Długom ja żył pod cieniem portyków klasycznych,
Które słońca nadmorskie w blask wieńczyły złoty,
A szereg kolumn prostych i majestatycznych
Wieczorami się zdawał jak bazaltów groty.
Wichry, mnąc obraz nieba pod morza błękitem
Uroczyście mistycznym sposobem mieszały
Swej muzyki bogatej potężne hejnały
Ze szkarłatem wieczoru w oczach mych odbitym.
Tam to żyłem ja niegdyś śród rozkoszy cichej —
Śród lazurów — otoczon wszelkimi przepychy!
Oblanych aromatem, nagich dziewic koło
Palmowymi liściami chłodziło me czoło,
A jedyną ich troską było podsycanie
Bólu, który mną targał w wiekuistej ranie!