Cudna księżna chodzi po ogrodzie,
widzi białe łabędzie na wodzie,
białą rękę do się je przyzywa,
ale stado po wodzie odpływa
precz.
Cudna księżna przed stopami swymi
widzi kwiaty z barwami cudnymi,
chce je zerwać dla krasy i woni,
ale wszystkie kwiaty zwiędły w dłoni
jej.
Cudna księżna na niebie wysokiem
grę obłoków pragnie śledzić wzrokiem,
ale wicher gdzieś z przepaści świata
grę obłoków na niebie rozmiata
precz.
Cudna księżna ujrzała na drzewie,
ptaka, co ją ukołysze w śpiewie,
ale sokół, błądzący w przeźroczu,
ptaka nagle pochwycił z przed oczu
jej.
Cudna księżna — czyli uwierzycie? —
chciała posiąść gwiazdę na błękicie,
ale wieczór nadpłynął ponury
i z nad głowy gwiazdę zniosły chmury
precz.
Lecz, gdy ciemność północna nastała,
tej już nie wziął nikt tej księżnie cudnej —
mogła błądzić, zamyślona cała,
w ciemnym mroku przez ogród bezludny.