Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

1 Września - za pamięć waszą i naszą


Rekomendowane odpowiedzi

"Trochę strzelaliśmy, potem zwykły porządek dnia."


Świt w świst
puszka Schleswiga wybucha

nalot bombowców nurkujących
kurzem na lnach Wielunia

zabrakło krzyku ludzkich łez
i czerstwych słów do chleba

krzywizną żenady absmak
- strzelano do nas jak do żab

i zgrzyta w zryw
zza grobów gryf doznanych krzywd

ranne trzepoczą
w szpic zaostrzone chorągwie drwin


02.09.2009
* Motto – słowa niemieckiego żołnierza biorącego udział w ataku na Westerplatte, wypowiadającego się do kamer programu Discovery History w 60 rocznicę wybuchu II Wojny Światowej.



ROCZNICA

Mija rok, jak weszłam na ten portal. Poznałam wielu niezwykłych ludzi, którzy zwyczajnie lubią dzielić się słowami i to oni sprawiają, że chce się tu wracać. Każdy ma swoje rocznice. Moja jest nieco kolczasta, jak wrześniowe kasztany. W kontekście dyskusji nad wartością jednostki, do dziś nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, że jakakolwiek społeczność popiera otwartą agresję wobec kogokolwiek i to agresję kogoś, kto deklaruje się, że woli być Hitlerem niż Gallem Anonimem. Że gdziekolwiek może panować moralność inna niż ludzka. W końcu, gdy ktoś zadaje niewygodne pytania, zawsze przecież można odebrać mikrofon lub wyrzucić pod byle pretekstem. Piszę tych kilka słów refleksji nad minionym czasem tutaj, pod wierszem, by nie być posądzoną o wichrzycielstwo. A co do ww. tekstu, wiem, niemodne dopełniacze.


Pozdrawiam wszystkich rocznicowo
/bea
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 40
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po pierwsze Beatrycze proponuję zmienić tytuł na ten z kursywy...
a później tak bym podcięła :

Świt w świst
wybucha puszka Schleswiga

nalot bombowców nurkujących
kurzem na lnach Wielunia

zabrakło krzyku
i czerstwych słów do chleba - po co dopowiadasz/ lub bez "i" i przerzutnia

strzelano do nas jak do żab

i zgrzyta w zryw - tego nie można przeczytać na głos - spróbuj..:)
zza grobów gryf doznanych krzywd - wywal te rymy

ranne trzepoczą
w szpic zaostrzone chorągwie

Jak widzisz coś nie tak z dwoma strofkami, resztę kupuję i czekam na twoją propozycję... Zaczynasz naprawdę fajnie... Oczywiście plus (na kredyt) za odwagę podjęcia tematu... z nadzieją na poprawki...

Ciepło...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Stalingrad" noRmaRnie...
się w moim oku nie zakręci łza, bo kaputnie jest, ale pozdrawiam względem rocznicy, a nie wiersza - ten dryfuje niemiłosiernie, a ja _czytelnik miłosierna być nie tyle chcę, co nie muszę.
znowu pod. roby, ale pozdrawiam Au.(nie) torkę:)
- tora, tora, tora ... - kicz.
;)
kasia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Stalingrad" noRmaRnie...
się w moim oku nie zakręci łza, bo kaputnie jest, ale pozdrawiam względem rocznicy, a nie wiersza - ten dryfuje niemiłosiernie, a ja _czytelnik miłosierna być nie tyle chcę, co nie muszę.
znowu pod. roby, ale pozdrawiam Au.(nie) torkę:)
- tora, tora, tora ... - kicz.
;)
kasia.

Rocznicowe są trudne... ja bym nie miała odwagi...:O A ty Kasiu szkrobnęłaś kiedyś coś w ten deseń ?

Ciepłonaście...:))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Stalingrad" noRmaRnie...
się w moim oku nie zakręci łza, bo kaputnie jest, ale pozdrawiam względem rocznicy, a nie wiersza - ten dryfuje niemiłosiernie, a ja _czytelnik miłosierna być nie tyle chcę, co nie muszę.
znowu pod. roby, ale pozdrawiam Au.(nie) torkę:)
- tora, tora, tora ... - kicz.
;)
kasia.

Rocznicowe są trudne... ja bym nie miała odwagi...:O A ty Kasiu szkrobnęłaś kiedyś coś w ten deseń ?

Ciepłonaście...:))
nie zdążyłam się aż tak zblazować, ale wszystko przede mną... ;)
- równie Naście i bez animozyJ
sia :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rocznicowe są trudne... ja bym nie miała odwagi...:O A ty Kasiu szkrobnęłaś kiedyś coś w ten deseń ?

