Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

No tak. Myć się. Trzeba.

Szkoda, że nie da się zmyć, gdy świństwo już nazbyt się wgryzie w skórę. Kiedy już korzenie nazbyt głęboko wejdą. Wyplewić wtenczas?

Za późno, bez fundamenta nie wyjdzie.

Jeno zmywać na bieżąco.

Podoba się, chociaż nie potrafię jakoby jednej i pojedynczej interpretacji wykrystalizować. Tako to wszystko mętną zawiesinę wytworzyło. Mętną, lecz bogatą w substancje odżywcze.

Pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie no, padałem wczoraj na buzie i ani wte ani wewte :)
I już wiem co mnie zatrzymało - to, o czym mówi Oxyvia - przełożenie przedmiotu pod podmiot i pewna niekonsekwencja wersu "ale to nie szkodzi" - bo to "nie szkodzi" jest głównym tematem wiersza :0 Chociaż co do traktowania kobiet nie mam wygórowanych żądań, bo bez tego uprzedmiotowienia pada cała koncepcja tekstu i bez tej "szklanki" by go nie było. A panie jak to panie - jedne wolą tak, drugie inaczej :)
Puenta zahacza o tradycje Jachowicza - to pasuje.
Jednak z drugiej strony - pomysł jest, jest wykonanie (chociażby melodyjność wiersza, która sama w sobie wiele mówi o utworze) i to tak człowiek jest pośrodku :)
Już troszeczkę nadrobiłem zaległości - wychodzi,że bardziej na tak.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Michale K., jeśli chodzi o ten wers, to choć, zapewne tak jak Ty, nie lubię interpretować swoich wytworów, napiszę może jak chciałbym żeby był on interpretowany: czasami z tego co odbieramy jako zło (nieczystość, brud) może narodzić się coś nieszkodliwego lub wręcz zgoła dobrego (np. ten wierszyk ;-)). Co wcale nie znaczy, że nie trzeba się myć, ale też nie powinno się zupełnie brudu unikać... ale to już trochę poza tekstem.
Pozdrawiam.

Opublikowano

A, rzeczywiście - to też rzuciło mi się w oczy, choć nie uczyniłem z tego fundamentu mojej mętnej interpretacji :) Niestety morał / pointa odegrał największą rolę - z tym tylko, że z odczytaniem metaforycznym "brudu" (mając w pamięci komentarz którejś z moich przedmówczyń, zawiedzionych przekazem).

Przepraszam, żem do interpretacji własnego utworu Cię zmusił, Panie Sylwestrze!

No ale "nie ma tego złego..." (do wiersza nawiązując ;) )

Opublikowano

hmm..przeczytałam Sylwestrze, zdaje się figlarnie ująłeś temat
jeśli o to chiodziło,że kruchość- szklanka- może się zbić w każdej chwili,
że mycie- może oczyszczanie, no tak figlarnie żeś to ujął, ale fajno nawet,
to zajście- może być zaskakujące, J. serdecznie
ogólnie pozytywnie odbieram

