Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.07.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. A chciałem jedynie sprzedać tysiące historii i kilkanaście teorii tym samym marzyłem by ciebie zanabyć myślą małą marzącą Nie odezwałem się ani jednym słowem ugrzązłem w zamiarach wydałaś mi się taka aż za ponad godna na bzdurki przeciętne Nie odkryłem żadnej z najważniejszych kart własnych w rękawach przedbiegi zmogły mnie prze wyczerpująco nie, nigdy nie podszedłem A to takie oczywiste, że nic o mnie nie wiesz nie mam u ciebie imienia najsłuszniej nie wyłowiłaś mnie z pełnego tłumu piszących poezję za tobą Nie, nie włączyłem ci żadnej z piosenek na żadnym z odtwarzaczy!! Warszawa – Stegny, 03.07.2022r.
    8 punktów
  2. Mój umysł nie jest jasny Przed nim tumany mgieł chcę zobaczyć wyraźnie zarys dni Lecz obraz wymyka się Tylko gdy spojrzę dalej głębiej Widzę słodko- gorzkie wspomnienia Lecz goryczy tu więcej Nic się nie zmienia dni jest tylko coraz mniej Daty się piętrzą chcą i są ostateczne Myśli już nie wylatują poza horyzonty Są raczej wsteczne Nie mam jasnego umysłu Choć jeszcze taki stan pamiętam Lecz coraz więcej schodów Więcej potknięć na zakrętach I jak tu zakończyć ten wiersz pisany nie jasnym umysłem Nie martw i nie trudź się Natura sama to zgrabnie Przytnie ( Raczej utnie Lecz cóż w miejscu tym Chodziło mi o rym )
    7 punktów
  3. My, bracia z Ziemią związani Rodząc się idziemy w daleką wędrówkę Z wybojami, z rzekami krętymi Które to mogą w każdej chwili nas porwać Wprost do moczar przeklętych Gdzie mało kto wrócił z powrotem My, bracia z Ziemią związani Rodząc się od razu nas biorą na cel Rządy haniebne, los i źli ludzie Którzy to mogą prędko nas zniewolić Byśmy nie mogli sami o sobie stanowić Stając się zaledwie niezdarnymi kukłami My, bracia z Ziemią związani Rodząc się zaczynamy umierać Przeciwnikiem największym jest czas Który to choć czasem łaskawy Zazwyczaj będzie upominał, że biegnie A my żałośnie skomląc prosić będziemy by przestał My, bracia z Ziemią związani Rodząc się nic nie musimy Możemy po prostu dać się ponieść światu Który to da nam kilka chwil pięknych Usypiając jednocześnie czujność naszą Chwilę później waląc nas młotem smutnej codzienności My, bracia z Ziemią związani Umierając będziemy się bronić przed Nią Z litością patrząc w jej smętne oczy Które to błagać będziemy o przesunięcie wyroku Abyśmy jeszcze zdążyli docenić świat i ludzi Zanim wróci ponownie, tym razem bardziej stanowcza
    5 punktów
  4. źródło ognia zaczyna się pod powiekami. w ustach mam las, suchy jak ziarna pieprzu. wystarczy iskra, by to co na języku, płonęło żywym słowem. wymówka jest jak zapałka, skrawek papieru — ziemia, już chyba niczyja. nim zdmuchnę płomień, chcę poznać jego surowość, skruszyć go w palcach; zaboli — wiem, ale tylko tak uniosę bezgraniczną pustkę, niewyobrażalną ciemność.
    3 punkty
  5. Czy Pan nam myśli złe wybaczy Gdy chcemy tylko dla rozrywki Wieczorem na naszych ekranach Podziwiać brutalne rozgrwki Horrorów masę jest na świecie I straszny esej za esejem A kiedy zbrodni brak krwi mało To nuda i flaki z olejem Rzymianie mięli swoje cyrki Gdzie krew też lała się strumieniem Pomyśleć trzeba by poważnie Jesteśmy Rzymian zaprzeczeniem? Filmy: "Ludzka Stonoga" "Srbski Film" "Salo, 120 dni Sodomy" "Onania Club" "Nekromantic" "Martys, skazani na strach" i wiele innych.
