Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Moja pierwsza wirtualna muza w cyberprzestrzeni


Rekomendowane odpowiedzi

Pierwsza wirtualna muza w cyberprzestrzeni, czyli niekoniecznie nieprawdziwa cybernetyczna randka

Wygląda na to, że zamiast Ciebie, ja sam rozbieram się bezwstydnie na kawałki. Mężczyźni popełniają poważny błąd nie doceniając kobiet. One są nierzadko inteligentniejsze od mężczyzn i co najważniejsze, żaden tam testosteron nie pustoszy im mózgów erotycznym fantazjowaniem. Podobnie rzecz ma się z diabłem, którego największą sztuczką było to, że ludzie uwierzyli, że diabeł nie istnieje.
Zrezygnowałaś tak szybko z pierwszeństwa do wypowiedzi, które jest i powinno być przywilejem dla kobiet jak wszystkie inne?
Nie miałem pisać na portal, bo tłamszą tam kilka niezłych moich tekstów.
Co tam Mała Su wyskrobała tą swoją małą, delikatną, zuchwałą rączką w tytule maila tyczącego Małej Su i Wielkiej Zagadki... bo dostałem tylko rząd roztańczonych cyfr i liter?
Podczas gdy Ty, w dezabilu, spałaś smacznie w ramionach swojego męża, ja, do 3 nad ranem smażyłem nowy materiał, bo nie chcę Cię zamorzyć głodem oczekującego konsumenta.
Szkoda, że nie chcesz już publikować swoich tekstów. Czytałem ten Twój materiał kilka razy.
To wszystko nie daje mi spokoju. To tekst z niezłym potencjałem pewnej magii, właściwej ludziom, którzy potrafią dokładnie opisać stan swojej duszy i przelać na papier to, o czym inni nawet nigdy nie pomyślą.
Na Boga! Co i kto się za tym kryje?!
Twoje niesamowicie galopujące kawalkady pytań zakurzyły mi biurko, a kurz, który się uniósł, zasłonił mi tak rzeczywistość, że nawet przymrużone oko, z filtrem moich na pół twarzy rzęs, nie mogło przebić się przez te tumany niepokoju i ciekawości. Moje pierwsze wrażenie, jak dopadłem do twojego maila, podpowiadało mi, że siadłaś do pisania cokolwiek zziajana. Czyżby długi spacer z psem? A może zadecydowało twoje poczucie obowiązku (a już udowodniłaś, że takowy masz silny) umieszczenia korespondencji do mnie tuż przed północą, bo po 12, złe duchy opanowują twoje grzeszne ciało?
Gdzie jestem?... Jestem nad Jeziorem Bodeńskim, niedaleko miejsca, gdzie IV Rzesza graniczy ze Szwajcarią.
Niemiecki porządek i uroczy kawałek malowniczych krajobrazów, gdzie kamień styka się z wodą, a w pełni lata, przy dobrej pogodzie widoczne są białe, śnieżne czapy potężnych Alp. Tu pracuję, ale takie moje ukochane miejsce na świecie, to niewielkie osiedle pod lasem, na Ponidziu, gdzie w pewnym domku mieszkają najważniejsze osoby mojego życia, dwa koty i owczarek belgijski-jasnożółty z czarną, groźną, ale sympatyczną mordą, a i jeszcze chomik, Gryzelda, który uwielbia bawić się z kotami(!). Całość akcji rozgrywa się gdzieś w świętokrzyskim. Dom, w którym prawie wszystko jest wolno, a przede wszystkim to kochać, płakać, śmiać się, złościć, przytulać, całować, pieścić i cieszyć się życiem póki trwa. Feministą jestem raczej z nadmiaru żeńskich hormonów w domu, a nie dla Women Liberation Movement.
Chciałabyś wiedzieć jak z pisaniem...hm...
Pisanie u mnie jest jak czuła kochanka, którą dopadam o każdej porze dnia i nocy. Najczęściej w nocy, bo noc jest najodpowiedniejszą porą na miłość. W czasie pracy robię dyskretnie notatki, bo boję się, że nie utrzymam do wieczora nawału myśli. Czasami wystarczy kawałek starej tekturki i ogryzek ołówka stolarskiego i tak tworzę podwaliny pod temat, który siedzi we mnie jak drzazga, a efektem ejakulacji myśli jest tekst, który potem starannie dopracowuję. Kto to czyta oprócz ludzi z portalu? Czasami wąskie grono ważnych dla mnie osób, które nie zawsze rozumieją po co to robię. I oni znają tylko mnie. Grabicz, to dla nich pojęcie niezrozumiałe, ale akceptują to wszystko, bo czułe serca nie znają gniewu. Pasję do pisania mam od dziecka, od zawsze. Jest to dla mnie jak czynność oddychania, podczas której zamieniam tlen na dwutlenek węgla. Muszę cały czas oddychać, bo się duszę. W podobny sposób zamieniam swoje myśli na słowa. U mnie to prawie jak fizjologia. Szlag chce mnie trafić, bo często nie mogę nadążyć zapisywać swoich szybkich myśli. Potem mam problemy z odczytaniem tych bazgrołów, z których powstają takie teksty, że zdarza mi się łzę uronić lub śmiać samemu w głos. Wtedy wiem, że to jest dobre. Nigdy nie pisałem miernych tekstów, bo wiem, że to do mnie nie pasuje i stawiam sobie wysoko poprzeczkę. U mnie tekst musi mieć pewną harmonię, melodię i akcję.
