Zapuszczam bez was szczerze dni szalone
Tęsknicą mając serce napełnione:
Bo wasze sobie wspomniawszy drużynę,
Jeślim nie smutny, niechaj nagle ginę.
Każdy z was dobry i drwić i żartować,
W karty, warcaby grać, skakać, frycować,
Ale to właśnie zapustna drużyna,
Że rzadko u was głowa próżna wina.
Niechaj gdzieindziej mężnie harce zwodzą,
Niechaj ćwiczenie rządzą, konia wodzą,
Niechaj skoczkują, do pierścieni gonią
I sztuk szermierskich dokazują z bronią:
Może kto lepiéj władnąć gdzie kopiją,
To wiem, że nigdy tak dobrze nie piją.
A więc przybywaj, cnotliwa drużyno,
Czeka cię w flaszy przezroczyste wino.
Horymunt pije, chociaż to nie grzeczy,
Gdy insi piją, że ma swe na pieczy;
Kaflocha mego twarz na pełnią poszła,
Każdą też spełni, byleby go doszła.
Hajdasz jak beczka poty w się lać będzie,
Póki się wino szpuntem nie dobędzie;
Spinek gracz lepszy, niźli pijanica,
Ale i jego nie mierzi szklenica.
Baldoryk wina daje nad potrzebę
Mało téż nie dał grzecznéj dziewce w gębę;
Amidor chory, jak mu baba szyje
Nadepce, równo z inszemi wypije.
Już tak czas kończąc powszechnej rozpusty
I zapuszczając niesmaczne zapusty,
Jeśli nie życzę tej grzecznej drużynie,
Żeby się codzień trzykroć myli w winie,
Niechaj że mię to samego ominie.