Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.03.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. punkt widzenia kątomierzem między lożą a parterem
    5 punktów
  2. jednak nie przechodzi może nie znajduje przejścia a może wcale nie chce a może to ja nie chcę dlatego szukam podobnie i bez żadnego powodu podchodzę z uśmiechem odpowiada mi tym samym w końcu stoimy wspólnie po jednej stronie będąc ruchliwej autostrady nie przytłaczając się my teraz i tu potrafiący zrozumieć że właśnie kończy się świat zwyczajny a zaczyna kosmiczny stan nie przechodzący
    5 punktów
  3. śpij malutki mama smutki zetrze z powiek i opowie jak to było kiedy miłość wybuchała a nie bomby słuchaj bajki za lasami za górami dawno dawno kiedyś drzewo liść rodziło stało mężnie stało twardo tylko słońce a nie miasto zachodziło łuną krwawo myśli i ptaki fruwały między niebem Bogiem prawdą za górami poza frontem jest nadzieja zapamiętaj nie ma wojny nie ma strachu słuchaj bajki nikt nie strzela słuchaj mojej kołysanki w tobie synku będę żyła 26.03.2022
    5 punktów
  4. kiwi już nie dziwi banan potas da nam a gruszki na wierzbie wciąż udają choć my już siwi że ciągle są
    4 punkty
  5. W bezruchu tkwię, w milczeniu tonę, Dziecięcych lat nie wspominam, w cieniu pozostaną, Nikt opowie historię mego istnienia, Jestem tylko ja i ta pustka nieustająca. Choćby cień kogoś przemknął przez życie me, To przynajmniej tkwił w nim ślad historii, Cokolwiek to byłoby, a ja tu pozostaję, Samotna wśród martwej ciszy, wciąż nieświadoma. Jedyne, co wartem na tej ziemi, to relacje, Więzy z innymi, to jedyne co cenne, Nic nie zastąpi człowieka, bo w nim tkwi istota, Tylko ja i ta wieczna pustka, bezbrzeżna i głucha
    4 punkty
  6. Wszystko potrafię! I wszystko mogę! Każdą mam zdolność, prócz... kredytowej.
    3 punkty
  7. Umrę w samotności Lecz to dobrze Nie będę musiał wysłuchiwać jęków i narzekań Tych, co jeszcze żyją Nie będę widzieć ich spojrzeń Pełnych ubolewania Nad moim losem Umrę w spokoju, w ciszy Tak, jak się powinno umierać Z godnością.
    3 punkty
  8. w obiektywie — szekspirowski sen nocy letniej na fotografiach pamięci już tylko wspomnienie dobrze wracać tam, gdzie zostawiłam część siebie narysować perspektywę i widzieć znacznie więcej
    3 punkty
  9. @Łukasz Jasiński proszę Pana, dziękuję za opinię, refleksje i całkiem obszerne wyznanie, niestety jednak nie sposób mi tego ocenić, bo nie znam Pana sytuacji, za to intryguje mnie, nie powiem, całkiem zaskakujące nawiązanie do narodu wybranego. Chciałby Pan jakoś o tym szerzej? Jutro w synagodze mógłbym poruszyć pańskie rozterki z braćmi w wierze. Shalom, Panie Łukaszu.
