Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 23.01.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Zadziwia mnogość mikrokosmosów Kiedy się stłoczy na celulozie Bez mała hektar, w zasięgu wzroku Całą opowieść… Zapał przeminął wraz z głuchą ciszą W którą się wkradło szuranie monet O trzewia szafy*, coś w niej zawyło (Oby zachrypło) Przepadł z kretesem łaskawy moment Choćby zalążek raczył przebłysnąć Rodzi się z szumu tylko mdły melanż Grunt niepodatny, dzieło wschodziło Lecz mi się puenta nazbyt pomięła ------------------------------------------ * mowa tu o szafie grającej (rzecz jasna)7 punktów
-
Jestem liściem wierzby płaczącej Wokół słyszę szum innych jednostek I kres żywota niejednej konającej Irytujące- jak budowa wieży babilońskiej Dla naszego stwórcy hipotetycznego Budowa ta jak mroźna zima zabiła niejednego Jestem liściem bo się rozwijam Ale nie wiem po co- bo wszystko przemija Rozwijam się by skonać- paskudna wizja Przecież w życiu być musi jakaś misja Nie jestem żadnym nocnym ogniskiem Chce na wieki razić ludzi mym błyskiem Nie chce palić się i żarzyć by zgasnąć Nie chce pływać i dryfować żeby opaść na dno Lecz zapisać się w pamięci z roku na rok coraz trudniej Ludzie zapomną o tobie jak już będziesz leżał w urnie Musisz zostawić coś po sobie a to nie jest takie proste Wszystko już wynalezione- bronie palne bronie ostre Bronie atomowe, jądrowe, nuklearne Zostaw coś co będzie legendarne Maszynę która pokona niepokonane Urządzenie które będzie czasu panem Twoją kartą przetargową żeby innym zapaść w pamięć A co będzie dalej? Nie wiem, sam musisz wpaść w tą zamieć.6 punktów
-
z lupą ogląda ocenia gładkość jędrność soczyście językiem mlaska uuu... ...gryźć...! tak blisko... chciałby pogłaskać z tą myślą jedną ślinka mu leci że mógłyby krągłe językiem pieścić gdy widzi słodkie ponętne miękkie o skórce wilgotnej nieskazitelnej jakby dla niego prężnie wypięte różem zalotnie przechodzą w czerwień... ...TAK!... Jaś już wie że spróbować musi... dzisiaj więc kupi u pięknej Lusi ...bo ma nieduże... . . . . . kilo jabłuszek6 punktów
-
gdybyś wiedziała jak puste było krzesło naprzeciwko przy stole kuchennym gdzie dwa kubki szczerbiły się z daleka do siebie i jak samotne były pająki pokątnie zawieszone na cienkich niciach niezaistnień między zmąconymi cieniami mojego domu i jak samotny byłem w nim ja zanim nie przeszedłem wszystkich dróg by wrócić do ciebie wódko5 punktów
-
Pewien znany, bystry ukwiał Doskonale liczyć umiał. A najbardziej, bez wątpienia, Kochał tabliczkę mnożenia. Ukwiał mądry i sędziwy, Raz miał setne urodziny. Na przyjęcie swe zaprosił Klan krewetek i łososi. A ponadto ośmiornice, Płaszczki i kałamarnice, Kraby, małże oraz wale, I tak dalej, I tak dalej… I wraz z panią Ukwiałową, Menu usiadł i planował. Liczydełko więc pożyczył, Wszystkich gości mnożył, liczył… ‘Tak, chimery algi zjedzą. W siedem rodzin nas odwiedzą… Jeśli żono droga, nie wiesz, Ile podać alg w zalewie, Pomnóż siedem razy siedem, Będzie to czterdzieści dziewięć!’ ‘Przyjdą do nas też łososie, Osiem grup, w każdej po osiem. Skok jak zrobią na desery, Zjedzą ich sześćdziesiąt cztery!’ ‘Koni morskich przyjdzie dziewięć, Każdy z żoną będzie siedzieć, Każdy dzieci ma też dwójkę, Więc przez dziewięć pomnóż czwórkę. Dań trzydzieści sześć podamy, Plankton wraz z wodorostami’ Dalej ukwiał liczył kraby: ‘Ich zaprosił cztery sztaby, W każdej ośmiu osobników Krabów będzie też bez liku! Dla liczebnej ich gromady Są trzydzieści dwa obiady!’ Chełbie, kiełże, żółwie, stułbie… Ukwiał gości liczył dumnie. Juz podliczyl wszystkie raki, Mnożył, mnożył te zwierzaki.. Chociaż mądry był nasz ukwiał, To uwagę swą źle skupiał. Gdy liczbami głowę kwapił, Urodziny swe przegapił!4 punkty
