Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

dziki sad


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

Wydaje mi się, że my, Polacy mamy szczególny kult wolności, stawiamy ją na bardzo wysokim szczeblu naszych  priorytetów i myślę, że jest to jedna z cech wyróżniających nas spośród innych narodów.

Jedna uwaga, kwiaty nie wydają owoców. Owoce wydają rośliny np. drzewa, a kwiaty są ich narządami rozrodczymi :).

Ogólnie wiersz mi się podoba, chociaż mam wątpliwości co do słuszności 'półdzikiej wolności'.

Pozdrawiam serdecznie :)

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam - trudny wiersz no ale wolność to nie łatwy temat.

                                                                                                                          Uśmiechu dużo ci życzę i ciepełka

                                                                                                                        

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, być może. To znaczy, ja myślę, że wolność jest tak samo ważna dla każdego narodu i każdego człowieka, ale może my szczególnie się nią cieszymy, bo mamy ją od niedawna (od stu lat, ale te lata wolności były przerywane wojną i stalinizmem). Narody, które od wielu stuleci są niezależne, nie przywiązują aż tak wielkiej wagi do swojej wolności, bo jest ona dla nich czymś zwykłym.

Tak, masz rację, wiem o tym. :) Może to poprawię na bardziej naukowy tekst. :)))

(Ach, gdyby ci wszyscy moherowi święci wiedzieli, że wąchając kwiaty - wsadzają nosy w czyjeś narządy rozrodcze! Hi hi hi!)

"Półdzika wolność" - miałam na myśli to, że nasz kraj jeszcze nie jest uporządkowany, ludzie nie bardzo umieją być wolni, myślą, że wolność to znaczy samowola i nieliczenie się z nikim, i niszczenie wszelkiej odmienności. A wolność - to przede wszystkim uszanowanie równych praw (m. in. do wolności) innych ludzi i grup społecznych.

Ja też pozdrawiam serdecznie. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musimy jednak nauczyć się żyć spoglądając więcej w przyszłość niźli za siebie. Nie zapominając oczywiście o własnej historii, a jeszcze piękniej - ucząc się na własnych błędach ;)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

:)))

Ja się zawsze zastanawiam a propos moherów mi się skojarzyło - co taka antysemicka młodzież wyklęta oflagowana Bogiem, Honorem i Ojczyzną na to, że Jezus był Żydem, hmmm 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykła obrazowość wybitnego utworu z bardzo dobrym przekazem-myślę,że trzeba być ponad podziałami,szukać dróg,które łączą ludzi i przestać sobie nawzajem być wilkiem,bo wiadomo,że jesteśmy różnorodni i nie o to chodzi by zgadzać się na zło,ale niwelować jej skutki własnym przykładem i nie potrzeba wtedy słów tylko czynów.Zawsze najsmutniejsze i katastrofalne będzie to,kiedy nawzajem ludzie będą się obrzucać błotem,to niedojrzałe-bo wolność to znaczy odpowiedzialność,wolność oznacza zwyciężyć samego siebie,bo w każdym z nas rozgrywa się walka dobra nad złem.Bóg Ojciec z miłości dał dekalog człowiekowi,który jest drogowskazem jak mamy żyć pośród życiowej wędrówki,by cieszyć się prawdziwą wolnością,to człowiek,kiedy rozmija się z wolą Bożą ponosi skutki swoich wyborów i często staje się frustratem po przez złe wybory*"pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oznaczyłam sobie żeby do niego powrócić

i powracam,  bo mi się przypomniało (a zalatana jestem i czasem mi coś z głowy wypadnie).

 

Bardzo ładnie obrazujesz tu wolność, acz osobiście dostrzegam tu głównie polską wolność

i Polskę samą w sobie, jakoś tak ziemia porośnięta sadem usilnie wplata mi się w pojęcie "ojczyzna".

Gęste, kwieciste metafory/alegorie.

 

Przekaz płynący z wiersza interferuje też z moimi osobistymi obawami,

tego, że kiedyś komuś zamarzy się zniszczyć tę bujną wolność, że znajdzie się jeden lub paru delikwentów,

którzy zbiorą wokół siebie żółnierzyków i doprowadzi to do nieszczęścia. Mieliśmy już w historii takie przykłady,

tyle że nie wychodziły one z Polski bezpośrednio, zwykle nasza wolność stawała się ofiarą źle rozumianej wolności zagranicznych przywódców totalitarnych.