Ciepłonaście...:))
nie zdążyłam się aż tak zblazować, ale wszystko przede mną... ;)
- równie Naście i bez animozyJ
sia :)

no co ty...;)
chyba, że z mimozą...:))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie zdążyłam się aż tak zblazować, ale wszystko przede mną... ;)
- równie Naście i bez animozyJ
sia :)

no co ty...;)
chyba, że z mimozą...:))

no, wiesz:
kto z kim przystaje, takim się staje
- bendeM sie_szczepić ...;)

edit; literówka ;>
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po pierwsze Beatrycze proponuję zmienić tytuł na ten z kursywy...
a później tak bym podcięła :

Świt w świst
wybucha puszka Schleswiga

nalot bombowców nurkujących
kurzem na lnach Wielunia

zabrakło krzyku
i czerstwych słów do chleba - po co dopowiadasz/ lub bez "i" i przerzutnia

strzelano do nas jak do żab

i zgrzyta w zryw - tego nie można przeczytać na głos - spróbuj..:)
zza grobów gryf doznanych krzywd - wywal te rymy

ranne trzepoczą
w szpic zaostrzone chorągwie

Jak widzisz coś nie tak z dwoma strofkami, resztę kupuję i czekam na twoją propozycję... Zaczynasz naprawdę fajnie... Oczywiście plus (na kredyt) za odwagę podjęcia tematu... z nadzieją na poprawki...

Ciepło...

Witaj Barbaro :)
Przy kolacji zajrzalam pod wiersz..

w tej wyrzuconej miało być: nie w smak absmak, ale dziś przepisując zmieniłam specjalnie na coś bardziej żabowatego. może niesłusznie..

ludzkich łez potrzebne, bo bardzo ludzkie, tak mi się zdaje, ale pomyslę
weersy zgrzytające są nie do zmiany, takie mają być, trzeba czytć powoli
drwiny tez niezbędne.

dzięki za kredyt :)
ponegocjujemy zmiany??

pozdrawiam :)
/b
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Stalingrad" noRmaRnie...
się w moim oku nie zakręci łza, bo kaputnie jest, ale pozdrawiam względem rocznicy, a nie wiersza - ten dryfuje niemiłosiernie, a ja _czytelnik miłosierna być nie tyle chcę, co nie muszę.
znowu pod. roby, ale pozdrawiam Au.(nie) torkę:)
- tora, tora, tora ... - kicz.
;)
kasia.


Kaśka, przykro mi to powiedzieć, ale nic nie zrozumiałaś, jeśli uważasz, że to o historii.

sorry.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Stalingrad" noRmaRnie...
się w moim oku nie zakręci łza, bo kaputnie jest, ale pozdrawiam względem rocznicy, a nie wiersza - ten dryfuje niemiłosiernie, a ja _czytelnik miłosierna być nie tyle chcę, co nie muszę.
znowu pod. roby, ale pozdrawiam Au.(nie) torkę:)
- tora, tora, tora ... - kicz.
;)
kasia.


Kaśka, przykro mi to powiedzieć, ale nic nie zrozumiałaś, jeśli uważasz, że to o historii.

sorry.
a broń Cię, Panie, historii się tykać!
dzie? - rocznica Twoja tu, nie "nasza" :P
tyk...
tyk...
tyk...aj się proporczyków ...;)
jestem po raz enty "niezrozumieniem" owym niezmiernie podbudowana... ;)
Kaś.


p.s.
wiersza nie ma - czyli w normie, Bea_kuś plus przypisy - plakatowo ;))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Kaśka, przykro mi to powiedzieć, ale nic nie zrozumiałaś, jeśli uważasz, że to o historii.

sorry.
a broń Cię, Panie, historii się tykać!
dzie? - rocznica Twoja tu, nie "nasza" :P
tyk...
tyk...
tyk...aj się proporczyków ...;)
jestem po raz enty "niezrozumieniem" owym niezmiernie podbudowana... ;)
Kaś.


p.s.
wiersza nie ma - czyli w normie, Bea_kuś plus przypisy - plakatowo ;))


znowu pajacujesz, niezależnie ile wad ma ten tekst to i tak nie masz widac pojęcia o co biega. i mówię tu o wierszu, nie przypisie.
a rocznica i wasza...

papapa
i nie wieszaj się tak na tych choragwiach, po to nie proporczyki dla dzieci.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pojęcia nie mam jak się strzela do żabów? :DDD. Wierszyk wesoły i jako taki się podobuje choć zwyczajowo skupia się jedynie na stracie żołnierzy zapominając iż wskutek wojny Polska przestała być mocarstwem tracąc wielkie połacie prastarych słowiańskich ziemi na rzecz braci Pijących Bimber:


świzdu gwizdu
poszło Westerplatte w pizdu

sięgało do Lwowa kiedyś Westerplatte
a dziś masz ci babo placek
tyle Westerplatte co sroce pod ogon
siekiera motyka szklanka sam
ogon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pojęcia nie mam jak się strzela do żabów? :DDD. Wierszyk wesoły i jako taki się podobuje choć zwyczajowo skupia się jedynie na stracie żołnierzy zapominając iż wskutek wojny Polska przestała być mocarstwem tracąc wielkie połacie prastarych słowiańskich ziemi na rzecz braci Pijących Bimber:


świzdu gwizdu
poszło Westerplatte w pizdu

sięgało do Lwowa kiedyś Westerplatte
a dziś masz ci babo placek
tyle Westerplatte co sroce pod ogon
siekiera motyka szklanka sam
ogon

słów mi brak..
to nie jest podręcznik do historii, który mają nam napisać Niemcy..
ale dziękuję za zabranie głosu

pozdrawiam
/b
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym ha, ha, ubawiłeś, a to się zdarza rzadko, stanowczo za rzadko mam okazję się dobrze ubawić wierszem, ale zostawmy,,, zobaczę, co następnego fajnego stworzysz. Ja sama, napisałam masę króciutkich skojarzeniowych tekścików satyrycznych, wiszą na innym portalu i doczekały się swojej książeczki ,,, pozdrówki  i ,,, do pośmiania ;)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Olgierd Jaksztas :) jak tak poszperać w słowach to wiele się można dowiedzieć:) Również pozdrówka     
    • Pustkowie ponure. Pochmurne równiny. Za oknem. Za oknem szeroko otwartym. Za oknem bijącym skrzydłami o ściany. Za oknem nieruchomym…   Blask słońca idzie po podłodze. Wspina się. Wspina powoli. Wyłania się nagle spoza zakrzepłej, stalowej nawały nieba pomarańczowa smuga chylącej się ku upadkowi gwiazdy. Wydaje swoje ostatnie tchnienie tuż nad ziemią. Tuż przed zmierzchem. Ale nie zajdzie. Dopóki nie zajdzie. Albowiem nie zajdzie. Nie schowa się w trzewiach ziemi. Będzie płonąć i jarzyć się jeszcze miliardy lat. Dotykam dłońmi ściany. Przytulam się do niej, przywieram całym ciałem. Przywieram ustami…   Chłód idzie od spodu. Spomiędzy pęknięć i wykruszeń tynku. Brunatne smugi. Te plamy wilgoci bijące po oczach. Bijące stęchlizną odpadające płaty kurzu, zgnilizny, pleśni. Liżące mnie po twarzy języki pozrywanych tapet… Dziwne wzory. Kontury geometrycznych figur. Symetryczne. Niesymetryczne. Jakieś wyspy na oceanie. Pozacierane w połowie niezbadane lądy. . Wodzę palcem po ich obrysie, wystawiając przy tym język jak niedorozwinięte dziecko. I śmieję się. Uśmiecham do asymetrycznego cienia przesuwającego się razem ze mną. I uśmiecham się do nie wiadomo czego.   W lustrze zgarbione truchło. Maszkara. W lustrach. W całej kolekcji luster, których mosiężne ramy zdążyła już pokryć zielonkawa patyna. W lustrach z wychodzącymi od tyłu czarnymi plamami pleśni. W piskliwym szumie nie moje odgłosy. Nie moje. Obce. Przeszywające powietrze elektroakustyczne kaskady niczym w wielokanałowym systemie surround sound. Nawała dziwnie zniekształconej fazy. One mówią. Oni mówią. To mówi. Ono mówi… Kto? Co? Nie! To ja sam. To mój głos. To ja mówię do samego siebie takim właśnie zmienionym głosem. Takim właśnie nieziemskim dźwiękiem. To miliony lat ewolucji. Stałem się tak naprawdę nie wiadomo czym. Jakąś hybrydą. Bytem w połowie żywym i martwym. Jakimś konglomeratem. Mieszaniną kurzu i pyłu. Jakąś mozaiką subatomowych cząstek. Jestem czasem sam sobą, jednocześnie nim nie będąc. Jestem cieniem i ścianą zarazem. W bezdechu. W zamrożeniu trwam.   Albo nie trwam.   I wtedy wychodzę w światło w potwornie zdegradowanej formie. I mówię. Mówię wielokrotnymi głosami. Całym chórem głosów. Ale cicho. Tak bardzo cicho. W niskich rejestrach. W poddźwiękach słyszalnych tylko przeze mnie.   