    3 punkty
  6. Zasiedziałem się tu, na forum poetów, I tracę nylon szans na wciąż nowe życie, Które kusi swoją nieodgadnionością, Czy zechcesz wyruszyć wraz ze mną w nieznane? Odkrywaj wraz ze mną uroki przyszłości, Zostaw za sobą wszelki ból i cierpienia, Zaklinam Cię, bądź mi wierną przyjaciółką Żoną, psiapsią, powiernicą i kochanką. Drwij z własnych błędów, ale i je uszanuj, I wyciągnij-że z nich naukę na przyszłość, Nie ma ludzi nieomylnych, stara prawda, Przestań się zadręczać, zaakceptuj siebie. Być może, miałaś przeszłość łatwiejszą niż ja, Lecz to absolutnie nie czyni Cię lepszą, Przeżyłem swoje, znam ból, upokorzenie Co mnie nie zabiło, czyni mnie mocniejszym. Moja miła, pamiętasz, jak śpiewał nam Sting, Kiedy tańczyliśmy przy blasku księżyca? Sting śpiewał nam wówczas balladę jazzową, A nasze ciała ruszały się rytmicznie. Warszawa, 3 VII 2022
    3 punkty
  7. Wolność... Przygnębieni wolności szukamy Czy istnieje w innym wymiarze... Wybrać szum odlecieć w nieznane Zamknąć oczy... Poczuć... Podmuch wiatru Iskry kół żelaznych zerwą nić łącząca dwa światy To takie proste pozbyć się problemów wystarczy stanąć poczekać na dźwięk wciągający jak wir... Uderzenie Cisza Wolność która już nie zaboli Gumka wymaże imię z ewidencji... I co pozostanie ? LRD
    3 punkty
  8. kraina latających żab śniło mi się stworzenie - autentycznie za oknem lało - deszcz obudził sen dzwonił strofami o rzekotkach - afroazjatyckich nie widziałem drzew - nie mówiąc o żabach rodził wiersz się - dziwnie obudziłem się - wcale niezdziwiony zapamiętać wszystko - we śnie było dużo lepiej - wena żarzyła szło składnie - zaprawdę poetycko dlaczego latające - nie wiem *******
    3 punkty
  9. Zgubiłem niebo płynąc w czasie Pikiem łamałem urojone podpory Wędrująca stróż baszt historii Wskazówka zegara mi podpowiedziała O niedoli braku celu, wypatrywaniu frasunku w oka mgnieniu Żadna to wskazówka, prędzej blef Pychy chęci posiadania potężna zagrywka, nie cel, lecz droga serce tak pięknie woła
    3 punkty
  10. Topowa sowa I tak jak obiecałem, moja droga Aniu i oto właśnie ona: krótka rozprawka od strony treściwej i formalnej na temat białego wiersza pod tytułem: "Czysty kolor" - to nic innego jak metaforyczna czysta dusza, która posiada następujące cechy wewnętrzne: delikatność, muzykalność i wrażliwość - niesamowitą - głębię... Jednakże: zmieniłbym formę komunikacyjną w postaci słowa pisanego pod maską mowy wiązanej, zamiast - tak: "Kąpiel w przebiśniegach musi być niezapomniana. Małe dzwonki często unoszą się nad zbity śnieg. Zresztą, biel to najczystszy z kolorów, niewinny. Kuszący by go zbrukać, jednym gwałtownym ruchem." Proponuję dużo bardziej falistą, jakby inaczej: formę, powyższy układ wersyfikacji jest po prostu łamany i psuje rytmiczność melodii, może - tak: "Kąpiel w przebiśniegach musi być niezapomniana, małe dzwonki często unoszą się nad zbity śnieg, a przecież biel to najczystszy z kolorów - niewinny, kuszący, aby go zbrukać jednym gwałtownym ruchem..." Oczywiście, to tylko i wyłącznie moja skromna propozycja: nie mam zamiaru ingerować w treść i formę powyższego tekstu Autorki, kończąc: organy i chór kościelny, ojej, kameralny - całkiem, całkiem i całkiem... Łukasz Jasiński (Warszawa: 2022)
    2 punkty
  11. żyjąc nabywamy prawo do tego by umrzeć umierając do tego by zrozumieć życie które jest tylko jedna z chwil jaka mija bezpowrotnie nigdy już nie wraca i niech tak zostanie niech nikt w tym nie grzebie nie wmawia że jest inaczej
    2 punkty
  12. Cóż, nie jestem baronem. Co za niefart. Mój to czy twój to pech? A może nasz? A może jeszcze kogoś innego? Żyłem i żyję słabiej i taniej, nie znam się i wyglądam gorzej, ba, inaczej. Ale szukam ciebie właśnie jaką jesteś - właśnie takiej. Warszawa – Stegny, 03.07.2022r.
