Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.06.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. jeszcze wczorajowinięta aksamitnymi ramionamistałam samotnawśród głów czerwonychsłońce chyliło wzrokku rozgrzanej ziemia słodka woń łez drgaław mieniącym się krajobraziedo kielicha mojej intymnościzawitała puchata pszczołałaskocząc egoczułkami oblepionyminektarem pragnieńgdy poranna rosaunosiła się wśródfalujących oddechówrozpostarłam płatkiswojej kobiecości
    8 punktów
  2. raz pewnemu poecie wiersze rozlazły się po świecie z pokoju na parterze wybiegły gorące i świeże poleciały do ludzi by podnosić cieszyć i budzić życie śmigło mu rybką a gdy się z nim żegnał to krzyknął chodźcie tu moje dzieci mówcie jak wam było we świecie stanęły przed nim wszystkie jakieś takie inne nieczyste jeden z głową w bandażach i ręką urwaną bez mała drugi z okiem podbitym i niemal wyrwanym językiem trzeci całkiem pocięty miał być sprośny teraz jest święty kolejny pretendował do sacrum teraz jest konował któryś stanął na głowie coś chciał powiedzieć już nie powie wiele przybiegło boso smrodu brudu błota naniosło pora mi się stąd zbierać wyjęczał poeta c h o l e r a nic z pisania nie wyszło a miała świetlana być przyszłość
    3 punkty
  3. Ona mu daje wiedzę o świecie, lecz się do tego nie przyzna, że narzucone ma z góry cele, jak każda inna telewizja. Ona otwiera swoje miraże, daje mu wnikać głęboko, lecz prawdę taką tylko pokaże, jaka posłuży jej bogom. Ona mu robi bez przerwy pranie, a on jej mózg swój powierza, wciąż nieustannie polega na niej, choć go traktuje jak zwierza. Ona mu daje głównie złudzenia. On bez niej żyć już nie umie. Zapada w fotel, kanały zmienia, myśli, że więcej rozumie.
    3 punkty
  4. w niedoczasie myję włosy w międzyczasie rozkładam słowa i nie chodzi o to co kto powiedział chodzi o to co nieoczywiste słowa jak słowa można zrozumieć wtedy nie ma problemu pojawia się w nadmiarze oczekiwań prosta jajecznica na maśle może być pretekstem... 210620
    2 punkty
  5. Czytać brajlem Kobiece fantazje
    2 punkty
  6. Czy popiół jest dobrym nawozem Zapukałaś do drzwi niespodzianie zaglądałaś we wszystkie kąty w jednym mieszkaniu w przewróconej perspektywie zostawiłaś dzieci uczepione jak gałęzi drzewa rąk matki z zastygłym w oczach niedowierzaniem ojciec był pierwszy tuż za progiem ale u samotnego sąsiada tego spod trójki pierwszeństwo przyznałaś psu który jakby znowu poprowadził swojego pana na spacer tyle że z podkulonym ogonem trzy rodziny z drugiego piętra i dwie z poddasza wysłałaś w nieznane wąską lukarną wymknął ci się jedynie chłopak z kawalerki na końcu korytarza ustawiona w szpaler wrzeszcząc zaganiałaś ludzi do ciężarówek bramy kamienic i wyloty ulic ujadały za tobą jak gardła luf miasto było twoją filharmonią w której co dnia grałaś symfonię na ryk rozkazów alty łez na waltornie alarmów szelest modlitw splecionych z łopotem sztandarów i werblami kamaszy w dzwony kościołów w dachy domów jak w klawisze fortepianu z nienawiścią kogoś kto nie potrafi nauczyć się grać prostej melodii biłaś pięściami aż wieże domy drzewa wszystko co pięło się ku niebu ukłoniło się tobie czoło złożywszy w pyle by tak już pozostać lubiłaś wtedy zakładać zwiewną czerwoną sukienkę i tańczyć od drzwi do drzwi od okna do okna wpinając krwiste kwiaty w piersi fasad aż wirem stawało się wszystko by obrócić się w