Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna Bucher

Użytkownicy
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anna Bucher

  1. Pilnie sprzedam duszę, prawie nowa, mało używana, nadająca się do każdego ciała, niezależnie od wieku i płci. Jej zaletą jest nieśmiertelność. Oferowana przeze mnie dusza jest odporna na każdego rodzaju temperatury. Nieważne czy mieszkasz na Syberii czy w Afryce zadzwoń pod numer 000000666. Cena do uzgodnienia.
  2. Tyle to ja też wiem, ogólnie czekam na Twój tekst, po co mi on w mioch komentarzach :) myślisze że jestem tak ciemną masą??? ;)
  3. Czekam z niecierpliwością na Twój tekst :)
  4. Wyzwanie??? ;) Już nie mogę się doczekać Twojego tekstu, zastanawiam się tylko jaka będzie w nim moja rola??? :)
  5. Męczące czytanie, ponieważ znaki przystankowe są w dość dziwnych miejscach, brak wielkich liter co wprowadza haos. Drogi Autorze chyba miałeś dobrą koncepcję, która trocha nie wypaliła. Miałam wrażenie nagromadzenia myśli, brak spójności i tak naprawdę nie wiem o co chodziło w tym tekscie. Człowiek dekadentysta? Pokłócony ze światem, który zmienia laski jak rękawiczki, żeby nie powiedzieć-zalicza?
  6. Stan niewiedzy jest mi obcy ;) Zawsze wiem kto, gdzie, jak i kiedy :D
  7. Zapytałam dziecko niosące świeczkę: - Skąd pochodzi to światło? Chłopczyk natychmiast ją zdmuchnął. - Powiedz mi, dokąd teraz odeszło - odparł. - Wtedy ja powiem ci, skąd pochodzi Jonathan Carroll — Poza ciszą :)
  8. Ja nie wiedzieć co napisać ;)
  9. Prawda nie ma żadnych bogów ponad sobą. Wiara w prawdę zaczyna się od zwątpienia we wszystkie prawdy, w które się uprzednio wierzyło. — Fryderyk Nietzsche (1844-1900) :)
  10. Dystans - reakcja obronna na otaczający świat ;)
  11. Wywalać?? Dlaczego?? Gdybym miała wywalać każdego komu nie podoba się to co piszę, to darowałabym sobie umieszczanie moich tekstów (bo twórczość to za dużo powiedziane) na forum, zachowałabym je w szufladzie i napajała swoim "geniuszem" ;) A czy mam rację? nie wiem, raczej poglądy, spostrzeżenia, którymi się podzieliłam, ale dziękuję.
  12. Taka dyskusja bardzo mi się podoba :) Według drogiej koleżanki jestem mało kreatywna hm...temat podróży to głównie jakieś słodkawe opisy przyrody, zachwyty nad otaczającym pięknem (przynajmniej mi się to jakoś z tym łączy, słodko, miodowo, z tego wszystkiego aż mdło) Z wnętrza to by straszne rzeczy mogły powyłazić, potwory, demony i inne stworzonka żyjące w mojej otchłani, aż strach pomyśleć :)
  13. Dziękuje za opinie. Droga Stasiu, nie jestem pewna czy tekst pisany na zajęcia, na z góry narzucony temat i w określonym czasie może czymkolwiek zaskakiwać. Masz racje pewnie nie. :) Pozdrawiam
  14. Stojąc na zatłoczonym dworcu obserwowałem podróżnych. Moją uwagę przykuła stojąca naprzeciwko rudowłosa piękność. Jej śnieżnobiała twarz kontrastowała z płomiennym kolorem włosów, co dawało niesamowity efekt. Długo biłem się z myślami, w końcu mój instynkt łowcy i zdobywcy zwyciężył. Z wolna podszedłem do nieznajomej, wiedziałem, że moja twarz jest wykrzywiona w grymasie, który miał być uśmiechem. - Przepraszam, czy pani też czeka na pociąg do Wie...