Precz wiosła! wiatr w żagiel trąca,
Trąca, wydyma, rozchyla,
Napina i łódka lśniąca
Zrywa się lotem motyla,
Wierzchołki pieniste muska;
Rozcina fale i pluska,
Lata na steru skinienie.
Jak słodko! Piersią i czołem
Spotykać chłodne wód tchnienie,
Bujać nad groźnym żywiołem,
Myślą w przeszłości zaginąć
I płynąć, płynąć i płynąć.
Najmilsza! siadaj! za znamię
Z masztu twą wstążkę rozwiniem,
Opasz koło mnie twe ramię,
Szczęśliwi z wiatrem popłyniem,
Tak szybko i tak daleko,
Aż brzegi od nas ucieką.
Aż jak się morze rozlewa,
Jak wielkie niebios otchłanie,
Tylko nas dwoje zostanie;
I może jaka gdzie mewa,
I jaka chmurka podróżna;
Ach! tam to zwierzyć się można.
Ach! tam bez świadków, tam śmiało,
Co nam los zrządził, co wrogi,
Co nas cieszyło, bolało,
Skargi, nadzieje i trwogi,
Tajnie pod sercem leżące,
Wyznania szczerością tchnące,
Co serce obdarzą zdrowiem,
I których serce tak łaknie,
Wszystko wypłaczem, wypowiem;
A kiedy łez nam zabraknie,
Kiedy wyrazy się splączą,
Niech oczy, usta dokończą.
Po co nam ludzie? świat na co?
Płyńmy i płyńmy, aż w końcu
Znajdziem wysepkę, gdzie słońcu
Wiecznie jak w maju dań płacą
Kwiaty, owoce, fawoni
Dań barwy, wdzięku i woni.
Gdzie zdrój po łące się wije,
Jesień jej liśćmi nie grzebie,
Zima go lodem nie kryje
Tam żyjąc tylko dla siebie
Zapomnim na długie lata
I trosk, i ludzi, i świata.