-
kolejną noc słońce topi promieniami jasnego dnia sen ucieka w opary mroku i niestety budzę się sam pamięć gryzą chwile namiętne kiedy tango zamawiał świt nasza para na łuku tęczy rozpraszała wschodzące mgły twoje ciało muzykę grało słońce witał magiczny dźwięk noce były za krótkie dla nas tańczyliśmy dalej też w dzień nie potrafię tego zapomnieć w domu zawsze otwarte drzwi tak nie może wyglądać koniec wierzę kiedyś w nich zjawisz się ty4 punkty
-
czas wielkich słów bo widny krąg zdarzeń znanej ekonomii ostro przeczy chleb i igrzyska a wy dajcie nam robić swoje podbój cywilizacją akwedukt biblioteka rzędy kamienic gdzie okiem spojrzysz ślady rzymskiej areny Rosja podniosła szpetny łeb zbrodni od neolitu nie reformowanego prawa bez względu na koszty przemoc zawsze poniża agresora zmysł życia podpowiada ,,do ostatniego Ukraińca" u nas miłość do pieniędzy wiara w wiedźmiński srebrny miecz i żelazny na ludzi żyjemy w legendzie niezgodą mocni w niemieckiej talii karty innego rozdania3 punkty
-
Co dzień rano budząc się myślę co to będzie czy świat będzie na tak czy będą łzy czy tęcze Co dzień rano budząc się jestem ciekawy chwil którymi nowy dzień mnie poczęstuje Co dzień rano budząc się patrzę w stronę drzwi mając nadzieje że coś fajnego zapuka Co dzień rano budząc się szukam swego cienia to w nim widzę swego bytu sens3 punkty
-
O brzasku widać że noc jak krew była żywa A niebo tak błękitne i księżycem muśnięte O brzasku widać że tobą jak kocem miękkim byłam okryta Ramiona masz niby łuk szeroko rozpięte w górę Dłonie i przez sen niecierpliwe - Wciąż drżąc proszą o więcej... Bo i kochałeś mnie tej nocy gwiaździstej Na trawie gęstej jak dywan W kwiatach i na ziemi w świetlistym kręgu Ciało me napięte Bo kochałeś oczy w ciebie wpatrzone choć dziewiczym płonące wstydem A plecy moje... Jak u kocicy wygięte Wyznaczały ci ścieżki dotyków Którym już zawsze niechybnie ulegnę O brzasku twoje ciało obok mnie leżące Jest pełne doznań i drżeń najczulszych A ścieżki na moich spękanych wargach Twoim językiem na wieki są już uleczone O brzasku śpisz spokojnie tuż przy mnie I twoje ciało nadal jest jak płomień Jak płomień tak gorące... Aura wokół ciebie mnie parzy Parzy mnie Niczym węgle rozżarzone3 punkty
-
siedzę sobie w barze szafa gra w kąciku mi się zrodził pomysł na wiersz w serwetniku jedno piwko...drugie muzyczka ucichła trzeba wrzucić grosik i nalać znów piwka wiersz już prawie gotów serwetek brakuje kiedy nagle puenta wszystko mi krzyżuje nie mam zakończenia wszystko przeminęło i szlag trafił nagle całe moje dzieło;) O! Pozdrawiam;)3 punkty
-
noc rozrzuca gwiazdy - są ciężkie spadająca rozbija ukamienowane słowa tabliczka z napisem: alea iacta est rozpada się na kawałki odłamek trafia w oko i transcendentalne traumy wypływają musisz zmierzyć ich wielkość prawda absolutna różni się od twoich wierzeń sięga tego co najczystsze pomimo różnych form najbardziej plastyczny jest czas znalazł w tobie diabła więc kiedy mówię że cię kocham przekraczam granice nieokreślone pozwala się określić i to jest ta przestrzeń być może próżnia gdzie archetypy wrastają w misterność3 punkty