Cały mój kunszt wkładam w kilka zdań zakończenia i to jest ta ostatnia kaskada przed wielkim, gwałtownym wodospadem wniosków, mądrości i pytań, pozostawionych celowo bez odpowiedzi. Takim zakończeniem budzę najczęściej tych, którzy nie czytają dokładnie moich tekstów i zmuszam ich do ponownego czytania. Jak nie teraz, to kiedyś tam... To ma być jak nowotwór mózgu, który toczy potem podstępnie niektóre umysły, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Moja praca... Muszę pracować dużo, długo i nierzadko ciężko, i czas, który mam na pisanie jest znacznie ograniczony. Jestem pracownikiem budowlanym(przepraszam, ale jakoś
Słowo – robotnik - nie może przejść mi przez gardło), ale śmiało i bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że jestem najlepszym robotnikiem wśród poetów na budowie, i największym poetą wśród robotników. Umiem wszystko i uchodzę tutaj za cennego fachowca, bo uczę się wszystkiego szybko i skutecznie.
Śpię i wysypiam się dobrze już po 5 godzinach. Snów często kolorowych (z efektami zapachowymi jak na jawie), w których fruwam ponad ludźmi chcących mnie koniecznie złapać, ale nigdy im się to nie udaje. Są piękne kobiety, odrobina horroru i wszystko co surrealistyczne. Mój numer popisowy, to skok do basenu z wodą, z takiej wysokości, że jak patrzę na wodę z góry, to daje to kwadrat 2x2 cm. Wtedy skaczę i lecę bardzo długo. To, że jeszcze się nie zabiłem, to cud.
Debiut... Tak, ithink, to jest debiut literacki, biorąc pod uwagę audytorium i jego wielkość. Piszę czasami do niektórych gazet, ale coraz rzadziej.
Czy jestem sam... Nie jestem sam na świecie i nie chcę być. Mam wszystko to, o czym mężczyźni mogą jedynie pomarzyć. Wielką miłość o niezwykłej urodzie, żonę, matkę moich dzieci, kochankę(3w1), seks dziki, gwałtowny, wyuzdany i... czuły, przypominający grę na harfie. Mam kilka osób, które nie mogą żyć beze mnie, a ja bez nich.
Inspiracje... Inspiruje mnie do pisania moja głowa i mój największy dorobek-triumf fantazji i marzeń niedościgłych, które zawiązuje jak sznurówki na butach podróżnych, a one i tak same się rozwiązują, bo są tak samo krnąbrne jak ja. I kocham to wszystko w sobie, co mnie wyróżnia od innych ludzi. Moją wielką inspiracją jest muzyka(sam gram na kilku instrumentach, amatorsko i coraz rzadziej). Muzyka, którą lubię, koi mnie i pozwala mi zanurzać się w nieskończoną krainę marzeń, z której coraz trudniej powracam do kończącej się rzeczywistości.
Napęd? Głównym motorem jest... seks, który uwielbiam(myślę, że nie jestem odosobniony i inny niż cała reszta spienionych rumaków), i którym ciągle nie mogę się nasycić. To moja siła, karmiąca moją muskulaturę i intelekt. To wiecznie czynny wulkan, którego erupcja wymyka się spod kontroli. To ten cholerny i cudowny testosteron, który, co prawda, nie pozwoli mi żyć dłużej, tak jak kobietom estradiol, ale daję mi siłę bawoła.
Do pracy, do miłości i do pisania. Jestem mistrzem nastroju. W sposób łatwy, prosty i naturalny zmuszam do płaczu, śmiechu i gniewu. I nierzadko muszę potem przepraszać cały świat za zuchwałość i moc, której czasami nie jestem godny, której nadużywam jak jakiegoś przywileju zarezerwowanego jedynie dla mnie. Wycofuję się z tego szybko tylko po to, by dać szansę innym na podobne przywileje, a potem ruszam ponownie do ataku z jeszcze większym impetem.
Moje myśli są jak konie w galopie, piękne, szlachetne, szybkie i dzikie! Myśli, których nie można dotknąć i które zamieniam w słowa i mądrości, ale na papierze stają się już jak... ujeżdżone mustangi, mokre od potu, rżące radośnie i przyjazne. Można je wtedy do woli dotykać, poklepać, a wrażeniami nasycić bukłaki podróżne dla innych wędrowców, szukających miejsc podobnych do tych, gdzie Pegaz uderzył kopytem w ziemię i wtedy tryskają one jak Hipokrene na Helikonie, con pasione, rubato. Zalewa mnie wtedy ogromna fala szczęścia, która jeży mi włosy na rękach i czyni ważnym na świecie.

