Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


oboje baliśmy się zimy która nie nadeszła
jedno z nas ma dar deszczu
drugie wciąż porasta mrozem jak sierścią
a każde w inną stronę

chciałeś wolności
zdejmuję więc z serca twoje pęta
i odchodzę -
z żalem bez gniewu
z wiedzą pękniętą

a za każdym rogiem stoi dla mnie anioł
wystarczy go nazwać i zabrać ze sobą
z deszczu pod kapotę
z mrozu pod skórę
a drogi jasno zostaną utkane -
mimo wszystko

wiara z każdym krokiem wygrywa mi
nowe rozstaje
zamknięte w okruszku otuchy
wystarczy nazwać i oswoić
małe szczęście
a będzie całe wiernością
psa zabranego ulicy

przysmakiem osłów jest oset i nic w tym złego

pogoda zależy
- od kąta padania słońca na beton lub
od kąta spojrzenia padającego na słońce




[sub]Tekst był edytowany przez magda dnia 12-12-2003 03:30.[/sub]
Opublikowano

to jest wersja beta wiersza o tym samym tytule. jeśli czytaliście alfę, porównajcie proszę i podzielcie się wrażeniami. chcę wiedzieć, czy idę w dobrym kierunku.
dzięki
magda

Opublikowano

Nie jestem alfą i omegą poezji, bynajmniej, ale nie podoba mi sie dodawanie tekstów i tak szybkie ich przerabianie i ponowna prezentacja. Boje się, że nasz warsztat może budować się i krzepnąć w oparciu o komentarze na tym portalu. To byłoby bardzo złe. Może sie nad wyraz tym przejmuję...(?)

Adam

Opublikowano

pisze wiersze od bardzo dawna, zaczełam, kiedy byłam zdecydowanie za młoda smile.gif teraz, kiedy wszystko polezało trochę w szufladzie i okrzepło, chciałabym spróbować przerobić wierszowany pamiętnik na, choćby szufladowy, tomik poezji. część przeszła próbę czasu nienaruszona, część idzie pod młotek. cenię sobie wszelkie uwagi, dlatego zamieściłam dwie wersje beta. łaknę cudzego dystansu. co nie znaczy, że wszystko biorę do siebie, nie jestem chorągiewką na wietrze słów i opinii biggrin.gif ale jeśli to faktycznie nużące - dajcie znak. jak nie, to będę wykorzystywać wyrozumiałość naszego forum do bólu wink.gif
pozdrawiam
magda

Opublikowano

jest kilka mocnych momentów. pierwsza zwrotka przede wszystkim. druga już znacznie gorzej. ach, te serca, te pęta... serce jest metaforą. jedną z najbardziej przetartych. potem wiersz się rozłazi. jest obraz anioła, jest nieszczęsna "wiara, która wygrywa (? na loterii? na instrumencie?) rozstaje", jest biedny "okruszek" -- czyli nielubiane przeze mnie ufizycznienia stanów psychicznych. o ile osty są jeszcze zrozumiałe, to ostatnie zdanie już jest niepotrzebne. po co dwie pointy? trzeba wybrać za czytelnika, choćby to trudne było. ja bym spróbował to skondensować, nasycić bardziej indywidualnymi atrybutami, zbliżył do ziemi i może coś z tego będzie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...