    2 punkty
  13. I W końcu wstaję jeszcze ten jeden raz. Co roku w ustach stek tych samych fraz. Krawat luźno przypiąć - trudu tyle; W końcu będzie dusić jeszcze chwilę. Dusza luzem ulicami idzie, W myślach; "jutro będę na Ibizie"; Ale prędzej to na mej działeczce - Może nikt tam dusić mnie nie zechce. W busie skwar i trąci jak przystało; Ludzi gwar i czuć że nie padało. W sumie warto by wyczekać deszczu, Co by zmyć ten cały brud banałów, Oraz zaznać ożywczego dreszczu. II Drzwi otworem już przede mną stoją; Nie przyznają że to mnie się boją - Że ostatni raz ja wkraczam w gości Na oberka w tych przeklętych włościach. Świstek w ręku podziękowań pora Za ten trud od rana do wieczora; Papier krwią męczeństwa przystrojony Paskiem świętym, polskim, zasłużonym. Rozmów źródła całą wolną zgrają Słów potoki naraz wypuszczają. Wśród zebranych jeden głos się niesie; Pieśń zwycięstwa nad oświatą grają I nadziei w to, co czas przyniesie. III Slowik zgrzany w końcu z klatki wyszedł. Na powietrzu lepszym ledwo dyszy, Nawet, jeśli skwar go ciągle dusi; Teraz chociaż w końcu nic nie musi. Nikt mu nie drze się nad głową rano, Nikt nie bije awanturą żadną; Tylko cisza na otwartym polu. Dźwięki świerszcza, szum cichych topoli. Jeszcze tylko zdzierżyć całe życie; Szkołę, studia, pracę, szefa wycie. Krawat... dusić będzie na okrągło - Więc co? Śmierci czekać, tyle wolno. No, przez życie dech zanika skrycie... VI 2022
    2 punkty
  14. @michal1975-a Old man in New York? :)
    2 punkty
  15. Pies i ja Znalazłam psa w ziemię wtulonego sponiewieranego, pobitego. Wył z bólu słychać było pieskie - O matulu! Jedna łapa poraniona, bardzo pokrwawiona. Druga w lepszym stanie jak to dobrze o Panie! Błyski w głowie mi się pojawiły, jak sen były. Uratuję to niebożę o Boże! Choć psychika mi siadała i nad psem płakałam, pozbierałam się szybko i już byłam w wodzie rybką. Mogłam nieść pomoc nieszczęśliwemu, ale po kolei. Przemówiłam do niego: - No co kolego, choć do mnie poczujesz się swobodnie. Ten czołgając się ostrożnie jakoś tak dwunożnie, mrużył oczy zielone patrzył to w jedną, to w drugą stronę. Pogłaskałam siwy łeb, potem skołtuniony grzbiet, następnie dotknęłam rannej łapy poruszyły mu się chrapy - choć to pies. Nagle szczeknął jak szczeniaczek, odczuł szczęście nieboraczek, bo zrozumiał, że spotkał na swojej drodze, kogoś, kto mu pomoże. A ja właśnie, jak wspomniałam, taki zamiar miałam. Powolutku wzięłam bandaże - Teraz piesku coś ci pokażę. Moje dłonie stały się mięciutkie delikatnie owinęły chorą łapkę. Tu pies się zawahał, ogonem jednak pomachał. Był radosny jak skowronek, jakby zyskał nową żonę. Stał się nagle silny, młody, napił się nawet wody dla ochłody. Wyzdrowiał. Teraz biegamy po łąkach pełnych kwiatów, słuchamy śpiewu ptaków. Spotyka nas dobro - opowiadamy o tym bobrom. Tak kończy się historia psa w ziemię wtulonego sponiewieranego, pobitego. J.A.
    1 punkt
  16. Cisza. Tu buduję ruinę od podstaw. Stara klisza w kieszeni, A na niej garść mych zakurzonych postaw. Ja w cieniu księżyca Ukrywam się od głosów "weź się podstaw" Choć nad głową ta sama nieboskłonu płyta, Jak sobą pozostać? Rafał i dwa oblicza? Ja to znowu tylko post-ja. Na karuzeli życia róża wiatrów mówi: Twoją stroną jest ta północna. Wiem różo wiatrów, To wszystko wokół chwieje się na glinianych nogach. Jestem nieskończony, Jestem? Nie! Skończony na samych początkach? Na ciszy pozostała blizna Więc zaczynam szyć życie od końca. Samotne, nieme słowo pływa we wzburzonych emocjach.
    1 punkt
  17. Warunkiem przyznania pobytu stałego jest list polecający od pracodawcy, ale żeby dostać pracę, trzeba mieć w paszporcie naklejkę: Residence Permit. To błędne koło zatoczyłoby zapewne jeszcze jeden rok, gdyby gdzieś na końcu nabrzeża, na końcu wyspy, na końcu świata, nie zabrakło jednego do załogi. W Dunedin byłem już miesiąc wcześniej, lecz wróciłem z niczym, nie licząc grzecznościowego Best luck. Może tym razem będę mieć więcej szczęścia. Podróż koleją, bo na Iwana nie było co liczyć. Nie żałowałem; większego nudziarza trudno spotkać. — Natalciu, ce je krowa, a ce je owca — i po raz setny puszcza tę taśmę z ukraińskimi piosenkami. Na dworcu przy Moorhouse Avenue (po którym dziś nie ma śladu) czekał mnie prawdziwy szok: tłumy jak w Zaduszki na Wschodnim w Warszawie, gdy jednak nadeszła chwila odjazdu większość ludzi została na peronie machając chusteczkami i dopiero na następnym przystanku zorganizowana grupa