kurz i w pył fruwające pierze smród palonych materiałów i ciał i ruin pośród syku noży ostrzonych tak cicho że żaden Bóg nie usłyszy kiedy akurat nie łamałaś żeber ulic nie wybijałaś zębów miast w bezsensownie zaciekłej grze na klawiszach budynków nie upychałaś ich mieszkańców za elektrycznym drutem kiedy w wąskich zaułkach na odległych przedmieściach polnych drogach i odludziach nie ćwiczyłaś tanecznych kroków nie doskonaliłaś partii na przemian z tartarskich z erebiańskich i elizejskich arii siadywałaś gdzieś cicho w kącie zabierałaś sny zabierałaś młodość jeszcze innym sumienia spojrzeniem w rynsztok spychałaś przechodniów z chodnika i ludzi jak ziarnka piachu przesiewałaś pomiędzy palcami — tu stos bestii i potworów na usługach mroku barbarzyńców owiniętych płaszczami idei zasilany wyzutym z moralności wypełzłym z cieni robactwem — tu stos winnych tego że urodzili się pod jakimś niebem na jakiejś ziemi nad jakąś rzeką na tyle blisko by napawać obawą drażnić i kusić sąsiedztwem — tu wcale niemały stos aniołów zrodzonych z przypadku i potrzeby o tym też nie wolno zapomnieć jak o każdym z tych odsianych stosów — mrok wyostrza blask światła dla ciebie jednak nie istnieje podział na zwycięzców i przegranych ugięty w pokorze kark i hardo zadarte czoło — liczą się tylko te dwie postawy doły twoich ust są łakome obu bo cierpienie w każdym języku smakuje tak samo ważny jest jedynie nieprzerwany ciąg chaotyczny lub rzetelny planowy albo zupełnie bezładny twoją jedyną naturą jest zaspokajanie niezaspokojonego głodu życia i chociaż nigdy się nie spotkaliśmy i znam cię tylko z opisów z opowieści tych których nie pożarłaś ze słów oprawców którym pochłonęłaś dusze z twarzy na zdjęciach którym próbowałem zaglądać w oczy równie bezskutecznie jak w puste wypalone oczodoły budynków oddalonych o setki kilometrów czy dziesiątki lat to wiem jesteś uparta i nieustępliwa nigdy nie przestajesz gdzieś na widnokręgu machać pochodnią mrugać światłami naddźwiękowych skrzydeł jak nieustannie drgającym płomykiem nadziei na to że może tym razem odrodzimy się lepsi
    2 punkty
  7. Cały minus tego lata to ta mucha która lata i ten komar co jej wtórzy koło ucha już mnie nuży Chwastów przyrost na potęgę pot co spływa ciurkiem ze mnie gradobicie podczas burzy kurz co nozdrzom źle mi wróży Mnóstwo mrówek i ślimaków darcie się o świcie ptaków żona tylko się opala brzdąc sąsiadów beksa-lala Reklamację mam do lata za to że przegrzana chata i że noce takie krótkie... Lato na to-jesteś dupkiem zaraz minę i odejdę będziesz tęsknił niepomiernie
    2 punkty
  8. W warzywniaku z owocami byliśmy zupełnie sami... W warzywniaku z owocami przemieszany zapach bylin z truskawkami.... W warzywniaku z owocami polny agrest z dzikim szczawiem poprzylepiany... W warzywniaku z owocami osy muszki tańczą rytmicznie nad nami... W warzywniaku z owocami posokami koper z natką pozrywany... W warzywniaku z owocami zaduch ziemianka słoneczniki - każdy wyuzdany
    2 punkty
  9. Obudziłam się dzisiaj ze smutkiem. Leżał koło mnie na łóżku. Puścił oko szelmowsko jakby chciał zapytać : „Jak minęła noc?” Wypił ze mną poranną kawę, pobawił się kosmykiem włosów i osiadł na rzęsach. Trzymał się kurczowo cały dzień. Skutecznie osłaniał od uśmiechów i jasnych słów. Do ucha szeptem wpuszczał melancholię. Wieczorem ułożył się łzą na poduszce, by rano znów obudzić się u mego boku.
