Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.03.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Przedstawiam Wam wiersz który dzisiaj w grupie w Warsztatach co jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem zdobył 1 miejsce, dziękuję z całego serca jeszcze to do mnie nie dociera ale mamy to a pozostałym uczestnikom serdeczne gratulacje pozostałych miejsc Modlitwa jak rzeka Jak rwąca rzeka przepływa doliny, tak ja pragnę się wtulić w głąb modlitwy, co swoim prądem popieści mnie, co swoim sercem ogarnie, będzie już tylko dobrze. Nie zamierzam już cierpieć, chcę, chcę Twoją miłością o Panie żyć, pędzić nie zatrzymywać się, gdzieś pod drzewem w letnie dni cień. Cień w którym to Ty będziesz, dasz mi ukojenie, żeby to co złe, zniknęło z mojej duszy, i uwolniło od tych rozterek od tych katuszy. A słońce promieniami da nadzieję, i cichutko mnie w chłodne dni ogrzeje. Wasza Iwa6 punktów
-
inkluzją praświatów wślizguję się w skroplone złotem prawieki a minione słońca wssysają i zatapiają mnie w żywicznym mauzoleum podcieniami smużę żarzę nadjasnościami z nitkami światła łapiąc na koniuszek języka łaskotliwie złotawe tęcze uczepiona jednej z nich przesączam się lekko tam gdzie pasą się dinozaury szczęśliwe szczęściem praptasich móżdżków bezmyślnie żują swe życia zjadają tombakowe porosty łykają kamień za kamieniem wydalają gastrolit za gastrolitem nie śniąc nawet jeszcze śnić o soczystości traw przez złotą lupę zaglądam w ich ciepłe ufne oczy zdziwione bo w bursztynowym rozbłysku zastygnie zaraz ich świat a ja współuwięziona w żywicznej lepkości rzucam jeszcze na fale list koloru butelkowożółtej nadziei modląc się by nie wpłynął pod o błędny adres szczęśliwy traf tu do mnie w poszukiwaniu bursztynowej komnaty /2018/6 punktów
-
czas się nie bał wlazł buciorem w moje życie popsuł je zabrał bliskich a nie musiał mógł poczekać śpieszyło mu sie mimo że nic go nie goniło miał dużo czasu czas mnie boli za szybko umyka mało widzi a powinien to co ja widzę hen przed sobą czyli horyzont ozdobiony tym co człowiekowi najmilsze czyli ojciec matka brat siostra córka syn i najlepszy przyjaciel5 punktów
-
Po co się pisze, się zastanówmy Ale zanadto nad tym się nie główmy Raczej bez sensu pisać na siłę Ani to fajne, ani to miłe Jednak wysilić się czasem trzeba Tekst sam na kartkę nie spadnie z nieba Skąd wziąć pomysły na to pisanie? Dziękuję bardzo, słuszne pytanie Otóż pomysły są raczej wszędzie Ważniejsze w tymże wypadku będzie By je zauważyć jak sęki w stole Porzucić trzeba pęd i kontrolę Poobserwować, powspółodczuwać Zinterpretować i w słowa ubrać Na przykład w myjni lub we warsztacie Gdzieś nad jeziorem, w góralskiej chacie Lub na balkonie usiąść i słuchać Cykania świerszcza prosto do ucha Nie trzeba bać się tracenia czasu Że nie wychodzi coś Ci od razu Tylko próbować, stawiać litery Bo najważniejsze, żebyś był szczery Link do wykonania:5 punktów
-
