miło gdy ktoś obok gdy cienie dwa gdy ktoś lubi niebo pełne gwiazd miło gdy ktoś kocha burzę drzewa wiatr wspomina miniony trudny czas miło gdy dzień i noc nie przeszkadzają żyć a grzech warty jest wspomnienia miło gdy życie umie widzieć dal która raz cieszy a raz smutkiem raczy miło gdy prawda nie ukrywa kłamstw a szczerość buduje dumny most
    2 punkty
  9. Pokochałam twój smutek zbyt wcześnie. Zrozumiałam nieśmiałą urodę świata zdecydowanie za późno. Teraz, kiedy wszyscy stoimy w kolejce do czyśćca, a śmierć rozkłada ramiona - mogę trwać w tej mantrze, której nie może mi dać wczorajszy wieczór. Tak, ten zmierzch pokazał wszystko, dla czego warto pozostać po tej stronie światłocienia. Do łez boli poranek - nie niesie twojego pierwszego słowa; jest wstępem dla przyszłości - tak samo błahej i wilgotnej jak przeszłość sprzed minuty. Serce zatacza koło, przysiada na ramieniu - czy schwytasz je jak motyla, który nigdy nie zobaczy, jak piękne są jego skrzydła? Czy więzisz je w okowach rzeczywistości? Ofiarowano mi wybór: miłość czy zwycięstwo. I wiesz... Chyba wybiorę ślepą uliczkę, tęsknotę nie do pary. Tak, chcę cię kochać tak, żebyś nie uwierzył w moje szczęście. Pragnę wtulać policzek w pierś i szeptać słowa modlitwy, którą zrozumiesz tylko ty. To tak, jakbym pokochała wiatr. Jakbym umiłowała smutek, co nie mieści się w białych łzach.
    2 punkty
  10. „ Ze starego sztambucha” Gorąca noc i parna. Usnąć jakoś nie można. A w głowie myśl, aż się tłucze. Czy nadal kochać Cię można? Dużo dla mnie zrobiłaś. Przyjemnie o tym wspomnieć. Dawno, wszystko to było. Ciągle nie mogę zapomnieć. Zapomnieć długie spacery? Grad pocałunków — na ławce? No powiedz, czy ja potrafię zapomnieć o naszej gwiazdce? Tę gwiazdkę, choć niemożliwe, Tobie ofiarowałem. I wiersz, o tym, jak kocham, dla Ciebie napisałem. Oddałem Tobie wszystko. Co tylko miałem, swego. A Ty to odrzuciłaś, jak zły, odpycha dobrego. Teraz, chcę nie pamiętać. Bo dla mnie to utrapienie. Nie mogę już Cię kochać. Kocham o Tobie Wspomnienie.
    2 punkty
  11. czym są myśli lekarstwem a może to trucizna która w głowie miesza czym są myśli sposobem czy wypadkową życia która kuleje czym są myśli korytarzem pełnym drzwi czy nicością czym są myśli sposobem na życie czy zwykłą ciemnością czym są myśli sposobem na lepsze udające udane a może myśli to farsa która człowieka wyśmiewa... Kurka wodna sam nie wiem czy warto myśleć czy nie
    2 punkty
  12. -Dla mojej żony-za cierpliwość. Staruszek pies i jego pan. Pani, czasami- dosyć was mam! Jeden rysuje, parkiet pazurem. A drugi, ciągle, robi pod górę. Sierść leży wszędzie. Szyba zdrapana. Pantofle w kojcu i czapka pana. Bluza zrzucona. Smycz, też gdzieś leży. Im się wydaje — że się należy. Łapy nie poda. Wodę wyleje. Ten w nocy chrapie. Głupio się śmieje. Pan, niby, głośno krzyczy, na niego. A „pyski” liżą, jeden-drugiego. Obaj, pies stary, no i pan jego. Kochają panią. Wiedzą dlaczego. Gdy pani wraca, jak piłka skacze. Ty mordo ruda- znów ci wybaczę. A pan przytuli, kwiatkiem "zahaczy" Ty stary „durniu” - też ci wybaczy. Pan kocha psa. Pies kocha jego. A pani obu — nie wie dlaczego.