    2 punkty
  10. dzisiejsza noc była smutna bez gwiazd i księżyca drzewa nie szumiały milczał wilk i echo sny się wałęsały - mysz ze szczurem rządziły ciemności im pomagała pijany kumpla szukał strach się czaił myśl bała się myśleć na cmentarzu umarli o cos sie kłócili dzisiejsza noc była sobą nic a nic nie kłamała można nawet rzecz że prawdziwa była
    2 punkty
  11. Kiedy tak leżę, myślę za siebie. W przeszłości bredzę, a może grzęznę, a może brodzę. Bez ciebie już nigdzie nie zdążę. Nie mam już miejsca w sercu. Nie mam już serca na miejscu. Gdybym umiała zabić się sama, serce bym nożem poczęstowała. Realnie, fizycznie z pełnym naciskiem. Lubię to w głowie widzieć - mistyczne uczucie, kiedy uchodzi życie, jak wydech z płuc lekko, nieskrycie. Jak fala biegnie ciepła i chłodu. Uchodzi z piersi dusza niemłoda, a może młoda, może zbyt młoda, a może wróci w postaci płodu. I gdy tak patrzę, odczuwam ulgę, że to już za mną, już mogę umrzeć. I nie chcę słuchać, w czym szukać sensu. Cieszę się tym upływem bezsensu. Zabiję serce, bo tyle umiem. Tak strasznie boli, gdy tylko czuje. Zabiłam serce i nie chcę go więcej. Bez ciebie co dzień zabijam serce. 19.06.2021
    2 punkty
  12. przy stole zwykle jem i piję jesteś nieobyczajny wyschło mi w gardle umówiliśmy się na pogawędkę przy herbacie to zobowiązuje z gołą głową szukasz wiatru w kuchni jest pusta lodówka przepalona żarówka ja i ego jak stąd do gdańska albo z gdańska do nowego jorku a może do łomianek psu na budę 210618
    2 punkty
  13. jestem bardzo zmęczony porażek mam już dość czas przejść na drugą stronę jutro zbuduję most na drugą stronę tęczy nie będę żył tak wiecznie szybko po nim pobiegnę rozkwitnę i nie zwiędnę tu wszystko mnie odrzuca wciąż rzygać mi się chce czy to może pokuta że często krzyczę Nie!!! być może mi się uda skończy się szara nuda algorytm nocnych myśli dziś rewolucję przyśnił nie o to przecież chodzi w tej niesportowej grze by iść w kierunku mody i głupi uśmiech mieć
    2 punkty
  14. Nie umiem wiecznie cię kochać. O tobie wiecznie też marzyć. Nie mogę w myślach całować, Ani czasem straconym obdarzyć. Kiedy pierwszy owoc zawiśnie, Kto pierwszy sięgnie po kiść, Nim iskra na niebie zabłyśnie, A spadnie ostatni z drzew liść ? Zapach suchego drzewa z tarasu Zmieszany ze śladem przeszłości. Zza kotar przenika szum lasu. Z surowej dociera ciemności. I tylko jakieś światło samotne Przeciska się wątle przez szparę, Malując twe kształty ulotne, Na przemian jaskrawe i szare. Kształty gorące i nagie, co się Przed chwilą z moimi łączyły. Na przemian leżąc i stojąc, i Wbijając się w nie z całej siły. Już gaśnie żar papierosa i Gasną nad rzeką lampiony. Przesącza się miłość ulotna W kroplach niepoliczonych. Czasem kropla jakaś zawiśnie. Nie zgubią blasku lampiony i Szczęście na nowo zabłyśnie, Rozkoszą nagrodzi zlęknionych. Kiedy wiatrem łzy się ochłodzą, Może w złotą kulę się zleją. Może w serca dwa się przerodzą, Aby zgasłą zachwiać nadzieją. W jednym zmieścimy płomienie, W drugie marzenia rozdzielę. Marzenia w owoc przemienię, Pragnieniem zaś ciało obdzielę. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