Pisząc o skype wiedziałem od razu, że to będzie niemożliwe. Zdjęcie to już coś jest. Możesz?
Tylko mnie nie cygań! To nie może być zdjęcie twojej koleżanki ze studiów, młodszej siostry czy atrakcyjnej sąsiadki. To ma być Mała Su. Postaraj się wybrać najbrzydsze zdjęcie jakie masz. Tak będzie lepiej dla Ciebie.
A najlepiej, gdybyś była brzydka, zezowata i z piegami. Mile widziana olbrzymia brodawka na nosie, jak u Hogaty ze Smurfów.
Nie mam dużo pytań do Ciebie a to tylko dlatego, żeby zostawić Ci swobodę i dowolność wyboru.

Mimo, że jestem raczej bystry, jak górski potok, do końca nie rozumiem metafory z tą świecą i tego cudzysłowu. Dla kogo i po co buzuje ta świeca? Kto zna jeszcze hasło do twojego adresu? Nie wiem czy wiesz, że jak używa się ciągle tego samego komputera(tak jest u mnie) wyświetla się adres z gwiazdkami hasła! Ktoś obcy po prostu klika i... Kiedy piszesz i skąd? Gdzie mieszkasz i gdzie pracujesz? Piszesz swobodnie do mnie, czy się ukrywasz? Gdyby ktoś mi drogi, dowiedział się co ja tu piszę, miałbym się z pyszna. Jak Ty to robisz, pomijając równouprawnienie, że stać cię na taki mały sekrecik? A może piszesz jakąś pracę doktorską z socjologii i potrzebna Ci jest żywa tkanka do badań?
Jest mi miło, że, gdzieś, tam daleko, może 1500 km jest taka Mała Su, która targa mi myśli i czesze, targa i czesze... i niewątpliwie jest lub będzie moją pierwszą wirtualną muzą na pożytek nasz i całego kościoła świętego... Amen! ha, ha, ha.
Mam pewne wyrzuty sumienia, że tutaj jestem i piszę do Ciebie, chociaż nic się nie dzieje.
Mam wszystko, co może pragnąć mężczyzna i sam nie wiem po co tutaj jestem i co ja tu robię.

Popatrz na objętość mojego tekstu. Nie opylaj się i zrób mi wykład. Nie próbuj omamić mnie kilkoma zdaniami, Mała sprytna Su . I niech Cię nie uśpi przyzwolenie na dowolny wybór odpowiedzi. Dobrze wiesz o co chodzi.
Jeżeli będziesz ściemniać, dostaniesz pokaźną serię, ale już konkretnych pytań.

Emil pozdrawia Cię, Pierwsza, wirtualna muzo w cyberprzestrzeni




Prawdziwa cnota nie daje głaskać kota...


