Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie płaczę
wystarczy że niebo
od rana rozjątrzone
leje strugi w mroku
czekam stęskniona
na próżno

upiekłam sernik
taki jak lubisz
i zapaliłam świece
na stole nakrycia
dwa i kieliszki
do wina

moja twoja nasza
nie wiem dlaczego
krzesła nadal puste
a cisza kroplami
wznosi słony
toast

za przeszkody
na drodze

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Słony nastrój...słony toast - bardzo mi sie podoba przekaz, choć szkoda że taki smutny... ale dobrze pokazana chwila.
Pozdrawiam ciplutko Krysiu - Tereso:)
AnkaJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Słony nastrój...słony toast - bardzo mi sie podoba przekaz, choć szkoda że taki smutny... ale dobrze pokazana chwila.
Pozdrawiam ciplutko Krysiu - Tereso:)
AnkaJ
Aniu, w życie wpleciony jest także smutek, więc...taka chwila "przesolona" :)
Dziękuję.
Serdecznie pozdrawiam Aniu :):)
Krysia
Opublikowano

też ładnie, choć chwile smutne są w życie wpisane,
a podejście do przeszkody jest takie, że na ile zmieniają życie
na gorsze na tyle je akceptujemy.
Na złe życie się nie godzimy, kiedy nam ktoś chce zabrać całe światło.

Pozdrawiam i dobrej nocy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trudno zaakceptować tak ze spokojem przeszkody na gorsze...zawsze rodzi się w sercu obronny sprzeciw...i próbujemy walczyć o zabierane światło...taka jest natura ludzka :)
dziekuję Fly :)

cieplutko pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Pisałem wiele razy komentarz do tego wierszyka. Ciągle mi rozłączało internet. W okół odchodzącej miłości. Piszesz ostatnio często. Ta miłość jest w nas, nawet jeśli mija jest nasza. Z biegiem lat uświadamiam sobie, że to co było jest obecne w nas i współistnieje i współuczestniczy w teraźniejszym. Poza tym czy odchodzi jeśli piszesz. PL kocha świadom przemijania. Pięknie. Miłego...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak Mirku.
Piszę często (dużo) o miłości i wiesz, chyba o odchodzącej i przychodzącej; praktycznie to jedna i druga zazębiają się, bo człowiek jest stworzony do miłości, więc niezależnie od czasu chce kochać i być kochany; nawet jeśli się do tego nie przyznaje, to gdzieś tam na dnie serca tęskni...i stąd czasem z moich wierszy jak mgiełka unosi się smutek, ale nie załamanie, prawda? W życiu warto postawić na miłość w pełnym tego słowa znaczeniu :)
PL jest dojrzałym człowiekiem i zna życie...zgadłeś.
Dziękuję za wnikliwy komentarz.

Serdecznie pozdrawiam :-))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena dziękuję za uznanie:):) @EsKalisia Dziękuję za refleksję:):) @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję Talarku:) @Berenika97 Pięknie odpowiedziałaś:):) @viola arvensis Violu pięknie Ci dziękuję za Twoją życzliwość:)
    • Nigdy nie zapomnę mojej babci, od której wszystko się zaczęło. No więc tak. Opowiem wam o tym wszystkim, ale trochę chaotycznie, bo taka z reguły jestem i zazwyczaj ulubioną tradycję, kultywuję. To znaczy o tym, jak zostałam szczęśliwą żoną i matką, mojego, jak pragnę wierzyć, szczęśliwego ze mną męża. No nie. Matką jestem moich dzieci. Dzisiaj mam taki rajzer fiber, z uwagi na jutrzejszą uroczystość, że gadam jeszcze bardziej chaotycznie, niż ustawa nakazuje. W miarę możności postaram, bajanie streszczać.   Obecnie jestem starą babą, lecz wtedy miałam dwadzieścia wiosen, gdy siedziałam i spozierałam jak reszta rodziny, na babcię, która zapragnęła odczytać testament, póki była jeszcze na fleku. Dziadek w tym czasie już nie żył, a przepustki zza światów nie dostał.    Gdy babcia otwierała kopertę, to cisza nastąpiła jak makiem zasiał, a wszyscy wstrzymali oddechy. Nawet jeden z wujków wstrzymał za długo i umarł, ale to już inna historia.   Tylko miętoszenie papieru było wyraźnie słyszalne i tykanie zegara, który odmierzał czas, do rozpoczęcia odczytu. No wreszcie otwarła i po prostu zaczęła:   – Cały mój majątek zapisuje mojej jedynej wnuczce i nie zamierzam się tłumaczyć, dlaczego – mówiąc to, dotknęła znacząca jednego z wałków na głowie, spowitego w siwych włosach. – A zatem – ciągnęła dalej – wszystko jasne. Mojej kochanej wnuczce – że powtórzę – zapisuje w spadku, jedną sztukę z mojej głowy.   – A my. Dostaniemy co? - zapytała nieśmiało zawiedziona do granic możliwości rodzina. – O ile nam wiadomo…   – Tak. Pstro. Nic wam nie wiadomo – wrzasnęła wzburzona babcia, popatrując wokół cwanym wzrokiem. – Z tego jeszcze co dobrego wyniknie. Jestem o tym święcie przekonana.   Tak się złożyło, że na drugi dzień, babcia odeszła w zaświaty. Została pochowana z wałkami na głowie, lecz nie ze wszystkimi. Jeden ja wyszarpnęłam. Taki fajowy druciany. Pusty w środku. Stosownie przy tym, starodawnie dygając i mówiąc, dziękuję.    Po jakimś czasie – mniej więcej, kilka tygodni po pogrzebie – obudziło mnie o świcie, złowieszcze stukanie pode mną. Tak się normalnie przestraszyłam, że o mało co, a bym się zesikała na jaśka. Ze strachu nie mogłam wstać, by zobaczyć, co to za cholerstwo tak diabelnie stuka. Rodzice akurat wyjechali i byłam sama w domku. Jednocześnie pamiętałam, że gdy kładłam się spać, to trzymałam w ręce papilota czyli spadek, który mi się wysmyknął i pokulał między dość wysokie nóżki, podtrzymujące spanko.     W końcu zebrałam się na odwagę i zajrzałam pod łóżko, doznawszy prawdziwego szoku i kołatania przedsionków. Jakaś wściekła mysz, wlazła do wałka i nie mogła się wydostać. Trzaskała nim po dechach na wszystkie strony. Na dodatek warczała na mnie i spoglądała krwawym, mysim wzrokiem. Byłam tak roztrzęsiona, że zaczęłam się wydzierać i biegać jak opętana, przewracając krzesła i nocną lampkę z ozdobnym szczurem na kloszu.     W końcu otwarłam okno, krzycząc wniebogłosy, że zostałam zaatakowana przez krwiożerczego potwora w zbroi. Tak się akurat złożyło, że przechodził pod oknem, młodzieniec szczególnej urody z hektarami i gdy ujrzał spłoszone dziewczę – czyli mnie – to zakrzyknął, czy potrzebuje pomocy, bo jakby co, to on jest chętny. I tak już jest chętny,  pięćdziesiąt lat. Jutro mamy złote wesele.
    • @Starzec jak się nadajesz:)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ... naprawdę cieszę się, że to właśnie odnalazłeś w treści. Fajnie... bardzo dziękuję za komenatrz. Także pozdrawiam.
    • @Trollformel–Dzięki:)–Zaiste. Tak być mogło, lecz nie mnie, drążyć temat. Moja rola wygasła, gdy skończyłem tekst:)–Pozdrawiam:))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...