    3 punkty
  10. Za górami, w pewnej wiosce, żył raz Piotr, dorosły, który wolał ciagle myśleć, że ma cztery wiosny. Mawiał wszystkim: "Jestem Piotruś, mieszkam w Nibylandii. Wyśmienicie tu się bawię z moimi kumplami. W naszym raju nie ma pracy, Wanda mi nie truje. Obowiązki?? Na co?! Po co?! Z Dzwoneczkiem baluję! Tu wyżebrzę, tam pożyczę, puszki sobie sprzedam. Czary-mary, hokus-pokus, niestraszna mi bieda. To zastawię, tamto oddam, wystarczy na teraz. Zagram w lotka, wiersz napiszę, wejdę na tindera. ... W pewnej wiosce, za górami, życie miło płynie. Wódka ciurka strumieniami, ludzie dają w żyłę. Tam nasz Piotruś, duży-mały, ucieka w nie-bycie. Przed złym "kapitanem hakiem", nazywanym życiem. 31.03.2022
    3 punkty
  11. O bezpartyjnym samorządzie* Jak najbardziej należy mówić: w kontekście ogólnokrajowym - gospodarczym: centralny - port komunikacyjny: to po prostu - serce, inaczej: krwioobieg - połączonych - wolnorynkowych: życiodajnych - naczyń, konfederacjo, pilnuj: braci - młodszych i średnich i starszych, ja nie mam czasu, pracuję: w agencji - bezpieczeństwa towarzyskiego. *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (marzec 2024)
    2 punkty
  12. Pod błękitnym niebem, pod dachem szerokim, pod kwitnącą śliwą, pod białym obłokiem... Z rękoma pod głową, z książką u boku, z wiernym psem przy nodze, z bystrą myślą w oku... Wiatr muska mą skórę, słońce gładzi włosy, wszystko nazbyt piękne: - Ach, te wstrętne osy! Poleżeć nie dadzą wśród świeżutkiej trawy. Zburzą chwile piękne - żywot mój niemrawy! Przymknięta powieka szerzej się otwiera, drzemki dziś nie będzie - A niech to ch...a!
    2 punkty
  13. Cóż, głuchy jest łowczy z Hajnówki na wieczne swej ślubnej wymówki, że huczy jej w głowie, gdy mężuś w alkowie, jak co dzień ją cmok z dubeltówki! lub, również z inspiracji Janka: po uszkach ją cmok z dubeltówki!
    2 punkty
  14. nie tylko radosne widoki twarze chwile częstuje uśmiechem również te smutne barwiąc nim szarość która od nich bije szarość za jaką nie tylko malarz piękno widzi
    2 punkty
  15. @Łukasz Jasiński No, ale z czegoś trzeba żyć, c'nie? :) Chociaż czy ja wiem, czy wszędzie jest tak źle? Sektor publiczny na pewno lepszy, ale i tam patologie się zdarzają, wszystko zależy od ludzi, z którymi mamy styczność. Własny biznes zawsze spoko, ale w niektórych przypadkach już potrzeba zarejestrowanej działalności a i nie wszędzie można wszystko sprzedawać (i to z powodów czysto prawnych, a nie praktycznych :)) A to jest z kolei przykre i demotywujące. Chociaż nie zgodzę się z tym, że dobrze być bezdomnym - to często są naprawdę nieszczęśliwi ludzie, którym się w życiu nie powiodło i ja im tej "darmowej" pomocy od państwa jakoś nie żałuję. Tak, w sumie, to praca człowiekowi nie jest potrzebna, tylko pieniądze :) No, chyba że żyje jak Robinson Cruzoe, na bezludnej wyspie. Pozdrawiam, dziękuję za wizytę i ciekawy komentarz Deo @Leszczym Dziękuję ! :)
    2 punkty
  16. Kolejna myśl błądzi w mej głowie, Czy zdążę przed sobą i Panem Bogiem? Ciągłe rozterki i stany lękowe, Dla mnie to norma, czy ktoś mi pomoże? Wróciła codzienna niechęć do życia, Nie umiem sama tego powstrzymać. Gorycz, rozpacz, czarna chwila, Życie to ciągła sinusoida. Nie chcę znów utknąć przy Mrocznej Pani, Błagam niech życie teraz się nie wali! W Miłości jest siła Nic mnie nie powstrzyma. Ta kula u nogi To TYLKO jedna chwila... Odskoczę od dna We wspomnieniach zatonę, Odwrócę się taktownie Przecież nie spłonę. Maraton zwycięstwem muszę zakończyć, Na ostatniej prostej już nie ma przeszkody. Dobiegłam, z Miłością udać się musiało. Już teraz zakończenie ma jeden scenariusz...