    2 punkty
  13. Słowa* To głęboko ukryte symbole - pękło młode serce młodej wierzby płaczącej - przedwczoraj: wreszcie godzina nadeszła - pierwsza pięćdziesiąt pięć i po prostu powiało przeraźliwym chłodem i burza i błysk - błyskawic, szaleją, wściekłe, szaleją i runęła ta jedyna fatamorgana... *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (lipiec 2024)
    1 punkt
  14. Schodzę w siebie na palcach i walca tańczę z ciszą. Wczoraj kazali mówić, jutro mnie nie usłyszą. Rozpływam się w milczeniu jak czekolada w ustach. Spisano mnie na straty, a jestem kartka pusta. Rozchodzę się po kościach innych dróg nie znajduję. Nie zerkaj w moje oczy nie sprawdzisz jak się czuję. Schodzę w głębię, zostaję chaos mnie nie dopadnie. Niech świat się wspina na szczyt I tak jest dawno na dnie. Straciłam ale zyskam bo zachowałam wiarę. Prawdą jak fleszem błyskam ze wstydu się nie spalę.
    1 punkt
  15. wyznawcy idą po trupach do światła ściągnąć w siebie zbawienie poświęcą dzieci krowy i ledwie wzeszły hibiskus dla swojej religii zwolnieni z myślenia odpowiedzą na każde pytanie upadając na kolana przed swoim bożkiem w ich kółku adoracji brakuje miejsca na rozczarowanie zajebią siekierą każdego kto jest przeciwko nim "antyszczepionkowca"
    1 punkt
  16. Błyszczący wyglądam i pachnę pięknie gdy padasz rozkosznym nastrojowym deszczem czuję duszę więc zapalam świecę i zakładam legginsy bo życie tak lepsze delikatnie w małym stawie z liliami mienisz się na moich białych płatkach Lawendowa ze świetlikiem tańczę pod błyszczącymi gwiazdami a śpiew świerszczy niesie się delikatnie kiedy nie mogę spać wyglądam z okna sypialni i wypatruję spadających gwiazd tak łatwo patrzeć w nocne niebo łączące z tobą zachwytem oddaję mojej poduszce trochę blasku kojąco zapachnę zielem włącz łagodną harfę
    1 punkt
  17. Tam gdzie jedna myśl się kończy a druga jeszcze nawet nie kiełkuje, pomiędzy było a będzie, rozpościera się kraina czarów. Magiczny wszechświat, w którym nie ma początku, a obligatoryjny skądinąd i wszechobecny koniec jest tylko iluzoryczną obietnicą i niczym więcej. Magia tego miejsca, jeśli tylko percepcja i adekwatny stopień ezoterycznej inicjacji na to pozwolą, wyzwala hyperenergię, porównywalną z wybuchem i narodzinami gwiazd. Jest tak silna, że dominuje wszystko, pozwala zapomnieć lub ożyć, rodzi miłość i nienawiść, bywa genezą nowych, metafizycznych wszechświatów. Jest ciemną i zwykłą materią zespoloną w nierozerwalną całość, kontinuum naszych wzniesień i upadków, mentalną ejakulacją. Tak definiuje się nieskończoność, limes poszukiwań, albo magiczna konstelacja, w której rodzą się wiersze. Czary! *Powyższy text powstał inspirowany słowami: “A tymczasem leżę pod gruszą na dowolnie wybranym boku i mam to, co na świecie najświętsze, święty spokój” (MR) 😉
    1 punkt
  18. "Ze starego sztambucha" Łączę słowo ze słowem. Jakoś je układam. I ot, tak z niczego, wiersz o czymś poskładam. Raz wiersz O Miłości. O Wierze,O Wierności. To znowu O Żalu. O smutku i O Radości. O Szczęściu i O Nieszczęściu. Ważnej, błahej sprawie. A niekiedy nawet, by służył zabawie. Me wiersze - czytajcie. Bo piszę bezstronnie. Nie świadczą, o niczym. Świat czczą i mówią też o mnie.
    1 punkt
  19. 2008 A gdy mi smutek ciszą dokuczy, gwiazdami spłynie siwulec księżyc, zbudzę na strychu książkowe duchy, pośród pajęczej przędzy. Będę wertował, czytał, odkurzał. Ożywię ludzi zdarzenia rzeczy, aż zbulwersuję anioła stróża, ręce załamie etyk. Obudzę prawdy śpiące w milczeniu, schowane skrzętnie pomiędzy słowa, co na dnie duszy, w kąciku cieni, brzęczą jak czarny owad. Niech się rozpełzną larwy obślizgłe granatem bluźnierstw z Pandory puszki! System wartości obrócą w niwecz i każą żyć bez ustępstw. Lecz nagle bledną granaty, czernie, w ciepłych kolorach porannej zorzy. Ktoś zresetował ducha odmienił, od nowa będę tworzył.
