Przyszedł ktoś kiedyś i stanął pod progiem,
Mówiąc: "bez chleba dziś jestem!..."
- Lecz odrzeczono mu słowem i giestem:
"Ruszajże z Bogiem!..."
2
Więc dalej ruszył po takiej nauce,
Westchnąwszy w sobie:
"Zaprawdę, nie wiem, co teraz już zrobię,
Tu zaś nie wrócę..."
3
I lata przeszły; chleb znowu był tanim -
Raz księdza w drodze spotyka,
Który szedł z Bogiem do paralityka;
Rusza on za nim:
4
Idzie - a drogę wskazują im wprawni
Ludzie (bo duża parafia) -
Aż oto patrzy, że w miejsce utrafia,
Gdzie żebrał dawniéj...
5
Więc nie wszedł w dom ów, tylko kląkł na progu,
Wołając: "Wszechmocny Panie!"
Zmiłuj się nad nim, może nie był w stanie;
Któż równy Bogu?...
6
Nie powiem dalej, bo może przelęknę -
To nadmienię tylko jeszcze:
Że nie zmyślili tego wieszcze...
Bo zbyt jest piękne!