 

Ale nie chciałabym przy okazji Twojego wiersza za bardzo rozprawiać o polityce.

Bo wcale nie jest on polityczny. Ma w sobie zwyczajną (choć to brzydkie określenie) ludzką mądrość.

 

Jedynie zgodzę się z uwagą Sylwestra odnośnie tych kwiatów,

choć gdyby tego nie wyłuskał, pewnie sama bym tego nie dostrzegła i się nie czepiała :)

Może zamiast "wydających gorzkie owoce" napisałabyś "stających się gorzkimi owocami"?

Chociaż to trochę psuje liryczność tego fragmentu, więc nie wciskam Ci niczego na przymus :)

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zgadza się. W stu procentach popieram.

W jednej ze szkół, w której nauczałam polskiego, powiedziałam na lekcji w kl. 4, że Janusz Korczak był Żydem. Podniosły się głosy typu: "Żydy do gazu!", "Hitler miał rację!" itp. Najpierw zapytałam spokojnie: "Słuchajcie, a powiedzcie mi, kto to jest Żyd?" Dzieci zamilkły, bo nie miały pojęcia. Więc ja na to: "Otóż Żyd to jest normalny człowiek, zupełnie taki sam jak wy, jak ja, jak wasi rodzice". Znowu się zaczęło: "Moi rodzice nigdy nie byli i nie będą Żydami!", "Żydziska precz z Polski!" itp. W takim razie wystrzeliłam: "A wiecie, że obrażacie Jezusa Chrystusa? Bo On też był Żydem". Chwila ciszy, a później wielkie zdziwienie: "Cooooo???" i dalej: "Akurat! Nieprawda! Co pani opowiada?" A wiedziałam, że dzieci mnie lubią i że mam u nich autorytet, więc wypaliłam z najgrubszej rury: "A gdyby się okazało, że na przykład ja jestem Żydówką?" Nie, tego nie mogli przeboleć! Jeszcze Chrystus - to tak, ale paniii? Taki wrzask się zaczął i taka kłótnia, że mało nie ogłuchłam - bo jedni na mnie napadali, a inni mnie bronili.

A później rozpętała się wojna wśród rodziców w tej klasie, bo część z nich podpisała petycję, żeby mi odebrać wychowawstwo i nauczanie (podali kilkanaście wydumanych powodów, ale nie to, że "jestem Żydówką") - no i dyrektorka chcąc nie chcąc odebrała mi tę klasę, bo nie było sensu upierać się przy nauczaniu tych dzieci takich rodziców.

A wówczas dostałam piękną książkę od tej połowy klasy, która mnie nadal lubiła i szanowała - z dedykacja i podpisami rodziców, którzy byli za mną. :)

A to Polska właśnie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Karenko, dziękuję za pochylenie się nad wierszem i dobre słowo o nim.

Zgadzam się co do tego, że nie ma sensu się kłócić i wojować z powodu różnych poglądów. Możemy różnić się pięknie - i do tego starajmy się dorosnąć.

Co prawda nie jestem wierząca, ale na ten temat też nie zamierzam się kłócić. :)

Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mądre przmyślenia na temat wolności, myślę że każdy spostrzega to zagadnienie nieco inaczej,

Twoja wizja bardzo mi się podoba.

Też czasami poruszam pojęcie wolności w poezji. Fajnie, że każdy może przedstawić ją (Wolność) na swoją melodię.

Pozdrawiam serdecznie:)

Edytowane przez Maria_M (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, Deonix, oczywiście - bo chodzi tu o wolność Polski i po polsku. :)

Zagrożenie jest ciągłe i nieustające. I nie można o tym zapominać. Bo w każdej chwili historia może się powtórzyć.

Ja też się zgadzam z uwagą Sylwestra, ale właśnie nie wiem, jak to zmienić. Jeszcze pomyślę.

Dziękuję Ci za obszerny komentarz i przemyślenia. Zawsze głęboko wchodzisz w treść czytanych wierszy.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja uważam przeciwnie: mamy wpływ na to, co dzieje się w kraju. To nie znaczy, że każdy z nas może rządzić Polską i dowolnie zmieniać jej oblicze - oczywiście, że nie. Ale wpływ ma każdy z nas, a nasz kraj jest wypadkową wpływów nas wszystkich - wypadkową tego, co każdy z nas sobą reprezentuje, co robi i kim jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...