Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja miałam w wierszu "dwa promile powietrza w wydychanym alkoholu", też możemy spróbować ;)
Ale pokrewne dusze, to znaczy, że... takie same :)

Słownik PWN:

Spiritus "alkohol", z łac. spiritus vini "duch (zapach) wina"
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



szkoda

tak lubię kobietę zatapiać w słowach
słowić ją oplotem szeptu złotym
osnuć szumem srebrnych liści

jest dalej ale...wiem koniec

szkoda
:)
Tak, lepiej zostawmy rubajjaty prawdziwym derwiszom :)



708

Twoją twarz zobaczyłem i smutku już nie ma.
Twej twarzy jestem wierny, innej twarzy nie ma.
Pytałem swego serca jakie ma życzenie,
A ono mi odparło, że życzenia nie ma.



489

O mój Boże, ten żebrak tyle chce od Ciebie!
Jakiż król na tej ziemi tyle chce od Ciebie?
Jesteś słońcem, którego każdy promień - skarbem,
A ten żebrak by całe słońce chciał od Ciebie!



166

Słoneczko klaszcząc w dłonie dziś do mnie przychodzi,
Otwarcie ale skrycie, niczym duch przychodzi.
Gna jak wesoły pijak, bez opamiętania;
Ja jestem tym, kim jestem, bo ono przychodzi.


Maulana Rumi
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ach, pomimo nowoczesnego nicka jesteś taka kobieca!



Pan Samochodzik

Jak co dzień w łazience ściągnął spodnie z włókna,
koszulę z nylonu i z lycry kalesony.
Potem zdjął soczewki, wyjął, umył szczękę,
lewą ręką odkręcił sztuczną prawą rękę,
prześledził z niepokojem wykresy krwi w nadnerczu
i czy do rana nie siądzie mu zastawka w sercu.
Wreszcie wszedł do sypialni - nad łóżkiem schylony
"Proszę, tylko nie bądź znów sztuczna..."
- wyszeptał do żony.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To sarkazm? :>


_
www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=87271 -> ? :)

i nie rozumiem jednego wiersza ze "Zwierzę ci się" ;)
Sarkazm? Skądże! Tylko pokazanie, jak bardzo "zarośliśmy" zanim kto się obejrzał.
A skoro dowiedziałem się, że wolisz krótkie wiersze, więc ten sam temat tak:



dotyk

pukanie do żywego




Pod linek zajrzałem, ale wolę nie wypowiadać się za bardzo, bo potem bywam gnębiony
a nawet prześladowany banicją ;)
Choć moim zdaniem, również powinnaś szukać skrótu - choćby w ramach oszczędności :))
Powiedzmy tak:


historia miłości

płytka głęboko tłoczona


Pozdrawiam. Aha... którego wiersza nie rozumiesz?
I tylko jednego? To więcej niż ja :))
Opublikowano

Wiersz ten do złudzenia kojarzę z Markiem Grechuta



Cud, że wszystko odchodzi,
ślad się zaciera, cichną echa,
"Jaki ja byłem młody..."
- już nawet się nie narzeka.

Zmysły się tępią i noże
im więcej używane:
noże o chleb codzienny,
zmysły o każde kochanie.


Nocą zimową, za oknem
nów ostrzy się o parapet -
do rana nie można zasnąć,
nóż tępi się w szufladzie.


lecz nie umiem tego wytłumaczyć Boski .
Ale myślę sobie że dlatego że wiersz bardzo melodyjnie brzmi więc
morze dlatego- sam już nie wiem lecz tak odebrałem jego treść.
Tak więc reasumując wiersz spełnił role jaką powinien czyż nie kolego.
pozd.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli tak, to tylko mi się cieszyć. Zwłaszcza, że akurat leciał kilka godzin temu
w Telewizji Kultura Marek Grechuta (i Elżbieta Mielczarek na stacji PKP) i choć musiałem,
nie mogłem się oderwać od słuchania, takie to było piękne.
Dziękuję i pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...