samotność spływa z wilgotnych oczu w rozpaczy szukasz krzty akceptacji znaleźli starzy w kieliszku spokój dziadek wiadomo że nie ma racji nareszcie wszyscy tacy dorośli oni są wiekiem ty podfruwajka emocje dziadku wygaś i ostudź to przecież nie jest już twoja bajka tysiące rozmów jak groch o ścianę po co nauka walka o siebie „ja nie rozumiem chyba zostanę nie chcę nie muszę i nic już nie wiem” nie powróciłaś wieczorem z miasta ślad się urywa jak stara wstążka dramat jak czyrak w bliskich wyrasta w sercach nadzieja musi pozostać gdyż czar przyniosły słowa z ekranu grzebiąc samotność w barwnych domysłach poszłaś chcąc znaleźć czułość w realu lecz złudna bajka w mig się rozprysła ful wypas bryka przystojny młodzian z nadzieją weszłaś drzwi zatrzaśnięto a po za miastem zgwałcił bez słowa zgniatając rozpacz brutalną ręką skonałaś w bólu straszliwej męki jakże naiwna młoda bezradna wycięto serce wątrobę nerki aby je sprzedać – reszta do wapna przed złotą bramą stoisz w pokorze w dole nadzieja igra z żywymi zapytam ciebie mój dobry Boże kto tak naprawdę tutaj zawinił?5 punktów
-
jesteś kompletnie niekompletna co ludzie na to ludzi nie ma zatem bożenno nie pierdol mammo córko moja idź spać bożenna otwiera lodówkę wyciąga anakondę czesław ziewa nie ma go w tym krótkim wierszu więc pewnie się nudzi dlatego 2103134 punkty
-
wiersz bywa objawem dziwnej przypadłości im gorsze rokowania tym ładniejszy odczyn słów skąpanych w nadwrażliwości serca wciąż nie wiem czy chcę wyzdrowieć4 punkty
-
Płynąć, szybować przez zielone piękno Oczy, szybę, trawę, nadzieję Nikomu. Nie otwierać okładek pism, gdzie Boga nie znają nawet po imieniu. Kimkolwiek by był. Odbijam się w żaluzjach nocy, a zimna kawa - stygnie jeszcze mocniej Fusy na dnie. Powróżymy? Żeberka kaloryfera - Adam wyszedł do pracy i puściły zawory. Ewa domaga się Nowego Świata. Do skończenia. Idą na spacer. Kto? Całe wieki, które narodziły się po to, by się spieszyć. Ja mam czas, cierpliwość ... Zaczekam. Śpię łagodnie. I tylko głaz przewraca mnie z boku na bok ... Masz coś na serce?4 punkty
-
chodź opowiem ci o dłoniach potrafią ogrzać mroźne bieguny nie są rzadkością pchają się przez zamknięte okna wtedy ciało przechodzi w szkło — pełne arktycznego chłodu trafia prosto w ręce gdzie tyle o tobie we mnie drżą wszystkie te szyby na twojej skórze utrwalam ślad chucham w najczulsze miejsca niedomknięte przybliżają strach czułość nazywasz strachem boisz się że gdy cię dotknę poczujesz ten piekący niedosyt4 punkty
-
nocne pytania trudna zima - trudna zależność stres puka do okien grad uderza w jestestwo na parapecie czarna Pani kocha - nie kocha aż spadnie ostatni płatek ze spóźnioną odpowiedzią sznurki losu się prężą otwarto drzwi do planety grawitacja prawi mądrości syreny wkrótce zamilkną duch oderwany od ciała wchodzi do wnętrza płaszczyzny koniec się złączył z początkiem diagnosta nie będzie potrzebny wpatrzeni w płaczące szyby kolorujemy w sobie przeszłość zapomnisz skąd mamy farbę gdy kwiaty przebiją beton4 punkty
-
sprawnie operujesz złotą magią kamuflażu w pełni jedności trudnej do pojęcia wysiadłam z łódki mając na sobie białą sukienkę wiatr unosił lekkie włosy próbując spleść je w warkocz melodia fletu doprowadziła stopy jak zwykle perfekcyjnie do celu zbliżyłam się do dębu stoi na środku wielkiego lasu od ponad milionów lat jest starszy od gwiazd które niedawno wypatrywałam z okna zza drzewa wyszedłeś z dumą na twarzy bose stopy nie czuły zimna pod wpływem Twojej obecności nawet lód nabiera rumieńców gdy jak zawsze na nie spojrzysz jak na wszystko z niepojętą miłością zamieniając kilka słów z Tobą zapragnęłam zostać lecz łagodnie a jednak stanowczo odprowadziłeś mnie wzrokiem na pokład drewnianej łódki posłusznie wsiadłam odpływając tęskniłam z każdym uderzeniem fal coraz mocniej słyszę wjeżdżajàce na salę łóżko czyjś bolesny krzyk radości wpływam w słoneczne światło biały blask lampy i kolejne ciepłe dłonie następnej ziemskiej mojej matki Klaudia Gasztold4 punkty
