Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ten wiersz miał być o miłości
w niewidzialnych wymiarach
na papierze kształtne litery
przybierały postać twarzy

na siódmym niewierna żona
z trzeciego powiesił się chłopak
dziewczyna połknęła tabletki
reanimacja nie przywróciła oddechu

w psychikę wkrada się uczucie
i ryje mózg jak kornik
brakuje sił na uzdrowienie
za szybko wyrastają krzyże

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no to ja myk znów na chwilkę dopowiemm..
tragedyja, bo dostrzeżone tylko te niedobre zdarzenia
a w około nie tylko takie rzeczywistości,
J. może to jakoś pobudzić do zycia?
płoniaście odwzajemniam i jednak myk, żeby nie być
smutnym...

ale prawda- stety człowiek dostrzega bardziej te złe..
Opublikowano

zajrzałam, chociaz tytuł nie dla mnie, w żadnym razie ...
realia, cóż można powiedzieć, gdy prawdziwej przyjaźni i ciepła
brak... czy jest coś wtedy stanie leczyć ... nie mówiąc o uleczeniu

tylko wiara w to czego i kogo pragniemy najbardziej ... (sorry, może to nieodpowiednie
miejsce i czas akurat, nie wiem i moze ... ja tak myślę...i czasem te myśli do refleksji przelewam)

serdecznie

Opublikowano

ciekawy pomysł - może nazbyt dosłowne wykonanie, ale czytałam z uwagą i dla mnie nie ma pointy, jest konkluzja o krzyżach, ale nie koresponduje z owym aktem tworzenia, bo miałbyć wiersz -więc może dać jakąś klamrę?
pozdrawiam
kasia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Sfinksie
"za szybko wyrastają krzyże" - świetna puenta
śmierć utożsamiana z okrutną żniwiarką która zabiera to co skosi u Ciebie jak siewca krzyży sieje a więc daje ale czy tak? przecież każdy przez kiełkujący krzyż znów tylko zabierze
poczułam znów w tej puencie Twardowskiego

pozdrawiam serdecznie
Grażyna
Opublikowano

wiersz jest dosłowny, nieszczęsna proza życia po raz kolejny ujęta, na szczęście zgrabnie, w ramy poezji..

być może dobrze by było pokombinować, posłuchać rady Kasi i gdzieś tam na końcu wpleść chociaż dwa wersy odnoszące się do początku wiersza? co nie znaczy że zakończenie jest słabe, bo nie jest :))

pozdrawiam, Ulka

Opublikowano

czuję tu jakiś niedosyt...zabrakło mi pointy, np. coś w rodzaju "za wolno śpieszymy kochać" lub cosik w ten deseń...a może "za mało pomocnych dłoni"...wiem, wiem oklepane, ale może w tym sensie? nie mam pomysłu, ale mi to uwiera...

serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no to ja myk znów na chwilkę dopowiemm..
tragedyja, bo dostrzeżone tylko te niedobre zdarzenia
a w około nie tylko takie rzeczywistości,
J. może to jakoś pobudzić do zycia?
płoniaście odwzajemniam i jednak myk, żeby nie być
smutnym...

ale prawda- stety człowiek dostrzega bardziej te złe..

Judytko no to mykaj i nie bądz smutna , a wręcz przeciwnie

dzięki za ponowne odwiedziny i czytanie

serdecznie i ciepło

13
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Sfinksie
"za szybko wyrastają krzyże" - świetna puenta
śmierć utożsamiana z okrutną żniwiarką która zabiera to co skosi u Ciebie jak siewca krzyży sieje a więc daje ale czy tak? przecież każdy przez kiełkujący krzyż znów tylko zabierze
poczułam znów w tej puencie Twardowskiego

pozdrawiam serdecznie
Grażyna

Grażynko zależy z której strony patrzeć, tak sobie myślę, że właśnie miłość to silny atrybut śmierci dla słabej psychiki większości ludzi.

Dziękuję za odwiedziny i komentarz

serdecznie i ciepło

13
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ulo ramy poezji, a jakie one mają kształty ba dosłowność to już zależy od bystrości czytającego, czy można pisać o miłości, której oblicza nikt nie zna i wnikając w Romantyzm utopijna ta jedyna idealna miłość z drugiej strony np psychologii miłość to choroba i jest straszniejsza od nowotworu, gdyż jest nieobliczalna.
To tak krótko szybkie wyjaśnienie, ale zawsze istnieje odwrotna strona wszystkiego.

dziękuję za komentarz i odwiedziny

serdecznie i ciepło

13
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Krysiu dzięki za wyrażenie opinii heh nie ma co owijać, gdyż w miłości zawsze jedna strona cierpi pomimo, że obie się kochają i tego nikt ani nic nie zmieni. Może nie wyszło ale nie chcę tutaj wstawiać czegoś co nazywają Nadzieja Za niedosyt sorry.

serdecznie i ciepło

13
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


te dwa wersy bym wywalił. Nic nie wnoszą, przeciągając jedynie zakończenie strofy. Po powieszonym chłopaku przydałby się jakiś zwrot, podobny do tego, jak to zrobiłeś po pierwszej strofie. Stworzyłby się nastój takiego strzelania z flesza, rozwoju akcji.
Trzecia trochę rozczarowuje, może nie puentą, ale takim nagłym przejściem w stereotyp:
w psychikę wkrada się uczucie
i ryje mózg...
brakuje sił na uzdrowienie


Zbyt oczywiste to jest, może zamiast, jakaś wyprowadzająca z dosłowności metafora?
Bo temat całkiem ciekawy.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Dziś normalnie pojadę z grubej rury
Ty to masz człowieku dar do marnowania dobrych tematów

Bo w takiej formie ten wiersz budzi mój sprzeciw - kurcze, tak się nie pisze dobrych wierszy!

Czytam dość dużo i obserwuję i taki mam na dziś wniosek:
ci co mają o czym pisać, najzwyczajniej nie ćwiczą warsztatu i piszą kiepsko o ważnych rzeczach
Zaś ci co nie mają absolutnie nic do powiedzenia - za pomocą niezłej formy sprzedają pustotę i to z całkiem niezłym powodzeniem

Ideałów najczęściej brak

Nie gniewaj się, ale czasem muszę

Jak zawsze z szacunkiem
LadyC

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...