    1 punkt
  20. rozcięta miłość ostrzem skalpela wycieka dobro śladem zranionym brudzi zwierciadło pęknięte teraz na drucie kolczastym truchło przebaczenia czerwienią rdzę przystroi kwiatom barwy zabiera splugawiony śpiew skowronka niechcianą ciszą nasącza
    1 punkt
  21. @Hiala Miłość zaślepia, często nie dostrzegamy wszystkiego w osobie kochanej, idealizujemy.... prawdziwość przebija z treści 👍 :)
    1 punkt
  22. @Dagmara Gądek Zgoda. Mnie to się zresztą nie udało i nie uda - ocyganili mnie ze wszystkiego :// Po całości... I może dlatego gdzieś komuś chciałbym doradzić na przyszłość... ;)) @Dagmara Gądek Zresztą możesz mi mówić per pan wał jagieloński ;))
    1 punkt
  23. oj, miało miejsce brzemienne w skutkach tąpnęciulko, kolos na zmyślonych nogach wywalił się brodą w błotnistości. uzmysłowiłem sobie pewną rzecz – i jakby kręgosłup zwierzęcia, na którym cwałuję niczym cycatka z obrazu Podkowińskiego, pękł i przebił mu grzbiet. z chwilą, w której w pełni zrozumiałem, jak wielka jest idea Osobności – nastał we mnie glam rock. taki na czarno i z blackmetalowym pazurem, przesycony trudnym do sprecyzowana czymś, co łamie kręgi jak zapałki, wygina kraty w ruloniki, by wyglądały jak kiczowate, ogrodowe łabądki ze starych opon. odkąd z milionów półnieprawdek, parafilozofijek wyłuskałem to jedno, świetliste ziarenko – moje wszystkie zabawki są zalane litrami wody, na powierzchni której osadza się śmiesznosłów, ta drażniąca język i podniebienie pianka z goryczką, po posmakowaniu której można wykrztusić parę miłych, ale niesamowicie lepkich zdań, skomplementować kogoś tak zajadle, że aż mu się treści w głąb książek cofną. więc mówię, a misie i lalki idą na dno.
    1 punkt
  24. @Dagmara Gądek Gra toczy się o to aby pilnować swoich 4 liter. I kilku innych rzeczy też. Żebyś tak Dagmaro w wieku około 60 lat nie spojrzała w lustro i nie rozpłakała się nad swoim losem, że po prostu zostałaś kompletnie oszukana. Innymi słowy zrobiona w wielką trombę. Okradziona na milion sposobów. Moim zdaniem o to chodzi w tej grze...
    1 punkt
  25. @Somalija bo synuś spostrzega kobiety oczami czystymi na wylot i jemu nie trzeba estety by było radośnie i miło @Kwiatuszek dzięki - wiersz na wakacje Pozdrawiam
    1 punkt
  26. Pająka dawno nie ma, choć nici wiszą srebrne. Był tu, lecz umarł biedak, jego pamięci - przędza. Nie ma go już z pół roku, wspomnienia powracają, jak straszył koślawością w pięknym, słonecznym maju. Dawno biedaka nie ma, a w oknie srebrna nędza, firankę naśladuje. Natrętna myśl zwycięża. A może jeszcze wróci, zamieszka na swej przędzy? Wystawi chudą nóżkę, wyszczerzy swoje zęby? Gdy nagle wietrzyk zawył i zerwał srebrną nić. Nie wróci tu już biedak! Zachciało mi się żyć!
    1 punkt
  27. @Kwiatuszek serdecznie dziękuję. Cieszę się że ,, smakuje,, - pozdrawiam ślicznie
    1 punkt
  28. @Hiala Tak ciężko dzisiaj pamiętać o tych krótkich słowach. Zwykłe " proszę" , " dziękuję", może zmienić cały dzień. Bardzo mądry, ładny wiersz:-) Pozdrawiam serdecznie!
    1 punkt
  29. @Jacek_Suchowicz Bardzo fajny, wakacyjny wiersz;-) Pozdrawiam!
