Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zuźka

Użytkownicy
  • Postów

    359
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Zuźka

  1. Zuźka

    interpunkcja myśli

    I również -14 miałam za "punk", łączę się z Tobą, Pomyłku Stokrotny, mentalnie.
  2. Zuźka

    interpunkcja myśli

    Tak się składa, że to moja druga próba w zetce, za jeden tekst już mnie zjedzono i przeniesiono. Pocieszać mnie nie trzeba, ja nie muszę umieć pisać, bo ani wieszczem nie zostanę, ani swoim talentem nie zachłysnę innych, pogodziłam się z tym już jakiś czas temu, tak sobie próbuję - dla zabawy raczej i z ciekawości. Bo w czasach dzisiejszych chyba wolę czytać, niż pisać. Starczy. Ale dziękuję za słowa i krytykę cieplejszą niż "pierdosłowie" (chociaż nawet pierdosłowie pewnie jest na swój sposób konstruktywne, cholera wie tych poetów). Pomyślę, może popracuję i poprzerabiam ten tekst. a dygam grzecznościowo zuzka
  3. Zuźka

    interpunkcja myśli

    Nie bardzo wiem, co myśleć. Same negatywne komentarze i ocena: +1. Coś tu jest nieadekwatne. Według moich obliczeń, powinniście mnie już przenosić do warsztatu. Zróbcie to może, żeby nie mieszać mi w głowie. dygam zuzka
  4. Zuźka

