Nie budźcie lunatyków, kiedy jako strachy,
Samotni wstają z łoża w noc miesięczną, jasną
I błądzą śród pustkowia lub się pną na dachy,
Nim znów przed zejściem nocy tak jak inni zasną.
Nie budźcie, chociaż dla was czczą ta moc księżyca,
Co nimi jako urok, jako czar owładła.
Choć oczy ich zamknięte i zamarłe lica ;
Choć nieraz w nocy śpiących straszą jak widziadła.
Nie budźcie!? bo gdy nagły krzyk wasz ich uderzy,
Gdy który z nich się ocknie ? zawołany zdradnie
I ujrzy się wiszącym na wierzchołku wieży,
A pod nim ? taka przepaść? Zlęknie się i spadnie!
Nie budźcie? Przecie gdyby nie ów czar ukryty,
Nie sen ów, nie to światło z siłą swą tajemną,
Więc któż by się odważył piąć na takie szczyty
I idąc < w brzask > zawisać nad przepaścią ciemną?!