Niewidomy chłopczyk

Mów mi, mamo uko­cha­na,
Jak się wio­sną łąka kwie­ci?
Jak to zo­rza pło­nie z rana?
Jak to lu­dziom słoń­ce świe­ci?

Próż­no wzno­sząc wciąż po­wie­ki,
Pa­trzę, pa­trzę nada­rem­nie:
Nie­ma świa­tła! Ach, na wie­ki,
W koło za­wsze ta­kie ciem­nie!

Jak­że chciał­bym gwiazd­ki małe,
Na błę­kit­nem wi­dzieć nie­bie!
I te kwiat­ki żół­te... bia­łe...
A nad wszyst­ko uj­rzeć cie­bie!

Pieśń twa do snu mię ko­ły­sze,
Jak sło­wi­ka śpiew tak samo
A zbu­dzo­ny znów go sły­szę,
Gdy się mo­dlisz za mnie, mamo!

Wszak i drob­ny owad prze­cie,
Wi­dzi drze­wa, łąki, kwiat­ki,
A ja bied­ne, bied­ne dzie­cię,
Ja nie wi­dzę dro­giej mat­ki!

Do­bry Boże! co łask tyle,
Sie­jesz szczo­drą ręką swo­ją:
Daj mi w ży­ciu choć na chwi­lę,
Daj oglą­dać mat­kę moją!

Czy­taj da­lej: Ziemia rodzinna – Władysław Bełza