Hanko, nie siedź tak długo po nocy! Co Ty tam robisz? Dlaczego Twoje, oczy w kolorze lazurowej laguny błyszczą tak podejrzanie?! Słyszysz, przestań. Proszę natychmiast wyjąć ręce spod kołdry! Eh, szkoda, że to nie ja mogę dokończyć... boże, ale egoistka.
Hanko, nie patrz na to, czy po równo jest, czy nie. Sprawiedliwości nie ma i nie było. Ale ty jesteś sprytna.
Tak mi się wykłada na tej tacy, że jak chcę ją dźgnąć na widelec, to tak jakbym wodę nabierał. Liczą się fakty, a nie kto ile powiedział. Ważne też, co. Zamieniasz się w słuch, już to widzę. Lepiej, gdybyś zamieniła się w moją nocną podkoszulkę, przynajmniej nie spałbym sam. Hm... Hanka-podkoszulanka. Nieźle. Ale bym Cię wytarmosił, za wszystkie sprytne triki, których nie sposób już zliczyć, a którymi dzień po dniu dobierasz się do mnie z konsekwencją godną pozazdroszczenia.
Odnośnie seksu i intelektu, to bardzo mnie rajcuje taki stan, (proszę Cię wybacz mi nieparlamentaryzm), jak ona do mnie mówi tak cicho, miękko i prawie prosi, łasząc się nabrzmiałymi piersiami, zakończonymi wielkimi, jak bożonarodzeniowe rodzynki sutkami, i mówi: proszę cię, zerżnij mnie wreszcie, bo odchodzę od zmysłów. Nigdy nie powiedziałem – NIE. Mężczyzna, który chce zadowolić kobietę, musi na krótko poczuć się jak zwycięzca. Dostaje szału i dokopuję się do wszystkiego. Kobieta nie musi mieszkać w siódmym niebie.
Wystarczy jej tam pół minuty, jak śpiewa Basia Trzetrzelewska. I od niej tylko zależy, ile razy tej nocy chce się tam znaleźć. Niestety, muszę to skończyć, bo widzę, że te wielkie bożonarodzeniowe rodzynki znowu garną się do światła. Panie, Który Niesiesz Światło, proszę cię odejdź. Jezu, Hanka, dwiema na raz! Bój się Boga!...

Twoja szkoła Hanko, to bardzo dobra szkoła. Ale Ty musisz być dobra... Nie widzę u Ciebie żadnych błędów w pisaniu. U mnie mrowie, ale Ty jesteś dyskretna i delikatna. Nic nie mówisz, a czasami mam takie byki. Proszę Cię prostuj mnie mówiąc: „masz w tekście np.2 byki, poszukaj sam i zgłoś się do mnie z mailem”. Taka korekta pomoże mi wyeliminować moje błędy. Zaczynam się Ciebie bać, Hanko-korekcianko.
Hanko, tak na dobrą sprawę jeszcze wcale się przede mną nie otworzyłaś. Jak będziesz tak zwlekać, muszę się dobrać do Ciebie i sam Cię otworzyć. Takiego Ci maila-erosa poślę, że nie zdążysz meduzy donieść do łazienki!
O boże, co ja wygaduję. Ale te chłopy to świnie!

Hanko, wybacz, żadnych adresów, pseudonimów i nazwisk. Mów na mnie Be, a fuj!
Możesz mi ufać-spoko.
Hanko, ale Ty masz pomysły z tym spiritus loci. Ładnie to się nazywa w wyższych sferach. U nas, na Ponidziu, mówimy trójkąt. To dobry pomysł. Spytam żony. Jak powie tak, to jadę do Ciebie, do Warschau i pobawimy się troszkę. Cholera, że też ja na to nie wpadłem. Będzie. Jeszcze dzisiaj wyślę do Ciebie moje curriculum vitae. Może byłbym pasował do waszej firmy, przynajmniej miałbym oko na Ciebie, Ty intelektualna kokietko.
Nie ma potężniejszej broni, jak nieprzeciętny intelekt kobiety w połączeniu z jej nieprzeciętnie niezaspokojonymi żądzami, za którymi kryje się najczęściej ten Tajemniczy Trójkąt Bermudzki, gdzie wszystko przepada bez wieści. AHHHOJ. Proszę Cię nic nie poprawiaj w tym ostatnim słowie, a już w żadnym wypadku jakiejś kreski nad "O". Trzym się cudnie i śpiewaj dalej. Przesłuchanie się nie skończyło. I rączki proszę grzecznie trzymać na kołdrze, dobrze?