-
Wpatrzony w czeluść co to ludzkich dusz legowiskiem była w stratosferze białych iskier szklący na murawę gwiazdą wygasłą opadasz gdzieś na rozdrożu Dziury co Czarną się stała od zarania od zarodka tajemnicę ślubowałeś enigmą się stając lecz w podziemnych grot wabiącym mroku rozkochany z życia misterium siebie okradasz zmierzchu migotem toniesz co świt niemarny od puchu cięższy w ognik niebytu obracasz to co kaskadą marzeń żyło niegdyś i prężysz się twardo lawiną głazów płynąc gdy w niewidzialnego serca spleceniu pieszczotą studzę.3 punkty
-
mimo że myśli rozkwitają jak majowe jabłonie wraz z pierwszym krokusem rodzi się nadzieja pada śnieg wiatr zamiata biały puch płatki które jak białe koty wirują podczas marcowych harców bo taka kolejność czasu i dla zimy jeszcze chwila na wspomnienia dzieciństwem owiane głębokie zaspy nadal powodują uśmiech na twarzy Sylwia Błeńska 8.3.20213 punkty
-
w scenie o czworonogu ponadwymiarowa smycz emocje merdają ogonem we wszystkie strony spaceru biegniemy po prezent w spojrzeniu nosem można odnaleźć tyle szczęścia z węchu urodzi się kolejny dźwięk żywy jak szczeniak bez kagańca w oddali człowiek człowiekowi wilkiem co ciebie ugryzło psiakość psiakrew3 punkty
-
Na dukcie leśnym położonym między drzewami, biegnie lichy Dziadek w towarzystwie starej pudernicy. Solidnie dzierży w dłoni niewielkie pudełko. Zaiwanił Babci, jako karę za połamanie fajki na dwie i pół części. Śmiga żwawo szybko, a nawet raźno, mimo upływających lat. Zdyszany, spocony, lecz przed nim jeszcze bardziej zdyszana i spocona, spierdziela jego trwoga. Jest tak przestraszony, że z rozpędu rozdeptuje krasnoludki, obsypując nieco tym, co leci szarą aurą, przez szpary między wiekiem a człowiekiem. Woła co prawda: a sio, a sio, lecz nie wszystkie szkraby, umykają zawczasu. Niektóre niewiele widzą nieznośnego dziadka, mając proszek na gałkach ocznych. Te nieuważne, spłaszczone, owinięte wokół rozpędzonych butów, jak makaron na widelcu, robią za plastry wspomagające. Są to jednak skrzaty zaiste odporne. Biegające przeciwności życiowe – mają głęboko gdzieś. Dziadek ma stracha tak wielkiego, że nie wpycha ich z powrotem pod podeszwy trzewiczków. Usilnie pragnie dogonić swoją trwogę. A niby po co? Jest taki kruchy, delikatny, suchy i malutki, że członki dziadziowe prawie oddzielnie po lesie hasają. Tylko ciśnienie atmosferyczne, jako tako trzyma Dziadka w kupie. Nawet jeleń ucieka przerażony w knieje, które są odważne i zostają tam gdzie są. Zwierzak woli robić uniki przed kulkami myśliwego, niż uderzyć w rozpędzonego przedstawiciela: homo nie wiadomo, z którego na dodatek groźnie powiewa kurz minionych epok. Aczkolwiek ten akurat zwierzak, pasuje w pewnym sensie do tej bajki. Omawiany uprzednio ucieka przed Babcią. Żoną