- nie dokończyłem czując na karku zimny oddech - Nie, pani podróżuje ze mną – zaryczał głos wprost do ucha Za mną stał wysoki, barczysty mężczyzna w ciemnych okularach, co udało mi się stwierdzić patrząc w odbicie na szybie. Rozpoznałem go bez problemu, Misiek, to z nim grałem wczorajszego wieczora w pokera. Wiedziałem, że nie daruje mi tych kilku tysięcy które byłem mu winny. Zakląłem w i biegiem ruszyłem na peron. Misiek całe czas podążał za mną, w jego dłoni ujrzałem metalowy przedmiot. Broń, jasna cholera on ma broń – krzyczałem. Wybiegłem na peron, prawie wpadając na starą lokomotywę, która nie wiadomo po co, zagracała tory. Mój „przyjaciel” teraz już biegł za mną, jak lew polujący na antylopę. Jakimś cudem udało mi się wtopić w tłum i wydostać z tego parszywego miejsca. Zatrzymałem się na chwilę żeby zaczerpnąć powietrza, teraz odczuwałem skutki kilkuletniego palenia, serce waliło mi jak oszalałe, sam nie wiedziałem czy ze zmęczenia, czy może ze strachu. Dopiero teraz zauważyłem że jestem przed kościołem, a właściwie katedrą. Duży budynek z czerwonej cegły, zwieńczony krzyżem byłby idealną kryjówką, gdyby nie fakt, że miałem konflikt nie tylko z żyjącymi, ale także z najwyższym. Wolę zostać zabity jak pies, skończyć w rynsztoku, niż wejść do jego domu – myślałem buntowniczo, pełen gniewu. Stojąc na placu kościelnym nie wiedziałem kim tak naprawdę jestem, studentem, hazardzistą czy zwierzyną, którą w każdej chwili można upolować. Po raz pierwszy w życiu zacząłem obserwować miasto, a właściwie budowle, pomniki, centra handlowe. Była to najdłuższa podróż mojego życia, z placu Trzech Krzyży do starego, odrapanego budynku, w którym wynajmowałem śmierdzące stęchlizną mieszkanie. Kiedy moje ciało doszło do normy, dłonie przestały drżeć, oddech się uspokoił, po raz ostatni rzuciłem okiem na Katedrę i ruszyłem do wymarzonego celu. Skręciłem w znajoma uliczkę, aby natychmiast zawrócić. On na pewno wie, że będziesz tędy szedł, pójdziesz inną drogą. Wykiwasz misiaczka – mówiłem sam do siebie. Droga dłużyła się niemiłosiernie, na plecach czułem oddech wroga. Szedłem mijając wystawy sklepowe, kilka barów i stojących obok nich pijaczków, miałem ochotę wejść do środka i ulżyć sobie kilkoma głębszymi. Niestety wiedziałem, że w tej melinie misiek bez problemu by mnie zlokalizował. Zmęczony ciągłą ucieczką usiadłem na ławce. Moim oczom ukazał się znajomy obraz Teatru. Duży budynek z szarą fasadą przypomniał mi o dzieciństwie. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy przyszedłem tu z matką, byłem małym chłopcem, który zachwycił się budynkiem, jego ogromem i pięknością. Jako licealista często przychodziłem na ławeczkę, żeby pomyśleć. Dzisiaj znalazłem się tu przez przypadek, gdybym wierzył w przeznaczenie może w taki sposób starałbym się to tłumaczyć. Przerwałem swoje rozmyślania czując na karku coś zimnego, wiedziałem że nie wróży to nic dobrego. Lufa przesuwała się po moim karku, aby dojść do przedniej części szyi, następnie po nosie w górę aż do czoła. Przed moimi oczyma stał Misiek i szczerzył swoje pożółkłe zęby. - I co teraz, gnoju???? - zapytał, a właściwie postawił pytanie na które znał odpowiedź. Widziałem jak powoli naciska spust... - Dominik! - poczułem czyjeś usta na moim policzku, powoli otworzyłem oczy i ujrzałem ją, rudowłosą piękność. - Wstawaj śpiochu, za godzinę mamy pociąg do Wie...-nie usłyszałem końcówki zdania, gdyż moja ukochana znajdowała się już w łazience. Szybko wyskoczyłem z ciepłego posłania. Może zdążę się jeszcze załapać na prysznic – pomyślałem i uśmiechnąłem się sam do siebie.
