Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przypomniał pan
że czas by wydoroślała
sukienka z falbankami
i jedwabne pantofelki
(nie są trendy)

światowej modzie
nie przystoi banał
w miłosnej poezji
nieżyciowa czułość
bez końca

latać w przestworzach
beztrosko łapać chwile
podrzucać uśmiech
jak piłkę ty mnie
ja tobie

staromodne tajemnice alkowy
nadal czerpiemy z kufra na strychu
z tym że współczesne mają słodzik
zamiast miodu

Opublikowano

Postanowiłem zastanawiać się "co Poeta miał na myśli" U ciebie Krysiu ostatnio koło przykurzonej może spowszedniałej, a może odchodzącej miłości- przy nie zgodzie PL. On pamięta i pragnie jak kiedys. Wszystko napisane pięknie i prosto. Bardzo mi się podoba iż wątek przędzie bez przerw. Wciąga. Mistrzyni. Tak to rozumiem po swojemu i prostacko. Bardzo misie podoba. Miłego...

Opublikowano

mi się tam podoba, najlepszy wstęp :) fajnie wprowadza, coś oryginalnego w tym wierszu, nieźle namalonwany :) płynnie się czyta a i obrazek ncizego sobie, jedyne co bym proponował to ostatni wers pierwszej strofy zamknąć w nawias (nie są trendy) bo wtedy będzie to się lepiej zgrywało :)

pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli dobrze rozumiem, to często zdarza się tak, że osoba w związku sama nie wie, co się jej w tym drugim podoba. Może właśnie to antytrendy? I myśli że jak już się zakocha, to może tą drugą osobę zmieniać do woli, według swojego widzimisię. A tak nie jest, bo późniejsze skutki tych działań mogą być opłakane w skutkach. A to co najważniejsze zawsze przetrwa, bo miłość nie musi podążać za modą.
Tak mi się to ułożyło. Pozdrawiam Krysiu!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Uśmiecham się wyobrazając Ciebie "wciąganego" razem z wątkiem :-) i podoba mi się Twoje rozumienie, jest uroczo prostolinijne, a ja kocham prostotę.
Dziękuję Mirku.

Serdecznie pozdrawiam :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Adolfie!
Ogromna radość, że Ci się podoba i że tak ciepło skomentowałeś.
Twoja propozycja jak najbradziej słuszna i już zrealizowana.
Dziękuję.

Serdecznie pozdrawiam :-)
Krystyna
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli dobrze rozumiem, to często zdarza się tak, że osoba w związku sama nie wie, co się jej w tym drugim podoba. Może właśnie to antytrendy? I myśli że jak już się zakocha, to może tą drugą osobę zmieniać do woli, według swojego widzimisię. A tak nie jest, bo późniejsze skutki tych działań mogą być opłakane w skutkach. A to co najważniejsze zawsze przetrwa, bo miłość nie musi podążać za modą.
Tak mi się to ułożyło. Pozdrawiam Krysiu!
Napisałaś coś bardzo istotnego "miłość nie musi podążać za modą", dodam od siebie, że nawet nie powinna. O ile to jest miłość prawdziwa, to zawsze "słodzi miodem" i dzięki temu trwa często "aż po grób".
Podoba mi się Twoja interpretacja.
Dziękuję.