Opublikowano

Czytałam od początku z przyjemnością, czekałam na finał. Finał zbyt oczywisty, za prosty i cały wiersz na jakości traci. Nie pasuje mi ostatnia zwrotka, nie leżała w mojej wizji... ale Ty masz swoją:-)Trzy pierwsze zwrotki genialne. Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dlaczego nie przejrze? a może to jest dobry temat na kolejny wiersz(: J. serdecznie
bardzo lubie te Pana wiersze, choć rzadko je widuję czy jakoś tak(...)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ile ich celi Iwonie i nowi ile chcieli?    
    • @Simon Tracy  bo człowiek jest piękny. W nas jest wszystko- i wielkość i małość. Zdolni jesteśmy do najwznioślejszych czynów, i podłych
    • Jeśli myśl stała się słowem a ono zakiełkowało i przeistoczyło się w ciało, które pod wpływem złych duchów i omenów, zrodziło najgorszą z plag. Owoc grzechu - człowieka. Jego wszelkie upodlenia i niedoskonałości. Braki i ograniczenia. Zaściankowość i pychę. Nienawiść i podłość.   Alchemiczny wzorze,  czarnomagicznych rytuałów. Myślałeś, że Diabeł ukorzy się przed Tobą, strażnikiem bytów Miasta Umarłych i Ib. Namaści, Twoje skronie, laurem Edenu  i koroną z klejnotem boginii Isztar. Lecz tym razem pycha Cię zdradziła. Konałeś w szponach  zawezwanych olbrzymów. Złorzeczyłeś gdy wyrywano Ci członki i serce, na ołtarzu księżycowym. A ślepi bogowie, tańczyli wśród zamieci na szczycie góry. Ujrzałeś jedynie oczy tego, który pełza przez nieskończone korytarze eonów. Zasnąłeś w ramionach śmierci.   Obudziłeś się o 4:20 w swoim domu  w Nowej Anglii. Byłeś zlany potem i cały we krwi. Nie swojej.  Obok Ciebie spoczywało jej ciało w zwiewnej, letniej, nocnej koszuli barwy kremowobiałej. Teraz jednak szkarłat krwi,  zdobił jej piersi, brzuch i usta. Miecz z pieczęcią i imieniem strażnika do połowy klingi, spoczywał w jej sercu. Jej rozwarte szeroko, błękitne oczy, zwróciły się na Twoim obliczu. Trup przemówił,  głosem nieludzko zdeformowanym.     Idż luby drogą Królowej Potępionych, przekrocz w dniu przesilenia, północną bramę i oddaj cześć Tiamat. Zaprowadzi Cię ona do świątyni. Tam w odmętach starożytnych korytarzy odnajdziesz gniazdo Matki Tysiąca Młodych. Nakarm, koźlęta swą krwią i wyryj na piasku pieczęć tego, który wędruję na prastarym słońcu. Przeklnij, zaklęciem, duchy Pierwszych. Po siedmiokroć, wychwal imię Kutulu. I odbierz strażnikom pieczęci. Wtedy dopiero uciekaj w pełzający  w chaosie byt a flety i piszczałki zagłuszą Twe kroki i zmylą Ślepe Bóstwa ze szczytu śnieżnej góry. Tak oto przebudzi się święte miasto na dnie. Powrócą oni.   Ciało na powrót zamarło w sztywnym skurczu pośmiertnym. A ja w totalnym szoku i desperackim odruchu. Doczołgałem się po omacku do nóg, hebanowego biurka.  Ledwo wdrapałem się na oparcie krzesła i roztrzęsionymi rękoma otworzyłem księgę, oprawioną w za dobrze mi znaną skórę. Odnalazłem bez trudu stronę z zaklęciem pierwszej bramy. Usypałem szybko pieczęć z soli  wokół mojego krzesła. Już dużo spokojniej odłożyłem zawiniątko z solą na stół i sięgnąłem po mały, czarny sejf  stojący w rogu biurka. Wprowadziłem hasło  i wyciągnąłem z niego rewolwer. Spokojnie odwróciłem lufę w swoją stronę. Czułem podświadomie, że ona stoi nade mną i czeka na dogodny moment. Rzuciła się na mnie jak zwierzę i wbiła kłami w odsłonięta kołnierzem szyje. Wtedy rozległ się strzał. Szkarłat krwi, zabrudził stronnice, przeklętego dzieła, szalonego Araba. Lecz jedynie przez moment tkwiły na pergaminie nieruchomo. Pieczęć przyjęła i spiła całą ofiarę. Rytuał się dopełnił.    
    • @Berenika97  wojna to tysiące ofiar, nie bezimiennych. Każda z nich to imię, nazwisko, dramat. Piękny
    • @Berenika97  i historia może się powtórzyć @Berenika97 dziekuję @Simon Tracy, @Robert Witold Gorzkowski dziękuję
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...