    2 punkty
  17. niezakotwiczony w mieliznach przeszłości dryfujesz po płonącym teraz ku przyszłym charybdom fantasmagorii oderwany od życia rabie słomianego bezczasu 21.05.2022
    2 punkty
  18. Żal Foch Ja chce (nie mam nic dla nich) Ukarzę ich: poczucie wyższości. No właśnie. ? (Godność jest w człowieku, czy w oczach innych?) Moja interpretacja emocji z tych wersów, może są inne? Pozdrawiam, bb
    2 punkty
  19. Jak to ktoś kiedyś napisał: "człowiek rodzi się samotny i umiera samotny". Czy tego chce, czy nie...
    2 punkty
  20. gdy tuje wciągną cień zimowy dasz się popieścić psu rudemu zagubionym ziarnem facelii spęczniejesz wzejdziesz i wyrośniesz rozkwitniesz błękitem pierzastym a ja cytrynkiem myk myk niech inni drzemią leżakują przykucnę dopadnę wedrę się w samo dno kielicha dopiję czego wcześniej nie
    2 punkty
  21. Chwalił się pewien poeta z Wrzeszcza, że świńskie dzieła prześwietnie streszcza: "Nawet i księgę trzynastą, co liczy wierszy ponad sto, ja w limeryku sprawnie pomieszczam".
    1 punkt
  22. Zawilec kłania się przed mleczem. W nocy traw fiołki przed siebie z latarnią — litym sklepieniem w choreografii — sąsiedzie! Ledwie napomkniesz, na spacer, może z rozkładu autobus. W nieprzejednanym — wojażer z ciebie wylęgnie się pod róż. I tak do jutra, do jutra! Istnienie w nas całe nieme. Oczy czyste zadziwieniem, kształtów-preambuł i ciebie. @ zdjęcie własne jak każde I… co tam słychać? — powolny głos przebił się przez kosmiczne niemożliwości. Po prostu wpadł, tak jak zwykle to robił, ze zweryfikowanej życiową mądrością, kurtuazji, która wypełniała po brzegi całą niewypowiedzianą przestrzeń wrażliwości. Przestraszyłam się okropnie. No bo przecież, nic szczególnego. Ale to pewnie dobrze! (Drugie zatłukło się w głowie, niestety, dopiero gdy zadziałało myślenie). Bo „nic” — jest dobre. Nic, to nic złego. Tak samo, podobnie… - prosta wiejska życiowa mantra. Trzy sarny przez pagórkowate, kamieniste pole, jeszcze nagie przed wiosną. Tylko puchate, białe gniazda w szarych, oddalających się sierściach. — To nic, takie właśnie... Kiedyś chyba aż tak by mnie to nie ucieszyło, te zaledwie — kilka sekund.
    1 punkt
  23. Po latach słyszysz tamte oczy szepczą do ucha ciepłym blaskiem ostatnia szansa by dokończyć niedokończoną bajkę o tej co jeszcze dziś istnieje kiedyś uciekły wam dwa słowa może je w końcu czas dopisać to taki trudne? „ciągle ją kochasz” ale się boisz – niestety nie wiesz że miłość ma metkę “Made in heaven”
    1 punkt
  24. zapytałem aniołów czy śmierć boli czy mam się bać lecz nic prócz ciszy nie słyszę mimo że słuch mam dobry więc myślę sobie chyba jednak nie boli i nie jest smutna gdyby prawdą było - by mnie ostrzegli bym nie umierał więc dalej upajam się swoim życiem nie bojąc się ciszy
    1 punkt
  25. 1 punkt
  26. @Ewelina Dziękuję bardzo
    1 punkt
  27. @Leszczym ujmujący jest klimat tego wiersza. Bardzo mi się podoba:) Pozdrawiam:)
    1 punkt
  28. wybuchnęłaś wiosną uśmiechem po lewej stronie wiersza musiało się wydarzyć to niedzielne spotkanie zagubiona jaskółka co prawda były dwie nad krawędzią pustej kartki zanim pojawiły się słowa czekałem na końcu zdania padał deszcz a ty recytowałaś swoje niebo
    1 punkt
  29. @Leszczym - dziękuje serdecznie za polubienie -
    1 punkt
  30. @Leszczym Bardzo Ci dziękuję za wizytę 🙂 . Ale część z nich przeczytałeś, jak widzę. Miło mi. Będzie mi jeszcze bardziej miło, gdy przeczytasz wszystkie 🙂 . O to mi właśnie chodziło - i po części ciągle chodzi - odstawać. Odbiec "(...) od reguł (...)", także "(...) kolokwialnych (...)". Napisać powieść maksymalnie wielowymiarową. Im bardziej wielowymiarową, tym lepiej 🙂 . 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję raz kolejny.