-
Puenta mnie rozbawiła :-) Fakt taki, że do twórczości potrzeba tej małej właśnie chwili, która zdaje się być delikatniejsza niż pajęczyna i tak łatwo można ją zatracić szuraniem monet o brzuch szafy grającej :-) Bardzo ładnie, obrazowo, dźwięcznie i kolorowo. Pozdrawiam serdecznie :-)3 punkty
-
Szło się Szło Z opaską na oczach Przez życia Szkło I wszystko było Tak czarno białe! I wszystko było Tak niewidzialne Szło się Coś było ważne.. Zbywało życie Mijało śmierć Szło się Szło Przez życia Szkło2 punkty
-
jeszcze ogień tli się w kominku tworzy nastrój zadumy cichej odchodzi miesiąc w zapomnienie z tymi co stali się wspomnieniem tworzy nastrój zadumy cichej za oknem świerszcze już nie grają z tymi co stali się wspomnieniem w pamięci na zawsze zostaną za oknem świerszcze już nie grają nie kwitną kwiaty kolorowe w pamięci na zawsze zostaną tworząc obrazy wspomnień nowych nie kwitną kwiaty kolorowe za szybko mijają krótkie dni tworząc obrazy wspomnień nowych tęsknoty jeszcze wciąż płyną łzy za szybko mijają krótkie dni jeszcze ogień tli się w kominku tęsknoty jeszcze wciąż płyną łzy odchodzi miesiąc w zapomnienie2 punkty
-
że brak Ci czegoś? spytał żebrak brata tak naprawdę to niczego odparł brat żebraka żebrak dobrze wiedział że brał wiele jego brat stąd dziś twierdzi że niczego mu nie brak oszukał brat żebraka że nie brak mu niczego prawda - że brał kiedyś wiele dziś zbyt wiele nie ma z tego żebrak nie wie że brat żebrał o młodości kilka lat by powrócić i oddawać to co chętnie niegdyś brał lamentuje i zawodzi nie takiego życia chciał że za nos go wodzi ciągle cały świat stoi żebrak obok brata ze zwieszoną głową że brak już mu litości nad samym sobą2 punkty
-
Siedzę skulony w kącie. Zimna ściana za moimi plecami. Światło wiszącej lampy okrywa wszystko mdławą, żółtawą poświatą. W uszach pulsująca krew. Szum wodospadu, gorączki. Kłujący pisk… Pozostawione w nieładzie zapomniane milczące przedmioty. Obrazy za zasłoną z falujących pajęczyn i kurzu. Noc. Moja jedyna, utęskniona melancholia. Puste fotele. Kanapa, stół… Kosmiczna otchłań nicości i opuszczenia. Noc. Próbuję wstać. Na próżno. Kto mi poda rękę? Nikt. Gdzieś w odmętach pustego domu skrzypienie podłogi. Od czyich kroków? Niczyich. Gong stojącego zegara niesie się po korytarzach jakimś przytłumionym echem… Po zawiłych meandrach mojego mózgu… Kto tu jest? Kto? Noc szepcze mi do ucha. Nuci tkliwą pieśń, jakby kołysankę ustami mojej nieżyjącej już matki. Mamo, chce mi się spać. Coraz bardziej i nieubłaganie odpływam w dal, w czeluść nieistnienia. Mamo, śpiewaj mi wciąż. Nuć i szepcz najczulej jak wtedy pierwszy raz. Znowu trzeszczenie podłogi, ostre skrzypienie drzwiowych zawiasów… Mamo, jesteś tu? Spójrz, jestem sam. Moje ręce są jak z ołowiu a w głowie pulsujący ból. Wiesz, ona chyba nie chce. Choć nic nie mówi, czuję, że ma mnie dość. Czasem rysuję jej twarz w zaparowanej szybie okna. I wtedy patrzę. Podziwiam. I tęsknię. Czy kocha? Nie wiem. Słaniam się na nogach, ponieważ przytłacza mnie słabość, kogoś, kto już