ukochaną, którą to dawno temu musiał umiłować pod przysięgą. Długi czas tego nie żałował. Prawie aż do teraz, kiedy to luba wałkami przyozdobiona, powiedziała prosto w fajkę, łamiąc wspomnianą na kilka kawałków jednocześnie, że ją zdrada ze sprawniejszą lafiryndą, z młodszymi papilotami na głowie. Babcia na szczęście dla męża swego, zostaje daleko z tyłu. A to z tej przyczyny, że biegnie z tobołkiem na plecach. Zmienia szatę raz po raz. Nie chce żeby mijane sąsiadki jej zarzuciły, że nie stać ją na to, by ścigać męża, co chwila w innej sukience oraz nakryciu głowy. Gdy mija zdyszana wszystkie ciekawskie kumy stojące na poboczach, to znacznie przyspiesza swój pospieszny pęd. Nie musi co kilka minut zakładać innej kiecki. Nawet czasami biegnie goła. Chociaż w gęstym lesie, kogokolwiek zgorszyć, czymkolwiek nie sposób. Dziadek – w porównaniu z Babcią – biegnie teraz trochę wolniej. Mimo wszystko – od czasu do czasu, chociaż przez chwilę – transportuje okurzone krasnoludki. To znacznie spowalnia szybkie dreptanie. Tym bardziej, że małe ludki, gryzą liche, owłosione kostki, lub usiłują ukraść sznurowadła, psikając paskudnie, aż echo niesie, gdyż wszędzie pył. Nagle leśna apokalipsa. Babcia dogania Dziadka. {Już samo stwierdzenie powyższego faktu, jest niebezpieczne. A co dopiero reszta.} Wszystkie pobliskie zwierzęta – dbając o swoje zdrowie – uciekają głęboko w las. Tylko nieliczne odważne ptaszki, siadają na gałęziach – ale tych najwyższych. Biedny jeleń, zasłania twarz porożem. Krasnoludki spieprzają w grzyby, a ziemia drga ze strachu, płosząc wszystko, co siedzi w norkach. Kwiatki zamieniają się z powrotem w nasionka. A przez ten czas, Babcia tłucze Dziadka – czymkolwiek. Co akurat złapie. W tej chwili dorwała krasnala, który wyszedł na chwilę z grzyba, żeby zrobić siku. Zawzięcie tłucze przeciekającym szkrabem, męża, jednocześnie wyrywając pudernicę. Dziadek wrzeszczy, krasnal wrzeszczy, a pobliskie ptaszki przestają śpiewać. Bo i po co. I tak nikt nie usłyszy. Wnerwione, odlatują do ciepłych krajów. Nagle bitemu stworzeniu, udaje się oswobodzić z razów ukochanej. Ucieka na drzewo, chociaż jest tylko trochę młodszy, od wiekowego dębu. To ze strachu dostaje takich sił, w swoich zmurszałych członkach. Babcia włazi za Dziadkiem, ale jej jest trudniej, bo w pustej dłoni trzyma pudełko, a drugą w przerwach pudruje nosek. Za to boi się wiewiórka o swój dobytek. Nie chce, żeby nieproszeni goście, wyjedli zapasy na zimę. Zaczyna ciskać w Dziadka żołędziami. Poszkodowany woła do niej, że ma ciskać w nieznośną zarazę, co lezie za nim. Ale rudemu zwierzakowi wszystko jedno. Ciska na wszystkie strony. Nawet biedny jeleń dostaje prosto w oko. Gdyby nie poroże, to by dostał w obydwa. Babcia łapie męża za kostkę i ciągnie do siebie, żeby znowu przywalić i resztkę proszku w oczęta wsypać, by nie wiedział gdzie wierzga. W tym czasie krasnoludki wyłażą z grzybów. Na dole jest bezpiecznie. Tylko na górze trwa wojna. Zaczynają tańcować leśnego walca. Babcia jest nieustępliwa. Kostki nie puszcza. W końcu małe ludki, zaczyna wnerwiać ten cały harmider. bo nie bardzo słyszą, co orkiestra przygrywa. Namawiają jelenia, żeby bodnął Babcię w tyłek rogami. Może wtedy spadnie. Jeleń – aczkolwiek niechętnie – wykonuje zadanie. Aż się kurzy. Waleczna kobieta, rzeczywiście spada, ale nadal trzyma nogę, do której jest doczepiony Dziadek. A że mąż spada na żonę, to się szybko zbiera do kupy i zaczyna uciekać. Niefortunnie wali głową w drzewo. Widzi nagle gwiazdy – zarówno te na niebie, jak i przed oczami. Dopiero teraz wszyscy widzą, że mało widzą, bo zrobiło się prawie ciemno. Babcia rzecze, że wybacza mężowi, gdyż po ciemku i tak by nie wiedziała, kogo tłucze. A nie chce skrzywdzić niewinnej istoty. Następnie po omacku, wraca małżeństwo do pieleszy swoich. Żona po drodze tłumaczy mężowi, że w pudernicy trzymała prochy protoplasta rodu, który to został po całym lesie rozciepany. A że lubił naturę, to w sumie dobrze mu tak. Od tego czasu, żyją długo i szczęśliwie lub inaczej.3 punkty
-
zapomną nas zakopią głęboko przeszłość teraz zamurują myśli niestłumione łzy zaprzęgną do lśnienia te kropelki rosy świeżym deszczem na huśtawkach z liści jak wróżki z marzeń jeszcze przycupnięte nieco otulone czasem co rany leczy nie zawsze uśpione węzełkami z wiatru śmiesznie splątane ozonem ożywczym nie są tutaj same popioły wspomnień całunem szarość skryły kolory migotliwe przeminą czy zostaną jeszcze trochę chociażby przez chwilę3 punkty
-
Powoli się obraz wynurza stare zamczysko wśród skał gdzie wicher oplata trzy wzgórza początek historii tej dał A kiedyś tu było pustkowie i tylko wiatr hulał i grał aż markiz postawił tutaj sobie zamek pośrodku tych skał Choć złotem nęciły komnaty i wino się lało co dnia nikt go nie wolał od chaty mówiono siedlisko to zła Markiz hulaszcze wiódł życie a świt co kładł go do snu widział jak mroczne jest życie jak człowiek zatraca się tu Któregoś pięknego poranka gdy gwiazdy poszły już spać zrozumiał że taka sielanka nie może tak dłużej trwać Kiedyś pogubił się w życiu i drogi zmylił swej szlak a troski utopić chciał w piciu lecz czuł że coś jest nie tak W życiu ważniejsze są cele i nieraz może i trud choć dróg prowadzi tak wiele nie można zawsze na skrót3 punkty
-
Bolą mnie ramiona od dźwigania kręgosłupa moralnego, bo skrzydeł nie nosi ich skorupa. Mruga prawa źrenica opaczności, a łzawi lewa, zaś nos jak piwot zawsze na darmo krwawi. Bolą lędźwie od grzania krzesła elektrycznego z demobilu, bo żadnych szans nie mam mieć innego. Ćmi bólem od myślenia głowa, co obrazami śni, nie mogąc już władać własnymi powiekami. Bolą mnie w pięść zamknięte twardo dłonie estety, bo na egzemę uczuć nie ma maści niestety. Cierpnie krosta w języku, który androny prawi, lecz przecież trzeba wiele słów skraść, wtedy Bóg zbawi. Bolą rozstępy twarzy od skurczów i grymasów, ćwiczonych w szkole życia międzyludzkich zapasów. Szczypie wredna Wenera na kulejącym Marsie, bo tyleż jest w miłości prawdy co sensu w farsie. Boli serce bezdechem skserowanych szarzyzną dni, nieczułością niemych udręk bycia mężczyzną. Szwedzi dusza niemyta, jak kieszeń wypłukana z grosików szczęścia drobnych, jak nadzieja załgana. Bolą włosy przyrosłe palcem rwącym kosmyki srebrzących gwiazd, na zupę z ciężkostrawnej etyki. Gryzą zęby mielące w szczękach chlebowe głazy codzienności spuchniętej złem winy i urazy. Bolą odciski na poduszkach stop i dłoni, od chwytania ciężaru chwil synapsą pogoni. Utykają kolana nawykami klękania przed szyderczym profanem, uczącym nas czołgania. Ból ten sprawia, że w jaźnie czasu trwa wciąż istnienie, Daremnie lecz oparcie, tańczy jak w mroku lśnienie.2 punkty
