Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.05.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Pierwsza. Była jak rysa lśniąca szkłem zwierciadła, Gdy światłem we mnie wrosła, ku niemu pobiegłem Tęskniąc za wierną prawdą, lecz jej nie ostrzegłem Jak ma dusza jest podła i fałszem zajadła. Druga. Była jak czarne niebo, którym siadła Na krucyfiksie powiek, gdy ślepy uległem Sile jej lędźwi. Wówczas w jej ciele spostrzegłem Kontur grzechu wyblakły w bieli prześcieradła. Gdyby żal mógł przemówić to górą rozpaczy Stałby się, gdzie wśród głazów strzaskanych w spętaniu, Serca echo jak widmo przeklęte majaczy. Gdyby czas chciał zawrócić w swym nieprzejednaniu, Była by tylko pierwsza, lecz ból nic nie znaczy, Ujęty własną winą, chorym zaplątaniu.
    7 punktów
  2. Wybór Miriam Dagmarze Strachocie Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego. Modlitwa Anioł Pański Struchlałam kiedy nieziemsko piękny pojawił się przede mną mówiąc bym się radowała bo oto oko pańskie spoczęło na mnie — amen — pomyślałam kiedy przedstawił się imieniem — Bóg jest mocny — słyszałam to nieustannie w świątyni w której dorastałam na jego chwałę purpurą tkając zasłonę Przybytku jakby los w tym kolorze zawczasu szeptał mi pieśń o krwi i męczeństwie zdjęła mnie trwoga kiedy posłaniec wyjawił że wolą Pana jest bym za sprawą Słowa poczęła syna już wybrał dla niego imię muszę się jedynie zgodzić co miałam czynić? czy mogłam odmówić Bogu? On — najwyższy z najwyższych Początek i Koniec Ogień Pomsty i Ostrze Gniewu Nieomylny i Wszechmocny szukający łona — dziewiczej przestrzeni dla swojego dzieła ja — przyrzeczona mu na służbę jeszcze przed narodzinami przestrzeń stworzona do sprawiania korona i rodna ziemia czekająca by mogło wstąpić w nią życie — przynajmniej zapytał — przemknęło mi przez myśl a słowo — fiat — jak liść oberwało się z moich warg i osunęło pod nogi anioła gdzieś nieopodal zaskowytał pies tłumiąc śmiech Śmierć z brzękiem upuściła kosę
    4 punkty
  3. Widziałam Cię... Siadam w progu Skrzypnęła drewniana podłoga Żar lejący się z nieba Rozpuścił asfalt Zebrał się na powiekach... Czuję, jak kropla po kropli Spływa po mojej twarzy. Widziałam Cię... Wstąpiłaś na pocztę Długie, błyszczące włosy W odcieniu gorzkiej czekolady Opadały swobodnie na ramiona Uśmiechałaś się... Liczę kamienie Pocieram w palcach Te gładkie i płaskie chowam Do kieszeni starej, wypłowiałej bluzy Leniwe popołudnie Nie chce się nawet wstać Żeby nalać sobie wody... Trzymałaś kremową kopertę Pachnącą perfumami i dobrą kawą W środku list pełen wzruszeń Radosnych uniesień, wyznań miłości Tej szczęśliwej... Tak, to na pewno byłaś Ty Może jutro to będę Ja...
    4 punkty
  4. smutek i łzy ból rodzą głowa z nimi cięższa twarz oszpecona smutek i łzy wstydzą niebo ale nie piekła czeluści smutek i łzy nie umieją orać ziemi goryczą ją podlewają smutek i łzy nie cieszą horyzontu za nim czarna tęcza smutek i łzy świata potęgom nie umie przegrywać smutek i łzy bramą do czegoś co zwie się prawdą
    4 punkty
  5. kręcisz nosem zbierasz figę słupek wytyczna określą ligę wszystko zostało już powiedziane nadpowiadamy... i nie wszystko wszystko zostało już napisane nadpisujemy... i nie wszystko i nie wszystko... nerwowo przytakujesz chcesz być więcej chcesz być zapamiętany bardziej chcesz chcieć i nie wszystko odkryć pierwszorazowo świeżuteńko pierwszodokładnie nadpopularnie
    4 punkty
  6. Refleksja czy zauważyłeś, jest coraz mniej wróbli, mazurków nie tych zagranych, ku chwale ojczyzny ale prawdziwie skrzydlacie, wielkich w swoim prostackim żywocie mieszczanina, oślepnę przygłuchy, na trzy czwarte, rytmicznie tak bez żalu motorycznie pooddycham bo nie wiem, czy świat może mnie zadziwić pojutrze
    3 punkty
  7. czasem człowiek dupą się obraca do fajnego klnąc pod nosem to nie mój świat szkoda czasu czasem człowiek zło widząc się uśmiecha podnieca go to myśli a co tam to nie moje czasem człowiek jest sobą więc płacze liczy że kiedyś tam to ciemne rozjaśni
    3 punkty
  8. powracam z banicji wahaniem zdartych stóp głosem skołatanego serca nie cofnę się otwieraj wrota czas przebaczyć na oślep wygnanym matkom i ojcom błądząc po sawannie zgłębiałam źródła uschnięte i rozumiem rzucasz kamieniem gdy widzisz siebie a to nie tak to ja tam stoję dotarłam pod bramę sił starczy na raz
    3 punkty
  9. wchodzę w mgiełkę nasycającą się barwami jak owad rozświetlam najdrobniejszym najmiększym bzem jestem słodsza od twojego dotyku
    3 punkty
  10. zamień się ze mną na wyrzuty sumienia są nowe bez śladów użytkowania zamień na zetknięcia oczu na przypadkowe pocałunki ciał wiem że wierność kłamstwu jest silniejsza od blasku który wydobywam spomiędzy twoich ust znów tańczę na krawędzi miłości i utrapienia poprzez urodzaje mętnych znaków ale ty śmiejesz się słodko-kwaśno rozbierasz do naga po szpik cienkiej kości ale ty spoglądasz jak odradza się moja krew jak kwitnie w żyłach rozprostowuje zabiegane archipelagi
    3 punkty
  11. 'Nothing is impossible the word itself says I'm possible' Audrey Hepburn gdyby mój kot był chociaż mój choć raz spróbował nim być a tak jestem jego dla niej często ma niespokojne sny traum lęków nie liczę tak jak ile wody potrafi wypić chce być kochana od pochwał rozpuszcza się jak parmezan nie depcze własnych ścieżek nie szuka azylu jest blisko na wyciągnięcie ręki jak każdy czworonóg jest wyjątkowa jak każdy czworonóg jest piękna mądra grzeczna zabawne to ona zainspirowała mój dom dietą rybną mój edukator niemój kot *Nona w skrócie Nonunusza Kotusza Pierwsza posiadła na własność Pana Ropusza
    2 punkty
  12. Wyjątek stanowił Tomasz. A że na drodze wyjątków wertepy, buty miał zdarte. Nie pił i nie grał w karty. I wahadełkiem zdrowia nie wróżył. W podróży dał się okraść z powrotów. Święta są dwa razy w roku. Święta są dwa razy w roku. I wolał tynk z sufitu niż popiół na czole. Wolał jednak pamiętać.
