Co to jednak jest nauka!
I koteczek wiedzy szuka.
Patrzcie tylko, jak się garnie
Trójka kotków przed księgarnię.
Właśnie na swe imieniny,
Od rodziców i rodziny,
Prócz uścisków, na gotówkę,
Dostał każdy czterdziestówkę.
Czy myślicie, że broń Boże,
Na ciastka ją wydał może?
Na rodzenki, makagigi,
Na daktyle, albo figi?
Gdzie tam! wnet kapelusz bierze
Panna Mizia, przy Mrajerze,
Idą w miasto, wziąwszy z sobą
Kapiszonka, małe bobo.
Targ w targ — (księgarz spotniał cały)
Pół tuzina ksiąg nabrały:
Bajki, Piosnki, a prócz tego...
„Robinsona Kruzoego”.
Zdarzyło się, że w tę stronę
Przyjechały psy uczone.
Jak się to puszyło, gwałtu!...
— A to głowy nie dla kształtu...
A to koty bez nauki,...
A to zjadły wszystkie druki...
A to w całym Kocimgrodzie
Książki wcale nie są w modzie...
A to wcale tu nie wiecie,
Co w szerokim słychać świecie,...
A to niema w łbach oleju —
— Słowem — przyszło do turnieju.
Przed publiką siadły w ławie
Psy nadęte, niby pawie,
A poniżej zaś koteczki
Wydobyły swe książeczki.
Jak nie zaczną deklamować,
Czytać i sylabizować. —
W kozi róg psów zapędziły!
Klaszcze w łapy tłum, co siły!
— „Brawo! — krzyczą. — Górą koty!” —
Psy fajt z ławki i za płoty!
Rozbiegły się w różne strony,
Podtuliwszy w dół ogony.
Kocigród zaś pełen chwały!
Oświetlono rynek cały,
I sam burmistrz kotków zdrowie
Pił, z przemową, co się zowie!