    2 punkty
  15. przytulić się do ciszy uśmiechnąć do wiatru porozmawiać z echem wysłuchać marzeń ukłonić się prawdzie podać dłoń lepszemu wygrać z losem w karty nie bać się ciemności dotknąć leśnej mgły uwierzyć w Boga śnić tylko barwnie udanie pokochać tylko tyle pragnę podanie napisze życie je podpisze i będzie fajnie
    2 punkty
  16. Dojrzały ponad wiek? dla Boga jestem kwaśny Jest coś we mnie, prawda? bo dużo już przeszedłem Opowiem kiedyś dziś nie mam czasu szykuję się na następne przejście
    2 punkty
  17. Ona mu daje tak wiele wrażeń... Miał ją już w kuchni, w salonie, w hotelu, teraz wszędzie mieć może, od kiedy ma ją w smartfonie.
    2 punkty
  18. graphics CC0 od autora: |Burlesque français [czyt. biurleski frąse]| -- Zblazowana Żaba Zosia Ze Zbiornika:"Zlew Zamościa" Zawodziła Zniesmaczona Żabim Zjazdem - Zaskoczona Zieleniejąc - Zła Zawyła Zajadliwiej Złorzeczyła Zjazdom Zakapiorów Żabich: ("Żabę Złowić? Żabę Zabić?") Zakazała Żabom - Zwołać! Żabojadom Zyski Zgoła Zmizerniały - Zbladły - Zwiędły Zły Żabojad: Zbirem Zbędnym! Zważcie - Złego Żabojada Zaskoczyła Żabia - Zdrada! Żabę Zblakłą Zasmażaną Żabojadom Zakazano - Zakosztować! Zuch Zenobi - Żabi Żniwiarz Zaprawiony Zbir Zwątpliwia Żaby Zosi Żwawy Zamiar Żeby Zbirów Zrazu - Zwalniać Ze Zbiornika "Zlew Zamościa"! Zawinszuje Zatem Zostać Zbirom - w - "Zamościańskiej Ziemi" (Ziemię - w - Zbiornik Zważ - Zamienić!) Żabi Zakon - Zniewieściały (Żabom Zadki Zapleśniały!) Zamiast Żab - Zaoferuje: (Żaba - Żabie zafunduje) Zjadać: "Zarybioną Zgraje" Zaliż - Zuchu - Zgryz Zostaje Zwyrodniony! (Zmoro, Zgrozo!... Zdechłą Żabę... Znowu Znoszą!?) Zuch Zenobi - Zawetuje: "Zapamiętaj - Złotko - Żule - Zmasakrują Żabkom Ząbki!" Zamościański Zjazd Zakąski Zbiera Żniwo... Żabo - Zatem: Zaklnij - Żywo! --
    1 punkt
  19. "Cóż za niefrasobliwość strąciła i mnie w te cierpliwe rejony miłości". Nie pozostawiła mi żadnego innego wyboru, więc wyrwałem kartkę z zeszytu. Napisałem tych kilka trudnych do zapamiętania słów: WŁOSZCZYZNA POMIDORY OGÓRKI CEBULA ZIEMNIAKI PIECZARKI FILETY RYBNE MROŻONE Złożyłem kartkę głęboko w kieszeni i z tą niezniszczalną reklamówką z rossmana wyszedłem na zewnątrz. W ten oto sposób nie po raz pierwszy w tym tygodniu potwierdzam - jestem gotów kochać niepozornie i po cichutku! Jestem gotów niepozornie i po cichutku postradać zmysły z miłości! Jedna pani przede mną i ja, z tym mało przekonującym dowodem miłości ukrytym w kieszeni utknąłem centralnie na wprost plastykowej beczki z kiszoną kapustą, tego