    2 punkty
  13. Myślę... czuję... żyję... Tęsknię... Twój brak jest otwartą raną; Codziennie rozdrapywana o poranku, w ciągu dnia i nocy męczy moje serce i umysł- nie ma lekarstwa na tęsknotę Wąchając twój zapach, czuję woń namiętności i spełnienia, która daje mi siłę, witalność i gotowość do działania, mogę przesuwać góry, tworzyć tak jak zawsze chciałem, mogę być sobą w najlepszym wydaniu, kiedy tylko jesteś obok mnie. Patrząc ci w oczy, widzę Twoją duszę, Wszystkie problemy, o których nie mówisz, Jestem ich świadom i chcę być Twą ostoją, Twoim stróżem, Twoim bezpiecznym miejscem, kiedy kładziesz na mnie delikatną jak przepiórcze jajo główkę, twoim wsparciem, przyjacielem i drugą połówką, osobą, która cię nie zawiedzie, Staram się jak mogę każdego dnia, pozostając w tym sobą, nie tracąc głowy, która już dawno myśli tylko o Tobie Chciałbym, aby to było wieczne i trwałe, Chciałbym, abyś wiedziała, że jestem tylko Twój i Twój pozostanę na zawsze Chcę Cię zobaczyć, poczuć Twoje ciepło, wziąć Cię w swoje objęcie, pocałować... Tęsknię i będę tęsknić, bo bez tęsknoty nie byłbym pewny, że to właśnie na Ciebie czekałem i dla Ciebie cierpiałem, aby się na nowo odrodzić jak feniks z popiołów i żyć tak, aby żyć z myślą o Tobie
    2 punkty
  14. Słowa uplotła w warkoczyki warkoczykami utkała dywan dywanem opatuliła kamień kamień obrósł miękkością miękkość zadała kłam tezom Czyny obróciła w dążenie dążenia połączyła w pary pary nakreśliły wydarzenia wydarzenia poszły w zdarzenia zdarzenia pączkują w ciągi skutkowe Fantazje zebrała w drogę drogę wybrukowała marzeniami marzenia uziemiła oczekiwaniem oczekiwania ubrała w plany plany nakreśliły listę do realizacji Sądziła że prawdę mówiąc kocha z lubością zamieszała mnie w powyższe następnie zmiana, miotła, zaklęcie i fru na chatę Patrzę za Nią niekiedy w niebo wspominam mieszadłem z drewna coś przypominam, cosik zapominam dzisiaj w tu i teraz mnie nie ma ;)))
    2 punkty
  15. Był czas, kiedy nie znałem cierpienia pewnego dnia o nim usłyszałem krew w żyłach zmrożona na myśl że może i ja kiedyś Obawa często podlewana wydała szybki owoc krzyczałem, dlaczego nie inni dlaczego ja Nie mogę żyć jak przedtem nie pomaga karmienie się wspomnieniami z beztroski fałszywego świata Cierpienie bogiem doczesności jedynym, w którego nie można nie wierzyć nikt nie chce mu się kłaniać nie szkodzi pomoże upaść Nie znalazł się dotąd Herakles dla tej Hydry ufam, że wypali ją w końcu Ten, Który Obiecał
    2 punkty
  16. Pragnę Twoich pachnących i bujnych włosówPragnę głębi Twoich oczuPragnę Twoich słodkich ustPragnę Twojego giętkiego językaPragnę Twojej gęstej ślinyPragnę Twoich mocnych ramionPragnę Twoich silnych rąkPragnę Twoich delikatnych dłoniPragnę Twoich sprawnych palcówPragnę Twojego ciepłego torsuPragnę Twoich stwardniałych sutkówPragnę Twojego umięśnionego brzuchaPragnę Twojego głębokiego pępkaPragnę Twoich męskich plecówPragnę Twojego twardego penisaPragnę Twoich nabrzmiałych jąderPragnę Twojej pożywnej spermyPragnę Twoich zgrabnych pośladkówPragnę Twojego pysznego rowkaPragnę Twojego gorącego odbytuPragnę Twoich mocarnych udPragnę Twoich wytrzymałych nógPragnę Twoich zadbanych stópPragnę CiebieIPragnę TwojegoPragnieniaMnie...Dla A.K.
