Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ze sparzonymi oczami
z wyblakłej czerni
w intensywną czerń
widziałam piaszczyste
wietrzne rozwidlenie dróg

kiedy się chodzi ze zwieszoną głową
nietrudno wpaść na swój kamienny krzyż

cierpienie w umęczonej twarzy
sumienia co na krzyżu wisi
rozdzierającą męką napędzane
chmury roniące deszcz nad krzyżem

sparzone oczy wznieść do nieba
sparzony wzrok na deszcz wystawić
i podejmując próbę krzyża
modlić się za cień Temidy
Opublikowano

te krzyże oczy mi sparzyły
i teraz są sparzone te oczy od krzyży tych
ale czy sparzone oczy oznaczają, że to jest para?
i czy cała para w krzyżowy gwizdek pytań sparzonego oczmi sumienia?
męka to jest, gdy się czyta, bo oczy poparzone, a żadnej maści na poparzenie oczu krzyżami nie ma w pobliżu i apteki, co dyżurują nocą daleko są, ale i tak bym nie trafił, bo mam poparzone trochę oczy, a na skrzyżowaniu niebezpiecznie jest, więc chyba sobie kompres z zimnej wody zrobię, to może trochę ugasi ten krzyż płonący, co tak oczy po próżnicy parzy.

Moim zdaniem o tym jest ten wiersz.

Opublikowano

Czego Pani odmówić nie sposób, to konsekwencji w omijaniu utartych dróg (nawet jeśli aż się proszą) i utartych środków wyrazu (nawet jeśli aż się same podpowiadają), choćby obrany cel wydawał się rodem z klasyki literackiej. I to nie w ramach taniej prowokacji. Bo mimo iż z lektury tego wiersza nie wychodzę do końca przekonany (do użytych zwrotów na przykład), to na pewno wychodzę zaintrygowany. Niezłe świadectwo poszukiwania - tego jestem pewien.

Najłatwiejszy sposób na efektowny wiersz: wziąć cokolwiek z otaczającej codzienności, np. któregoś płaza (fajne dźwięki wydają) i wytarmosić go lingwistycznie. Proszę bardzo. Poklask gwarantowany. Obrobiono już w ten sposób drobny sprzęt AGD, zjawiska meteorologiczne, czynności fizjologiczne... Teraz pewnie przyjdzie kolej na takie wiersze o twardym dysku czy procesorze. Ileż chrzęstów i szelestów językowych nas czeka!

Pani tak tani cyrk chyba nie interesuje? No i słuszny (dla mnie) punkt wyjścia. Pozdrawiam.

[sub]Tekst był edytowany przez Witold Marek dnia 23-08-2004 13:03.[/sub]

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zupełnie się zgadzam z Panem... A w wierszu można doszukać się wielu innych interpretacji - trochę dobrej woli, Panowie, pozwólcie szukać młodym poetom własnych dróg, choćby krzyżowych, nie czujcie się aż wszechwładnymi bogami ... Pozdrawiam Arena
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Chodzi o to, Szanowna Pani, że tutaj nie ma żadnej własnej drogi Młodej Poetki. Krzyże, oczy poparzone (wykłute, zranione, niewidzące - na jedno wychodzi), powtórzeń moc, piaszczyste rozwidlenia dróg, cierpienie, umęczona twarz, próba krzyża, sumienie wiszące na krzyżu, potknąć się o swój krzyż (kamienny, drewniany, stalowy, kościsty - wszystko jedno) - to wszystko było tysiące razy i w podobnych zestawieniach, więc nic w tym nowego, a do tego napisane bez "odjazdu" i bez tego czegoś, co zmusza do wyrozumiałości.
Krzyż krzyżem krzyż pogania.

"z wyblakłej czerni
w intensywną czerń"

Ale co?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Mirku myśle ze chodzi tu o pela który wychodzi z wyblakłej do intensywnej czerni - albo jakis wizerunek - choc sensu to rzeczywiście nie ma

autor próbuje bronić wiersza... jestem bardzo ciekawa jak to zrobi... bo to chyba syzyfowa praca

Tera
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie broniłam tego co napisałam, ale teraz chyba zacznę, trochę... aby Pani, Tero, miała zaspokojoną ciekawość.

z wyblakłej czerni
w intensywną czerń -
Tu chodzi o przejście ze stanu długotrwałego, oswojonego już, więc nie szarpiącego smutku (wyblakłego) w stan bólu rwącego, gorszego, świeższego (intensywnego).

Teraz próbuję tłumaczyć swój wiersz, ale nie wiem, czy Pani mnie zrozumie, też znam mit o Syzyfie.