wiecznie bijącego, gorącego serca warzywniaka. Okazało się, prawie wszystko jest: WŁOSZCZYZNA POMIDORY OGÓRKI CEBULA ZIEMNIAKI PIECZARKI - Są FILETY RYBNE MROŻONE - Nie ma! A więc nie jestem wiarygodny, idę na drugi koniec osiedla. W kolejce jeszcze dwóch podobnych do mnie z reklamówkami. Żaden nie ma kartki. Tylko ja jeden z tą krępującą i szeleszczącą kartką papieru. Przez chwilę czuję się jakbym mniej kochał, ale to mija. Na całe szczęście mija. FILETY RYBNE MROŻONE - Są! W końcu cała ta moja do ciebie niepozorna miłość spełzła z tej niewygodnej kartki i teraz zjednoczona w niezniszczalnej reklamówce z rossmana. Mogę spokojnie zapalić papierosa. Wracam do domu spełniony, mówię sam do siebie i przez bujne w tym miejscu listowie spoglądam prosto w słońce. Wschodzi z charakterystyczną o tej porze roku ostrością. Za chwilę zajdzie, tuż za naszym domem, niczym szczygieł ukryty w tujach zamilknie. WŁOSZCZYZNA POMIDORY OGÓRKI CEBULA ZIEMNIAKI PIECZARKI FILETY RYBNE MROŻONE - zapisuję na kartce wyrwanej z zeszytu. Z każdym dniem staranniej składam na pół ten skrawek papieru. mojej żonie Łódź, nie tak dawno.
    1 punkt
  20. Potępieni Nieprzebrane miliony odrzuconych we wzgardzie z piekieł czeluści poprzez ogień eschatologii imię twoje na zawsze będą przeklinać Boże
    1 punkt
  21. rozpływam się jak mleczna czekolada fale gorąca uciszyły głos wiatru spływa ze mnie życie które i tak miało zepsuty ster obraz gubi kontury zlewając się w jedną plamę tęczową kulkę która niknie powoli pod ciemną chmurą lżejszą niż skrzydła ważki gdy się rozpłynę pozbierasz mnie wiem przecież wielokrotnie gdy rozpadały się kawałki mojego świata umiejętnie je ze sobą scalałeś bez użycia chemikaliów czy siły grawitacji wystarczyła miłość Klaudia Gasztold
    1 punkt
  22. Mały kotek łapie myszki Pije mleko prosto z miski Goni kłębek, fotel drapie Często chrapie na kanapie Nawet kiedy coś napsoci Starsza pani się nie złości. Raz wlazł kotek do kominka Łapki brudne – słodka minka. Potem kłębkiem znów się bawił Czarnych śladów moc zostawił. „ Kawał z ciebie łobuziaka! Mamcia sprzątnie. Daj buziaka!” Starsza pani tuli czule Swoje zwierzę szaro-bure... Mały Janek, zuch chłopaczek Węszy w trawie, sprawdza krzaczek. Patrzy – siedzą dwie biedronki Żwawo skacze między grządki. A że popadało właśnie Stópki swe pobrudził strasznie. Zatem prędko do łazienki... Nagle słyszy jazgot wielki: „Ty łobuzie! Ty niecnoto! Tak nabrudzić, wszędzie błoto!” Starsza pani krzyczy w głos Głaszcząc kotka... pod włos.
    1 punkt
  23. Urodą nie porywa oczu, zwisające dłonie z posiniałych kości, szara kosmatość kłuje spojrzenie, dookoła grzebieniasty róż. Smutny sąsiad na barwnej, letniej łące. Lwie drzemie w nim serce, gotowe do walki o roztrzepotane ludzkie, lwimi chwostami liści omiata, koi nerwy i ociera łzy spokojnym uśmiechem słońca.