nie ma sił. Wypaliła się we mnie ostateczna iskra życia. Uśmiechają się do mnie umarli z rozrzuconych wokół złachmanionych wytartych gazet, czarno-białych fotografii, bądź w kolorze sepii. Patrzą zalotnie albo z uwagą skoncentrowanych oczu. Wielkie litery wytłuszczonej czcionki krzyczą: zabito torbacza! Diabły tasmańskie zagrożone! Kolejne próby atomowe na atolu Bikini o blasku jaśniejszym niż tysiąc słońc! Pierwsza bomba kobaltowa nadzieją chorych na raka! Lecz oto biała koperta u moich stóp. List? Od niej? Otwieram drżącymi palcami, rozpalony nadzieją… W kopercie – stare pokwitowanie z pralni. Kilka sreberek po cukierkach. Ojciec je kiedyś zbierał, aby przyozdobić bożonarodzeniową przed laty gwiazdę. Lecz nie zdążył. Umarł… Przesypują mi się teraz przez rozedrgane palce i spadają niczym wirujące płatki brudnego śniegu… Cyzeluję swój styl. Przynajmniej staram się to czynić. To taka cmentarno-piwniczna, poetyczna proza. Ale co mogę innego robić, kiedy uwielbiam wręcz pustą przestrzeń opuszczenia. Bijącą mnie po oczach nostalgię smutku. Co mogę innego czynić, kiedy cię nie ma. Kiedy jej nie ma… Kiedy nie ma nic… Opadam powoli na kamienne dno ostateczności albo mojego początku z pierwszych godzin moich narodzin. Lecz tam jest jedynie deszcz. Stalowe niebo okrutnego świtu. Pusta sala porodowa z kolumnami pełnymi krwi i białą pamięcią krzyku. Wyjałowiony ze wszystkiego szpitalny oddział. Tak jakby zapowiedź pustego życia. Majaczący na końcu długiego korytarza zarys postaci ÷ jest jedynie ułudą, widmem rozpływającej się w powietrzu naiwnej nadziei. Deszcz stuka o szyby. Szare lastrykowe parapety. Zimne skorodowane kaloryfery. Kilometry poplątanych rur zakończonych żeliwnym u sufitu kwiatem… Za oknami wiatr kołysze strzelistymi topolami. Za oknami maj, ale tak jakby to była lodowata jesień. Sączą się zewsząd brunatne zacieki o piwnicznej woni i pleśni. Kiedy do ciebie idę. Donikąd idę. Kulę się w sobie z każdym uderzeniem martwego już serca. Pełznę do zupełnej pustki… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-01-23)2 punkty
-
Herbatka u babci, to coś, co pamiętam. Nie wypije jej dziś, w dniu Twojego święta. Torcika nie kupię, nie zjemy go razem. Jedynie modlitwę zmówię przed obrazem. Poczuję Cię obok, jesteś przecież blisko. Choć dawno odeszłaś w Krainę Niebieską. Zapachem rumianku dasz mi znać o sobie. Szczęśliwej podróży życzę Babciu, Tobie. Naszym kochanym Babciom, których fizycznie już nie ma. Nadal jednak są naszymi Babciami. Niech wiedzą, że pamiętamy o nich a miłość do nich nigdy nie zgaśnie:-)2 punkty
-
Zarys powstał w marcu minionego roku. Dzisiaj postarałem się nadać temu jakąś formę. Nie wiem czy się udało. Cmentarze na ulicach... Ostatni przystanek, dla kwiatów i wspomnień, goryczy i żalu... Ostatni pomnik zaczadzonych okien... Krzyże pod drzewami. Martwy lej po bombie, wypalone żelastwo, zbezczeszczone zwłoki... Mogiły na ulicach Dla kobiet i dzieci; Zabrakło przyszłości, zabrakło nadziei ... Ostatni spoczynek starców i mężczyzn... Grobowce pod domem... śmiercią wypełnione... Proszą o litość, o więcej wspomnień... Błagają: "Zakończ już tę wojnę".1 punkt
-
gdy ciepłem dotknę twojej skóry podam herbatkę z ciastem zabłyszczę jak kryształki małe nieistotne szczegóły a może1 punkt
-