Nie zależy mi na tym, żeby wiersz się Pani podobał, dla mnie liczy się tylko to, żeby Pani zobaczyła, że jakiś sens tu jednak jest.
Opublikowano

to po co pisać wiersz... wystarczy jedno zawiłe zdanie

"z wyblakłej czerni
w intensywną czerń -
Tu chodzi o przejście ze stanu długotrwałego, oswojonego już, więc nie szarpiącego smutku (wyblakłego) w stan bólu rwącego, gorszego, świeższego (intensywnego)."

i ja to mam niby odczytać z dwóch wersów czy też zrozumieć to z wiersza... chyba żart :)

Tera

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Mirku !
Pozostaje więc powrót na forum, do dyskusji nad podziałem (sic !) W dziale zaawansowanych przemilczy się knoty (sporo)znanych, bo im się wybacza niewybaczalne... a nowi - do roboty, twórcze wyszukiwanie dziwolągow, zamroczonych bredni.
A żeby nie było, że nie na temat wiersza - może raczej podszepnąć coś konkretnego, niech się nauczy...
Wiem, już słyszę Pana, że tu nie jest atelier twórcze... racja !
Tero, "syzyfowa praca" - też oklepane - no tak, ale to nie poezja ! Pozdr.
Opublikowano

Droga Aniu! Tak mnie wzruszyłaś, że pomijam grzecznościowe "Pani" i zwracam się do Ciebie z całą otwartością i serdecznością, na jaką mnie stać. To wręcz cacko poezji. Kiedy czytałam, momentami brakowało mi tchu. Zerknełam na Twoją poezję i poczułam nieodpartą chęć posiadania jej w formie książkowej. Czy jest to możliwe?
Moim zdaniem Twoja twórczość oscyluje wokół wybitności, więc się chyba nie zdziwisz, że zabieram do ulubionych. Nie kuszę się o analizę wiersza, wydaje mi się, wiersz wymyka się ocenom.
Pozdrawiam, tak trzymaj, i moja mała prośba: napisz coś o szczęściu.
Dla mnie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wie Pani dobrze, że nie ma Pani racji, ale cóż... Dyskutować nie zamierzam. Podpowiedzieć? Uważam, że najlepiej, kiedy Autor sam popracuje, ale skoro wiecie lepiej...
Może się Autorka obrazić śmiertelnie.

wypalonymi oczami
z wyblakłej w intensywną
czerń przechodzę
jednak widzę
piaszczyste i wietrzne
rozwidlenie dróg

kiedy chodzi się z głową w dłoniach
nietrudno potknąć się o krzyż nawet swój

rozmazane cierpieniem twarzolinie
wyrzuty wiszące na drzewcu
męka rozdziera napędza trwoni
chmury ronią zapowiadany deszcz

szarpnąć niebo spalonym wzrokiem
spuchnięte oczy chrzcić ulewą
przygnieść ramiona (swoim?) krzyżem
w cieniu Temidy prosić łaski

To taki szkic na szybko.

Pozdr.


[sub]Tekst był edytowany przez Mirosław Serocki dnia 24-08-2004 01:15.[/sub]
Opublikowano

Poprzednio poprzestałem na ogólnikach; nie zawsze wychodzi to na dobre komentowanemu tekstowi, nawet jeśli miało być częściowo na plus.

Surowym stylem napisane, a nie wiem, czy brane są pod uwagę jakieś poprawki - ale sama Pani widzi, że ludzie komentują pobieżnie, często nie bez dziwnych złośliwości, koncentrując się wyłącznie na wadach, defektach, momentach nieprzekonujących stylistycznie.

Sparzone, oparzone, płonące, zbolałe, cierpiące, umęczone - dobrze by było jednak sięgnąć po synonimy, uogólnienia, przenośnie, bo słowo "sparzone" nie jest chyba na tyle nośne, by dać dobry efekt w powtórzeniach (które zwykle są pomocne przy takich "dolorystycznych" relacjach). Kilka wersów przerobiłbym, niech zabrzmią zgrabniej, melodyjniej, bo wymaga tego klimat tekstu, jak mi się wydaje. "Z czerni wyblakłej w intensywną" lub "z wyblakłej czerni w czerń intensywną", jakoś tak.

Proporcje patosu, mistyki i osobistego rozdarcia w tym "theatrum mundi" są jak dla mnie wyważone. Problem w tym, że mało kto dziś czyta poezję XIX-wieczną, o wcześniejszej nie wspomnę - toteż wiersz został opublikowany w nie do końca sprzyjającym kontekście. Ale Pani chodzi o żarliwość przekazu raczej niż o żonglowanie słowem, a to miałem na myśli przy mojej pozytywnej opinii na temat Pani tekstów. Osobiście radziłbym konsekwentniejszą konwencję; jeśli wychodzę na przemądrzałego, przepraszam.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Panie Mirosławie, Panie Witoldzie ! O to mi chodziło. Wiem, że jest za dużo takich wierszy, brak czasu, ale takie podejście do sprawy przynosi wiele dobrego. Jeśli nie mam racji, trudno… mnie nauczyliście dużo w tym serwisie, stąd moja reakcja. Myślę, że autorka nie obrazi się za „wychowywanie” jej dziecka ! Zganić a nie wytłumaczyć dlaczego, to podstawowy błąd wychowawczy. Pozdrawiam serdecznie i bez animozji. Arena

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...