    1 punkt
  24. Twoje ciało, Elijosie, jarzy się rozpalonymi cząsteczkami eteru, które unicestwiają czas… Domiażdża mnie milczenie pustej, schodowej klatki… Zamknięte drzwi… Dębowe, wytarte przez dziesięciolecia poręcze i stopnie… … jesteś… nie ma cię… Stwarzasz się w dwoistości — słonecznej smugi… Przesuwają się mżące piksele kurzu… Nikną w cieniu… Słyszę echo — kroków… ... Marmieładow… Raskolnikow… … Dymitr Prokoficz Razumichin? Kto idzie tak ciężko, stawia śmiertelne kroki? Słyszę twój szept, Elijosie… — niezrozumiałe słowa… … twój dotyk — objął mnie — lodowatym chłodem… Dlaczego nie wyrażasz się jaśniej? Dlaczego jest w tym tyle zagadek? Wyłaniają się z otchłani czasu jakieś pogłosy, nawoływania… — Śmiechy, płacze, krzyki… … ocieram się o wszystko i o nic… Przede mną — z martwych kamieni — ściana… Przemykają chyłkiem widma — umarłych… Stwarzają się i pierzchają, jak obłoki — w głębokim niebie… Elijosie, jesteś tam — jeszcze? Doznaję dziwnego — wrażenia… Wydaje mi się, że ktoś mnie wspomina… Żyłem kiedyś… … umarłem… Opuszczam powoli — ciężkie powieki… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-19)
    1 punkt
  25. I może nie jem - nie muszę I może nie śpię - niesłusznie Lecz w ciszy i samotności Bez świadków łez gwałtowności Cierpieć będę w środku Na zewnątrz - zmuszam się - wszystko w porządku 17.06.2021 r.
    1 punkt
  26. Cieszę się i jednocześnie niepokoję. Jestem jak najdalej od zapędzania kogokolwiek do grobu :).
    1 punkt
  27. moja wizja świata jest prosta jak drut za każdym zakrętem widać prawdy próg moja wizja świata to ciągły uśmiech brak smutku i łez na kamieniu mech moja wizja świata to drogi do radości pełne drogowskazów w stronę miłości moja wizja świata narodziny i śmierć łąka pełna kwiatów to miasto i wieś moje świata widzenie to nie komplikacja tylko poranne mgły oraz spełnień stacja
    1 punkt
  28. żyletka pod językiem to dobra metoda na rozcięcie zlepionych ust ściskiem cudzych kłów co jak ptaki splątane miękkim skrupułem słów giną rojem motylim nad wieżą Nimroda mieć słuszność nie oznacza znać prawdę odwieczną jest ona jak diamenty w otchłani ciemności które chociaż blask tracą swój w nieskończoności niczego nie są wstanie oświetlić słoneczną jutrzenką rysującą oko boga w strunach czasu co rani zmysły aksjologią woli życia ono gorliwie raduje i boli ukrzyżowane cicho na próżnych biegunach dobra i zła czarnymi gwoździami Anance dlatego nie mam dobrych wieści nie tym razem więc nalejcie mi pełny kielich i żelazem otrąbcie giętkie kości i nerw w każdej tkance
    1 punkt
  29. Ładnie rymem okalającym - to chyba Twój ulubiony? Podoba mi się metafora, przyrównanie miłości do morza, morskich fal. Podoba się
    1 punkt
  30. @Czarek Płatak Witaj poruszyłeś bardzo trudny temat, wręcz temat tabu jeśli chodzi o poezję . udało Ci się narysować słowem bardzo przejmujący obraz.... mimo Twojego szerszego spojrzenia mi przedstawiła się rzeź Woli w czasie powstania warszawskiego. Dziękuję.