    2 punkty
  17. Jakie piękne słowa... Dziękuję Ci serdecznie za ten wiersz. Pozdrawiam!
    2 punkty
  18. I znów tonę w tych dźwiękach słowach tkanych tak, nic tylko nosić na rękach śpiewano sercem głową z przepony ciałem czytano nuty i to wieczne Matuzalem krakowski to spleen szyk i skrzypeczki musi biegnie przez bracką znów Pan Mistrz Wodecki
    1 punkt
  19. Spadające liście pod Brązowym niebem. I drzewa... Brązowy w bladym słońcu świat. ... A bliżej już całkiem wieczora, Gdy wracałem z pracy, starzec Nadal siedział na swojej ławeczce... Tego nie mogłem zobaczyć, Ale dziabnął go komar. Potem był drugi i trzeci, a tak, Że ten, nazbyt wolny, musiał wstać I uciec gdziekolwiek... ... Czym prędzej zająłem ławeczkę. Rozpiąłem brązowy garnitur. Rozwiązałem buty... I oglądałem jeszcze tak z dobrą godzinę Ciemno-brązowy świat. https://m.facebook.com/profile.php?id=631491170529721&ref=content_filter
    1 punkt
  20. Kładąc się do łóżka dziewczę musi wybrać czy spłaszczyć dupkę czy lepiej jest cycka Salomon jak zwykle znalazł złoty środek Szepcząc jej do ucha przekręć się na boczek
    1 punkt
  21. Oczy otwarte oczy zamknięte Oczy ruchome oczy w słup ścięte Oczy myślące oczy łzą lśniące Oczy jak ocean .. oczy każące Oczy zielone oczy niebieskie Oczy czerwone to oczy wściekłe Oczy szarawe oczy proszące Oczy jak czeluść .. oczy ginące Miriady spojrzeń miriady gestów Rzęs tysiąc wzruszeń Brwi wąskich kresów Okoliczności i mód kapryśnych Miliony westchnień Że dziś je przyśnisz ..
    1 punkt
  22. @corival Dochodziło też do scysji każdy chciał być zawsze górą. Alchemika zżarły kwasy a szarlatan stał się chmurą. Pozdrawiam :) He Ja
    1 punkt
  23. @Henryk_Jakowiec Każdy pomysł cenny bardzo nawet dosyć desperacki. szarlatana szał ogarnął, alchemik złoto upatrzył. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  24. Nie ma za co przepraszać. Cieszę się z Twojej interpretacji, bliskiej temu co chciałem tymi wersami pokazać. Bibliści twierdzą, że Bóg dał jej wybór. Czy dał? No właśnie Dziękuję za te słowa. Wiersz z próbą nacisku to już propagandowa agitka, nie poezja, do której próbuję się nieśmiało zbliżyć. Jeszcze raz dziękuję i posyłam serdeczności :)
    1 punkt
  25. Ile czasu mam patrzeć w oczy ciemnoszare, Które nocy czekają, gardząc dnia szarością. Ile czasu nam przyjdzie weselić bliskością, Póki oczy zmęczone zamkniesz nad ranem. Dziś w nocy zerwałem dwie róże czerwone, Których barwę złamał biały szron wiosenny. Stały z pytaniem, we flakon owinięte senny, A czajnik odpowiadał, pogwizdując w tonie. Jakiś ptak niecierpliwy zmysły w żar rozpala, Jakby na uwięzi nieznane pisze skądś figury. Wargi zakreślone czerwieni kreską i kontury, Chcę smakować z bliska i podziwiać z dala. Pragnę się wsunąć w twoje ciało bezgłośnie, Nim czajnik skończy snuć blaszane opowieści. Nim ptak w lot się wzbije, nim liść zaszeleści, Chciałbym poczuć piękno, ukryte zazdrośnie. Wyszepczę pragnienia i słowem się pobawię, Od których kolory w bladym zapłoną flakonie. Zanim zwiędną marzenia, skryte i natchnione, Właściwy odcień i ton im nadam oraz barwę. I czasem, gdy księżyca jaskier kwitnie w pełni, I gdy rzeźbi sylwetki zarys światłem w mroku, Zatrzymać chcę obraz w głębi i w powidoku, Aby wrócić do niego, gdy się wszystko spełni. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
    1 punkt
  26. @Father Punguenty Bardzo elegancko, znakomicie oszlifowany wiersz, wykuty z szlachetnej bryły słów. Pozdrawiam.
    1 punkt
  27. Pod katedrą w ciemnościach krypty ustawiono Dwie trumny – Słowackiego, obok Mickiewicza Aby dalej spór wiedli pro publico bono Czyja myśl jest prawdziwsza, czyja malownicza Postawiono naprzeciw siebie inne trumny Pamięci Piłsudskiego i Dmowskiego wierne Żeby myśli o czynie i czyn myśli dumny Kwitły w sercach i gardłach ze sobą współmierne Ustawiono samotny katafalk przekuty Na jarosławskie schody, kto stanie naprzeciw Nich licząc paradoksy ceną swej cykuty Kto wciąż żyje? Kto jeszcze - nie umarł? gdzie sprzeciw?