harcerzy-emerytów zapełniła część miejsc, w przeciwnym razie pociąg dojechałby do stacji końcowej nieomal pusty. Nic dziwnego, że do ceny biletu doliczano opłatę za nieistniejących pasażerów. Mnie nikt nie odprowadzał, bo Ewa z czteromiesięcznym dzieckiem została w domu z moją matką i siostrą. Podróż nie miała końca, pociąg zwalniał w tunelach i na zakrętach. Czemu tory są takie wąskie? Pewnie dlatego, żeby mogli je ułożyć na brzeżku między oceanem i górami. Wykuć w skałach tyle przepustów musiało kosztować fortunę. A może dostosowali rozstaw szyn do japońskich lokomotyw, które mocniej ciągną? Nim zdążyłem to ustalić usłyszałem zawołanie kierownika pociągu: All out or change! Miasto niczego sobie: nieduże, lecz czyste i zadbane, zbudowane w szkockim stylu, a pagórki jak w San Francisco. Gdyby spadł śnieg mógłbym zjechać na sankach prosto do morza. Dokładnie w miejsce gdzie przycumowany drzemał mój statek, mój nowy dom. Podszedłem bliżej i przeczytałem nazwę: Otago Galliard. Wiedziałem co oznacza pierwsze słowo, ale to następne? Pierwsze dwie noce spędziłem w miejskim hotelu. Pierwsze dwa dni przy załadunku: worki ziemniaków, pudła wypchane bekonem i kiełbasą. Nie może być źle, skoro tyle żarcia ładują. A załoga? Pewnie jakieś mordy zakazane. Schodziłem z ciężkim sercem na śniadanie, zaglądam do sali, a tu zamiast rybaków-rzezimieszków, siedzą przy stołach jacyś brokerzy z giełdy: eleganckie ubrania, złote sygnety i bransolety, na parkingu przed hotelem ośmiocylindrowe gabloty. „Niezła przyszłość mnie tu czeka” — pomyślałem i uspokojony siadłem do stołu. Pomimo dwudziestu lat służby, B-420 była wciąż dzielną jednostką. Zbudowana w gdyńskiej stoczni, tej której imienia nie wypada dziś pamiętać, połowę życia spędziła pod brytyjską banderą, a gdy dostała pierwszych zmarszczek, została sprzedana do kraju, gdzie cztery gwiazdy w kształcie krzyża, wskazują żeglarzom drogę na południe. Polskie tokarki nie działały w systemie imperialnym i nikt nie potrafił ich obsługiwać, dopóki niedoszły absolwent WSM w Gdyni, Marine Mechanic Zen, dla mnie po prostu: Zenek, nie został zatrudniony jako trzeci mechanik. Już na samym początku rejsu Zenek udzielił mi nader praktycznej rady: — Tobie angielski nie będzie w ogóle potrzebny… no, może za wyjątkiem dwóch słów, które dobrze sobie zapamiętaj: Fuck off! Którejś wachty wyszperał jakiś kawałek metalu, zamocował na obrabiarce i wytoczył z tego nóż, mniej więcej takich rozmiarów jak ten, którym Paul Hogan wymachiwał w „Krokodylu Dundee”. Zatknąłem sobie ten „scyzoryk” za uplecionym z nylonowych sieci paskiem i od tego momentu nikt bliżej jak na półtora metra do mnie nie podchodził. Zenek trzymał wachtę w maszynie, skąd co jakiś czas wychodził na pokład, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Wystawiał blade czoło do słońca lub grzebał w sieciach leżących przy burcie, jakby czegoś w nich szukał. — Na co ci te patyki? „Patyki” to były koralowce. Należało oczyścić je z mułu, usunąć narośnięte skorupiaki, polakierować i zamocować na mosiężnej podstawce. Zenek miał ich w maszynie całą kolekcję. Jak mu teraz powiedzieć, że podobne znaleziska wyrzucałem wielokrotnie do morza? — Duże? — zapytał drżącym głosem Zenek. — Ostatni, o taki… — Zakreśliłem w powietrzu ruch ręką. Zenek nic nie odrzekł, ale z jego miny odgadłem, że nie mógł przeboleć tej straty. Przetwórnia płynęła w ślad za rybą, ryba za planktonem, który zimą krążył wokół Chatham Island — niedużej, skalistej wysepki, położonej dwieście kilometrów na zachód od linii zmiany daty. Płynąć dalej nie ma dokąd, można tylko wracać. Byłem prawie sto sześćdziesiąt stopni na wschód od miejsca urodzenia. Gdyby Ziemia miała płaski kształt stołu, zawisłbym u jego krawędzi, ale Ziemia wszędzie wyglądała tak samo: szare wody oceanu, gdzie okiem sięgnąć. Przy dobrej pogodzie potrafiłem wypatrzeć stado delfinów lub samicę wieloryba wracającą z małym w chłodniejsze wody Antarktyki. Ich widok cieszył mnie jakbym spotkał dobrego kolegę. Czemu tylko jeden cielak? Może miała jeszcze jednego tylko zaginął gdzieś po drodze. Zdechł zaplątany w sieciach, albo dopadły go orki. Po kilku spokojnych dniach skipper zmienił taktykę: zamiast wyciągać sieci dwukrotnie w ciągu sześciogodzinnej wachty, kazał uruchamiać sieciowe windy co czterdzieści minut. Nie łowiliśmy samotnie — w pobliżu trałowało kilku Norwegów, Japończyków, nawet jeden Rosjanin, a ryb tyle co zębów u kury. Baza w