    1 punkt
  31. Całkiem niezły ten wiersz. Taki Mario Pawlikowska-Jasnorzewski :) + Pozdrawiam serdecznie :)
    1 punkt
  32. czytam to lekko zaniepokojony... nie można iść w tę stronę, choć mrok wciąga i kusi... nie można iść też w bezgraniczne kochanie własnej osoby.... chyba trzeba poszukać miejsca dla siebie w swojej głowie, na nowo spojrzeć na siebie i miejsce, gdzie się chce być, ale w ŻYCIU
    1 punkt
  33. @huzarc - dziekuje serdecznie i pozdr. Witam - ano byłby - dzieki za czytanie mimo upału - Pozdr.życząc chłodu.
    1 punkt
  34. Nieobyczajny stół pobudza wyobraźnię ;) Fajny tekst, trzeba połączyć wersy, jak kropki, aby wyłoniła się zastana sytuacja, w dodatku nieoczywista. Opisujesz w swoich tekstach urywki świata (ja swój świat porządkuję), ale czuć u Ciebie potrzebę pisania. bb
    1 punkt
  35. @Dach Jedno jedyne zastrzeżenie. "Zgrzytają", w następujących po sobie zdaniach pod koniec wiersza: "(...) słońce. Wschodzi (...). Za chwilę zajdzie (...)" Zabieram. ? Serdeczne i Sobotnie ~ .
    1 punkt
  36. Oślepia mnie dzisiaj bardzo pomarańczowe, zachodzące słońce… Pot ścieka mi z czoła… Otaczają dziwne projekcje… Jakieś obrazy dawno minionych epok… Jestem tu, albo gdzie indziej… Pomiędzy sennym widzeniem a otchłanią przeszłości… Napastują widma, chowające się w smugach cieni… W wywołujących efekt stroboskopu — ostrych prześwitach… … dwa małe okna na piątym piętrze starej kamienicy… Spójrz, Elijosie… Widzisz? Tam zatrzymał się czas, który dręczy — moje zmysły … małe mieszkanko z czasów Carskiej Rosji… Jakiś wewnętrzny ruch… Czyj? Czy to ty, Sonio Siemionowno? Czy twój pijany na umór ojciec, Marmieładow? Dlaczego płaczesz? … jakaś postać — przytknęła smutną twarz — do zaplamionej szyby… Dokąd mnie prowadzisz, Elijosie?… Czuję lodowatą dłoń na ramieniu… Wąskie, kręte, drewniane schody… — wiją się w nieskończoność… … mżące drobinki kurzu przesuwają się przed moimi oczami… … ogłuszająca cisza… W uszach — piskliwy szum… Dokąd mnie prowadzisz? Twój dom… … zapętlony czas… Drzwi zamknięte na kłódkę… … nasłuchuję… — milczenie ściska pulsujące skronie… Rozpływasz się… Przez otwarty lufcik — wpada promień — drżącego światła… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-18)
    1 punkt
  37. Jestem kochającą żoną, lecz hordy psychicznych siniaków oraz innych widocznych, potęgują przezroczystość uczuć. W sexamoku wciąż ględzi, że jestem jego ziemią obiecaną i będzie mnie uprawiał, tak jak jemu pasi. Miarka się przebrała w zemstę. Wydziergałam łopatką dół na miarę, w przydomowym ogródku. Fest mi przyszło kombinować, by w ostatniej chwili go umiejscowić. Nie opuszczę cię do śmierci. No właśnie. Do. Leży na wznak otumaniony, błądzi przedśmiertnym wzrokiem, a ja zasypuję rozkład miłości, ziemią obiecaną, którą mu przysięgłam w duchu, gdy zrobił się nieznośnym dupkiem. –– A nuż w wodzie brudnej, dodatkowo skończysz. Do widzenia, do jutra. Sorry. Jutro tobie odebrałam.