    1 punkt
  28. @Marcin Krzysica Z przyjemnością oddaję co by bilans się zgadzał... Dyskusyja zakończona, miła i owocna, czas na kolejny wiersz... Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  29. na różne strony śpię :)
    1 punkt
  30. Witam - dziekuje za cierpliwe czytanie - jest miłe - Pozdr. raczej deszczowo. Witaj - dziekuje za komentarz i czytanie - wszystko jest miłe. Pozdr. wesoło. Witaj - no niby tak Czarku - dziękuje że zajrzałeś - Pozdr. @Vanilla - @GrumpyElf - @Sylwester_Lasota @huzarc - wszystkim ukłon ślę za czytanie -
    1 punkt
  31. 24.02.1294 r. Ery Spokoju Wiele dni spędziłem błądząc po pustyni Sukury, coraz bardziej popadając w beznadzieję. Jedyne co pamiętam to gorąco słońca i suchość w gardle. Na horyzoncie nie widać nic oprócz piasku. Może i mam szczęście, że nie natrafiłem jeszcze na żadnego smoka wydmowego? Teraz to mogłoby się okazać zbawieniem. Byłby to zapewne jeden z lepszych sposobów na zakończenie żywota w tym przeklętym miejscu. Dzisiaj wypiłem ostatnie krople wody z mojego bukłaka. Wielu ludzi ostrzegało mnie, żeby pod żadnym pozorem nie pić trującej wody z kolczastych roślin... Ale czy mam inne wyjście? Nastaje wieczór. Jestem na skraju sił. Zaczynam tracić przytomność co kilka minut, żeby zaraz obudzić się z twarzą w piachu. Nadal nie widać niczego oprócz tego przeklętego piachu. Nienawidzę go. NIENAWIDZĘ PIACHU Dziennik Nieznanego Wędrowca Rozdział II Potencjalny obserwator pomyślałby zapewne, że podczas całej drogi Evanowi i Lily towarzyszyła niezręczna cisza, ale to nieprawda. Rozmyślali oni po prostu nad usłyszaną opowieścią, oboje głęboko poruszeni. - Evan..? - odezwała się w końcu jako pierwsza dziewczynka. Brat spojrzał na nią, próbując na siłę wymusić uśmiech, ale kiedy zorientował się, że nie za bardzo mu to wychodzi, poddał się. - Tak? - Mówiłam, że warto. *** - Oni są po prostu beznadziejni - nie była w stanie skrywać frustracji kobieta - póki co jestem pewna, że nikt się nie nadaje. Mężczyzna spoglądał na nią z niejakim smutkiem, głównie dlatego iż wiedział, że miała rację. Choć przez większość czasu przesiadywał zamknięty studiując pisma, według raportów Zii żaden z adeptów nie przejdzie Próby. Jedyną osobą, która prawdopodobnie potrafiła to przetrwać, była ona sama. Jeśli jednak także by tego nie przeżyła, straciłby zbyt wiele, nie mógł sobie pozwolić na takie ryzyko. Nie teraz, kiedy liczba nowicjuszy była tak niewielka. - Myślę, że jestem gotowa, mistrzu. Tarlok popatrzył jej w oczy. Chciał w to wierzyć, ale w głębi duszy wiedział, że coś może pójść nie tak. Faktem było, że zostało niewiele czasu, bardzo niewiele. Musieli działać jak najszybciej, albo cała ich praca pójdzie na marne. - Ufam ci, Zio. Ale jeszcze nie czas. Kiedy nie będzie innego wyjścia, zostaniesz wybrana, ale na razie uważam, że to zbyt ryzykowne. Tymczasem rozglądaj się, może jednak ktoś z nich w końcu… - Nie rozumiesz, mistrzu - przerwała mu, co nie zdarzyło się jej nigdy dotąd. Darzyła go ogromnym szacunkiem, uważała za wielkiego człowieka i największego wyznawcę, ale teraz po prostu go nie rozumiała. Któż, jak nie ona? - nikt z nich na tyle nie wierzy w naszą sprawę jak ty czy ja, mistrzu. - Na tym właśnie polega twoje zadanie. Zrób z nich takich jak my. Spraw, by modlitwy do Bogini były dla nich przyjemnością, by każdym calu poświęcili się tylko niej. Wiem, że jesteś w stanie tego dokonać. Od ciebie zależy powodzenie naszej sprawy. Zia spuściła wzrok. Miał rację, to fakt, ale jednak nadal nie pojmowała, dlaczego nie właśnie ona zostanie tą wybraną. Przecież całe serce oddała swej Bogini, czy to nie było wystarczająco wiele? - Oczywiście, mistrzu. *** Kolejny dzień przyszedł tak szybko jak każdy inny, a i w końcu życie obrało swój normalny tor, a w miejsce smutku pojawił się z powrotem dobry humor. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka. Pięć i sześć. Przebij to, ha... - Haha! - krzyknęła tryumfalnie Lily, widząc sumę dwunastu oczek - w takim razie ja mam osiemdziesiąt cztery sztuki złota, a ty… - Dwanaście - mruknął ledwie słyszalnie Evan, a dziewczyna zachichotała. - Powtórz, ile? - Dwadzieścia - wyszczerzył zęby chłopak, co całkiem zepsuło jego próbę skłamania. Lily pokręciła głową i zmarszczyła czoło. - Za oszustwo odejmujemy. - Nic takiego nie było mówione! - żachnął się - Niby ile? - Dwanaście sztuk złota! Chłopak naburmuszył się jeszcze bardziej i oddał w myślach dziewczynie ostatnie wyimaginowane pieniądze. Czas mijał im szybko i przyjemnie. Odkąd urządzili sobie kryjówkę w piwnicy pod spalonymi miejskimi koszarami, ich życie stało się troszkę łatwiejsze. Nie musieli każdej nocy szukać nowego schronienia, co podczas zimy potrafiło być prawdziwą mordęgą. Budynek ten nie był w użytku od bardzo dawna, a klapa piwniczna była tak dobrze ukryta, że nie musieli obawiać się o innych gości. Wystrój wnętrza nie był co prawda bardzo bogaty, ale wystarczający. W rogu były dwa łóżka z prawdziwego zdarzenia, a