Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pewnego chłopa z Kurnędza
dopadła raz bieda-nędza.
W oczy mu zajrzała
i bezczelnie spytała:
"Czemu masz ponurą minę?
Czemu smucisz się gdy rosnę?
Czemu cieszysz się gdy ginę?"
Chłop jęknął żałośnie,
w głowę się podrapał,
brodę podparł,
stęknął, zasapał
i odparł:
"Oj, smutno mi, smutno,
bo zarabiam netto,
a wydaję brutto,
ot to!"

  • Odpowiedzi 44
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

hahahahahaaaah dobre, przy wierszach z takim puentowaniem aż się człowiekowi miło zakręcić, co prawda gdzieś już słyszałem ten nr z zarabiam netto, ale pięknie to ubrałeś. Nie wiem czy kryzys jest dalej aktualny, ale pora do tego typu wynurzeń wydaje się ciekawa, zdrówko,
Jimmy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No patrz! A ja, chociaż skojarzenie wydaje się być dość oczywiste, miałem cichą nadzieję, że będę pierwszy ;-). Nie spotkałem się wcześniej z takim podejściem do dochodów i wydatków, ale zdaję sobie sprawę, że stworzyć coś nowego jest dość trudno. Raczej nie miałem złudzeń co do odkrycia nowego, raczej szło o ujęcie czegoś co jest na tyle oczywiste, że najczęściej się nad tym nie zastanawiamy. No cóż. Zabierają mam gdy zarabiamy i gdy wydajemy. I wszystko :-).
Cieszy, że sprawił radość.

Kłaniam się i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pewnemu chłopu z Lubelszczyzny
nie darowali darowizny.
Biedny był, że ło matko...
Z gazety jadł, bo statków,
(łyżki, widelca w domu)
nie miał, bo za owe
dali mu w składzie złomu
buty podobnież, ciepłe, zimowe,
sprzed pierwszej wojny, na gumie,
skórzanne - sie rozumie. Okute z tyłu, z przodu,
ino, że psie krwie letko, dziwnego były smrodu.
Cuś z niech jechało w środku, on
tem nie łamał głowy - wzuł, a smród (jak z wychodków)
lazł za nim... musztardowy.

I z tego smrodu całe nieszczęście
(wyniuchał ktoś z URZĘDU)
- wzięli za dupę, a jakaś menda
buty mu zamkła w areście!

Skonczyło się na tem, że całe dwie setki
kazali zapłacić od darowizny,
potem już tylko karne odsetki...lecz
wziął i umarł - ku chwale Ojczyzny.
;)
Opublikowano

Witaj Sylwestrze! Przeczytałam i wiersz i komenty :-). Pomimo prawdy oczywistej, że brutto przewyższa netto mojej miesięcznej doli, to od rana mam dobry humor...dzięki Tobie :-)
Podobasie jako odskocznia od mozolnego wiązania końców tych dwóch wyżej wymienionych:)
Dobre "toto" :)))))))

Serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ciekawa uwaga. Jednak uważam, że bardzo często dotyka ludzi uczciwych, którzy nie zawsze na nią sobie zasłużyli.

Dzięki za wpis i pozdrawiam.

nie zaprzeczę Pańskim przekonaniom
nawet potwierdzę, jestem grzeczna, a ta małpa i tak stara się do mnie dobierać z różnych stron
ale odkryłam, że boi się radości
kurczy się wtedy panicznie i przynajmniej wygląda na dużo mniejszą
polecam zatem swój patent
jest jeden warunek: radość musi być szczera
Oooo, Krysia też już to wie

gaduła ze mnie?
juz zmykam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pewnego Bogdana z Morąga
Trawiła kochania wciąż żądza.
Oddawał się więc weselu,
Póki miał kasę w portfelu.
Dziś długów spłacać nie nadąża.

Dzięki Jacku za pochwałę i za limeryka :-). Dawno nie pisałem, a to niezły trening :-).

Kłaniam się nisko i pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...