    1 punkt
  38. Jaśniało...,Gdy ptak uleciał z chwiejnej gałęziPod czerwcowym niebem....Po ostygłych od nocyMinionej uliczkach,Snują się zakochani, bezdomni.Przecierając oczy, szedł dozorcaDo pracy....A gdy gałąź zamarła w bezruchu,Zbudziłem się i ja.Przetarłem oczy, zapisałem sen.Pobiegłem spóźniony do pracy,Wspominając lot...Pod czerwcowym, jaśniejącym niebem.https://m.facebook.com/profile.php?id=631491170529721&ref=content_filter
    1 punkt
  39. Szaleje w kwieciu na świecie Bije na głowę maj ostrym słońcem miało być nasze gorące upalne miłosne chcesz żeby było twoje i obcej miało być nasze chcesz wziąć jakąś w góry które nasze z natury miało być nasze a ty chcesz mnie wyprzeć żałujesz że byłeś miało być nasze a ja wezmę dzieci nad wodę nad rzekę - dzieci moje one też miały być nasze radością rozświetlą chimery tym śmiechem perlistym - iskierki miało być nasze jednak serca serce nie zmusi nie chcesz - idź - nic już nie musisz miało być nasze nasze życie nasze wakacje nasze szczęście wszystko będzie moje i dzieci. 17.06.2021 r.
    1 punkt
  40. słone fale gryzły nasze stopy nie czuliśmy tego szliśmy w kierunku zachodzącego słońca niebo płonęło nadzieją My też szliśmy dalej powiało chłodem rozsądny księżyc cicho wyszeptał to się nie może udać spróbujcie jeszcze raz jak się zestarzejecie jutro jadę nad morze
    1 punkt
  41. odsączam od przewlekłego życia ostatnie drobinki światło zacne w komicznym istnieniu bawię się w noc którą porzucił ranek zakochany w obojętności zdany na siebie odporna na szczęście podnoszę pokłady człowieczeństwa zwichnięty język bardzo ludzki powłoka wiatru zagubiła się w lewym przedsionku pomiędzy rozpustą a zwykłym nieszczęściem podłączona do krwiobiegu powracam na brzeg gdzie można odnaleźć płaskowyże utkane z sieci linii papilarnych pociągnięte uśmiechem rubasznym kantem odnajduję w sobie białe róże przekonuję Boga o drzazgach czule pomiętych u krawędzi gwiazdy polarnej
    1 punkt
  42. w ciemne jesienne zwilgotniałe jutrzejszą rosą popołudnie na rozstaju ścieżek podarowałam czekoladki zapakowane w szkatułkę owiązane kokardką mały butik miłości wybrzmiałą ciszą chwilę później szłam w przeciwnym kierunku do tego gdzie zostałeś wryty w ziemię odchodzę a jeśli to robię to na zawsze miejsca w których istnieją kuluary historie piszą się dzikim nurtem za plecami nie chcę tak alejki w parku są pojemne ugoszczą wszelkie emocje korzystaj
    1 punkt
  43. Ależ tchnie optymizmem :) (pomimo doświadczeń Rowu Mariańskiego ;))
    1 punkt
  44. hahaha; ?? Czytał Przemo, pewnie nie raz. Wiersz wcześniej na org. niż on konto założył Pana Ropucha. Oldskulowy tekścior! ☺ Pozdrawiam ?
    1 punkt
  45. Niektórzy mają rodziny, w ich domach są dzieci i pies. Ja nie mam nawet dziewczyny, karierę trza robić, co nie. Są tacy co mają sławę i artystami są, że hej. Me dzieła leżą w szufladzie, wolę bezpieczną pracę mieć. Powiedzą sprzedawcy marzeń, możesz dostać wszystko co chcesz. Drobnym druczkiem napisane: wybierając coś, tracisz też.
    1 punkt
  46. jest maj ja wilgotniejsza przyciągasz kwiatami truskawek wsuń się pod majteczki zbierzesz całą garść lato też już blisko
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...