Nad głębiami / XXVIII

Autor:

Ci, któ­rzy ja­sność że­gna­ją znik­nio­ną,
Gdy bu­rza całe zni­we­czy­ła żni­wo
Nad spu­sto­szo­ną roz­pa­cza­jąc niwą,
My­śląc, że wszyst­ko ciem­no­ści po­chło­ną,

Dal­szych roz­kwi­tów mro­żąc siłę żywą,
Tym­cza­sem pod tą ciem­no­ści osło­ną,
Pod do­bro­czyn­ną mar­two­ści po­kry­wą,
Ty­sią­cem kieł­ków drży już zie­mi łono.

Ręką na­tu­ry roz­rzu­co­nych skrzęt­ną,
W spo­wi­ciu nocy, w zi­mo­wej za­mie­ci,
Bi­ją­ce we­wnątrz nie usta­je tęt­no.

I ży­cie w głę­bi wal­ką wre na­mięt­ną,
By się wy­do­być, kie­dy je oświe­ci
Brzask no­wych wio­sen lub no­wych stu­le­ci.

Czy­taj da­lej: Jednego serca! tak mało! tak mało – Adam Asnyk