-
dziękuje za wczoraj dziekuje za dziś były dość fajne mimo małej łzy dziękuje bo wiem że jutro nieznane może trudne być jak gór wysokich mgły dziękuje choć czuje mały niedosyt bo powinny być wstępem do gry gry która maluje barwą kolejne dni rodzi uśmiech zna zapach róż dziękuje mimo to że już przeminęło to co moją chwilą życia się zwie2 punkty
-
Ścieżka wąska ścieżka ale moja patrzę przed siebie że niepojęta dal to nic nie wiem i wolę nie wiedzieć jak skończy się i dobrze lepiej nie wiedzieć żeby nie zabić się już teraz ten na górze co do mnie ma swój plan a i ja mam ścieżkę swoją2 punkty
-
Nie jesteś ze stali jeśli się rozsypię kto mnie wtedy pozbiera podam ukąsi rękę przyjaciel nie na potem nie wolno ukazywać ni deka broń Boże a może to złe podejście może trzeba dać sobie pomóc przecież żaden to wstyd raz na wozie to pod ze stali nie jest nikt prawda że nikt2 punkty
-
przejrzyste i lekkie nie bać się wiatru jak ptak chcę tylko tyle ile mieści się w garści ziemi naucz jej nie ranić2 punkty
-
Gdzieś pod lipcowym gorącym niebem, nad drżącym lasem srebrzystych skonań, powolnym krokiem idę do ciebie, życie, ach życie weź mnie w ramiona. Nie pędź tak szybko, odpocznij sobie boś zadyszane ciągłą gonitwą, ja z przyjemnością to samo zrobię, schowam do serca żebyś nie znikło.2 punkty
-
Pijaczyna ze wsi Gąski pił gorzałkę bez zakąski bo nie mógł jej trawić a nie chciał się dławić mówił, że ma przełyk wąski.1 punkt
-
Zegar na ścianie przestał odmierzać czas zatrzymały się wskazówki stoją nieruchomo już nie krzyczą idź ! pędź ! idź ! pędź ! w kącie pająk naprawia pajęczynę chcę złapać śniadanie mucha lata wokół lampy grzeje skrzydła jej ciepłem nie zna planów pająka kot rozgrzebuje piasek w kuwecie ja patrzę w okno ... toczy się życie w czasoprzestrzeni czterech ścian1 punkt
-
Sklep, można powiedzieć iż sklepik w prostokąt. Dzień dobry. Witam. Piękna miła Pani poproszę butelkę spokoju. Hmm... Cóż ja mogę Panu dać? Małpkę, Żytnią, Wyborową? Finlandię? Proszę Pani... ja spokoju poproszę butelczynę. Jestem niepohamowany. Cham do tego. Nie Pan. Człowiek żart. Niefart. Hmm... Cóż ja mogę Panu dać? Uśmiech wystarczy? Butelkę uśmiechu poproszę, O tak. Od tak. Na jutro. Proszę bardzo, dodam wymiar zainteresowania i żart i kłamstwo słodziuchne. Należy się - niech podliczę - trzy banknoty przeszacunku. Złapałem się za lewą kieszeń. Dobrze, że nie za głowę. Wyskoczyłem z zapłaty. Reszty nie trzeba. Co to to nie. Proszę. Dziękuję. Do widzenia. Cichy trzask drzwi.1 punkt
-
Pamięci zamordowanych na Syberii z rodziny Krupów , Sochów , Nostrów, Wilków i Świnickich Znam ludzi których twarzy nigdy nie poznałam nie spojrzałam w ich oczy nie poczułam dotyku ich dłoni nie zapukałam do drzwi ich domu nie siadłam z nimi przy stole ... są starzy i młodzi brzydcy i piękni biedni i bogaci... przychodzą do mnie ścieżką wydeptaną z serca Matki odchodzą ścieżką wydeptaną z mojego serca powracają znowu i są ... narysowani słowem namalowani tęsknotą ożywieni wspomnieniem1 punkt