Ze słów wrażliwych na celny dotyk Wiło się canto na dwugłos tętna, W pętli refrenów źrenic muśnięcia Niezapomniane plotły szlagworty. Krew się uczyła burzyć w tętnicach Do szyku pierwszych nut, co nadały Takt biciu serca - by nie ustało, Gdy je ze sceny przepędzi cisza. Dawna melodia wraca - bezduszna, Dla braw rąk obcych, by rytm nakarmić Strawą z bezwiednych ruchów wargami, Za wszelką cenę - z pieśnią na ustach.1 punkt
-
Fryderyk z Essen żonę zachęcał, by jadła dużo, bo ma potencjał. Z drobnej budowy do mlecznej krowy. Dawniej Kruszynka, dziś Gruba Berta. __ 19 stycznia obchodzimy Dzień Zdrowej Wagi Kobiet (Głównie chodzi o zachowanie równowagi, to samo tyczy się Mężczyzn)1 punkt
-
takie jak ona nie mają serca i ludzkich uczuć próbuje mnie kontrolować zawładnąć całym moim istnieniem jej ostatnia wiadomość: Nie ćwiczyłaś od dwóch godzin Rozciągnij się1 punkt
-
W małych mieszkaniach pod żółtymi ścianami może i ulega niekiedy zmianie umeblowanie może dba gospodarz domu; bywa dzień dobry i możliwe że ludzie są przejednani i mili Ale jak dawniej okoliczności goreją smutkiem sytuacje nie cierpią zwłoki, dużo ości i żółci ktoś zmartwiony nie pojechał na wakacje kogoś coś zawiodło, a kogoś coś ubodło Pewien pan i tamta pani – może żółte żarty tak przemożną współradością wykąpani wykapani optymiści, wypisz ich i wymaluj wydają się z zewnątrz nieco zbyt naiwni. Warszawa – Stegny, 22.01.2023r. Inspiracja - poeta Wielebor1 punkt
-
tu nie ma nic do oglądania zostały tylko ogrodowe lilie i kilka euro na poczęstunek bezdomnym kotom jeśli słońce to jutro dziś na posiwiałym niebie hipnotyczny krzyk odlatujących ptaków i tylko w deszczu łez oczy mówią prawdę1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
W koło Macieja krążą anioły, szczególnie gdy kupuje czerstwe bułki. Od obwoźnych sprzedawców butów z dziurami na palcach, świetna wentylacja, poza nawiasem mówiąc. Właśnie za nim wielka rada ogrów debatuje zażarcie, na przykład krwiste steki, o wyborze petard. Aby uświetnić tegoroczne obchody najkrótszego dnia w najdłuższym miesiącu. W specjalnym kalendarzu, do nabycia w telemarkcie za jedyne trzy talary i garść srebrników. W związku z promocją – za garstkę. A Maciej leży na desce, nie skacze chociaż grają. Umarł na amen albo mu się nie chce.1 punkt
-
Bardzo ostrożnie stąpasz po tym gruncie i dobrze, bo łatwo można przekroczyć granice. Wyliczankowość w utworze uzmysławia, że podmiot nie przeszedł obok niczego obojętnie. Widział całe zło i nie pozostał wobec niego bierny. Pozdrawiam.1 punkt
-
@kwintesencja Siadasz sobie w kąciku za piwkiem w barze w spokoju i śmiało idzie coś napisać, a technika dała nam notatki w telefonie :)) No ale tekst cudny po prostu :) I świetnie napisany !!!!1 punkt
-
ja też mam podobnie :) nawet trochę zazdroszczę... mój proces twórczy zasługuje na przemilczenie ;)1 punkt
-
W moim przypadku potrzeba jest odrobinę zadumy a tą uzyskuję generalnie w spokoju. Nie dla mnie pisanie w barze, nie mógłbym się skupić. Mógłbym ewentualnie dać zarys, zanotować jakąś myśl, pomysł, ale twórczo pisać to absolutnie. Najwuraźniej ja i Pisarz mamy coś wspólnego :-) Sporo filmów traktuje o takim zjawisku. Dla mnie to tylko anegdota. Może faktycznie co poniektórzy tak uzyskują natchnienie? Wiesz, w zasadzie to tak może być. Jakiś czas temu poznałem na chwilę osobę, która cierpiąc na depresję wychodziła właśnie do kawiarenki po to, żeby nie czuć się aż tak samotną i zająć się twórczością. To prawda, każdy ma inne potrzeby i inaczej wszystko odbiera.1 punkt
