Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sesja dotyka każdego studenta dwa razy w ciągu roku, jest nieunikniona jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc, chcesz czy nie w końcu nadejdzie. Jako że zaliczam się do szczęśliwych posiadaczy matury, którą za rządu pana Romana G. ciężko było oblać niezależnie od tego jakby się człowiek starał, dlatego temat sesji jest bliski memu sercu, chociaż może bardziej wątrobie. Wtedy to sklepy monopolowe przeżywają rozkwit, bo student pije z żalu lub ze szczęścia, pani w spożywczaku także notuje wyższe zapotrzebowanie na produkty mleczne. Przynajmniej inni mają jakiś pożytek, bo studenci tych chwil do szczęśliwych nie zaliczają. W dniu egzaminu wchodzi biedny, wystraszony studencina do sali, trzęsie się jak w febrze, bo przed drzwiami zdążył się wystarczająco dużo nasłuchać jaki to egzaminator jest straszny, jak bohaterowie z książek Kinga czeka, aby kogoś intelektualnie zamordować. Siada na wyznaczonym miejscu, uśmiecha się jak głupi do sera, drżącą ręką losuje pytanie, równocześnie zastanawiając się czy dłoń drży ze strachu czy może po wczorajszym dodawaniu sobie odwagi. W końcu udaje mu się wyłowić paseczek z pytaniem i może przejść do myślenia o danym przedmiocie, co w tych warunkach środowiskowych jest bardzo ciężkie, to jakby złotą rybkę wrzucić do akwarium z piraniami i kazać jej spełniać życzenia. Szanowny prof., dr czy inny utytułowany osobnik w zależności jaki skrót widnieje przed nazwiskiem patrzy na człowieka tymi swoimi ślepiami jak wilk na baranka, którego pragnie pożreć, do tego znajduje się zdecydowanie w zbyt bliskiej odległości, która w tej sytuacji budzi zwierzęce instynkty, w zależności czy student czuje strach czy złość ma ochotę uciekać lub rzucić się egzaminatorowi do gardła. Po chwili milczenia następuje dialog, monolog lub dłuuuga chwila milczenia, wszystko zależy od tego jak rozległa jest wiedza studenta lub w jakim stopniu opanował umiejętność lania wody, gadania o wszystkim i o niczym, czy zwierzak siedzący naprzeciwko da się wprowadzić w pułapkę. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, w której wygrany jest tylko jeden, jak w rosyjskiej ruletce, tyle że w tym przypadku gra toczy się o indeks, a właściwie o pozytywny wpis, który przedłuży żywot studenta o kolejny semestr. Po kilku, kilkunastu minutach drzwi sali otwierają się, pojawia się w nich studencina, blady jak ściana, na korytarzu zapada milczenie, atmosfera gęstnieje w oczekiwaniu na informację, Student zamyka za sobą drzwi w poczuciu ulgi, że ma to już za sobą, ludzie zamierają w oczekiwaniu na reakcję, która pozwoli odczytać czy wyszedł z tarczą czy na tarczy. W zależności od wyniku studencina szczerzy swe zębiska w durnym uśmiechu, lub wlecze nogi za sobą, twarz jego przypomina mordę zbitego psa. W tej sytuacji będzie się przygotowywał do sesji poprawkowej jak bokser do walki o mistrzostwo świata, pójdzie na ponowny egzamin jak Polacy pod Grunwald, życie albo śmierć. Po sesji życie na uczelni wraca powoli do normy, studenci ładują baterie na kolejne starcia z bestiami, a bestie mają swoje statystyki zdawalności i niezdawalności, co parę wykładów tak dla profilaktyki przypominają że 70% studentów nie zdaje. Słuchając tych słów zastanawiam się tylko czy owi osobnicy statystykami rekompensują sobie brak lub niedobór czegoś innego, czy to jest tak jak z samochodem, im droższy...

Opublikowano

Pozatym że wykłada u nas na uczelni pisze książki ale nie chce rozmawiać o moim wykładowcy bo nie mówi się o osobach nieobecnych. Jedyne czego chce na tym forum to obiektywej oceny mioch prób w pisaniu (nie mogę poeiwedzieć w twórczości bo to za duże słowo jak na taką grafomanie).