    interpunkcja myśli

    Gdyby wiedział, że jest bohaterem twoich snów (tych, których nie pamiętasz) - może byłoby inaczej - Chciałbym poobcinać interpunkcję swoich myśli, ale się boję bólu (wbrew pozorom). Przecinki są potrzebne by myśleć lub udawać. Obłąkańcze przerwy w zdaniach. Żyjemy w dwóch różnych światach. Próbuję ulokować cię w nawiasach; ty chcesz, bym zamieszkał na ulicach pięciolinii. Nie potrafimy zaszufladkować się wzajemnie w rytmikę nut ani harmonię przystankowych znaków. Nie potrafię przestać cię przecinać krótką kreską u dołu wiersza. Stawiać po tobie kropki, i koniec. Zamykać w klamrach myśli. Wymieniać po dwukropku razem z innymi moimi snami. Za myślnikiem ukrywam myśli o tobie. Nikt ich nigdy nie znajdzie. Może kiedyś amputuję nawiasy.
  5. Dziękuję bardzo. Ale skoro już uparłam się ten tekst pokazać komuś, to właśnie po to, żeby poznać jego odczucia, więc mylisz się, wiatrowa panno, bo liczy się dla mnie bardzo, jak to odbierasz. dygam zuzka
  6. Doceniam rady, jednak zamierzenie tego tekstu było zupełnie inne - lustra są tylko wstępem, dodatkiem, na pewno nie podstawową treścią, bo rozrachunek z samą sobą nie jest tematem tego tekstu,a lustra są, jakby nie patrzeć, motywem dość oklepanym. Zamierzam popracować właśnie nad drugą częścią. Krew jest, bo mnie ten tekst bolał, więc chciałam, żeby czytelnika zabolało. Jeśli nie zabolało, tylko znudziło - mnóstwo pracy przede mną. Dziękuję za poświęcony mi czas. dygam zuzka
  7. Zgodzę się z wiatrową panną - opowiadanko krótkie, lekkie, kobiece: a jak jest kobiece, to i będą kobiety czytelniczki, co to się identyfikują z bohaterką i czytać będą dalej, z sentymentu choćby. Bezpiecznie pisać w taki sposób, bo ja zawsze przeczytam. Krótko i kobieco - innych tekstów często się nie chce, prawda? Tak na poważnie, to czytało mi się przyjemnie, napisane zgrabnie. Ale śladu raczej nie zostawi, niestety. dygam zuzka
  8. Trochę się zmieniło, odkąd tu ostatni raz byłam.
  9. Lustra towarzyszą nam wszędzie, w całym naszym codziennym życiu. Wiszą nad umywalką w łazience, zdobią trzydrzwiowe, brzuchate szafy. Kobiety noszą je w torebkach, a mężczyźni montują w przedpokoju. Zerkamy na nie, zgadzając się bez zainteresowania z tym, co nam przedstawiają. Ani przez moment nie pomyślimy, że te małe błyskotki mogą sfałszować rzeczywistość, okłamać nas i zgnoić. Nawet nie będziemy podejrzewać, że coś może być nie tak, że fałsz zwycięża nad prawdą. A może prawda nad fałszem? Tego nigdy nie wiadomo. Czasami człowiek dość bezmyślnie siada przed lustrem i skanuje wzrokiem swoje ciało góry do dołu, od dołu do góry. Nie zastanawia się nad celowością swojego zajęcia, a może po prostu mierzy nowy strój? Przygląda się sobie z zainteresowaniem, wnikliwie obserwuje każdy element swojego ciała. W pewnym momencie, jakby od niechcenia, zatrzymuje się na swoich oczach. Wpatruje się w nie długo, bo są najciekawszym punktem na całym obrazie przedstawionym przez lustro. Wpatruje się w nie długo, aż wreszcie zdaje sobie sprawę z tego, że te oczy są obce, wrogie i brzydkie. To jest pierwszy krok do szaleństwa. Ja tę granicę przekroczyłam dosyć dawno temu. Teraz, chcąc spojrzeć w lustro, zamykałam drzwi na klucz, żeby nikt nie wkroczył z butami w moją intymność, żeby żaden intruz nie wtargnął do mojego świata. Potem siadałam przed szklaną taflą i patrzyłam się na dziewczynę naprzeciwko mnie. Patrzyłam długo, patrzyłam nie tylko, kiedy było jasno, ale też kiedy było ciemno. Patrzyłam, bo była