Dunedin, zaniepokojona słabymi wynikami, wysłała po tygodniu bezrybia sygnał ponaglający kapitana do uporczywszych poszukiwań. Zmienialiśmy miejsca, rodzaj sieci oraz drzwi trałowych, aż którejś nocy trafiliśmy jackpot: czterdzieści ton za jednym zamachem! Pierwszy gatunek, za który płacono premię cztery dolary od tony bez podatku. Następny połów równie udany. Cała załoga pod pokładem w przetwórni ledwo nadąża z filetowaniem, wyczerpana, ale szczęśliwa. Ładownię zapełniają powoli bloki zamrożonej ‘Orange Roughy’. Będzie ją można kupić na święta w sklepie rybnym, siedemnaście dolarów za kilo. Kierownictwo bazy opija sukces i daje sygnał do powrotu, ale zostawić tyle pieniędzy w głębinach Pacyfiku? Zdesperowany skipper daje rozkaz upłynnić filety gorszej jakości i zrobić miejsce dla towaru, za który płacą najwyższą stawkę. Kiedy obserwator MAF* idzie spać, wyrzucamy tańszy towar za burtę. Trochę szkoda, lecz prawa biznesu są nieubłagane: wobec ryby i ludzi. Wkrótce nad statek nadlatują setki mew, nie wiadomo skąd. Obserwator MAF chyba coś zwąchał, ale wolał nie zadzierać z załogą. Do brzegu daleko, a na morzu o wypadek nietrudno… Gdy po pięćdziesięciu dwóch dniach przybijaliśmy do nabrzeża, a dokładnie kilka sekund zanim burta statku weszła w fizyczny kontakt z buforem zrobionym ze starej opony, nad półmetrową szczeliną poszybował niewielki człowieczek, całkiem sprawny przy swojej tuszy. Na głowie miał kapelusz w stylu jackaroo**, a jego twarz była całkiem przezroczysta, niemożliwa do zapamiętania. Ściskał pod pachą skórzaną teczkę, pękatą od zawartości. Był to księgowy z firmy rybackiej, a teczka zawierała gotówkę wypłacaną na poczet wykonanej pracy. Wystarczyło podpisać, żeby iść na miasto nie z pustymi rękami, pić na umór w pierwszej knajpie, zaprosić do zabawy kobiety, ale ja i Zenek mieliśmy inny plan: czekaliśmy na popołudniowy autobus do Christchurch. Dobrze wracać do domu z pełną torbą, dobrze myśleć o następnej wyprawie w poszukiwaniu skarbów. *MAF — Ministry of Agriculture and Fisheries (Ministerstwo Rolnictwa i Rybołówstwa). **Jackaroo — potocznie młody mężczyzna zatrudniony na farmie przy hodowli bydła w Nowej Zelandii.
    1 punkt
  18. Rozłożyć skrzydła w śmiech wszystkich zebranych, nad grobem do którego nikt wejścia nie ma, tylko sam Bóg. I może jak Łazarz wstanę, nie szukając niemego nieba. Pierw umrzeć jednak trzeba. autor: atypowab
    1 punkt
  19. No i cześć Wyjrzało słońce na chwilę obok chmura się wije. Jest jak wąż jadowity Lecz nie ma nóg obutych, taka już jej uroda a szkoda. Słoneczko do niej podobne stopy gorące ma, ale o tym cicho sza. Chciałyby tańczyć hip-hop, jeden i drugi skok nagle pożarł je deszcz no i cześć. J.A.
    1 punkt
  20. zbliżeniami roznieconą tającą lepką mrozi noc samotna niebieski szary brązowy pod powiekami rozlane ekstazą Oslo kawa na Bygdøy ze śniadaniem u ciebie nikt tak długo mnie nie trzymał w tak niestabilnym środowisku hormonalnym żywiczny nagi splot palców ud nie odmawiałeś niczego płonęły łuną rozgrzaną białe noce wśród drżenia krople snu by tylko przykleić gorącą twarz wypełnić tobą falujący brzuch uciekające spod stóp jaszczurki dni zrywały ze mnie skórę oddaliły szepty kocham cię
    1 punkt
  21. Powiedz czym jest życie, spowite rumieńcem, dane na chwałę? Jeden chce - zabije, czy mirem oblecze... z łona zabrałem. Marne w swym wymiarze i krótkie w przelocie - miłość uniesie, dlaczego się pytam, odpowiedz bo musisz, zostaje grzechem? Krzyczy kiedy rodzi w bólu wychowuje - rzuca do śmieci, uczyć by się chciało, bliskich mieć przyjaciół - dysonans leci. Ojciec pije z matką i wiatr wokół ciebie, mrok zawieruchy, co głowa przyjmuje a serce wypluje... owoc nadpsuty. Droga w świat szeroki usłana kolcami, a dom pulsuje, oni tak robili, ja prawie podobnie - wokoło góry. Pokaż jak je zdobyć i znowu rozterka, idę w używki, będzie może łatwiej, o dziwo jest gorzej, banał odkrywczy. Dziś podsumowanie, plusy i minusy, patrz - ich już nie ma, bilans skołatany, gdzie się pogubili... na usta klema. Wstydzimy się wszyscy, ale twarze w górę, oni niewinni, dopalacz, narkotyk, papieros, alkohol - koniec idylli. Opieka społeczna, goguś do spraw dzieci, czy ich widzicie? Gmina, powiat, miasto, bierne województwo, dziura w suficie. W słowach elokwentni, tło czynów daleko - i znowu sami, zjadacie pieniądze, nasze chyba wiecie - a my pod drzwiami! "Nasze życie jest takie, jakim uczyniły je nasze myśli." - Marek Aureliusz.
