Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"Pozwólcie mi odejść do Pana"
Prosiłeś pokornie swe sługi
I niebios otwarła się brama
Oto Santo Jan Paweł Drugi

Doczesność wstawiłeś do kąta
Wnet hymn żalu opasał Ziemię
Był wieczór, godzina dziewiąta
a minut, trzydzieści i siedem

Dzwony wszystkie się rozpłakały
Twa Barka odbiła od brzegu
Już Panu oddałeś się cały
A Świat się zatrzymał w swym biegu

w czwarta rocznicę śmierci J.P.II 02.04.2009

  • Odpowiedzi 56
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo szanuję Jana Pawła II i mam nawet wiersz z okazji Jego śmierci napisany, ale ten Twój jest lichutki. Nawet jeśli to poezja religijna, to marna, egzaltowana i jednak infantylna
Opublikowano

cóż każdy ma jednak swoją poezję i
ona się nie połączy, nie wiem czy to dobrze
nie wiem czy wszystko musi być aż takie lotne by było prawdziwe
mój tekst nie jest poezją - jest pod tekstem
może powinnam go umieścić w innym dziale
jako dla każdego coś

Opublikowano

Niestety, to nie dla mnie. Zastosowane środki poetyckiego wyrazu trącą mi brewiarzową nomenklaturą, w zasadzie nic tu dla siebie nie odnalazłem, nic nie wyniosę z tego wiersza, tym bardziej że jako czytelnik pasjami lubię czytać dobrą poezję religijną stąd też poprzeczka było wysoko zawieszona. Minusa nie daję przez sam fakt podejścia Autora do tego trudnego tematu.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ostatni raz na "wy" to mi mówił pewien SB-ek w 81-wszym roku. W tym samym roku MO zabiło mi ojca. Takie masz ciągoty a może sentymenty? Wybacz ,ale mam alergię na pewne rzeczy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę bardzo wskazać gdzie tu jest pastisz. Radzę przeczytać definicję w odpowiednim słowniku.
Wiersz może i nie najwyższych lotów, ale nazywać odruch serca w chwili najwyższego żalu chamstwem świadczy tylko o takiej rzeczy, jaką jest toster.(Dobrze, że mały)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No i dobrze, że pan nie może. A może Pan nie powinien. Poczytałem trochę Pana i przysięgam, że więcej nie będę. Psychodeliczne opisywanie narkotycznych wizji może zainteresować lekarza, chyba, że już za późno.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No i dobrze, że pan nie może. A może Pan nie powinien. Poczytałem trochę Pana i przysięgam, że więcej nie będę. Psychodeliczne opisywanie narkotycznych wizji może zainteresować lekarza, chyba, że już za późno.

Ciekawe. Nieumiejętność interpretowania niektórych wersów skłania Ciebie do stwierdzenia, że to są 'narkotyczne wizje'. Tutaj lekarz nie pomoże. Masz rację. =)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No i dobrze, że pan nie może. A może Pan nie powinien. Poczytałem trochę Pana i przysięgam, że więcej nie będę. Psychodeliczne opisywanie narkotycznych wizji może zainteresować lekarza, chyba, że już za późno.

Ciekawe. Nieumiejętność interpretowania niektórych wersów skłania Ciebie do stwierdzenia, że to są 'narkotyczne wizje'. Tutaj lekarz nie pomoże. Masz rację. =)
Pozdrawiam.
kurde, ale my chyba jesteśmy pod wierszem (czy czymś tam) Emiliana a nie Marcina. Odpowiadanie na komentarz poprzez krytykę wierszy osoby komentującej jest, zdaje się, nie na miejscu. I faktycznie, lekarz tu nie pomoże, lekarza nudzi takie dziecinne zachowanie!!!;)

A na serio to ja wolę narkotyczne wizje od braku jakiejkolwiek własnej wizji: poezji, wiary, świata czy czegokolwiek na tym świecie, a ten wiersz jest po prostu wtórny i całkowicie bez polotu. Jest powieleniem tego, co się śpiewa w kościele w licznych wersjach ( zwanych pieśniami religijnymi ), więc cóż, chyba powinien pan to przedstawiać właśnie tam, a nie na forum poezji współczesnej, bo poezją to to nie jest na pewno.
pozdr aga

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




×
×
  • Dodaj nową pozycję...