obca, zupełnie obca, choć wyglądała niemal tak samo, jak ja. Patrzyłam do momentu, do którego ona nie wykonała jakiegoś małego, trudnego do odczytania i prawie niezauważalnego gestu. Wtedy ogarniał mnie strach. Chodziłam po pokoju, obserwując i węsząc: szukając śladów czyjeś obecności, obcych zapachów. Nie znajdowałam nic, żadnych znaków, że coś jest nie tak. Ale niepokój zostawał. Nie wiedząc, co ten absurdalny gest miał oznaczać, denerwowałam się, krzyczałam na dziewczynę z lustra, że nie powinna tego robić, krzyczałam, żeby mi powiedziała o co jej chodzi. Nie uzyskiwałam nic, czasem odwdzięczała mi się takim samym krzykiem, innym razem stała spokojnie wysłuchując moich skarg. Byłam zła, miałam w sobie dużo, bardzo dużo agresji. Płakałam, drapałam się po ramieniu. Spokój odzyskiwałam dopiero w momencie, kiedy spod mojej skóry uwalniała się mętna, czerwona ciecz. Zanurzałam w niej palce i malowałam po lustrze. Malowałam fale, mosty nad rzeką, której nie ma i wysokie, bardzo wysokie drzewa. Dziewczyna z lustra tylko patrzyła pustym wzrokiem na moje obrazy. Nic nie było takie samo, od dnia, kiedy przeszłam na drugą stronę lustra. Ta obca dziewczyna okazała się moją siostrą, jedną z czterech. One wszystkie, wyglądające tak samo, z długimi włosami, spódnicami do kostek i bose, zaprowadziły mnie nad rzekę. Nad rzekę, której nie było? Była szeroka i płytka. Cztery bose, obce dziewczyny stanęły w jednym rzędzie, mocząc kostki w leniwie płynącej wodzie. Tworzyły ludzką tamę, bardzo niedoskonałą, z mnóstwem szczelin, przez które woda wylewała się bezkarnie i płynęła dalej, przed siebie. Również weszłam do wody, parę kroków dalej niż moje - rzekome lub nie - siostry. W ostatnim momencie zobaczyłam, że tuż przede mną spokojnie płynąca rzeka urywa się i spada wartkim wodospadem w dół. - Uważaj, spadniesz - powiedziała dziewczyna z lustra, a ja pierwszy raz usłyszałam wtedy jej głos. Był niski i metaliczny, odbijał się echem od wszystkiego wokół i trafiał do moich uszu rozwarstwiony, pozbawiony ciągłości i jednobarwności, poszarpany. Patrzyłam w dół wodospadu. Na progu, obok którego stałam, woda w jednej chwili nabierała prędkości, o którą wcześniej nikt by jej nie podejrzewał. Tuż pod moimi stopami, zaledwie o krok, zaczynał się inny świat – spadająca z hukiem, którego nie mogłam dosłyszeć jeszcze chwilę wcześniej, woda odbijała się od daleko położonych skał i rozpoczynała nową wędrówkę przez zielone, skąpane w słońcu doliny, przepływając obok wysokich drzew, których korony niemal łaskotały moje stopy. Chciałam zrobić jeszcze krok, chciałam dołączyć do tej niepozornej wody. Zawsze byłam tak spokojna jak ona, pieszcząca moje stopy, ale teraz miałam okazję razem z nią nabrać prędkości, której nikt po mojej nic niewyrażającej twarzy by się nie spodziewał. Cały czas jednak w głowie brzmiały mi niekończące się dźwięki słów dziewczyny. Uważaj, spadniesz. Uważaj, spadniesz… Oderwałam wzrok od pieniącej się wody i spojrzałam w tył, gdzie stały moje cztery siostry. Już nie trwały statycznie w jednym rzędzie, tworząc lichą tamę – teraz w parach trzymały się za ręce, patrząc sobie głęboko w oczy. Po chwili uniosły się nad ziemię i zaczęły wirować: coraz wyżej, coraz wyżej. Latały. W ich włosach tańczył wiatr, a one, z lekkim, niemal niezauważalnym uśmiechem brnęły przez powietrze, przecząc grawitacji, bez żadnej podpory poza ramionami drugiej osoby. Spojrzałam w niebo i zauważyłam, że takich ludzi jest kilkadziesiąt, kilkaset, a nawet… tak, były