Pójdziemy śladem cienia i szelestu
Po ścieżce, która wzdłuż rosą połyska.
Popod krzewami sztywnego agrestu
Pachną na słońcu świeże kretowiska.
W powiędłych liściach, pokurczonych chłodem,
Lśnią srebrne resztki wczorajszej ulewy,
Nad zapuszczonym od dawna ogrodem
Słychać gawronów trzepoty i śpiewy.
Obok jabłoni - przypadkowa sosna
Swe igły w bladym zanurza błękicie.
O jakże prędko przeminęła wiosna,
Pozostawiając przelęknione życie!
Coraz to mocniej otylasz się w chustę,
W której pierś twoja, jak w gnieździe, się chowa,
Trzeba nam było rzec dawniej twe słowa,
Co dzisiaj zabrzmią - spoźnione i puste!
Trzeba nam było spleść dłonie uparte
I z zamkniętymi iść w słońce oczyma!
Dzisiaj te oczy zostaną - otwarte,
Dzisiaj się warga w pół drogi zatrzyma...