na nich ładnie ułożone, choć kiepskiej jakości, koce. Były one na tyle cienkie i dziurawe, że oboje spali pod przynajmniej trzema. Tuż obok łóżek stała niewielka, objedzona przez korniki komoda, w której trzymali wszystko, co się tam zmieściło. Po przeciwnej stronie stał regał na książki, choć mieli tylko dwa egzemplarze: “Bajki dla dzieci” oraz “Fauna i Flora Cansadonii”. Obie znali niemal na pamięć, bo potrafili je przeczytać po kilka razy w ciągu miesiąca. Jako, że była to piwnica pod koszarami, nie zdziwili się, gdy w jednym z rogów zobaczyli skład starego oręża. Przede wszystkim były to zardzewiałe miecze z czasów wojny z Morkandią, ale i tak przyniosły im ogrom dobrej zabawy. Wbrew pozorom były to dobre bronie, bo choć stare, stoczyli już nimi tysiące pojedynków. Jak dotąd żadna się nie złamała. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowili ruszyć nad strumień. - Chyba mam! - pisnęła Lily i szarpnęła długim drągiem, który trzymała w rękach. Ten drąg był tak naprawdę marną imitacją wędki twórczości Evana, a jednak do tej pory sprawdzał się doskonale. Na początku z rozbawieniem przyglądał się, jak dziewczyna ledwie utrzymuje ciężki kij nad taflą wody, podczas gdy on musiał użerać się z małym patykiem, który zrobił dla niej. Cały czas skarżyła się, że jedyną przyczyną pomyślnych łowów Evana była właśnie wędka, a teraz się obawiał, że mogła mieć rację. Chwilę później na rękach Lily wyszły jej spore, jak na jej wiek i płeć, mięśnie, a na twarzy pojawił się dziwny grymas. Przez chwilę szarpiąc drągiem na boki, by upewnić się, że haczyk się dobrze zaczepi, po kilku sekundach jednym mocnym szarpnięciem wyciągnęła zdobycz z wody. Przelatując tuż nad ich głowami, sporej wielkości krasnołuska uderzyła o grunt kilka metrów za nimi, a Lily pisnęła z zachwytu. - Lily trzy, Evan zero! - Tak, tak - wymamrotał chłopak po cichu, słabo ukrywając zazdrość. Do tej pory był niemal pewien, że wędkę dla Lily zrobił tak samo jak swoją, tyle, że w mniejszej skali. Obiecał sobie sprawdzić to przy następnej okazji - dobra potworze, to teraz trzeba znaleźć coś dla ciebie - Rzekł chłopak takim tonem, jak gdyby naśmiewając się z siostry, że ta nie jada mięsa. Ta ochocza kiwnęła głową i zaczęła iść w stronę miasta, podczas gdy chłopak zajął się wyjmowaniem haczyka z jamy ustnej ryby. Była to jedna z tych “brutalnych” czynności, których Lily najzwyczajniej w świecie nie lubiła, a on to szanował. Choć cieszył się, że udało mu się ją wychować bardziej w kierunku litościwej niewiasty niż nienawistnej morderczyni, to liczył, że jednak przyjdzie jej trochę odwagi. Może to jego wina, że nigdy nie pokazywał jej, jak powszechną rzeczą jest śmierć czy cierpienie, ale na pewno nie miał zamiaru tego robić w przeciągu przynajmniej pięciu lat. - Hmmm… A może tak: Ja dam ci dwie największe ryby, a w zamian dostanę od ciebie to słodkie, cukrowe coś - nieustępliwie targował się Evan, próbując zyskać na transakcji jak najwięcej. Oczywiście znał się z praktycznie każdym handlarzem w Nowej Sorannie (w końcu handel był sporym kawałkiem jego życia), a oni wiedzieli, że jest on zwykłym ulicznikiem. To jednak nie zmieniało nic: gdyby przestali sprzedawać towary najbiedniejszej części społeczeństwa, straciliby sporo klientów, a gdyby zrobili wręcz przeciwnie, czyli dawali im zniżki “z litości”, bogatsza część miasta byłaby oburzona. Więc tak po prostu, żyli razem ze wszystkimi w symbiozie, trzymając na równi każdego. - Nie chcę słodkiego - rzekła Lily słysząc propozycję brata. - Za dużo w tyłku - nachmurzył się Evan - więc czego sobie szanowna księżniczka życzy? - Chleba - odpowiedziała mu siostra, uciszając go natychmiast - słodkim się nie najem. Damy panu dwie mniejsze ryby za ten bochenek chleba - kupiec zgodził się ochoczo, bo ryb zaczynało mu w asortymencie zdecydowanie brakować i z uśmiechem na twarzy podał dziewczynce pajdę świeżego chleba. Evan z dumą patrzył na siostrę, stwierdzając, że udało mu się wychować bardzo mądrą dziewczynę. Oboje odeszli z targowiska zadowoleni zakupem. *** Przeszłość - Mamo, mamo! Zobacz, co znalazłem! - mały, ledwie pięcioletni, czarnowłosy chłopak machał z zachwytem jakimś przedmiotem trzymanym w ręce, starając się zwrócić uwagę matki. - Co to? - Laleczka! Rozprostował palce, ukazując małą, szmacianą lalkę. Materiał był w kilku miejscach rozdarty, ukazując ukryte w środku kamyczki. Na plecach laleczki widniały dwie łatki, a jednej z jej nóg w ogóle brakowało. - Jest śliczna - skomentowała i posłała mu ciepły uśmiech, którego nie był w stanie zignorować. Odpowiedział jej tym samym i przytulił się do niej mocno. - Evan? - zaczęła niepewnie kobieta. Jej głos lekko drżał. - Tak, mamo? - Myślisz, że poradziłbyś sobie, gdyby mnie nie było? To pytanie nie poruszyło chłopca. Był jeszcze małym, beztroskim dzieckiem, nie bał się niczego, a już na pewno nie przyszłości. - Jasne - uśmiechnął się od ucha do ucha - zawsze mam Lily. - Lily? - zapytała zdziwiona. Chłopiec