Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przyjmij wreszcie do wiadomości
że w 1897 rynek w bergen
miał na sobie zakrzywiony cień pieszczoty
a kiedy wchodziłeś od północy
na plac pojednania narodów
nie mogłeś nie przeciąć stopami
wielkiej oprawy astralnej matki

jeżeli uzmysłowisz sobie
że henryk ibsen właśnie tu
pewnego kwietniowego wieczoru
kupił kopię doskonałą maneta
i przekroczył wszystkie
możliwe linie zrozumienia
zdasz sobie sprawę
ze złotej proporcji
XIX-wiecznego dramatu

skandynawowie dziedziczą
własne prawa konsekracji

chcesz je podważyć
bluźń trojgiem ust

Opublikowano

Mam kłopot z postacią, do której zwraca się narrator. Jest jakby rozciągnięta w czasie, niekonsekwentna w byciu/ niebyciu, być może jest czytelnikiem. Ogólne wrażenie rozmowy słyszanej od połowy, umyka coś, co zostało już powiedziane a do czego odnosi się tekst. Mało jest rynku w " rynku ". Bez jego fizycznego doświadczenia " zdawanie sobie sprawy ze złotej proporcji " odbywa się trochę na słowo. Kłopot z tobą, Karolu, polega na tym, że mimo wszystko tekst uwodzi... ; )
Będę jeszcze próbował go otworzyć.
Pozdrawiam.

P.S.
Zakrzywiłbym raczej cień, niż pieszczotę...

Opublikowano

Mniej hermetycznie od "Rebeki", zostawia Pan azymuty, to dobrze - podoba mi się klimat i wikingowskie temperamenta - człowiek jest zagadką, mało i trzech języków, ale pewne wartości są niezbywalne u żadnej z kultur, stąd uniwersalizm, w bólach, ale jednak - podoba mi się ta "pieszczotliwa" podróż.

pozdrawiam :)
kasia

Opublikowano

Dziękuję, Piotrku. Rzeczywiście ten "zakrzywiony cień" będzie bliżej mięsa rzeczywistości. Tu (a zapewne i w poprzednich tekstach) zostawiłem celową nieczytelność, wynikało to wszystko z chęci pozostawienia raczej "smugi" niż konturu. No i dlatego takie wejście in medias res wiersza, w sam środek dialogu podmiotu lirycznego. Impresjonizm? - sam nie wiem.

Tytuł na swój sposób w aluzji do "Rynku w Smyrnie" Dehnela. Cieszę się niezmiernie, że urzeka - boję się jednak, że balans między zrozumieniem a tajemnicą nie jest jeszcze tu odpowiednio wyważony.

Dziękuję, Basiu. Bardzo miło słyszeć:).

Tak, Kasiu, dziękuję, chciałem tym razem być bardziej zachowawczy, stąd te azymuty:). Świetnie, że przekaz uderza "pieszczotliwie" w Czytelnika.

Kłaniam się nisko.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Karolu - czytałam ostatnio sporo Pana tekstów (czasem tak sobie robię wieczór jednego autora) i muszę powiedzieć, że mam kilka pytań warsztatowych, które nie dają mi spokoju. Dlaczego wiersze są takie poszatkowane?.. Czemu służy cięcie wersów? Co powoduje, że enter jest właśnie w tym miejscu?
Jeśli chodzi o ten tekst - mam te same zastrzeżenia, podzieliłabym go zupełnie inaczej. Poza tym - świetny, zgrzyta mi tylko ostatnia cząstka, a w zasadzie ostatni wers. Wydaje mi sie zbyt przekombinowany i troszkę patetycznty, ale może się czepiam - jestem wyczulona na patos. Wyrzuciłabym tą ostatnią cząstkę, ale oczywiście to tylko moja opinia. Według mnie, gdyby zmienić wersyfikację i zakończyć na konsekracji - powstałby świetny tekst, płynący, bez zgrzytów i tarć. Tak jest tylko dobry.
Pozdrawiam serdecznie, j.
Opublikowano

Joaxii, Agnieszko, dziękuję.

Joaxii, no właśnie coś w tym jest, że wizualnie nie przepadam za "ważykowskim" typem wiersza. Jakoś nie przekonuje mnie ta architektura. Daleko mi oczywiście do enterów Różewicza, ale próbuję jedno z drugim wypośrodkować. Obawiam się, że rosnąca długość linijek mogłaby zbyt prozaizować tekst, zatracać wewnętrzną melodię wiersza.

Te dwie ostatnie strofoidy wiersza - z bluźnierstwem i konsekracją - były potrzebne jako krótkie antytezy to długich tez z pierwszych dwóch rozbudowanych zwrotek. Dlatego broniłbym ostatniego zdania tekstu:).

Niemniej jednak, może spróbujmy tu inaczej. A może w takiej wersji ten "Rynek w Bergen" zabrzmiałby lepiej:

Przyjmij wreszcie do wiadomości, że w 1897 rynek w Bergen miał na sobie zakrzywiony cień pieszczoty, a kiedy wchodziłeś od północy na plac pojednania narodów, nie mogłeś nie przeciąć stopami wielkiej oprawy astralnej matki. Jeżeli uzmysłowisz sobie, że Henryk Ibsen właśnie tu pewnego kwietniowego wieczoru kupił kopię doskonałą Maneta i przekroczył wszystkie możliwe linie zrozumienia, zdasz sobie sprawę ze złotej proporcji XIX-wiecznego dramatu.

Skandynawowie dziedziczą własne prawa konsekracji. Chcesz je podważyć, bluźń.


Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy.

Opublikowano

Popracujemy;). Dziękuję.

Niemniej jednak - język sam w sobie jest instrumentacją, pewnych rzeczy najpewniej nie unikniemy, myślę, że z tymi samogłoskami nosowymi w wygłosie trochę tak jest:).

Kłaniam się, Panie Dariuszu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Rafael Marius Rafał ja lubię swoje piosenki. Lubię je i lubię każdą z nich. Jest to nieco bezkrytyczne przyznaję, ale istotnie lubię te teksty. Wiadomo jedne gorsze, drugie lepsze, trzecie nijakie. W dodatku z podkładem AI, a to zupełnie nie to samo. Ale nie przeskoczysz. W ogóle świat nie bardzo chce żebyś to przeskoczył :) Taki lajf już. 
    • @Rafael Marius będę tęskniła :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...