-
Mój świat jest mały ... malutki jak bursztynowa drobina ukryta między ziarenkami piasku jak okruch chleba który spadł na ziemię i nikt się po niego nie schylił ... skryłam w nim sprawy moje i nie moje ważne i nieważne słowa wypowiedziane i niewypowiedziane gorycz rozstania i żar powrotu wierność i zdradę ciszę i krzyk bezkres i kres anioły i demony życie i śmierć ... skryłam w nim siebie1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Nefretete Dziękuję za wizytę, wrażenia i propozycję. Jak już się ten "potworek" taki narodził, to niech już taki pozostanie. Słomą przetarty niech hasa i drażni "smakoszy". Pozdrawiam i kłaniam się nisko.1 punkt
-
dlaczego płaczesz dziewczynko pyta chór starców spotkaną w parku antygonę nie jestem chórze starców dziewczynką kurwa zrzuca sukienkę owacje na stojąco siostra po piątym browarze mówi że tak że owszem że może jutro ale niekoniecznie ciała puchną od testosteronu chór starców czmycha po angielsku napiszę kiedyś o tym deszczu co tnie jak siekiera ale nie teraz wypierdalam do nowego jorku 2103111 punkt
-
@JEYDEE Dzięki za lekcję z historii, bezsprzecznie wielu faktów nie wiedziałem. Skądinąd wiem, że łatwo jest każdego człowieka w ten czy inny sposób złamać i nawet przekonać do tajniactwa, agentury i tym podobne. To tylko kwestia organizacji i użycia odpowiednich argumentów, czy pociągnięcia za odpowiednie sznurki motywacyjne. Wyobraź sobie jesteś sam lub prawie sam, a tu banda jakiś dziwnych zbójów łamie Cię, organizuje Ci rzeczywistość, zastawia pułapki itd. Wydaje mi się, że wiem, iż nie łatwo się przed tym obronić. Jak widzisz do tematu podchodzę trochę od innej strony, a mianowicie na bazie własnych doświadczeń, a nie wiedzy historycznej, której mi trochę brakuje. Nie lubię, bardzo nie lubię służb specjalnych, ale jest mi bardzo ciężko krytykować w czambuł tych, których oni złamali. Do tego zawsze dochodzi szereg kontekstów, czasy, okoliczności, działanie w słusznym celu itd. etc. itp. @Gosława O tak, na cito:)) Fajnie, że do mnie wpadłaś;)1 punkt
-
1 punkt
-
Tak, jesteśmy poszukującymi.., według mnie - poszukukącymi prawdy. W Twoim wierszu w bardzo subtelny sposób szukałaś jej w bursztynie wykonując jednosześnie z nim podróż w czasie. Niezwykły, zachwycający pomysł i wiersz. :) Pozdrawiam :)1 punkt
-
To brzmi jak druzgocące skrzyżowanie wielu różnych "win" i zbiegów okolicznośći.., jakby powstał wokół niej ich ciasny węzeł, z których nie mogła się uwolnić. Trudny wiersz, uświadamiający śmiercionosny potencjał skumulowanego zła. Zadaję sobie pytanie, czy nie życzyłabym sobie na końcu jakiegoś rozjaśnienia, lekkiego dotyku miłości... Pozdrawiam .1 punkt
-
Kuracjuszka - to nie ściema powiedziała mi, że nie ma... lecz dokończyć nie raczyła bo się nagle zawstydziła. Ja w pokoju w samotności myśląc o jej niewinności mam wątpliwość czy przypadkiem i do tego z moim dziadkiem. w Świnoujściu na turnusie nie oparła się pokusie no i jako kuracjuszka sama wlazła mu do łóżka. Potem to już szło jak z płatka więc nocami do ostatka dochodziły do mych uszu jęki takie jakby z buszu a to działo się za ścianą nocą, ale też i rano a co gorsza to cykliczne i do tego erotyczne piski, wrzaski i westchnienia były formą potwierdzenia, że kolejny szczyt się szczyci - kto go zdobył? EMERYCI.1 punkt