Krzesło przede mną, za mną. Albo obok.... Jakieś krzesło. Co to za krzesło? Skąd się tu wzięło? Pojedyncze krzesło stojące pośrodku zamkniętej przestrzeni. Napromieniowanej strefy. W obskurnej kloace rozsypanego dawno życia. Podchodzę, aby usiąść. Ale nie usiądę. Odchodzę. I znowu patrzę się nań w nieskończoność oczami kogoś albo czegoś. Tym widzeniem nie swoim. Tym spojrzeniem zdezintegrowanego jestestwa. Tymi oczami kogoś zupełnie obcego. Tymi oczami pożyczonymi, bądź danymi mi na chwilę, abym mógł dojrzeć jedynie przedmiot mojej fascynacji. Więc patrzę. Wpatruję się w to drewniane truchło materii. W to spaczone, trzeszczące. Skrzywione…   Jakiś trzask. Krótkie zgrzytnięcie. Kto tu jest? Ktoś tu jest jeszcze poza mną? Kto? Nikt. To ja sam. To tylko ja sam tak mówię do siebie. Albo i nie mówię wcale, a tylko udaję mówienie. Ale jednak mówię do siebie, mówiąc innymi głosami. Całą tą obcą zbieraniną dźwięków i nie-dźwięków. Jakimiś takimi tonami, co uległy dawno zwyrodnieniu jak zdeformowane stawy artretyka. Co mi jest? Coś mi jest. Z pewnością coś mi jest. Albowiem dostrzegam jakieś obrazy płynące z wnętrza, z otchłani. Takie obrazy. Takie właśnie obrazy. Takie właśnie… Zmieniłem się nieodwracalnie. Przemieniłem. Uległem metamorfozie jak Gregor Samsa. Ale stałem się czymś, co tylko na pozór przypomina robaka, mimo że poruszam skrzydłami… Ale tak naprawdę to są moje ręce, tylko takie chwilowo inne. Dlaczego inne? Albowiem są inne…   Mówię. Mówię. Wciąż mówię do siebie. Albo do czegoś. Albo do niczego, co jest bardziej prawdopodobne. Wnikam w swoją własną bezcielesność w tym całym metafizycznym konstrukcie postrzegania. A kiedy tak mówię, to dziwię się samemu sobie, że mogę tak mówić. Że mogę uakustyczniać otchłań nie mającą w sobie żadnego dźwięku i czasu. A gdzie w tym wszystkim logika? Nie ma logiki. I nigdy jej nie było. To taka nielogiczna bezcielesność, co implikuje anormalne widzenia i niekonkretność przedmiotów. One się dwoją i troją. Jarzą się wewnątrz dziwnym światłem. I wirują niczym gwiazdy, niczym drobinki kurzu w smudze blasku. I milczą. Milczą, ponieważ to ja mówię za nie. Mówię ich głosami, które mogłyby wybrzmieć tak właśnie albo inaczej. Albo jakoś jeszcze inaczej … Bądź inaczej…   A więc znowu krzesło. Pojedyncza konstrukcja olśniona pomarańczową smugą słońca. Albo czegoś jeszcze. Mógłbym na nim usiąść, ale nie chcę. Wolę patrzeć. Podziwiać. Bo gdybym usiadł to od razu stałbym się istotą z blasku, co rozprasza się w mgnieniu oka. W krótkim błysku nuklearnego flesza. A więc patrzę się nań, stoją albo unosząc się nad ziemią o parę centymetrów jedynie. Co mi jest? Co mi jest, że lewituję i przenikam rzeczy nie wywołując żadnej z nimi interakcji? Coś mi jest. Albowiem jest. Więc patrzę. Nie mogę oderwać spojrzenia od tego przedmiotu. Od tej zdewastowanej struktury przeszłości. Kiedyś na nim siedziałem. Albo przed chwilą. Jednakże chwilą, mgnieniem, które stało się wiecznością.   Jestem tutaj. Nie jestem. Jestem, nie będąc niczym, zarazem. Spoczywam, dotykając stropu, sufitu… A więc znowu się unoszę w zatęchłym strumieniu powietrza. Spoczywam w bezsile i kurzu. W kołyskach z pajęczyn. W jakimś bąblu. Bakteryjnej otoczce. Spoczywam jako coś. Albo coś…   W przyczajeniu….   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-05)      
    • @Dagmara Gądek no to skoro moje Ci przypadło no to bo ja wiem jestem zaszczycony? ;)) @violetta tylko, że ja akurat cyrki zmyślam ;))
    • @Somalija też kupię:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...