marcenty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Emilu...jak to skomentować...? Trudno komentować tekst tak nieprawdopodobnie osobisty, na granicy ekshibicjonizmu, zwłaszcza tekst skierowany do...Małej Su.
Mogę tylko pogratulować odwagi i determinacji :)). Ta granica, której jednak nie przekraczasz, a właściwie droga do niej, czyni z Twojego dzieła fascynującą, przesyconą erotyzmem i tajemnicą, opowieść (może to właśnie powoduje "tłamszenie kilku twoich niezłych tekstów" ? :D ).
Jesteś, niezaprzeczalnie, jednym z najlepszych prozaików na zielonym portalu (któż tak potrafi opisać orgazmy twórcze!).Powinieneś mieć dyktafon, żeby móc zapisywać myśli, które gonią bez względu na porę dnia i nocy.

a druga część - :D ...kapitalny, przezabawny erotyk - intrygujący, przed którym nie sposób się zatrzymać, szkoda że się kończy.

ależ wstrząsło Tobą, Emilu, żeś wywalił tekst niniejszy !!
:D
:D
zabieram
:*

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na czasie, dowcipne, żywe, inteligentne - pozazdrościć pomysłu i lekkości :) Bardzo, ale to bardzo, podoba mi się sformułowanie o marzeniach "niedościgłych, które zawiązuję jak sznurówki na butach podróżnych, a one i tak same się rozwiązują, bo są tak samo krnąbrne jak ja."

Parę uwag technicznych:
1) Proponowałabym ograniczyć nieco używanie zaimków wskazujących - psują harmonię i melodię :)
2) W zdaniu: "A może zadecydowało twoje poczucie obowiązku (a już udowodniłaś, że takowy masz silny) umieszczenia korespondencji do mnie tuż przed północą, bo po 12, złe duchy opanowują twoje grzeszne ciało?" - napisałabym "takowe masz silne"
3) Chyba "przywilejem kobiet" a nie "dla kobiet"?
4) Coś nie tak jest w chyba w zdaniu " Snów często kolorowych (z efektami zapachowymi jak na jawie), w których fruwam ponad ludźmi chcących mnie koniecznie złapać, ale nigdy im się to nie udaje." - brakuje mi orzeczenia.
5) Czemu jest "Słowo - robotnik"? Jeśli już to chyba raczej "słowo - Robotnik"?
6) "A najlepiej, gdybyś była brzydka, zezowata i z piegami." - czyżby "gruba" w tym zestawie umknęło przez niedopatrzenie? :)
7) Kilka literówek, brakujących spacji i zbędnych przecinków.

Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, niezłe cv :) Trochę, jak zauważyła Magda, zbyt osobiste i "na granicy ekshibicjonizmu", ale chwała za odwagę. Bo do takiego pisania trzeba ją mieć.
W pewnym momencie się jednak zdenerwowałem. Cholera, też uwielbiam "zezowate (do środka) i z piegami". Ideał, to jeszcze uczesany do góry rudzielec. Najchętniej w okularach. Nie żartuję
Te trzy trzy cechy w wyglądzie, zawsze przykuwają uwagę. Przynajmniej moją. :)
To przeważnie niegłupie dziewczyny
Oby się nie rozpowszechniło, dlatego ten fragment czym prędzej bym wyciął ;p
Podobało się, pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druhna Zuźka u mienia? Niech żyje harcerski stan. Dzięki za wizytę i próby bicia rekordu przepłynięcia wpław. Czy to możliwe, że Zuzię zainteresowało coś innego oprócz pisania o pisaniu?
Te druhny w tych czasach są niezwykle nieobliczalne. Ale to dobrze. Pozdrawiam, wycinając na korze brzozy finką Twoje imię. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magdo, zabieraj ale o mnie nie zapomnij... hahaha :) Dzięki za odwiedziny. Zaraz poczułem w ustach truskawki i mydło lawendowe na policzkach. :)

Oxyvio, nie jestem, jam zwykły człowieczyna w berecie z antenką, ale czujny, jak ważka w zwiadowczym locie... Dziękuję Ci ogromniaście za poczytanie i komentarz, pozdrawiam :)

Marcinie, masz rację, można i tę wersję wstawić. Dziękuję za wizytę prozowego czarodzieja-merlina. Pozdrawiam :)