ich tysiące, miliony. Wszyscy, podpierając się na drugiej osobie wzlatywali – raz wyżej, raz niżej, a ja żałośnie patrzyłam na nich z dołu. Chciałam do nich dołączyć, wznieść się wysoko, poczuć wiatr, być jak ptak. Chciałam się wznieść, ale w tej chwili moje tęskne spojrzenie wyłapała z góry dziewczyna z lustra. Spojrzała na mnie wymownie i smutno pokiwała głową. Nie da się latać samotnie, zawsze, zawsze trzeba mieć kogoś, na kim można się oprzeć. Zawsze. Nie uwierzyłam jej spojrzeniu, nie chciałam w nie uwierzyć. Zerknęłam jeszcze raz na wodę spływającą wodospadem i – stojąc z prądem – zrobiłam krok do przodu. Nie spadłam. Uniosłam się, leciałam dość wysoko, spodziewając się zdumionego spojrzenia wszystkich dookoła, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wzniosłam się wyżej, starając się czerpać przyjemność z tego lotu, z wiatru, który niewątpliwie targał moje włosy, moje ubrania i moje ciało. Nic z tego, już po chwili zmęczyłam się i przysiadłam na gałęzi pewnego drzewa obserwując świat z góry i wszystkie pary, radośnie wznoszące się w pobliżu. Jednak nie tylko mnie latanie męczyło. Inni też czuli się źle w powietrzu, prędzej czy później ociekali potem, pragnąc tylko jednego – odpoczynku. Obserwowałam moje siostry, tę dryfującą w powietrzu parę. Mimo podobieństw, a nawet braku różnic między nimi, jedna zmęczyła się już i chciała przysiąść na gałęzi. Druga pragnęła latać dalej, nie chciała dopuścić do postoju, do odpoczynku, który w tej chwili wydał się największą klęską, jaka mogła je spotkać. Musiały ratować ten lot, nie mogły pozwalać sobie na odpoczynek. Ale jedna z nich już nie miała siły, musiała odpocząć, musiała na chwilę usiąść. Druga była zła. Przecież ona nic nie rozumie! Dopiero teraz zauważyłam u niej długie paznokcie i ostre zęby. Przecież ona nic nie rozumie. Tak nie można, nie mogła dopuścić do odpoczynku. Zaczęła drapać ją po twarzy, a krew spływała wąskim strumieniem w dół, do rzeki. Wyrywała jej włosy i zdzierała z niej ubranie. Była naprawdę wściekła. Chwyciła ją za ramiona i odgryzła jej głowę, ona potoczyła się gdzieś w dół. Ale to jeszcze nie był koniec. Podrygujące ciało rozdzierała na kawałki, pomału, wyrzucając je potem gdzie popadnie, tak, aby nie został żaden trwały ślad egzystencji siostry. Tak bardzo chciała, żeby ona znikła, żeby cierpiała w zupełnym niebycie – nie tylko bez życia, ale też bez ciała. Na moje ramię skapnęła kropla krwi. Zobaczyłam inne pary, unoszące się wcześniej w radośnie szarpiącym powietrzu. Teraz to one szarpały się nawzajem, zabijały, cierpiały i wyły w największym bólu, jaki kiedykolwiek widział świat. Z nieba spadały głowy, kawałki ciał, spadał deszcz krwi, a ja w niemym przerażeniu obserwowałam, jak rzeka płynąc w dole zmienia kolor na czerwony. Spojrzałam na siostrę z pazurami i zębami. Cała w krwi, wyrzucając ostatni kawałek ciała swojej towarzyszki, krzyknęła z bólu i spadła, boleśnie uderzając o ziemię. Byłam pewna, że się podniesie. Tacy zawsze się podnoszą. Po każdym nieudanym locie można się podnieść. Spojrzałam w niebo. Nie zobaczyłam żadnego udanego lotu. Nie istnieje coś takiego, jak udany lot. Nie chciałam już latać. Już nigdy nie chciałam latać.
  10. A teraz upiłam się troszkę i chcę wam powiedzieć słowami klasyka: "Moim ulubionym zespołem punkowym jestem ja".
  11. A teraz upiłam się troszkę i chcę wam powiedzieć słowami klasyka: "Moim ulubionym zespołem punkowym jestem ja".