puknął się w czoło i wskazał na lalkę. - Nazwałem ją Lily. *** Droga mijała im beztrosko. Kiedy mijali plac świątynny, uwagę Evana przykuło zbiorowisko ludzi w miejscu, gdzie poprzedniego dnia grajek Kyro oraz bajarz Morgli mieli swój występ. Z zaciekawieniem podszedł kilka kroków w stronę placu, ale kiedy rozpoznał z daleka zarysowane postacie, natychmiast zawrócił, jednak było już za późno. Lily bez zastanowienia ruszyła w środek tłumu. Ludzie otaczali niewielkie podwyższenie, na którym stały dwie postacie. Jedną z nich każdy mieszkaniec Nowej Soranny poznawał od razu - umięśniony mężczyzna, z twarzą przykrytą czarną chustą, był katem - osobą, która zgodziła się zaprzedać duszę diabłu i wykonywać najgorszą z prac. Taka była opinia Lily, bo wielu ludzi uważało, że była to praca jak każda inna. Tuż przed nim klęczał siwy, brodaty starzec, mający na sobie tylko poszarpane, przebarwione od brudu spodnie. Na jego klatce piersiowej widniały dwa rzędy żeber, których wręcz nie dało się przeoczyć. Dziewczynka go poznała - był to Herban, miastowy żebrak. Widywała go przynajmniej kilka razy w tygodniu i znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie skrzywdziłby muchy. Nim minęła chwila, tuż obok niej pojawił się Evan. Przez moment próbował odciągnąć ją od przedstawienia, ale kiedy ujrzał postać skazywanego, sam zaczął oglądać. Postanowił ograniczyć się tylko do zasłonięcia oczu Lily. - Za co go skazali? - zapytał jakby ze znudzeniem stojącego obok obywatela. Evan z obrzydzeniem stwierdził, że facet był tak zafascynowany widokiem, że nawet nie odrywał wzroku od szubienicy. - Podobno kogoś zabił. Jakiegoś możnego, młody panie. Dostanie to, na co zasłużył - ostatnie zdanie wypowiedział z podnieceniem, napawając się widokiem przerażonego starca. Chłopak odpowiedział tylko ledwo słyszalnym “ta” i popatrzył z powrotem na Herbana. Znał go. To nie mógł być on. Niejednej zimowej nocy nawzajem opowiadali sobie o życiu: Evan o tym, jak wychowywał Lily, a starzec o jego pobycie w armii. Był larissańskim rekrutem jeszcze za czasów, kiedy Larissa była tylko bezimiennym państwem. Walczył ramię w ramię z tysiącami innych, zwyczajnych ludzi, nigdy nie trzymających w rękach broni innej niż widły, a to wszystko w imię ojczyzny, którą kochał. Morkandyjczycy spalili jego gospodarstwo i zamordowali rodzinę, wliczając dwóch synów, w których pokładał ogromne nadzieje. Mimo to, nie oszalał, nie został mordercą ani złodziejem, tylko pogodził się ze swoim losem i przez lata żył jako żebrak, lecz uczciwie. Na pewno nie mógł nikogo zabić. Evana nie dziwiło zbiorowisko. Stały tam setki ludzi, i choć każdy z nich został obdarzony wolną wolą i zdolnością myślenia, teraz byli tylko tępym motłochem. Z radością przyglądali się jak jeden z ludzi, taki sam jak oni jest mordowany niczym bezbronne zwierzę. Nawet nie pozwalając sobie na mrugnięcie, zafascynowani zbliżającym się aktem okrucieństwa, krzyczeli coraz głośniej, przypieczętowując los wychudzonego starca. Koniec końców, w Nowej Sorannie rzadko działo się coś tak niezwykłego. - Zabić go! - Zabić! Chłopak poczuł ciepło łez spływających mu po dłoniach. Może i Lily nie widziała co się dzieje, ale krzyki ludzi była w stanie usłyszeć. Przez chwilę chciał zabrać ją z powrotem nad rzekę, zapomnieć o troskach tego świata i znów żyć chwilą, ale nie. Musiała przez to przejść, musiała być silna. Miała już dziesięć lat, a on do tej pory przekonywał ją, że świat jest pięknym miejscem, nigdy nie pokazując na czym naprawdę polega życie. Zdołała przetrwać tyle czasu bez dachu nad głową, zdoła przetrwać i to. Zdjął ręce z jej powiek i mocno przytulił, ale pozwolił jej patrzeć. To była jej decyzja. Możesz odejść, możesz zostać, wybór należy do Ciebie. Dziewczynka cały czas stała, przyglądając się widowisku. W jednej chwili ryk publiczności ucichł, kiedy na podeście pojawił się nikt inny, jak sam król Harlun. Odziany w długą, ciągnącą się za nim szatę, ozdobioną różnego rodzaju brylantami, machał rękami do poddanych, którzy natychmiast poczęli bić brawo. Nie był on co prawda złym władcą, raczej przeciętnym, a to oznaczało tyle, że za nieuwielbianie go nie ucinano głowy, a “tylko” ręce. - Poddani! - zaczął przemowę, unosząc ręce do góry - Zebraliście się tutaj, by na własne oczy zobaczyć, co się dzieje z ludźmi, próbującymi zaburzyć równowagę tego kraju! Kiedy tylko ludzie wychwycili pauzę w mowie króla, natychmiast zabrali się za bicie braw, aby zaraz pozwolić mu kontynuować. - Ten oto gad, mający czelność nazywać siebie larissyjczykiem, własnymi rękoma zabił Declana Seaforda, szanowanego arystokratę! Tłum zabuczał, pokazując swoje oburzenie, choć większości z nich nie obchodził los szlachcica. Po prostu czekali na wyrok, do którego zawieszenia dopuścić nie mogli. - Jaki obywatel naszego wspaniałego kraju jest tak zepsuty, by stanąć przeciwko własnym braciom? - kontynuował władca - czyż nie nacierpieliśmy się już wystarczająco przez naszych sąsiadów? Król