  15. Bardzo fajne, uśmiałam się jak nigdy :-)
  16. Lubie odgłos stukania w klawiature, taki miarowy, uspokaja mnie i pozwala się skupić. Kiedy musze pisze na papierze ale wtedy tekst jest pokreślony, pisany fragmentarycznie, bardzo często w różnych miejscach strony, ale to też ma swoje uroki;)
  17. Macie rację tekst mało dopracowany i chyba trochę napisany bez pomysłu (koncepcja była ale nie wyszło). W wolnym czasie postram się poprawić, coś zmienić. Dziękuje za komentarze i pozdrawiam Anna
  18. Życie nigdy jej nie rozpieszczało, albo może sama nie chciał być rozpieszczana przez życie. Urodziła się zimną 1988 w dniu w którym Urząd Miasta Warszawy odmówił rejestracji NZS. Od pierwszych sekund swojego życia była inna niż leżące dookoła noworodki i ta inność stała się jej przekleństwem na następne lata. Mimo przeciwności losu, wbrew wszystkim, żyła, jedni mówili że to cud, drudzy że powinna dziękować Bogu, ona zastanawiała się czy cuda w ogóle istnieją i za co ma dziękować? Kilka razy odważyła się głośno powiedzieć że Bóg jest niesprawiedliwy, że ta jego dobroć i miłosierdzie to zwykła bujda głoszona przez kościół, bo dlaczego niby każdy nie ma takich samych szans już na początku swojej drogi życiowej? Dlaczego???! - krzyczała Lata mijały, ona rosła, coraz więcej rozumiała, coraz bardziej przeszkadzała jej ta inność, z każdym dniem pragnęła być taka jak miliony ludzi chodzących po tym świecie ale rozumiała że to nigdy się nie zdarzy, zrozumiała że zawsze będzie jedną na milion. Jej priorytety życiowe uległy całkowitej zmianie. Zapragnęła doprowadzić się do autodestrukcji, samozniszczenia. Postanowiła iść na najmniej przyszłościowy kierunek, nie wybrała popularnej administracji, prawa czy stomatologi, poszła na filologie polską. Na pytania co będzie robić po studiach odpowiadała „Doktoruję się i będę pisać książki”, ludzie uśmiechali się z pobłażaniem, to jedno zdanie wystarczało aby zakończyć rozmowę o przyszłości. O czym myślała tak naprawdę nie wiedział chyba nikt, może czasem po pijaku zdarzyło się jej powiedzieć kilka słów za dużo ale nie brano tego na poważnie. Sama też nie wiedziała co ludzie o niej myślą, była spokojna, cicha, miała problem z nawiązywaniem znajomości i potrzebowała dużo czasu aby się dać poznać taką jaka jest naprawdę, nie udało się to chyba nikomu. Nie była marzycielką, optymistką patrzącą jasno w przyszłość, życie nauczyło ją twardego stąpania po ziemi, nauczyła się że im mniej marzy tym mniej bolą rozczarowania. Jedyne czego potrzebowała to miłość, pragnęła jej jak ryba wody wyrzucona w czasie sztormu na brzeg....
  19. Droga Aneto też nie jestem mistrzyną w pisaniu felietonów (musiałam na zajęcia napisać i powstał taki twór), tekst zainspirowany felitonem J. PIlcha "Koniu robi wydrę". Z pisaniem nie mam większych kłopotów, chociaż muszę przyznać że najlepiej pisze mi się w nocy kiedy miasto śpi a jak z kubkiem herbaty w ręce mogę oddać się zadumie a następnie sowoje myśli przestukać na klawiaturze:) pozdrawiam P.S. Ogólnie moje pisanie jest na etapie niemowlęcym, kiedy to jeszcze nie wiem że ma swoje ręce i nóżki;)
  20. Nie chce się czepiać ale to zdanie jest dla mnie niejasne. Skoro Klara usiadła przed swoim domem to dlaczego jest on zbudowny przez Jego ojca? Poza tymi dwoma zastrzeżeniami opowiadanie mnie zaintersowało i bardzo chętnie przeczytałabym ciąg dalszy, na który czekam z niecierpliwością.
  21. Pozatym że wykłada u nas na uczelni pisze książki ale nie chce rozmawiać o moim wykładowcy bo nie mówi się o osobach nieobecnych. Jedyne czego chce na tym forum to obiektywej oceny mioch prób w pisaniu (nie mogę poeiwedzieć w twórczości bo to za duże słowo jak na taką grafomanie).