    1 punkt
  31. mam nieodparte wrażenie że za chwilę wiatr z liści zacznie układać pasjansa a zaprzyjaźniona sójka usiądzie na moim zmęczonym ramieniu i zakwili tośmy się bracie świata naoglądali wówczas duszę schowam w maleńkim modlitewniku i naiwnie rozpalę ogień życia farmaceutykiem choć wiadomo że nikt szkapy nie zaprzęgnie do karety a tylko desperat posadzi dupę na spróchniałym wozie
    1 punkt
  32. @Deonix_ :) dokładnie, im więcej tzw.ochrony danych osobowych tym więcej o nas wiedzą :);) wszyscy już jesteśmy zapisani w kartach :)
    1 punkt
  33. Prze -dziwny jest ten świat!
    1 punkt
  34. W moim domu zamieszkają inni Pewnie nigdy ich nie poznam Mam nadzieję że będą szczęśliwi W ścianach zagości śmiech Mam też nadzieję że nie zrobią krzywdy Moim drzewom w ogrodzie A zresztą każdy lubi posadzić swoje To w pełni zrozumiałe Przeobrażą też pewnie pokoje Tak że bym ich nie poznała Gdybym jakimś cudem zadzwoniła do drzwi A oni by otworzyli stałabym w nich zupełnie zbita z tropu powiedziałabym że się pomyliłam i odeszłabym w zapomnienie
    1 punkt
  35. uczysz mnie swojej gramatyki na najprostszym zaimku który znasz ja mnie moje ze mną o mnie beze mnie lecz słowa ześlizgują się z języka który nie przewiduje wspólnego czasu 18.04.2022
    1 punkt
  36. @Rolek Zdolnej kucharki zasługa - w Zaworach; właściwość znalazła także w kalafiorach. Gdy ktoś je kupuje, ta mig przewiduje, z czym będzie musiał się wkrótce uporać.
    1 punkt
  37. @Rolek Zabawne a zarazem smutne - klasyczny paradoks...
    1 punkt
  38. - dla Belli i dla A. - Tak, umarłeś - potwierdziła Bella. - Jak sam wiesz, po raz kolejny. Jak zresztą wiemy oboje. I po raz nieostatni, co wiemy także. Co zawiera w sobie prawdę, że będziesz chciał wrócić. - Ale skoro umarłem, to jak?... - zapytał wciąż oszołomiony Mil. Odruchowo, bo przecież już zrozumiał, mając wszakże - jako Jezusopadawan - stosownie szeroki zasób duchowej wiedzy. - No tak, przecież czuję, że mam ciało. Widzę, słyszę i mówię. Ale nie jest ono czysto ziemskim, prawda? - spytał. Znów retorycznie. - Oczywiście - odparła mu żona. - Moje też nie, jak widzisz i jak się domyśliłeś. Ale to ciągle materia, chociaż na wyższym poziomie energetycznym. Dużo, dużo wyższym, oferującym - a więc i zapewniającym - o wiele więcej możliwości. W oczywisty sposób nie podlegające wpływowi czasu. Którego jednak wpływ, jak wiesz, da się ograniczyć. Pominąwszy już to, że wpływa on tylko na dane ciało w określonym wcieleniu. Nic natomiast znaczy w dłuższej perspektywie całego ciągu inkarnacji. No, ale - przerwała sobie, kończąc. Po czym poruszyła znacząco skrzydłami, uśmiechając się wdzięcznie. A zarazem skromnie i zachęcająco. - Ależ, mój drogi mężu! Długo mam czekać? Przemiana zwiększyła mój apetyt, a twoje ciało... - ponownie urwała, ponownie znacząco. Nie czekał na kolejny uśmiech... * * * - Skrzydła bynajmniej ci nie przeszkadzały - mruknęła, uśmiechnąwszy się filuternie, gdy skończyli sycić się odmienionymi sobą. Oboje rozemocjonowani i rozgorączkowani na poziomie o wiele wyższym, niż za każdym dotychczas wspólnie doznanym i wspólnie przeżytym Czasem Czułości. - Tobie także nie - przymrużył lewe oko, mając na myśli inny niż ona - co widział w jej umyśle - etap dopiero co przeżytego Czasu. Mimo, iż przecież oboje byli poza czasem. - Jak sam widziałeś i czułeś - teraz Bella przymknęła