podszedł do skazanego i zwrócił się bezpośrednio do niego, choć mówił tak głośno, by każdy w tłumie mógł usłyszeć. - Czy chociaż przyznasz się do tej zbrodni i przebłagasz bogów, by wybaczyli ci tą niegodziwość? Herban wcale się nie przyznał. Nawet nie podniósł głowy, by spojrzeć na władcę, tylko pokręcił głową, a jego drżenie było widać z dwustu metrów. Wypowiedział zdanie tak cicho, że w hałasie jaki wydawał tłum nie dało się tego usłyszeć, ale Lily wyczytała wszystko z ruchu warg. “Ja tego nie zrobiłem” To było dla niej za wiele. Wyrwała się z uścisku brata i popędziła w kierunku platformy, odpychając ludzi napotkanych po drodze. Słyszała krzyk biegnącego za nią brata, ale nie zatrzymała się. W jednej chwili każda osoba stojąca w tłumie zakrzyknęła ze zdziwienia, kiedy dziesięcioletnia dziewczynka w poszarpanych ubraniach stanęła kilka metrów od samego króla, rozkładając ręce na boki by zasłonić rzekomego mordercę. - On tego nie zrobił - wycedziła przez zęby Lily, bardziej wściekła niż przerażona, choć nie można było tego powiedzieć o Evanie. Stał zaledwie krok od podestu, gorączkowo próbując coś wymyślić i mając nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi. Ale tak się, niestety, nie stało. Król był w tym momencie równie oszołomiony co każdy inny oglądający tę scenę. Nigdy w życiu nikt go tak bezczelnie nie upokorzył. Otępiałym wzrokiem spoglądał na dziewczynkę, z wściekłym grymasem na twarzy. Kiedy zorientował się, że ludzie na niego patrzą, wyprostował się i zaśmiał, najgłośniej jak tylko potrafił. - Mamusia chyba cię nie upilnowała, co, dziecinko? - uśmiechnął się do niej, a w tłumie dało się usłyszeć wybuchy śmiechu. Wypowiadając to zdanie, król jasno zaznaczył, że daje jej szansę na uniknięcie kłopotów, ale ona się nie wycofała. - Kim ty jesteś, by decydować o ludzkim życiu? Tym razem Harlun już nie wytrzymał. Szybkim krokiem podszedł do dziewczynki i bez zastanowienia ją spoliczkował. Siła uderzenia obróciła jej głowę o dziewięćdziesiąt stopni, ale nie uroniła nawet łezki. Znów spojrzała wprost na niego i splunęła mu w twarz. W jednej chwili wszyscy ludzie w tłumie wstrzymali oddech, nie wierząc na własne oczy. Evan czuł, jak jego serce wyrywa się z piersi. Wszystko było już stracone. Oszołomiony król wycofał się o krok, przecierając twarz rękawem szaty, ze wściekłością wskazując na dziewczynkę i klnąc wniebogłosy. Dwóch towarzyszących mu gwardzistów podeszło do Lily, a jeden z nich zamachnął się wielkim, metalowym morgenszternem, celując w głowę. Evan nie wierzył w to, co właśnie robi. Z całej siły wybił się od ziemi i rzucił się na strażnika, spadając razem z nim po drugiej stronie podestu. Upadek na ramię z metrowej platformy na pewno nie należał do najprzyjemniejszych, ale Evan nie zważał na ból. Usiadł okrakiem na klatce gwardzisty i zaczął okładać go po twarzy, nie dając mu wziąć oddechu. Już nawet nie zwracał uwagi na okrzyki zdumienia otaczających go ludzi. Kiedy usłyszał głuchy odgłos butów uderzających o grunt, natychmiast wstał i obrócił się, by w ostatniej chwili uniknąć ciosu wielkiego jednosiecznego topora dzierżonego przez kata. Dopiero teraz, kiedy znów mógł spojrzeć na podest, ujrzał drugiego królewskiego gwardzistę, który ciągnął Lily za włosy, próbując usadowić ją tuż obok skazańca. Dziewczynka szarpała się i piszczała, aż strażnik zniecierpliwił się na tyle, że kopnął ją w twarz, aż zachłysnęła się własną krwią. W Evanie wezbrała wściekłość. Uniknął kolejnego ciosu topora, po czym kopnął kata prosto w krocze. Ten zgiął się z bólu, a chłopak natychmiast to wykorzystał. Wyminął przysadzistego mężczyznę i wskoczył na podest. W momencie, kiedy Evan był już na górze, gwardzista obrócił się, ale jedyną rzeczą którą ujrzał, była pięść chłopaka. Mocny sierpowy zwalił z nóg strażnika. Nie tracąc czasu, Evan pociągnął za rękę siostrą i zeskoczył z podestu, biegnąc w losowym kierunku. Nie zrobił pięciu kroków, a poczuł przeszywający ból w prawej stopie i usłyszał chrzęst pękających kości. Przełknął ślinę i, nie zaprzestając biegu, spojrzał tylko w dół. Miał wbity trzydziestocentymetrowy bełt, choć widoczna była zaledwie jego połowa. Kilka kroków później chłopak poczuł kolejny pocisk, który tym razem utkwił w jego ramieniu. Siła uderzenia szarpnęła jego ciałem na bok, ale nie zwaliła z nóg. Przed oczami zaczęły mu się pojawiać czarne plamki, lecz biegł dalej, myśląc tylko, by nie puścić ściskającej go dłoni. Kiedy poczuł trzeci pocisk, który przeszył jego udo, wydając przy tym nieprzyjemny dźwięk, mimowolnie uderzył twarzą o ziemię. Widział wszystko jak przez sen: zapłakana Lily klęczała przy nim, krzycząc coś, czego nie był w stanie zrozumieć. Chciał jej coś odpowiedzieć, pocieszyć ją, ale nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku. Tak bardzo chciało mu się spać... Czuł, że kiedy zamknie oczy, ból minie, ten okropny ból nie do zniesienia. Ostatnim, co zobaczył, była grupa strażników zabierających jego siostrę.