    1 punkt
  30. Poetycki - zakorzeniony w kulturze ludowej i historii, w tradycji chrześcijańskiej - obraz krzyża na Giewoncie.Jak dla mnie mógłby się pojawić w przewodniku turystycznym na pierwszej stronie. Przed wyjściem na szlak , siadasz na drewnianej ławce , spoglądasz na góry, czytasz ,czujesz i rozumiesz. Bardzo mi się podoba Twój wiersz,
    1 punkt
  31. To niegrzeczna odpowiedź... Dobrego dnia 💛💛🧡
    1 punkt
  32. lipcowy wieczór iskrzą przydrożne trawy świetlikowy cud
    1 punkt
  33. Bardzo dobre przesłanie, zapominamy o tych magicznych słowach... Pozdrawiam serdecznie:)
    1 punkt
  34. @Leszczym …Leszczymku ;), sumując - to nie jeden kontekst, ale dwa; jakiś starszawy, dziwny PL ( któremu nie wiadomo CO się przydarzyło ) i zaradny podrywniś z ostatniej , który lepiej by TO „rozegrał” ;)) zostaje czytelnik, który nie wie o „ co” się toczy gra ( tzn. dopiero domyślam się na końcu),że wcześniej PL wybiegł ( sercowym ? ) falom na morzu na „ zaś”…
    1 punkt
  35. U mnie złamało dużą gałąx czereśni, o której napisałam już kilka wierszy. Dziś zrywałam jej liście, żeby zrobić porządek. Drzewa też nie są wieczne, warto, skoro wrastają w duszę. Pzdr 🌼
    1 punkt
  36. Bym się tak za bardzo nie kajał za takie spojrzenie, ale to zależy jakie jest skojarzenie :) Udanych wakacji...podziwiaj krajobrazy, muzea i takie tam :)
    1 punkt
  37. Dziękuję i pozdrawiam @Rafael Marius @sisy89 @Leszczym 🌼
    1 punkt
  38. @Leszczym …ach wybacz, ależ to jest nierealne ☺️ musielibyśmy zupełnie niczego nie oczekiwać od życia, ; ot, dryfować w pięknym zawierzeniu w Opatrzność i zdaje się że ci, którzy tak postępują - bywają szczęśliwi 🤌☺️, pytanie tylko - czy ich wiara ( o ile są wierzący ) - jest aż tak głęboka, że wyrzekli się wszelkiej sprawczości ? Oczekiwania, interesy, różne natury, etos, - to wystarczające spektrum dla nieuniknionych rozżaleń i to tak długo, jak wchodzimy w interakcje z innymi w społeczeństwie, ale nawet bezludna wyspa rozczaruje, choćby …pogodą 😅🌴 A kawa w tekście, bardziej wybrzmiewa jak „czarna polewka” ale i tak bywa w dorosłym życiu 🤷🏻‍♀️; A Lambo - to „szybka wędka” tylko dla siks/ materialistek ,,, pozdrówki🍀
    1 punkt
  39. Ja tam wolę święty spokój, choć nie zawsze tak było. A zysk wiadomo proporcjonalny jest do ryzyka.
    1 punkt
  40. Ja tak branżowo patrzę. Tak mi się kojarzy szpitalnie. W każdym razie życzę każdemu dużo kolorów i letniego uśmiechu. A melancholia to zimowo jesienna przypadłość.
    1 punkt
  41. To było, gdzieś tu. Tak daleko mi do ciebie. To było, gdzieś… Nie wiem. Nie pamiętam już. Jakieś reminiscencje przechodzą przede mną (przeze mnie?) Jakieś widma o zatartych kształtach. O konturach miękkich jak wata. To płynie i znika. Przepływa w swojej potędze bez trudu. To dla nich żaden mozół, kiedy unoszą się tak nad kamienną posadzką, bądź dębową klepką ułożoną w jodłę, po której stąpali za życia matka i ojciec. A więc unoszą się w tym pokoju pustym. W tym przedpokoju z drewnianym wieszakiem. I wiszącą na nim papierową torbą, i szpicrutą po ojcu. Zakurzoną pozostałością dawnego życia. Lecą daleko, ku największym ostępom samotności. I będą tak lecieć, dopóki czas będzie trwać u zarania. I będą trwać w tych swoich halucynogennych majakach. W tych przepływach na strunach powietrza, co czynią wiatr i deszcz w westchnieniach zmierzchu. W tym szumie płynącym z gwiazd od tysiącleci trwam. I ty też trwasz, choć o tym nie wiesz. Trwasz w ciągłych powtórzeniach. W kaskadach wirującego kurzu, w mżących smugach zachodzącego słońca. Lecisz na skrzydłach wysoko. Jak ptak, co się wspina ku niebu w