-
Dziękuję, dokładnie tak jest, człowieka raz coś z równowagi wyprowadzi i koniec… Chociaż w powyższym przypadku na manowce zwiódł pisarza sam pomysł pisania tekstu w barze :D anegdoty o spisywaniu wierszy/pomysłów na książki lub filmy na serwetkach jest dla mnie najlepszym przykładem na wytwarzanie (według mnie egzaltowanej) aury wokół procesu pisania, ale też nic mi do tego, bo co człowiek, to metoda, jednak w moim przypadku, to zupełnie nie zdałoby egzaminu :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Corleone 11 Pisać można różnie — oto początek najpotężniejszego i najbardziej wpływowego dzieła w historii literatury: ACT I SCENE I. Elsinore. A platform before the castle. FRANCISCO at his post. Enter to him BERNARDO BERNARDO Who's there? Tylko tyle! Żadnego opisu scenerii, kostiumów, kiedy się to rozgrywa, kim są postacie. Czy Bernardo jest olbrzymi, czy drobniutki? Ma dwadzieścia lat, czy czterdzieści? Czy noc jest chłodna, pochmurna, deszczowa, czy na dworze wieje wiatr? Ani słowa na ten temat. Tylko Elsynora i dwie osoby. Czy Bernardo jest na tyle pewien siebie, żeby zakrzyknąć potężnym basem: „Kto tam?”. Czy może jest wymoczkiem o cienkim głosie, albo zwyczajnie niczym się nie wyróżniającym oficerem, o formalnym sposobie zwracania się do kolegów? Znowu, kompletny brak jakichkolwiek wskazówek. Jedyne wyjście to doczytać scenę do końca, nie pomijając żadnego dialogu i odpowiedź znaleźć w wyobraźni. Mimo braku opisów Szekspir jest do dziś uważany za najwybitniejszego pisarza w języku angielskim oraz największego dramaturga w świecie. Przepraszam za przydługi komentarz i życzę szekspirowskiej sławy. 😊1 punkt
-
@tetu wow! Mega. Takie coś to jest coś. Kochanie potrafi zbliżyć. Przeżyć coś w złudzeniu bliskości interfejsów indywidualnych świadomości. Pozdro1 punkt
-
Przecież próbuję twoje zimowe ego pokrywa drogę ucieczki zakłamanym lodem karzesz biec z oddaniem w twoje surowe ramiona złożona w ofierze krew poświęcone łzy zabierają bez zgody moją zmęczoną twarz ale to ty cierpisz królowa lodu topnieje śpiewając hymn porażki nazwany nie przestawać karmazynowe staranie barwi lód bez szczęścia mrozisz prawdę zniewalając wrażliwość ujrzałam twoje odbicie w wodzie już nie odzyskasz migoczącej gwiazdki czułego blasku pasji twój lód topnieje pod jego powierzchnią tylko nic1 punkt
-
@Giorgio Alani giętki kręgosłup ma podobno łatwiej, ale czy moralniej..... Pozdrawiam:)1 punkt
-
@Leszczym zastanawia mnie ten kolor, jakaś sugestia czy przypadek... Pozdrawiam:)1 punkt
-
rośnie niepostrzeżenie w sposób zupełnie niewinny nieśmiało pośród innych skryta tuczy się poczuciem winy tak lata mijają coraz większe zagarnia przestrzenie światło dnia cicho zabierając mroczne wpuszcza korzenie rośnie dalej ledwie już zdrowe tkanki pochłania monstrualny rozmiar przybiera ignorując sumienia wołania próżno ją zatrzymać to przepotwarzania początki uporczywie dąży by zrzucić pozostałe Twojej skóry szczątki pewnie sięga po kieliszek wina toast wznosi triumfalny zalotnie oko puszcza widząc wzrok Twój błagalny nie zobaczysz już jak Twoją pomadką maluje usta zakłada buty kupione z przeceny wychodząc zostawia w lustrze puste odbicie1 punkt