    1 punkt
  32. żywy zaczyn na wiersz :) bb
    1 punkt
  33. @beta_b Wilk i Rekin przebierają się w strój Psa Przewodnika a owce jak to owce zawsze dają się nabrać... a w szkołach wiszą już tylko cytaty i maksymy najbogatszych ludzi świata Poeci Pisarze Aktorzy Generałowie Odkrywcy Naukowcy itd. etc. na próżno ich tam szukać wpadli do worka Loserzy Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  34. Nakręcanie spiralki, ile wytrzyma. Ciekawe, coś o egozachłanności, na szczęście porażki uczą pokory. bb Spełnienie to zgoda na to co jest, daje spokój, ale czy blokuje ciekawość i nowe szczyty? Spełniona matka nie przestaje być matką, lekarz nie przestsje leczyć i zdobywać wiedzę. Wg mnie "bardziej chcesz chcieć" to marchewka, deficyt. bb
    1 punkt
  35. @Pan Ropuch To ja dzisiaj wpadam z cytatami :-) "Ile razy można odkrywać Amerykę?!" - zapytał Kolumb. :-) Ale czy to właśnie nie siostry: Ciekawość, Bunt i Przekora pchają ten świat do przodu...? Czasem po starych, zarośniętych torach, czasem w chaszcze, ale jednak! :-) A co do "nadpopularności"... "Miliardy much nie mogą się mylić" - powiedziała miliard pierwsza, siadając na kupie ;-) Jak zwykle, ciekawie i mądrze u Ciebie, Panie Ropuszku. :-) Pozdrawiam Cię serdecznie, miłego dnia ? PS A gdzie się podział Pan Warzywko z awataru...? A tak Misię podobał...! :-(
    1 punkt
  36. @corival Dawniej też warzono różnie były także zależności kto i kiedy warzył piwo i od jego uczciwości. Pozdrawiam :) He Ja
    1 punkt
  37. @Pan Ropuch Najbardziej podoba mi się "... i nie wszystko". Cieszę się, że peel zostawił ludzkości trochę marchewki na kijku. Pozdrawiam, Panie Ropuszu.
    1 punkt
  38. @Jo Shakti nie ma za co...
    1 punkt
  39. Ada "podoba mi się"; Isi ma, bo dopada. - Im ci? - No, moda, i "wiadomo, nic mi"...
    1 punkt
  40. Taki ponadczasowy wiersz, fajnie się czyta. Pozdrawiam
    1 punkt
  41. raduje mnie smak tylko ten cieszy serce wchłaniam go zatrzymać pragnę nie chce zgubić bez niego żyć niech się nie kończy wiecznie trwa taki zbawienny wpływ na mnie ma jak upragniony na jawie sen tylko nie wiem co jem
    1 punkt
  42. Może nie do końca to do mnie, bo uważam, że każdorazowe "odkrywanie Ameryki" jest w jakiś sposób ważne, jak również mówienie o rzeczach wydawałoby się dla wszystkich oczywistych jest nieustannie potrzebne. W tym drugim przypadku bardzo często zaskakuje mnie, jak często taka "oczywista oczywistość" okazuje się dla wielu "odkryciem Ameryki" właśnie. Niemniej rozumiem rozterki zawarte w tekście i pochylam się nad sposobem ich ujęcia. Pozdrawiam
    1 punkt
  43. jednym słowem pożądkowanie nie kartkuj słownika możesz to stwierdzić własnym okiem nie ma nic a nic wspólnego z porządkowaniem
    1 punkt
  44. @szubazdolka Trafnie uchwycona myśl. Z wieloma rzeczami trzeba się pogodzić, bo zwyczajnie inaczej się nie da. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  45. @szubazdolka O tak! Choć często nie jest łatwo...;)
    1 punkt
  46. Bardzo ładnie płyną słowa, a ten fragment jest śliczny.
    1 punkt
  47. Przypomniałam sobie wersję Majki, ja, lubiłam także wykonanie Magdy Frączewskiej. Treść na plus. Pozdrawiam.
    1 punkt
  48. chłodno... gorąco! a gdzie letnio? w lecie :) ale w lecie gorąco! ta pogoda plecie... szok!
    1 punkt
  49. Z prostych treści, można wychwycić wiele więcej, stąd mój komentarz. Czy to są brednie? Kurcze, no nie powiedziałbym. Słowo "nic" to klucz całego wiersza. Tylko widzisz, ja skondensowałem swoją wypowiedź do formy, nieco innej. Dzięki za link - znam Depeszów!! Pozdrowienia
    1 punkt
  50. dwa pociągi na kolizyjnym kursie pierwszy już hamuje drugi tylko przyspiesza tuż przed zderzeniem jeden z nich zamienia się w chmarę motyli większość ginie ku dzikiej uciesze Motorniczego tak właśnie szczęście pokonuje nieszczęście swoim kosztem dając mu satysfakcję z siebie samego czyż to już nie szczęście
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...