Ciemniej
Pagóry, zagaje, podłęża
nie sypią się wiankami na oczy.
Ciemniej
Z nieb czeluści otwartej na ścieżaj
bieg na ciche niedźwiedzie nocy.
Nad ulicami, rzędem,
czarne, kosmate,
będą się tarzać po domach do chwili,
gdy księżyc wybuchnie zza chmur, jak krater,
świat ku światłu przechyli.
Blachy dachów dudnią bębnom.
W dół, w górę, nierówno się kładzie
perłowy lampas:
w prostopadłej gromadzie
przedmieścia lampy.
Przeciw niedźwiedziom to mało!
Gną się, kucają domki, zajazdy, bóżnice
pod mroku cichego łapą.
Ach, trzasnęłyby niskie pułapy -
ale już zajaśniało.
Pejzaż. Wieniiawa z księżycem.