-
Czuję na swojej skórze Potężne dreszcze I wciąż padają Jesienne deszcze A my spowici mrokiem Nie dostrzegamy światła miłości Nie ma w nas smutku Ani radości Tylko czyste wyrachowanie Dnia codziennego Tak w swej istocie okrutnego A jednocześnie tak pięknego Unoszącego nas na falach błękitu Czy padamy na kolana Z zachwytu?1 punkt
-
Ustały obroty sfer, mróz ściął z nóg najwytrwalszych kolędników. Lunatycy zamarli przed drzwiami śpiewając a capella pieśń pożegnania. Gasną światła jak zdmuchnięty pył z opasłego tomiska, w którym nikt nie zapisał przyszłości, niewiele dbając też o przeszłość. Puste karty złowrogo szeleszczą obracane artretyczną ręką odchodzącego czasu. Na nic życzenia pomyślności i długich lat w zdrowiu. Kres obwieszcza powolny zachód gwiazdy, chociaż w sztok upojeni nocą wciąż pocieszamy się myślą, że to figlarne puszczenie oczka. Albo zapowiedź świtu, aby móc zakrzyknąć: Mróz zelżał, wciąż jestem. Człowiekiem.1 punkt
-
Przychodzę do was po inspirację Przychodzę pożebrać trochę Gdy żyje mi się tak nudno i słabo Przychodzę do was po inspirację Przychodzę - w ubraniu Choć z głową (jak kula) zupełnie nagą Przychodzę po prośbie Myślicie, że warto?1 punkt
-
@ais Cieszę się Ais. Ja chyba ostatnio mam lepszy okres, ożywiłem się widocznie trochę :) Inna sprawa, że kolega mnie bardzo inspiruje, bez przerwy wpadam na jakiś pomysł opisania reala. Również bardzo pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
Znów o miłości, cóż mam poradzić, że miłość tak mnie inspiruje... Róża... cóż róża może począć... Że czerwona jest? Jak usta A może i czerwieńsza A gdy zerwana lub ścięta... Nietrwała jest I nic że czerwieńsza Od serca Bijącego w piersiach Róża... nietrwała A najpiękniejsza Jak miłość Choć miłość trwalsza - Mocna mocą człowieczeństwa1 punkt
-
1 punkt
-
@Stary_Kredens Wszędzie oczekiwania I konwenanse i przez to czasem brak swobody życia. To prawda1 punkt
-
Dziś nie potrafię zapomniałam jak mrugać w płytkim grobie zakopano ambicję mech surowo obrósł powierzchnię ukrywając jej pamięć chłód samotne duchy w poszukiwaniu świętych szczątek pozostają w mglistym niebycie nicości ziemskiej krzyczą nadzieja zgnębieni pielgrzymi nie zdołali dojrzeć w mrozie cmentarnej prawdy nadzieja umarła przedwczoraj1 punkt
-
Klęknęła przed mym wzrokiem, żałość, której nie czułam od lat. Serce zamieniło się w biały w proch, który uformowałam z powrotem. Tym razem w czarne lustro. Krzyczałam pośród własnej ciszy, a i tak śmierć czyhała na moją wartość upadku. Oczy moje uległy obłędowi, którego nikt nie rozumiał. Nawet ja sama. Egzaltacja uczuć była nie potrzebna. Nic w środku dawno nie było, już dawno. Pragnęłam nienawiści od zawsze. Ona stała się koroną mojego umysłu. Złapałam własny symbol rozpaczy, zamieniłam go w bez opamiętanie. Nie chciałam pamiętać swojego istnienia. Chciałam jedynie wiedzieć, dlaczego dane mi było … Zginąć w szaleństwie. Wrażliwość zniknęła, dusza wraz z nią. Czułam pustkę i ciemność. Nareszcie rozerwałam własne życie. Czym było pragnienie obłąkania za wszelką cenę? Pewne oczy spojrzały na mnie. Łzy krwi spotkały się z taflą wody. I zmieniły jej koloryt na zawsze …1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne