A kiedy noc otworzy się jak brama
i sennych rzeźb rozwinie wzór na bramie,
ty będziesz znów jak wczoraj taka sama,
zadźwięczy glos, który nie kłamie.
Na jasną dłoń upadnie ciemność słodka
i włosów puch dębowych liści dotknie
Pochwalmy noc, że jest jak otchłań,
że spadać w nią jest tak cudownie.
A kiedy świt zastanie nas znużonych,
bitych przez wiatr i chorych jak od wina,
znów jak fortepian będzie potłuczony
ta noc, ta noc, wciąż rwąca rana.