powolnym prologu pędu. Jesteś tam. I żyjesz. Albowiem żyjesz w jakiejś iluminacji przedsennych podszeptów. Głosów idących z otchłani czasu. * Matka przychodzi do mnie, stając przede mną w jakieś takiej pozie strudzonego podróżnika. Przynosi coś. Wykłada. Przestawia… I mówi coś do mnie (nie do mnie?) A więc ktoś z pewnością jeszcze tutaj jest. Kto? Nie wiem. Nie widzę nikogo poza mną. Nie rozróżniam jej słów. Nie wyodrębniam ich z piskliwego szumu tła. Ze szmeru umykającego czasu. Umykającego dla mnie. Nie dla niej. A więc nie byłem świadom tych słów. Albowiem nie byłem. Ponieważ wędrowaliśmy w milczeniu przez jakiś park, podczas pewnego popołudnia gorącego lata. Wędrowaliśmy alejkami pociętymi cieniami gałęzi i z kleksami słonecznych prześwitów. Lecz była to tylko wyrafinowana iluzja snu, bo tak naprawdę staliśmy wciąż na wprost siebie. W tej jarzącej się aureoli skończonego dla matki czasu. Stała tak nieruchomo, mimo pędu szalejących wokół wirów. Uderzających o skały fal. Skąd tutaj nagle morze? Ocean cały? Nie wiem. Albowiem to tylko wytwór błądzącej wyobraźni. I ten błękit skurczył się do małego punktu i rozdwoił, by stać się błękitem jej oczu. Albo wiszącego nade mną nieba. W każdym razie, kiedy stałem tak przed nią, oparłem się nagle o pustkę. Która objęła mnie ramionami chłodnej przestrzeni. I wiedziałem, że stała się nicość, kiedy wpadłem do jej wnętrza, gdyż zamiast szyi mojej matki objąłem smukłą szyję szklanej butelki. Taką lśniącą w słońcu. Mieniącą się łzami. (Włodzimierz Zastawniak, 2024-07-14)
    1 punkt
  42. @M_arianna_ Bardzo dojrzały wiersz i przekaz. Ciekawie wyglądałaby analiza postaw tutaj zawartych. Wiersz bardzo mi się spodobał.
    1 punkt
  43. @M_arianna_ Bo co podąża, i co próbuje Bo co zaciąża, to owocuje Fajny tekst Wiersz jak najbardziej na plus Pozdrawiam miło, M.
    1 punkt
  44. Po fajnej początkowej frazie, nastąpił wysyp niepowiązanych ze sobą, pretensjonalnie rozstrzelonych spacjami obrazów - kto nie śpi?? kto leży na otomanach ? komu nie czas umierać ? KTO jest podmiotem ( skoro najpierw : czule uspokajam (…) sumienie ), a na końcu PL jest zbiorowy : dusz nam nie zgarną??? … te i inne kwiatki, każą pytać, czy Autorka w ogóle wie CO chce powiedzieć 😅 swoim tekstem…
    1 punkt
  45. @aniat. "zastygłem w bezruchu i nie zauważyłem kiedy ptaki zbudowały sobie na mnie gniazda" Pozdrawiam.
    1 punkt
  46. Dziś twoje tchnienie jest przecinkiem pod koniec zdania. Lęk jaśnieje niby przesyt nieba, skradziony tętent łez. Nostalgia usiłuje wydostać się na zewnątrz, dogonić ostatni dzień dzieciństwa. Poskładana z kropel deszczu, zwieńczona twoim krzykiem - jestem ponurą wymówką, co spływa za horyzont niby konająca chmura, niby natchnienie, które wciąż uczy się żyć. Krok za krokiem, idę w stronę twojego cienia, trzymając się serca, troszcząc o niebo, do którego nigdy nie będę należeć. Zrywasz najświeższe pieszczoty, łakniesz mojego powietrza, jakby było również twoim. Wszechświat dokucza mojej niepewności, lecz nie wie - wstanę, dopóki nie zaśnie czas, dopóki kwitnie we mnie wolność. Pamiętam, jak powróciłeś wbrew człowieczeństwu; dzień, w którym się urodziłeś, jest najpiękniejszym dniem mojego życia. To tylko tętent krwi, nic więcej. Zaledwie kilka pestek, z jakich nie wyrośnie stuletnie drzewo z własnym cieniem.
    1 punkt
  47. czas, by zacząć od nowa nie ma tego złego...
    1 punkt
  48. zamiast biologicznej odnowy kiepskiej baletnicy
    1 punkt
  49. ten nie zna odpowiedzi wyskoczył jak Filip z ....
    1 punkt
  50. droga do Nobla. Kto pyta,...
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...