    1 punkt
  22. Człowiek cudem świata ,, Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego,, To, że jesteśmy wyjątkowi w świecie przyrody to wszyscy wiemy i się z tym zgadzamy nie wszyscy się jednak zgadzają że ta wyjątkowość pochodzi od Boga pomyślmy jednak jakie jest prawdopodobieństwo że jest inaczej dlaczego nauka poszukuje życie tam gdzie jest woda tlen przypadkowo przecież życie może powstać w każdych warunkach powinni więc szukać je gdziekolewiek a nie tam gdzie tlen jesteśmy jedyni niepowtarzalni stworzeni na podobieństwo Boże oddajmy więc szacunek temu co Boskie czyli każdemu czlowiekowi a będziemy szczęśliwi będzie to jednocześnie hołd dla Boga naszego Stwórcy więcej On od nas nie oczekuje Jezu ufam Tobie 2022 andrew na początku cytat z,, listu Do Koryntian 1.6/19-20,,
    1 punkt
  23. @duszka pięknie ujęte w tych kilku słowach Pozdrawiam
    1 punkt
  24. Nuciłem sobie - Zdrowaś Maryjo, Aniele Boży czy Wierzę w Boga. Tak w ciszy myślę - przecież nas kochasz, chociaż czasami grozisz co chwila. Pytałem Boga o jego adres, żachnął się tylko, popukał w czoło. Chodzi mopanku by nie błądzono, a dictum moje - zawsze łaskawe. Cóż mi do tego mój drogi stwórco, Biblię jak czytam, nic nie rozumiem, Bliska lektura kapłańskich sumień, a dla wiernego lekcją wybiórczą. Chciałbym ja z tobą raz pogawędzić, w oczy popatrzeć których nie widzę. Zawsze w modlitwie... pokażesz figę, głos ugrzązł w gardle - pilnujesz twierdzy. Smutek, niepokój... choć jedno słówko, rzeknij że jesteś w przestworzach czuwasz. Gniewasz się czuję... na niebie burza, ludziom na dole, złudzenia umkną. Natura krzykiem - cisza nagrodą, Boskie przesłanie... przekaz niemowy. Ludzie rozumni chcą rządzić rajem, dlatego może - ziemi swej szkodzą!? "Nie spiesz się, spieszą się tylko naiwni, którzy myślą, że mogą gdzieś zdążyć." - Kalina Błażejowska.
    1 punkt
  25. Przytulam Ciebie tak wirtualnie i bardzo rozumiem. Moja mama ma 91 lat , ale jeśli odejdzie przede mną, to też będę musiała zmierzyć się z tym bólem . Teraz jestem z nią i choć starość nie jest najlepsza to wciąż cieszę się, że jest z nami. Matka jest najpiękniejsza pierwszą istotą jaką poznajemy i zawsze chce dla nas dobrze , gdy odchodzi to jest wielka strata z którą trudno się pogodzić. Bardzo wzruszył mnie Twoj wiersz , i uważam że jest dobrze napisany, ale myślę, że Twoja mama chciałaby, abyś żył pełną piersią i cieszył się życiem, bo zawsze chce dla nas tego co najlepsze Kredens pozdrawia
    1 punkt
  26. o matko, jakie to ładne... ilu szans nie udało się wykorzystać, ile okazji - zmarnować i ile cudownych osób ominąć bez słowa ale chyba tak miało być z tej tęsknoty rodzą się później takie oto WIERSZE
    1 punkt
  27. @Stary_Kredens Dziękuję! Wychodzi na to, że mój sen był edukacyjny. Pozdrawiam serdecznie!
    1 punkt
  28. @WiechuJK Jej święte prawo ;))
    1 punkt
  29. @violetta Ja wyciszam się w terenie, lubię się dotlenić i zapomnieć... jestem tylko ja, niebo i droga, czasem zieleń, czasem śnieg...
    1 punkt
  30. @LeszczymBocian wie tyle co zje - żab! Za tymi latającymi to musi uganiać się w powietrzu.
