Naprzód i wyżej! przez ból i męczarnie,
Przez ciemną otchłań, przez śmierci podwoje.
Przez szereg istnień padających marnie
Lecą bez końca tłoczące się roje.
Senne zarodki, tkwiące w swoim ziarnie,
Głazy: zakute w bezwładności zbroję,
Czekają tęsknie na zbudzenie swoje,
Gdy je dreszcz życia przejmie i ogarnie.
Naprzód i wyżej! w gwiaździste ogromy
Prąd życia coraz przyspieszonym ruchem
Porywa z głębi bezwiedne atomy...
I w to, co było i martwem, i głuchem,
Rzuca blask myśli, sam siebie świadomy,
Przenika światłem i wypełnia duchem.