Cieplutko pozdrawiam Stokrotki :-)
Krysia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 oj różnie bywa z tymi zupami gdy koalicja zup słowem mami
    • sprawiedliwość z szarfą na oczach bosymi stopami po zimnej posadzce ostrożnie tak by nie potrącić nikogo tłum już wyje
    • W kompletnej ciemni sklepiku odezwał się ostry dźwięk dzwoneczka uczepionego u górnej futryny drzwi. Te zamknęły się z piszczącym przeciągle skrzypieniem, brzmiąc koszmarnie niczym śmiech upiora ostatniego grabarza, który nawiedzał ponoć nadal cmentarz położony na wysepce pośrodku rozlanej szeroko i bagnistej Mirecourde. Ciemne jej fale. Nieprzejrzyste i brudne od spłukanych do niej grzechów ciała i duszy mieszkańców nie tylko dzielnicy Fauxmorgue I Courbise ale całego Vaulbréant, idealnie współgrały z krzyżami na mogiłach cmentarza i uczuciem grozy, pustki i osamotnienia w tym miejscu spoczynku dla przedwcześnie zgasłych dusz ale również miejscu śmiertelnego zagrożenia dla tych jak najbardziej żywych i ciepłych jeszcze ludzi.      Fakt, że niezbyt wielu z nich się tam zapuszczało. Z rzadka już organizowano pochówki na tej nekropolii, bo spotkać tam można było grobowce i mogiły tych najbogatszych dawniej rodów. Rycerskich i kanclerskich. Bogatych kupców, cyrulików, sędziów czy alchemików. Nikt już nie pamiętał czasów by ktokolwiek z tam pochowanych stąpał jeszcze żyw po łez naszych padole, dlatego też ostatnimi czasy rada miejska wydała pozwolenie, dekretem zatwierdzonym przez urzędnika dworu by chować tam dziecięce niebogi złożone jarzmem niedawnej epidemii.      Nieduże i smukłe łódeczki o łacińskim ożaglowaniu krążyły przez wiele tygodni pomiędzy nabrzeżem de Feu a wysepką, mając na pokładach maleńkie, świerkowe trumienki. Żegnał ich płacz i zawodzenie żałoby, która osiadła jak drapieżne sokoły i puchacze na barkach matek i sióstr martwych dzieciątek. Wiele z nich darło z siebie łachmany sukni i czepki. Były też takie, które postradały zmysły i rzucały się w nurt rzeki w ślad za kilwaterem drewnianej jednostki by odebrać na powrót w swe utęsknione ramiona ciało zgasłego maleństwa. Teraz w środku lata pogrzeby ustały.     Cmentarz kruszał z wolna w pełni lipcowego upału. Wysepka była wyludniona. Choć z pewnością skrywała nie jedną zakamuflowaną melinę złodziei czy przemytników. Z rzadka nekropolia padała również łupem cmentarnych hien i rzezimieszków, którzy w doczesnych szczątkach i kościach, szukali złota, drogocennych kamieni czy florenów.  Jednak w miesiącach wiosny i lata, głównymi lokatorkami wyspy były zielarki, szeptuchy i wiedźmy wszelkiego stanu i cechu. Najbardziej znaną i poważaną, była Mahaute de Rieux zwana przez wszystkie czcicielki pogańskich guseł Nattée ze względu na to że jej siwe już kompletnie mimo wieku włosy były jednym wielkim skołtunionym chaosem podobnym do węzła gordyjskiego lub włosów Gorgony. Była ona niegdyś osobliwością nad wyraz pożądaną w progach najbogatszych posiadłości. Pełniła rolę opiekunki, akuszerki i guwernantki. Czasami ponoć i kochanki dla mężów swych mocodawczyń. Co oczywiście powodowało niemały skandal obyczajowy, wypełniony kłótniami, pozwami do sądów i niejednokrotnie wkroczeniem straży miejskiej by pomogła zaprowadzić ład i pokój pod chrześcijański dach i rozdzielić okładające się po głowach czym popadnie kobiety.      Teraz Mahaute po latach upokorzeń i kłamliwych wyroków trybunałów, zamieszkała w Fauxmorgue gdzie w katakumbach Lés Galeries Moireés założyła swój mały sklepik z ziołami i używanymi suknami. Wykuty w wapieniu sklep pośród kości zmarłych i zletlałych wyziewów, spadających tu z bruku ulic resztek i zabarwionego krwią i winem ścieku deszczówki, nie zapewniał jej jednak ani godnego życia ani spokojnej przyszłości. A częściej był areną do spotkań dla coraz dziwniejszych i tajemniczych gości.     
    • @Annna2 Tak, owszem nogi za pas :)) @Marek.zak1 bujający w chmurach nie widzą się pragmatyczkom i to raczej jest oczywistość :)
    • W przedszkolu, w mieście M. pluszowy miś leży samotnie z urwaną nogą. Na nikogo nie czeka. Cieszy się, że zostało mu oczko. Może spoglądać na okaleczony rysunek: słońce bez promieni, drzewo bez liści, dziecko bez twarzy, nie zdążyło dorysować mamy. Nie płacze, nie pyta, przytula lalkę, rakieta urwała głowę. Krzyk zamarł w porcelanowym gardle, gdy pękło powietrze. Ktoś policzył pociski z żelazną precyzją, lecz nikt nie zważy ciszy, która po nich została, ciężkiej jak gruz, zimnej jak strach.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...