-
@Nomada oj widzę, że Paladyni cnoty wszelakiej się z rana ożywili hihi :) dziękuję za zainteresowanie ;) i święta racja --> próba nie musi być nieudana. pozdrowionka, miłośniku fantasy ;)1 punkt
-
@emwoo Dziękuję, Emwiku, mnie też słów brak i... bardzo się cieszę :-) Co się stało? No nic szczególnego... tylko: "bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży"... No i spotkałam dinozaura, który myślał, że myśli, że - przeżywa, a jedynie przeżuwał... ;-) Pozdrowienia serdeczne, miłej niedzieli dla Ciebie ??1 punkt
-
@Ewa Witek Chwile zatrzymane, jak w sieci pajęczej, w oczekiwaniu na... I ja się zatrzymałam w tej czasoprzestrzeni Pozdrawiam serdecznie?1 punkt
-
1 punkt
-
Jaki jest dźwięk pękającego serca, jak wygląda ukłucie w klatce, czym pachnie rozczarowanie? Którą godzinę wskazywał zegarek kiedy zamarłam, bo nie odpowiedziałeś.1 punkt
-
@Zośka Jakby wskazówki zegara, zamienić w taktometr.Wtedy, poczulibyśmy bicie serca... Tekst jest ok! Pozdrowienia1 punkt
-
@valeria Dziękuję:) wszystkie skojarzenia dozwolone;) @Nefretete okej.1 punkt
-
1 punkt
-
Siłacz z miasta Szamotuły wciąż napinał swe muskuły jako wzór atlety aż mu raz kobiety bez wysiłku mordę skuły.1 punkt
-
1 punkt
-
Mówili na ciebie czarownica. Że niby pająki, przystrajasz brokatem. Czynisz wiele nie tak jak inni. I masz domek na kurzej łapce. Tańczysz wesoło o brzasku. Spijasz nektar z kwiatów. a promienie słońca, zaplatasz na smutnych twarzach. Drzewa przytulasz wszystkie. Rozmawiasz ze zwierzętami. Nocą spoglądasz, na jasną i ciemną księżyca stronę. Za dnia obłoki z błękitu, zmieniasz w watę cukrową. Dzieci częstujesz. Lecz kiedyś spadłaś i leżysz bez życia. Ktoś podciął nóżkę twojej chatki. Może ta, na którą nie mówili czarownica.1 punkt
-
głupotki już za nami i ego połechtane straszy mnie przemijanie bo z natury jestem płochliwy lecz nazwałem Tobą przyszłość więc zegary już mnie nie budzą do twarzy Ci w moim życiu nie chowaj rumieńców za pudrem naiwność marzeń będzie nas bawić do czasu następnej próby czy ją przetrwamy? nie wiem1 punkt
-
@Franek K Tsoi jest muzykiem rockowym, jego poezja i muzyka są niepodzielne, podobnie jak muzyka i teksty Szewczuka. Vysocki jest poetą, jego teksty mogą z powodzeniem konkurować z jego muzyką, ściśle mówiąc, nie potrzebują muzyki. Jest poetą, a jego talent jest oczywiście większy niż talent Tsoja czy jakiegokolwiek innego muzyka. Vysocki nie został jeszcze poprawnie przetłumaczony na język polski. Polska zna Wysockiego jako jednostkę, ale nie jest dobrze zaznajomiona z jego wszechstronną twórczością. Jego polskie tłumaczenia są nie doskonałe. Trzeba stworzyć odpowiedni standard tłumaczeń Wysockiego. Jeśli chodzi o Tsoi, jego poezja jest bardzo prosta. Mam na myśli formę, a nie treść. Tsoi, Szevczuk to wczorajsi bohaterowie, choć ich fandomy są ogromne. Ich prace nie są dziś zbyt popularne. Vysocki nie jest zależny od czasu dzięki wysokiej jakości artystycznej jego tekstów. Jest wielkim poetą narodowym. To jest obiektywne. Na przykład nie jestem jego fanem, ale widzę jego wielkość. Tsoj i Szewczuk pozostawiają mnie obojętnym.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne