Śmia­ło, mło­dzień­cze, cho­ciaż prze­paść bli­ska,
A nie­bo gro­mem od­zy­wa się no­wym!
Z nie­uchron­ne­go wy­nij­dziesz ogni­ska
W wień­cu, gwiaz­da­mi iskier bry­lan­to­wym,
I ka­ta­rak­tę nie­wstrzy­ma­ną w pę­dzie
Przej­dziesz, choć trwal­sze uno­si ka­mie­nie;
Strą­co­ny z góry głaz cię mi­jać bę­dzie,
War­cząc opo­dal, jak bez­sil­ne szcze­nię.
A ty, sam je­den śród ży­wio­łów bi­twy,
Ani o bła­hy za­wo­łasz ra­tu­nek,
Ani płacz­li­wie po­no­wisz mo­dli­twy,
Któ­re przed bu­rzą mia­łeś za kie­ru­nek,
I, po­świę­ce­nia sil­ny ta­li­zma­nem,
Gdy inni, wio­sła opu­ściw­szy, klę­czą,
Ty, z za­pie­nio­nym wal­cząc oce­anem,
Grzy­wę mu dło­nią ujarz­misz mło­dzień­czą.
A choć­by na­wet ciem­ne gar­dło mo­rza
Roz­war­ło ot­chłań, wiecz­nie chci­wą żéru,
Jesz­cze w ob­ło­kach bły­śnie ręka boża,
Abyś się chwy­cił i wy­do­stał z wiru.
Śmia­ło więc zdą­żaj ku prze­czy­stej cno­cie!
Je­śli zaś bu­rza wy­rwie ci waw­rzy­ny,
Myśl wskrze­szać bę­dzie na­śla­dow­ców kro­cie,
A w po­sąg wła­sne ska­mie­nie­ją czy­ny.

Czy­taj da­lej: Moja piosnka [II] – Cyprian Kamil Norwid