Aniu, Ty, Wielka Marzycielka, umiesz docenić marzenia. W rozmarzonym ciele przygód wiele.
I tego Ci życzę. Pozdrawiam, a błędy... masz absolutną rację. Cieszę się, że tylko tyle, bo mogło być więcej. Pozdrawiam marzycielkę nieboskłonu Nieba Północnego... :)

Kamertomko, powiadam Ci wstań z kolan i pójdź do mnie. Amen! Pozdrawiam Twoje samobójcze geny. Te mi się wyjątkowo podobają. Idą w bój ostatni, bez puklerza i miecza, jeno z łukiem. Są jak strzała puszczona z łuku, która szuka celu. Powodzenia :)

HAYQ, dziękuję Ci za komentarz wprawnego prozaika. Ryż jest ryży, ryż jest zły, ryż ma bardzo ryże kły...
Masz rację z tą ryżością. Kobiety o włosach w kolorze cegły podwójny max, są bardziej odporniejsze na ból, co po badaniach neurologów zostało udowodnione. Specjalna dawka chormonów(być może też ryżych, hahaha) uśmierza ból skuteczniej niż u innych karnacji.
Czy uśmierza też ból skołatanego ryżą miłością serca, tego naukowcy jeszcze nie wiedzą, ale
z pewnością są ogniste, jak młode dzikie klacze z ryżą grzywą rozwianą... hihihi. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oj, żebyś wiedział jak harcerstwo uzależnia. W tym siedzę od takiego - o! i ni w ząb wyjść nie mogę. Jakiś detox by się zdał ;)
Rzeczywiście, jak tak patrzę, to jakoś nigdy do Ciebie nie zaglądałam, ale teraz widzę, że chyba warto. Bo coś w tym jest. Czy mnie nie interesuje nic prócz pisania o pisaniu? Skąd! Najbardziej o lataniu lubię czytać, ale co zrobić, jak tu nikt nie chce o tym pisać... A pisać o pisaniu najprzyjemniej, bo najprawdziwiej. Przecież sam doskonale wiesz, jak to jest. Wystarczy przelać na papier. Nie potrzeba zbyt wiele wyobraźni i starań. Mimo to - udane ;)

dygam
zuzka ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zuźka, chciałaś polatać? To lataj sobie:

jump in the line


z zapartym tchem lecę nad ziemią
a bezmiar szczęścia pompuje koszulę jak balon
na skrzydłach wolności i ponad chmurami
przeszywam przestrzeń okrzykiem radości
dziki i wolny jak jastrząb na zwiadzie
z łopotem serca w potoku adrenaliny
w słodkim niebycie z wiatrem swobody
upojony zachwytem w szalonym odlocie
sunę nad otchłanią jak kometa radości
przenikam z impetem w kosmate chmury
miękko i z wdziękiem jak duch przez ściany
przede mną obłęd z szybkością światła a za mną
wesołe tumany szału w tunelach marzeń
chłostany wiatrem obracam ziemię w ramionach
mozolnie jak woda młyńskim kołem
jak pan nieskończonego wszechświata
czuję jej oddech sól morza i piętno znoju
w kolorach szczęścia w potokach radości
wiruje zalotnie jak plażowa piłka
i łasi się do mnie zielenią dywanów
duża ogromna coraz większa i większa
wtem nagle zawisłem w powietrzu
jak boski Achilles z wyroku olimpu za piętę trzymany

błękitnym zygzakiem czasu przeszyłem powietrze
jak piorun świetlisty marzeniem ulotnym ścigany


Przepraszam, skoczyłem w siebie na chwilę i zaraz wracam.
To przecież tylko jump in the line, a ja, cóż, powstałem z nieprawdy, jak bajki dla dzieci i dobrze mi tam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Joanno, te wypieki to zupełnie normalna sprawa...
Mnie rodzynki na ogół też kojarzą się z wypiekami. Dopóki ich nie zobaczę. Wtedy też mam wypieki
a nawet małego zeza, bo niektóre są tak daleko od siebie oddalone, że nie sposób ich objąć jednym kadrem oczu... hahaha
Twój komentarz bardzo mnie ujął, bo powiało delikatnym i płochym dziewczęciem. Taką dziewczęcą, różową subtelnością. Cieszę się, że wpadłaś. Pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...