Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

morderca przebrzydły
cham nieposkromiony
wydziera codzienności serce
staje w popłochu
nie pytając o dzieci dorosłym

złorzeczy i wpycha pazury
zdzierając wrażliwość struny
palpitacja zapewniona
przykrywa problem na chwile
mniej uduszony człowiecze

na dnie rozpływasz się
jak mara senna po kątach
chowasz ręce drżące
wojna w masywnej głowie
zahuczał wiatr ponad

(*b.stary, ale publikuję dziś*
-mam kilka jeszcze takowych starostaro
ten wygrzebany na potrzeby, zdaje się
że niedługo nie będzie pisać nowych?(:hi.)

to jeszcze wrzucę nt. wygody i jak to z nią jest:

wygoda od czapy
ach wygodo wygodo czemuś niewygodna

za krótkie masz spodenki tej zimy
same się nie uszyją bez drugiej
ręki,ty miejscowość nazwałaś
swoim imieniem
jechaliśmy w siódemkę dzieci
przez szosę maluchem sto dwa
było ciasno a daliśmy radę(...)

Opublikowano

wymowne przesłanie, szkoda tylko, że tytuł naprowadza...
może by warto pomyśleć...

zmieniłabym też:

"w dnie rozpływasz się"
na
"na dnie rozpływasz się"

ale to tylko taka tam moja...nieważne...
w zasadzie tak jak jest, też dobrze...
poruszasz nieważki problem;
podoba mi się, choć to smutna prawda;

pozdrawiam serdecznie:))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mmm Tereso zastanowię się, dzięki za wdepnięcie,
hm proponowałabyś nie nazwywać po imieniu? no nie wiem,
wszystko ważne Teres,no ciężkie; dziękuję serdecznie
chyba że tytułak jakiś taki:" każdy idzie tam gdzie musi?"
(korzystnie korzystam z podpowiedzi)
::)))ciepłoniaście!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dziękuję serdeczne bestio za czytanie
fajno że fajnie(;, super wpis
zwłaszcza że nie pewna była
jego publikacji, aż w końcu doczekał
:)ciepłoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oczywiście, że Teresa ma rację;
tylko dziwi mnie, że się jeszcze zastanawiasz.
Jak tytuł pozostanie niezmieniony, to ja dalej wiersza nie czytam:(
I już.
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oczywiście, że Teresa ma rację;
tylko dziwi mnie, że się jeszcze zastanawiasz.
Jak tytuł pozostanie niezmieniony, to ja dalej wiersza nie czytam:(
I już.
Pozdrawiam
:)no dobra: to słucham propozycji mmm bo nie mieć pomysła;( yy...hol hop?oj)
chciała aby było jawnie:)(a to stary wierchoł)
:)ciepłoniaście egzegeto i dzięki za depnięcie
w te skromne progi
Opublikowano

a mam Cię Judyo ! :D przekleństwo się pojawiło ! - " Cham ",
tak poważniej to pierwszy tekst o alkoholu bardziej przypadł, może i też dlatego że znam z autopsji chama.
co do zmiany tytułu na mniej naprowadzający to popieram przedmówców.

Pozdrawiam R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ustosunkuję się do cennego mi głosu
dzięki serdeczne za depnięcie Robercie
masz jakąś propozycję w zanadrzu?
cham to może być też yy....taki sklep;)
znaczy champion , czyt. czempion czy jakoś tak:P
trzeba odczempionić łoj;
:)ciepłoniaście
Opublikowano

Alkohol zabija - fakt... chęci na drugi dzień :)
Mocny kawałek, ale prawdziwy.

Wygoda się nie wygada czemu nie wygodna, to napewno :)
Swoją droga, wszystko się zgadza - nie docenialiśmy wtedy, nie doceniamy i teraz... a poziom ciasności uległ zmianie - ewidentnie.

Skarpetnie ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


amanito:
(no nie...i znowu rozrzucasz rozrzucasz skarpetki..umiejętnie b. proszę,
-i kto to powiedział ...mmm kiedy nie nadążam za wlejaniem do P czy jakoś tak)
właśnie czemu? dziękuję za refleksyjne i mądre przemyślenia bracie
:)ciepłoniaście

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK cześć druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK cześć druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...