oko. Dla odmiany prawe. - Zdecydowanie nie. Po czym, po kolejnej dłuższej chwili zapytała: - Chcesz ją zobaczyć? Gdy przytaknął - czego zresztą spodziewała się, znając go od tylu wieków, a teraz widząc na wskroś - podniosła się. Usiadłszy, przyłożyła do brzucha złączone dłonie - krawędzią do siebie, kciukami na zewnątrz. Po następnej chwili przesunęła ku niemu dłonie ze spoczywającą w nich malutką aniołką. Że nie aniołkiem, widać było po długiej czuprynce. Po matce - czarnej. Bella uniosła ręce i odczekawszy, aż mąż dotknie jej ostrożnie, dmuchnęła delikatnie. Aniołeczka, uniesiona, rozpostarła skrzydełka - jak matczyne, ale znacznie mniejsze, proporcjonalne do obecnego wzrostu - i zaczęła swobodnie unosić się w przestrzeni tuż przed nimi, rosnąc zauważalnie. - Same anioły - uśmiechnął się Mil. - Nasza pierwsza Kruszynka, potem ty i teraz nasza druga anieliczka. No, prawie - poprawił się, pomyślawszy o sobie. - Ty też masz w sobie cząstkę anioła - Bella uśmiechnęła się w odpowiedzi. Cdn. Voorhout, 11. Marca 2024
    1 punkt
  39. przedawkowałam życie zaaplikowałam podwójną dawkę psychoanalizy dożylnie i domięśniowo stercząc z głowa w sedesie wyrzucając z siebie resztki darmowych porad zrozumiałam prostą rzecz nie warto być idiotą
    1 punkt
  40. bierze światło, soki, miejsce na wzór!
    1 punkt
  41. @Jacek_Suchowicz taka dziura w całym bywa bardzo dydaktyczna, albo przynajmniej jej szukanie to fakt :) @poezja.tanczy Super, dzięki, coś czasem z głową mi się bardziej skrobnie, ale u mnie to różnie :)
    1 punkt
  42. @poezja.tanczy - dziękuje -
    1 punkt
  43. Witam - dokładnie tak jak napisałeś - łzy były są i będą - Pzdr.
    1 punkt
  44. w godzinie wilka świt jak czuła matczyna dłoń wyczesuje z kudłów nocy pasmo po paśmie nadzieję i znowu jasność gdzie dobro "godzina wilka"- czas, kiedy przed świtem popełnianych jest najwięcej samobójstw 25.03.2022
    1 punkt
  45. Ziarenko piasku w klepsydrze nabiera znaczenia gdy jego świat staje na głowie
    1 punkt
  46. - dla Belli i dla A. - Śluby, śluby! - pomyślała Angoulême, spojrzawszy najpierw na swoje własne myśli, a potem wokoło, po twarzach przyjaciół. Rozradowanych i przejętych usłyszanymi od Jezusa nowinozapowiedziami. - Piękne to uroczystości, pełne pozytywnych emocji i takie wzruszające. Ale czy tak naprawdę potrzebne? Przecież można i bez nich! Żyć razem można bez nich i bez nich można... - Angoulême - usłyszała w głowie lekko upominający Jezusogłos. - Można. Ale ślub to uroczystość wzajemnego zaufania. Co nie przeczy prawdzie, że owo zaufanie okazuje się też w codzienności. Byciem, słowami, czynami. Całym zwykłym i zarazem niezwykłym postępowaniem. Zresztą, aby daleko nie szukać - ty sama chcesz z Regisem ślubu. Tak samo, jak on z tobą. Co prawda - które to wyrazy pozwalam sobie niniejszym powtórzyć - potwierdziliście już seksem wasze wzajemne uczucia. Ale to dlatego, że było, jest i jeszcze długo będzie co potwierdzać. Bardzo długo. - Jak bardzo długo? - dziewczyna odruchowo podjęła telepatyczną rozmowę. - Bardzo - uśmiech w potwierdzeniu był wyraźnie wyczuwalny. - Dlatego, że - jak wiesz - twój narzeczony jest osobą prawą. I stałą w uczuciach, o czym ci właśnie po raz następny powiedziałem. - Dobrze, Jezusie - Angoulême zdecydowała się zakończyć rozmowę lekkim, pełnym spokoju uśmiechem. - Regisie, mój ukochany - w kolejny