    1 punkt
  31. @Leszczym ugrzązłem tak jest poprawnie zabiegi na słowach ciekawe obrazowanie nieśmiałej relacji o ile tak można to ująć, bo raczej do niej nie doszło też ciekawe i rzeczywiscie tak bywa, może i szkoda , a może dobrze , już się nie przekonasz Pozdrawiam kredens
    1 punkt
  32. kiedyś do Stinga się zmysłowo bawiłam, miałam długie nogi i chodziłam tylko w mini, zakładam mini teraz i jak idę, to na skrawku 100 merów dostaję parę komplementów, jest to krępujące dla mnie, wtedy idę i się śmieję:)
    1 punkt
  33. @Rolek A później flintę i pół klasy wystrzela... takie czasy! Pozdrawiam.
    1 punkt
  34. @Colibri Chmury je przysłoniły a może myśli? Wystarczy enter wciśnij, w ostatniej chwili. Pozdrawiam.
    1 punkt
  35. - Rumień się, rumień - powiedziała z uśmiechem Arwena, bardzo naturalna i szczera w sprawach seksu. Ewa jak na polecenie, zaczerwieniła się jeszcze bardziej. - Co straciłam? - spróbowała zmienić temat, zdobywając się na swobodny ton. - To chyba oczywiste - odparła równie naturalna Mariko. - Nie zadawaj pytań... - zaczęła Małgorzata. - ... na które znasz odpowiedź - dokończyła Maya. Ewa zrobiła się tak czerwona, jak tuż przed tym, gdy Jezus przeszedł konkretnie do rzeczy. - Ach, wy... - wykrztusiła kilka chwil później, wciąż zarumieniona. - Ach my - Małgorzata pokiwała głową z udawaną powagą, spojrzewszy po twarzach współżon. Po czym wszystkie zaśmiały się. Włącznie z Ewą. - Nie pytamy, jak było - podjęła wątek - bo domyślamy się. A właściwie wiemy. Nasz współmąż... - ... postarał się... - kontynuowała księżniczka. - ... zadowolił cię w pełni... - powiedziała nowocześnie Małgorzata. - ... stanął na... - urwała w najwłaściwszym momencie Mariko. - ... wysokości - zadania - wyakcentowała Arwena odczekawszy, aż spojrzy na nią Japonkożona. Ewa zaśmiała się ponownie, wciąż jeszcze lekko zarumieniona. - A więc dobrałyście się - wypomniała im żartem. - I to był, jak rozumiem, wasz powitalny rytuał po pierwszej nocy. A właściwie po pierwszych, bo... sobie nie żałowaliśmy - zdecydowała się podjąć swobodniejszym tonem. - Wiemy - odparła z domyślnym uśmiechem Mariko. - Obdarzył się ciałem, które podoba się każdej kobiecie. Niezależnie od wymiaru. Dodawszy boską wiedzę i umiejętności... - popatrzyła na Arwenę. - ... pewnym jest, że cię usatysfakcjonował. Do końca. Absolutnie. - Arwena celowo zamknęła zdanie tym właśnie słowem. - Tak... tak, macie rację - Ewa znów się zaczerwieniła. - To było też doznanie... - zamilkła, szukając odpowiedniego słowa. - Mmm... - metafizyczne, mam! - ucieszyła się. - Wręcz mistyczne. - Cóż, Ewa-san - znów odezwała się Mariko - nasz mąż po prostu wzniósł seks na wyższy poziom. Uczynił go niezwykłym tak, jak sam jest niezwykły. Nie chodzi tu wyłącznie o ludzkie umiejętności w tej dziedzinie - tu sama jakby lekko się zaczerwieniła - ale o sferę ducha. Teraz zaśmiała się z niej Ewa. - Rumień się, rumień - powtórzyła za Arweną, która w reakcji uśmiechnęła się oszczędnie. - Chcecie powiedzieć - świeżo przebóstwiona * Ewa spróbowała zmienić kierunek rozmowy - że każda z was miała podobne - by nie powiedzieć takie same - wrażenia? - Tak - potwierdziła w imieniu wszystkich Arwena, pierwsza z żon w tym gronie pod względem kolejności zawarcia małżeństwa i jako elfka mądra dawną, naturalną i duchową wiedzą . - Połączenie seksu... kochania się - poprawiła, bo słowo "seks" jakby nagle przestało jej pasować - z tym, co duchowe. Połączenie albo przepojenie. Przeniknięcie albo wypełnienie. Metaseks. Cdn. * Dodałem czasownikowi "przebóstwić" nieco mniej duchowego znaczenia. Pisałem nad brzegiem Morza Czerwonego, Hurghada, 01.07.2022
    1 punkt
  36. @[email protected] Miłej niedzielki Niezawodny Grzegorzu ? @katarsis Dziękuję za podobanie!