Opublikowano

Przeczytałam, bo przyciągnął mnie tytuł. Sama już po raz piąty (o zgrozo, jak ten czas leci) musiałam zmierzyć się z potworami:) Na szczęście już po wszystkim i mój żywot studencki indeksowo przedłużony.
Co do samego tekstu, to widać, że pisanie przychodzi Ci łatwo. Jest w nim jakaś taka lekkość, choć brak czegoś co sprawi, że jeszcze jutro będę o nim pamiętać. Lekko przyszło, lekko poszło. I to zakończenie takie nijakie.
No ale ja się na felietonach nie znam;)

Pozdrawiam,
Aneta

Opublikowano

Droga Aneto też nie jestem mistrzyną w pisaniu felietonów (musiałam na zajęcia napisać i powstał taki twór), tekst zainspirowany felitonem J. PIlcha "Koniu robi wydrę".
Z pisaniem nie mam większych kłopotów, chociaż muszę przyznać że najlepiej pisze mi się w nocy kiedy miasto śpi a jak z kubkiem herbaty w ręce mogę oddać się zadumie a następnie sowoje myśli przestukać na klawiaturze:)
pozdrawiam

P.S. Ogólnie moje pisanie jest na etapie niemowlęcym, kiedy to jeszcze nie wiem że ma swoje ręce i nóżki;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Lubie odgłos stukania w klawiature, taki miarowy, uspokaja mnie i pozwala się skupić. Kiedy musze pisze na papierze ale wtedy tekst jest pokreślony, pisany fragmentarycznie, bardzo często w różnych miejscach strony, ale to też ma swoje uroki;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • siedzę w tym barze z piwem za dwa dolce i dziwką, co pachnie jak spalony toast. wszyscy tu czekają — na koniec zmiany, na wygraną w totka, na śmierć z klasą. a klasa tu umarła w '87. facet obok gada o swojej kobiecie, że go zdradziła z pastorem. pastor podobno ma lepsze auto, i większe poczucie winy. może też większego fiuta — nie wiem, nie pytam. w łazience śmierdzi krwią i wybielaczem, jakby ktoś próbował zedrzeć z siebie czas paznokciem. kiedy wracam do stolika, kelnerka mówi mi, że wyglądam na zmęczonego. mówię jej, że to nie zmęczenie, to życie mnie przeżuło i wypluło jak pestkę wiśni. śmieje się. ma ładne zęby jak na kogoś, kto widział tyle, co ja. wracam do domu, pies szczeka, kot nie żyje, a listonosz zostawił rachunek za wodę, której nie mam i światło, którego nie chcę. odpalam papierosa, patrzę w ścianę, i myślę, że jutro będzie dokładnie takie samo. i to, kurwa, najlepsze, na co mogę liczyć.
    • śmierć smutek żal to życiowe wariacje z którym człowiek musi walczyć   uczyć się od nich powagi nie wmawiać sobie że to tylko chwila że to słaba nić   te trzy proste słowa to prawda o życiu której musimy się nauczyć
    • @Berenika97W punk super bardzo mi sie podoba!
    • Grzech I   migrena kawa plus jedna tabletka półmrok kot za ciemno na papier   płonie Australia myśliwi ratują zwierzęta w butach z kangura ech! przynajmniej wyznają zasadę zjem mięso które sam zabiję   czy my naprawdę nie jesteśmy w stanie ugasić jednego pożaru przecież już nawet próbujemy powstrzymać zmianę klimatu   Grzech II   Mistrz świata wśród ludzi powiedział o sobie szachista gracz GO e-sportowiec AI bije ich wszystkich na głowę ten drugi przegrał z nią 5-0 ta nowsza w tym samym stosunku pobiła tą pierwszą   prawie się nabrałem na gimnastycznego robota salta fiflaki szpagaty poczciwy algorytm ten mniej sprawia że nigdy nie pudłuje strzelając zawsze rozpoznając żywą istotę ciekawe jaki będzie następny   Grzech III   czy moglibyście nie zamieszczać reklam do tego co właśnie powiedziałem przynajmniej raz dziennie wyrażam zgodę na ten informacyjny szalet co rozsadza mi głowę zawód przyszłości - czyściciel zwojów mózgowych co z tego że za pomocą cyfr jesteśmy zapisani co z tego że kupują tryliard dodatkowych serwerów by to wszystko o nas gromadzić pozdrawiam Snowdena machając do niego na przystanku życia - wszystko mi jedno    Grzech IV   już od następnego poniedziałku zostanę wegańskim hipsterem 5.1 będę szejkował na almondowym mleku jagody goji i acai marynowane liście eukaliptusa przegryzając suszone mango i liczi wsmarowując w boskie ciało olej kokosowy a później dorzucę grosik w crowdfundingowej zbiórce na ratunek orangutana w brazylijskim lesie deszczowym   Grzech V ostatni   zawsze wojna zawsze walka przecież życie nie znosi próżni                     *gdzieś pod koniec 2019
    • moje oczy są zielone tą zielenią wspólnych marzeń która śmiało podążyła żeby nas zatrzymać razem moje włosy pachną wiatrem aromatem mórz nieznanych jak ostatnie dni wakacji zatrzymane w kadrze zdarzeń moje myśli wciąż są pełne pełne Ciebie aż do zmroku kiedy usta jak szalone rozmazują kontur grzechu          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...