uśmiech włożyła całą emocję dziewczęcego serca. Zakochanego, czystego i szczerze oddanego narzeczonemu. - To kiedy weźmiemy ów ślub? * * * - Kiedy więc weźmiemy ów ślub? - zbiegiem okoliczności, a może było to oczywiste? - Milwa zadała podobnie brzmiące pytanie Amadisowi. - Ukochany, skoro mają przyjść na świat nasze dzieci... - zawahała się, nie chcąc wyjść na natarczywą. - Kochanie - baron przyklęknął przed nią na jedno kolano. - Do wspólnego planowania możemy zasiąść choćby za chwilę. W naszych komnatach lub tutaj w ogrodzie, w przyjacielskim gronie. Tym bardziej, że oprócz naszego święta będzie jeszcze jedno... - Co tu wiele mówić: przed nami bardzo uroczyste dni - uśmiechnęła się Yennefer. - Przyda się magia... - Magia przydaje się zawsze - uśmiechnąwszy się szeroko odrzekł jej Jezus. Pierwszy Czarodziej albo Pierwszy Mag, było nie było. - Albo, ujmując to innymi słowy: umiejętności energetyczne przydają się zawsze. Także do organizowania ślubów... Cdn. Voorhout, 23. Lutego 2024
    1 punkt
  47. - dla Belli i dla A. - Stał się więc cud, a dokładniej wielocud, czyli tenże w liczbie mnogiej - potwierdził Jezus, uśmiechając się. - Stało się tak, jak określila wam Zuzanna, moja żona, mój prywatny ludzki Wszechświat: dokladnie to, czego chcieliście. To, czego zechciały wasze myśli, serca i dusze, zestrojone z osobową wibracją Wszechświata. Z istotą, którą w przyszłości nieistniejąca jeszcze instytucja, która sama nazwie się Kościołem Powszechnym - nazwie mianem Ducha Świętego. Tym samym zestrojone z wibracją całego Wszechświata. Czyli ze mną. Wtedy słucham i wtedy spełniam. Tylko wtedy, gdyż tylko wtedy jest to obiektywnie możliwe. Chociaż słyszę wszystkie ludzkie prośby: każdą, teraz, zawsze. - Zatem - uśmiechał się nadal, patrząc kolejno po twarzach - was, Milwo i Amadisie, czeka ślub. Dokładnie tak, jak sobie ustaliliście. A potem narodziny trzech synów. Zgodnie z tym, co ty, Milwo, pomyślałaś, obiecując baronowi potomka. Na te słowa, jak łatwo się domyślić, zaczerwienili się oboje. Przy czym Milwa trochę bardziej - tak przynajmniej wydało się Angoulême. - Wam - Zuzannomąż spojrzał teraz na nią i na Regisa - również czeka ślub i narodziny dzieci: dwóch par wampirzątek w odstępie półtora roku. Czyli tak, jak chcieliście i wciąż chcecie oboje. Tyle tylko, że ślubu razem. Potomstwa zaś azależnie od siebie, jako że o nim jeszcze w gruncie rzeczy nie rozmawialiście. Teraz także Angoulême zarumieniła się lekko, nadwampir natomiast zareagował Jezusowi lekkim ukłonem, uśmiechnąwszy się uprzednio do dziewczyny i uścisnąwszy jej dłonie. - Soa i Oleg - Jezus przeniósł wzrok na swojego padawana i na jej męża. - Jesteście już małżeństwem, które zawarliście nie inaczej, jak za waszą wzajemną wolą i za waszą wzajemną zgodą. Mam tu na myśli także dzieci, z których pierwsze za dziewięć miesięcy powitacie na tym świecie. Czy w tym zamku i w tej przestrzeni? - zapytał retorycznie, wiedząc wszakże wszystko. - Ano, jest to kwestia waszych rozmów i waszych osobistych ustaleń. - Wreszcie wy, Bello i Milu - popatrzył na osobę, będącą przyszłym wcieleniem duszy, zamieszkującej aktualnie ciało Jego obecnej żony, i na swojego padawana. - Dla was, jak powiedziała Bella, jest powtórnie czas. Dokładnie tak, jak chcieliście... Cdn. Voorhout, 21. Lutego 2024
    1 punkt