    1 punkt
  37. Bardzo mi się podoba ten utwór. Pozdrawiam
    1 punkt
  38. nie toleruje czarnych LGBT kościoła ponieważ uważam że człowiek to nie laktoza żeby ją tolerować lub nie po prostu jest i ja też próbując ogarnąć świat sercem i rozumem żyję najlepiej jak umiem fakt nie raz wkurzę teorią ale potrafię zmienić zdanie wystarczy że dasz trochę czasu bym mógł na własnej skórze przekonać się że nie mam Racji
    1 punkt
  39. powiem szczerze zbiera mnie na pawia gdy patrzę na noszących się jak pawie po kwadracie rynku wielkiego turystów ciemniaków jak najbardziej wykształconych obytych ze sferami wysokim krawiectwem - haute couture lub i nieobytych co tylko żrą i srają ułóż sobie zawartość ciemniaka w dowolnej konfiguracji ale wspólny mianownik jest taki jak u gogusia z ratusza co nienawidzi sztuki przez duże s (tego od czernidła atramentum) przeleciał mi przez oko mistrz ceremonii fan betonozy i wycinania drzew fircyk w gajerze niebieskawym połączonym z zielonawym otworzył orszak lokalnej chujozy któremu wtóruje ave maryja głos partii zatroskanych względem życia wiecznego pozagrobowego bo to są czasy ciemności kolorowych baloników ciupag drewnianych made in zamość i sztuki na śmietniku tej której jestem reprezentantem jeszcze nieskwierczącym
    1 punkt
  40. Naucz mnie pięknych myśli, chrzęstu liści, winnych gron z mrozu Kochaj mnie znad pustej miski, z lochu i z żałobnego kołchozu Zamień się - na bilet do raju, na kosmos wzdłuż-wszerz całej ziemi, Obiecaj, że będziesz czekał - podparty o serce jesieni Nastanie szczęśliwa gwiazda, dla tych, co bogów chcą słuchać Zło też się czasem uśmiechnie - niestety - od ucha do ucha ...
    1 punkt
  41. Jesteś ziarenkiem dla całego świata Jego najmniejsza częścią Niby nie znacząca nic A jednak. Jeżeli sam nie rozkwitniesz Nie podlejesz swojego talentu W odpowiednim momencie Zginiesz jako bezimienny Nieznany Nijaki W zawieszeniu swej próżni czasu Którego masz w bród
    1 punkt
  42. @ais Za niezrozumienie dostałem całusa, wyjaśnij... choć nie będę zmuszał?! Pozdrawiam.
    1 punkt
  43. gdzieś w kłębowisku emocji dużych i wielkich silnych i pyskatych emocji zachowała się postać cicha niezraniona przez nikogo gdzieś po prawej stronie mości sobie małe gniazdko bez dzwonka i domofonu spokojnie mijają jej sezony od truskawek po winogrona gdzieś tam w czerwieniach są usta jej słowa całe wyrazy układane jeden przy drugim sypiają w odcieniach różu kiedy się z bielą wymieszają gdzieś... kto śmie jej poszukiwać
    1 punkt
  44. ... i już nie boję się luster rozstawionych wokół jestem tak jak potrafię W zakończeniu spora doza pokory, fajne.
    1 punkt
  45. testosteron ukształtował cię w męskim ciele nie dotarł jednak do kluczowych narządów najzwyczajniej przegrywając wojnę z estrogenem twojej matki źródło błędu z płodowych odmętów strąca mózg w wieczny strach zakwita tłuszczowym kwiatem na brzuchu niczyja wina po prostu nie masz jaj jadę do pracy napisz mi na butach B Rh+ nie dzwoń odwaga umierania nierówna posyłaniu na śmierć
    1 punkt
  46. Letycja - królowa Hiszpanii (hiszp.Doña Letizia) - Letizia Ortiz Rocasolan - "dziewczyna z ludu", "nowoczesna królowa"- - dziennikarka pochodząca z klasy średniej, rozwódka, początkowo znienawidzona (za pochodzenie i niechlubną przeszłość osobistą), potem uwielbiana przez poddanych, których zjednała sobie naturalnością, brakiem ukrywania emocji i typowymi ludzkimi odruchami. Znana z dobrego stylu, elegancji, umiejętności doboru kreacji. Piękna, delikatna, ale też zdecydowana i odważnie wypowiadająca się na różne tematy. fot. - internet
    1 punkt
  47. Niezmiernie irytuje mnie od jakiegoś czasu dźwięk gitary elektrycznej. Mnie, miłośnika heavy metalu. Strasznie to niepokojące. Czuję jak rozrywa mi głowę każde szarpnięcie struny dlatego szukam ukojenia w muzyce pana Chaimowicza. Jego interpretacje utworów Chopina są naprawdę przecudowne. Ja wiem, że Rubinstein itd. ale pan Artur jest dla mnie zdecydowanie zbyt ekstrawertyczny. :-)
    1 punkt
  48. Witam - podoba się - Pozddr.serdecznie.
    1 punkt
  49. Nas – tych z różnorodnymi problemami zdrowotnymi świat nakłania i niejednokrotnie zmusza do spaceru po dwóch kładkach: dbałości o zdrowie, poszukiwań szczęścia. Stąd właśnie: ciężej nam się idzie, mamy więcej kłopotów, częściej przeczymy sobie, nie umiemy łączyć, często błądzimy. Dziś ta prosta prawda przyfrunęła do mnie. Warszawa – Stegny, 05.06.2022r.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...