  12. Trochę mi smutno, bo ta mocno infantylna poezyjka osiągnęła już poziom minus dwunastu punktów, a osiedlowy Anioł jeszcze się nią nie zainteresował na tyle, by ją przesunąć do działu P. dygam zuzka
  13. Faktycznie, powala. Wyraz "slam" jednak zawsze mi się będzie kojarzył z polskim poetą, który chodź wychodzi na scenę z pogniecioną kartką, czyta i nie ma szalonej gestykulacji, to i tak jest fantastyczny. To próbka: www.youtube.com/watch?v=AGaIF39TbKE
  14. Moja proza być może była lepsza niż to, ale z pewnością nie DOBRA i niezbyt przemyślana (chyba trochę nawet podjeżdżająca wspomnianym EMO (:), dlatego cały czas pracuję, a starą - rzucam w zapomnienie. Powyższy tekst z kolei JEST przemyślany. Mówicie - niezbyt dobry, ba! - infantylny i brak w nim klimatu. Okej, dziękuję za wytknięcie błędów. Pewnie ten kawałek wyląduje za chwilę w dziele P. i porządku (głos ludu jest głosem boga, ole ole!), ale ja Was i tak pomęczę jeszcze paroma moimi kawałkami, które prozą nie są, bo chcę znać opinię paru osób na ich temat. Mam nadzieję, że mogę na Was liczyć. dygam zuzka (:
  15. Haha, dziękuję, dziękuję za te słowa radosnej krytyki (: Wybacz, jeśli zgorszyłam, używając brzydkich słów, ekhm ekhm. E tam od razu - problemów. Ponoć Ostrowin został wykupiony i komandos będzie wychodził, ale pod inną nazwą. Teraz już zadne problemy na świecie nie istnieją (:. Tym tekstem ogłaszam mój powrót na orgię, tym razem w zetce, bo mam masochistyczne zapędy, a na początkującym forum za mało po mnie jechali. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i kilka słów czegoś w rodzaju krytyki. dygam zuzka (:
  16. popchnąłeś mnie w tłum ludzi podskakujących w rytm uderzeń cudzego serca spocona i poobijana deptana przez wasze glany przypalana nieswoim papierosem próbuję złapać oddech Ostrowin upadł mówisz ze smutkiem pijąc żałobnie z zielonej butelki dogorywającego wina wraz z nim umiera punk i życie i nadzieja po następnym łyku zmieszamy swoje poty gdzieś pod sceną w radosnej ekstazie napierdalania w bębny i w bliskości obcych ciał koncertowo niezgranych z moim ciałem deptana twoim glanem przypalana papierosem czuję się tak tania jak ten klub ta muzyka i to wino gdzieś daleko słychać szelest rozbijanych butelek to właśnie umarł punk teraz już tylko no future
  17. Pornografia zbudowana ze wspomnień, z tego co było, minęło, nie wróci, a więc - pornografia przemijania. dygam zuzka
  18. Dzięki za uwagi, z tym, że pierwsza zmienia sens: agresja jest narzędziem, nie skutkiem. Miło mi, że poświęciłeś dla mnie parę minut uwagi. dygam zuzka
  19. Jak myślisz – ile snów można zapisać? Mnie udało się zaledwie kilka, a wszystkie były dość nieprzyzwoite; miały słonawy smak perwersji. Smak krwi, potu, spermy. Sny siedzą w nas głęboko, trzeba się do nich dokopać, przebić… Ja przekroczyłam wiele ograniczeń, by móc poczuć delikatny smak przeszłości, którego nie ma teraźniejszość. Maluję czerwienią swój własny rdzeń, do którego się dostałam, który uwolniłam całą agresją we mnie siedzącą. Teraz już tylko ten smak i ten kolor, ten smak i ten kolor. Krew zostawia ślady tam, gdzie kiedyś przechadzał się twój nienachlany oddech; odnawia szlaki wyznaczone przez twoją ślinę. Moje palce dreptają krok w krok za wspomnieniem twoich. I najpierw delikatnie pieszczą szyję, biust i brzuch, spokojnie wchodzą do mojego wilgotnego wnętrza, a zaraz potem zadają prawdziwy ból, wbijają paznokcie w ramiona i chcą więcej krwi, krwi, krwi. A ja tylko oddycham trochę szybciej, spijam czerwone krople z powierzchni własnej skóry i jedyny