  48. - dla Belli i dla A. Tymczasem Yennefer i Geralt - w wybranej dwukomnacie, pełnej wszelakich wygód, z szerokim łożem na czele, oczywiście odpowiednio przestronnej i widnej - zamieniali czas w czułość. Obopólną i wzajemną. Razem i jednocześnie. Zgodnie ze swoimi naturami: czarodziejską i wiedźmińską. Zgodnie ze znanymi przecież wzajem potrzebami. W równowadze, a we właściwych chwilach - ze stosownym jej naruszeniem. Dokładniej, ze stosownymi jej naruszeniami. Zamienianie trwało i trwało. I bynajmniej wyglądało, iż zakończy się szybko, czego jednak o wspomnianych przed chwilą zachwianiach napisać nie można. Owe bowiem, cały czas spodziewane, przychodziły i gasły. Pojawiały się, zajmowały tyle czasu, ile powinny były zająć, i odchodziły. W przeszłość, aby powrócić w przyszłości. W mrok, aby znów pojawić się w świetle. Lekceważąc równowagę, która - z wzajemnością - ważyła je sobie lekce. I która uparcie i z właściwym sobie spokojem wracała do siebie. - Geralt. - Tak, Yen? - Chcę jeszcze - upomniała się wiedząc, że wkrótce otrzyma to, czego się domaga. I że kolejne naruszenie równowagi przezeń dla niej i zarazem przez nią dla niego stanie się kolejnym faktem pomiędzy nimi. Przychodzącym z przyszłości, przenikającym teraźniejszość i stającym się przeszłością. Niezapomnianą, zapamiętaną i trwale obecną w jasnościach ich serc i umysłów. - Yen... - Geralt... Wieczny, odwieczny krąg naruszeń i przywróceń. W myśl zasady, że zjawiskiem najbardziej we Wszechświecie stałym jest zmiana.* Zgodnie z prawdą, że "Milość jest ostatecznym prawem życia".** - Yen? - Nie pytaj, Geralt. Po prostu mnie weź... Branie i dawanie. Dwie strony, dwa oblicza czułości. Krąg połączenia i wymiany osobistych energii. Jednolita przestrzeń, która zarazem jest podwójną. Złożoną z nich obojga i stanowiącą właśnie ich oboje. - Geralt - z radością i równocześnie niedowierzaniem w głosie powiedziała Yennefer w jakiś czas po tym, gdy uwolnił ją od siebie. - Tak, kochanie? - zapytał lekko sennym głosem. - Chyba stał się cud... * Twierdzenie z nauk Arona Jasnowidza. ** Sentencja Yoga Tea. Cdn. Voorhout, 11. Lutego 2024.
    1 punkt
  49. niezasłużone dla siebie słowa ostrym kopniakiem traktuje i pazurami rozrywa na strzępki by nikt ich raz wtóry nie wymówił odpycha złe kłamstwa oczywiste i z palca wyssane słodycze jakby musiała tęgo zarobić na najdrobniejszy komplement a wystarczyłoby dygnięcie uśmiech "dziękuję" [sub]Tekst był edytowany przez natalia dnia 30-04-2004 01:35.[/sub]
    1 punkt
  50. Cichy dom na skraju podmiejskiego osiedla. Przez jedno okno widać ulicę zazwyczaj pustą, przez drugie zagląda do domu rów melioracyjny, w którym płyną ścieki z pobliskiej fabryki gwoździ i rachityczna sosenka, która pochyla się coraz bardziej w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Na tapczanie siedzi Aurelia Leń i jej były, ale mimo wszystko przyszły mąż - Ariel Leń. Ich syn, Bogucjusz, przebywa obecnie na zajęciach z praktycznej nauki zawodu. Rano pewnie przyniesie do domu radio samochodowe albo wezwanie do stawienia się. Ariel powoli podnosi głowę znad miski frytek a drobinki soli wirują wokół jego wąsów. Palcem wskazującym wskazał od niechcenia wskaźnik i zagaił rozmowę. Ariel: -Dzisiaj udzielę wskazówek. Musisz się rozebrać. Aurelia: -Do rosołu czy dzisiaj pomidorowa? Ariel: -Wystarczy, że gacie zdejmiesz. Koniec
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...