Panie mój, masz Bachusów malowanych siła,
Lecz ich nie tak malarska ręka wyraziła,
Jak wczoraj Karmanowski, na co oczy twoje
Patrzały, gdy on nowe wynajdował stroje.
Pił wprzód, a pił tak mężnie, że był godzien owej,
Pod którą Bakchus chodził, korony bluszczowej.
W tańcu-ć tak rześko stanął, że kto patrzał na to,
Mniemał, że dziś w Rakowie miłościwe lato.
Na ostatek i portki do kostek odpasał,
By tak sobie swobodniej po podwórzu hasał.
Było tych fochów więcej, rzekłbym, że żartował,
Lecz od prawdy pono się był rozdrygantował.
Książę, wiesz co, ożeń go, a przypraw mu rogi,
Ujrzysz, że ujdzie między kornutańskie bogi.