smak, którego brakuje do pełni tego snu jest nieprzyjemnym smakiem twojej spermy, który sobie upodobałam. Przed oczami latają mi obrazy z przeszłości; maluję sen, który jest syntezą wielu innych, minionych. …kochamy się w kiblu nauczycielskim, w szkole twoich dzieci. Musimy być cicho, ale ty gryziesz mnie tak mocno, że obycie się bez krzyku jest torturą. Myślę, że posiekasz mnie zębami na kawałki, wrzucisz do teczki i porzucisz gdzieś w tej ciasnej, szkolnej toalecie dla porządnych ludzi… …jesteśmy na łące. Rozkładasz koc. Mam okres i rozbieram się tylko od pasa w górę. Uzupełniam się tobą; próbuję stworzyć szachownicę ciał, ściągając ci dokładnie przeciwną połowę ubrań. Ogrzewam twojego penisa oddechem, zaczynam delikatnie, wręcz nieśmiało pieścić cię. Potem pracuję nad twoją rozkoszą jak nigdy przedtem – ruszając głową w przód i w tył, z zaangażowaniem godnym sportsmanki. Pomagam sobie ręką i z zaciekawieniem obserwuję twoją twarz, wykrzywioną od rozkoszy. Kiedy zbliżasz się do końca, wbijam paznokcie w twoje pośladki a ty robisz coś, na co nigdy wcześniej byś się nie odważył – chwytasz mnie za głowę, szarpiesz moje włosy i ejakulujesz wprost do ust. Ten akt poniżenia tylko mnie podnieca… …to ja jestem naga, przywiązana do łóżka. Możesz ze mną zrobić wszystko, nie mam na nic wpływu. Przybliżasz twarz do mojego ciała i poisz się zapachem, którym przesiąkam. Zapachem potu i podniecenia. W pewnym momencie chwytasz szczotkę do włosów. Wkładasz mi jej trzonek z nadzieją zadania bólu, a ja skręcam się z rozkoszy… Obraz za obrazem, obraz za obrazem. Bezwstydne pieprzenie się ze swoimi snami. I ten smak, ten kolor rozgrzanej przeszłości, kiedy przeżywam kolejny orgazm myśląc o tobie. Próbuję popłynąć dalej, przebić się w sam środek słonawego snu. Próbuję się przebić, dotykam swoich zmysłów i kroczek po kroczku, pomału, zapadam w słodką ciemność.
  20. Ostatnio Halas ;) Od czasu do czasu Stachura. Dość często Różewicz; Poświatowska z sentymentu :)
  21. Ehe. Więc wszyscy złapmy się za ręce, wyjdźmy na ulicę i wspólnie wznośmy modły, by zjednoczyć się w obliczu katastrofy. Tak, kochajmy się! Jak długo to ma trwać? Tyle, ile po śmierci papieża? Dłużej, krócej? Ile? Pokażmy wszystkim, jak głęboko wstrząsnęła nami tragedia! Pokażmy, że ta katastrofa zmieni na zawsze Polskę! A jak zmieni? Tak jak i zmieniła po śmierci papieża. Za miesiąc wszyscy znów zaczną kłamać, kraść, nienawidzić. Po miesiącu wszyscy założymy na powrót (a może ściągniemy?) maski i wrócimy do trywialnych cykli dobowych. Ciekawe ile z tych ludzi, którzy stali x godzin, by zobaczyć grób prezydenta i darli koszule z żalu, okaże się prawdziwymi patriotami i rzeczywiście zrobi coś dla Polski, cokolwiek? Ilu z nich za dwa miesiące pójdzie na wybory? Ps. Nie twierdzę, że to co się stało nie jest prawdziwą tragedią i że cynizm mnie irytuje. Ale smutku nie chcę podkreślać; nie chcę wokół siebie zasmuconej Warszawy. To nie o to chodzi.
  22. Zaledwie zobaczyłam nagłówek i palnęłam do monitora: "o niee..." O Isabel, spisująca historię w jakże liryczny sposób, podziwiam Cię! Żeby publikować to pod własnym nazwiskiem, trzeba zaiste mieć nie lada odwagę!
  23. Może zawitam, jak dam radę ;) Piętnastego natomiast zapraszam do Oleśnicy, całkiem niedaleko - zwłaszcza miłośników kultury czeskiej ;) www.cojestgrane.pl/wydarzenie/59285/
  24. Termin podbieracie! 22, 23 kwietnia w Oleśnicy, pod Wrocławiem nasza skromna Pora Poezji ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...