  22. Dziękuje za pozytywne komentarze, nie spodziewałam się, biorąc pod uwage to że mój wykładowca (z uczelni państwowej) ocenił ją na 3.5 czyli marnie.
  23. Sesja dotyka każdego studenta dwa razy w ciągu roku, jest nieunikniona jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc, chcesz czy nie w końcu nadejdzie. Jako że zaliczam się do szczęśliwych posiadaczy matury, którą za rządu pana Romana G. ciężko było oblać niezależnie od tego jakby się człowiek starał, dlatego temat sesji jest bliski memu sercu, chociaż może bardziej wątrobie. Wtedy to sklepy monopolowe przeżywają rozkwit, bo student pije z żalu lub ze szczęścia, pani w spożywczaku także notuje wyższe zapotrzebowanie na produkty mleczne. Przynajmniej inni mają jakiś pożytek, bo studenci tych chwil do szczęśliwych nie zaliczają. W dniu egzaminu wchodzi biedny, wystraszony studencina do sali, trzęsie się jak w febrze, bo przed drzwiami zdążył się wystarczająco dużo nasłuchać jaki to egzaminator jest straszny, jak bohaterowie z książek Kinga czeka, aby kogoś intelektualnie zamordować. Siada na wyznaczonym miejscu, uśmiecha się jak głupi do sera, drżącą ręką losuje pytanie, równocześnie zastanawiając się czy dłoń drży ze strachu czy może po wczorajszym dodawaniu sobie odwagi. W końcu udaje mu się wyłowić paseczek z pytaniem i może przejść do myślenia o danym przedmiocie, co w tych warunkach środowiskowych jest bardzo ciężkie, to jakby złotą rybkę wrzucić do akwarium z piraniami i kazać jej spełniać życzenia. Szanowny prof., dr czy inny utytułowany osobnik w zależności jaki skrót widnieje przed nazwiskiem patrzy na człowieka tymi swoimi ślepiami jak wilk na baranka, którego pragnie pożreć, do tego znajduje się zdecydowanie w zbyt bliskiej odległości, która w tej sytuacji budzi zwierzęce instynkty, w zależności czy student czuje strach czy złość ma ochotę uciekać lub rzucić się egzaminatorowi do gardła. Po chwili milczenia następuje dialog, monolog lub dłuuuga chwila milczenia, wszystko zależy od tego jak rozległa jest wiedza studenta lub w jakim stopniu opanował umiejętność lania wody, gadania o wszystkim i o niczym, czy zwierzak siedzący naprzeciwko da się wprowadzić w pułapkę. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, w której wygrany jest tylko jeden, jak w rosyjskiej ruletce, tyle że w tym przypadku gra toczy się o indeks, a właściwie o pozytywny wpis, który przedłuży żywot studenta o kolejny semestr. Po kilku, kilkunastu minutach drzwi sali otwierają się, pojawia się w nich studencina, blady jak ściana, na korytarzu zapada milczenie, atmosfera gęstnieje w oczekiwaniu na informację, Student zamyka za sobą drzwi w poczuciu ulgi, że ma to już za sobą, ludzie zamierają w oczekiwaniu na reakcję, która pozwoli odczytać czy wyszedł z tarczą czy na tarczy. W zależności od wyniku studencina szczerzy swe zębiska w durnym uśmiechu, lub wlecze nogi za sobą, twarz jego przypomina mordę zbitego psa. W tej sytuacji będzie się przygotowywał do sesji poprawkowej jak bokser do walki o mistrzostwo świata, pójdzie na ponowny egzamin jak Polacy pod Grunwald, życie albo śmierć. Po sesji życie na uczelni wraca powoli do normy, studenci ładują baterie na kolejne starcia z bestiami, a bestie mają swoje statystyki zdawalności i niezdawalności, co parę wykładów tak dla profilaktyki przypominają że 70% studentów nie zdaje. Słuchając tych słów zastanawiam się tylko czy owi osobnicy statystykami rekompensują sobie brak lub niedobór czegoś innego, czy to jest tak jak z samochodem, im droższy...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...